impostor.pdf

(1507 KB) Pobierz
impostor
Philip K. Dick
Impostor - Test na człowieczeństwo
Przełożyła Magdalena Gawlik
We Can Remember It For You Wholesale
En-1987
Pl-2002
 
Sądzę, że paranoja pod pewnymi względami stanowi współczesne rozwinięcie
pierwotnego wrażenia trwale zakodowanego u niektórych - zwłaszcza drobnych -
typów zwierzyny, mianowicie poczucia, że jesteśmy nieustannie obserwowani...
Według mnie paranoja to atawizm. Jest to przewlekłe zjawisko, które występowało w
nas dawno temu, kiedy my - czy też nasi przodkowie - byliśmy bezbronni wobec
drapieżników, co wywoływało wrażenie ciągłego i bliskiego zagrożenia...
Owo wrażenie często towarzyszy moim bohaterom.
Czyli po prostu zatawizowałem ich społeczeństwo. Pomimo faktu, iż rzecz
dzieje się w przyszłości, życie bohaterów zawiera w sobie pewną cząstkę
retrospektywną. Ich życie nie odbiega odżycia naszych przodków. Wprawdzie sprzęt,
którym się posługują, oraz miejsce akcji należą do przyszłości, lecz ich losy stanowią
ni mniej, ni więcej tylko odzwierciedlenie przeszłości.
- Philip K. Dick w wywiadzie udzielonym w 1974 roku
 
WSTĘP
Norman Spinrad Debiutanckie opowiadanie Philipa K. Dicka, Reszta Jest
Łabem (Beyond Lies the Wub), zostało pierwszy raz opublikowane w 1952 roku.
Niniejszy tom zawiera 27 opowiadań pochodzących z lat 1952-1955, kiedy to ukazała
się jego pierwsza powieść Słoneczna Loteria (Solar Lottery). Co więcej, nie są to
wszystkie opowiadania opublikowane w ciągu początkowych czterech lat jego
kariery.
To zjawisko samo w sobie zasługuje na uwagę. Niewielu pisarzy mogłoby
poszczycić się tak licznymi publikacjami w początkowych fazach swoich karier,
nawet w owym czasie, kiedy istniało stosunkowo duże zapotrzebowanie na krótkie
formy SF i wydawcy mieli wiele luk do wypełnienia. I chociaż należy przyznać, że
niektóre zawarte w tym tomie opowiadania są dość banalne, większość wykazuje
cechy obecne w bardziej dojrzałych utworach Dicka, ale nawet te mniej udane noszą
w sobie łatwy do rozpoznania styl pisarza.
Biorąc pod uwagę fakt, iż wyszły spod pióra młodego autora w pierwszej fazie
jego kariery oraz że Dick musiał pisać je jedno po drugim celem zyskania sławy i
pieniędzy, owe 27 opowiadań zasługuje na uznanie również dzięki temu, czym nie są.
Z pewnością nie można ich zaliczyć do przygodowych opowiadań akcji. Nie
są też typu space opera. Żadnych wykładów z teorii SF w pigułce. Żadnej w pełni
rozwiniętej obcej cywilizacji. Żadnych jednowymiarowych postaci, czarnych
charakterów, szalonych naukowców czy też odwiecznej walki dobrych bohaterów ze
złymi. Dick na samym wstępie odrzucił komercyjne konwencje gatunku. Nawet
banalne opowiadania są jego opowiadaniami. Od samego początku nadawał SF nowe
oblicze, przekształcając jaw literackie narzędzie mające służyć jego celom oraz
obsesjom.
Mamy przed sobą fascynujące zjawisko, 27 opowiadań opublikowanych przed
pierwszą powieścią Philipa K. Dicka, ujętą zwięźle praktykę pisarską twórcy, który
miał wkrótce zostać jednym z najwybitniejszych pisarzy dwudziestego wieku oraz -
co wciąż pozostaje kwestią sporną - największym pisarzem metafizycznym wszech
czasów.
Dick rozpoczął karierę w okresie, na który - przynajmniej w sensie
wydawniczym - przypadała największa transformacja SF, jaka kiedykolwiek się
zdarzyła. We wczesnych latach pięćdziesiątych głównym sposobem
rozpowszechniania SF były czasopisma, w związku z czym krótkie formy
dominowały. Po roku 1955, kiedy opublikował Słoneczną Loterię, książki w
papierowych okładkach miały stać się najpopularniejszą formą wydawniczą i w
konsekwencji powieść - najpopularniejszym gatunkiem.
W latach pięćdziesiątych, kiedy standardowa zaliczka za powieść SF wynosiła
1500 dolarów, każdy pisarz, przed którym widniała konieczność związania końca z
końcem, musiał pisać opowiadania dla czasopism. Poza tym w związku z
ograniczonymi możliwościami rynku wydawniczego, przed uzyskaniem kontraktu na
 
powieść, musiał również najpierw wsławić się jako twórca opowiadań. Patrząc
wstecz, czego dowodem jest także niniejszy zbiór opowiadań, nie było to takie złe,
nawet dla twórcy pokroju Dicka, którego domeną była powieść. Te 27 opowiadań,
razem z pozostałymi, które ukazały się przed Słoneczną Loterią, stanowiły dobrą
wprawkę w najlepszym tego słowa znaczeniu.
Kiedy te opowiadania czyta się po kolei, uwagę z pewnością przykuwa pewna
niezmienność, powtarzalność, seria wielokrotnie powielanych motywów, jak gdyby
autor badał terytorium swojego przyszłego działania. Podobne zjawisko możemy
zaobserwować w opowiadaniach innych twórców tego okresu, np. Johna Varleya,
Williama Gibsona, Luciusa Sheparda czy Kim Stanley Robinson. Jednakże tutaj
mamy do czynienia z wyjątkową niezmiennością Dicka. Większość pisarzy SF,
którzy w swojej wczesnej twórczości badają terytorium mające później zostać
spenetrowane na szerszą skalę, skłania się ku tworzeniu logicznego wszechświata, jak
choćby Larry Niven w Known Space, bądź powtarzających się bohaterów, jak u
Retiefa Keitha Laumera, czy też odwoływaniu się do konkretnych wydarzeń
historycznych, jak w Future History Roberta A. Heinleina. Nierzadko wszystkie
wyżej wspomniane elementy występują jednocześnie.
Po części jest to strategia handlowa. Młody pisarz, na tyle szalony lub naiwny,
by marzyć o karierze pełnoetatowego twórcy opowiadań SF, musi pisać raczej dość
szybko, żeby wyjść z tego przedsięwzięcia z tarczą. O wiele łatwiej jest powielać
pewne wątki, miejsce akcji czy bohaterów, niż zaczynać za każdym razem od zera.
Poza tym, jak dawno temu zostało udowodnione przez telewizję, seriale
najskuteczniej przyciągają widzów.
Lecz Philip K. Dick nie obrał takiego sposobu postępowania. W jego
opowiadaniach nie występują kilkakrotnie ci sami bohaterowie. Nie zamieszkują oni
również ściśle określonego wszechświata. Pomijając mgliste powiązania między
Drugą odmianą (Second Variety), Światem Jona (Jon’s World) oraz James P. Crow
(James P. Crow), nie powzięto żadnej próby utworzenia logicznego ciągu przyszłych
wydarzeń. Z pewnością jednak występuje tu powtarzalność tematów, sposobu
obrazowania czy zagadnień metafizycznych, które napotkamy powtórnie w kolejnych
powieściach Dicka w znacznie bardziej rozwiniętej postaci.
Ziemia jako garstka nuklearnego pyłu. Mechaniczne układy obronne
urastające do rangi złowrogich form pseudożycia. Wolność jednostki przekreślona
kosztem obrony wojskowej, dobrobytu gospodarczego bądź porządku samego w
sobie. Przenikające się rzeczywistości. Ironiczne pętle czasowe i paradoksy. Zwykli
ludzie na zwykłych posadach, usiłujący wyjść poza krępujący ich schemat życia.
Te opowiadania powstały w gorączkowym okresie zimnej wojny i
antykomunistycznej histerii wznieconej przez senatora Josepha McCarthy’ego oraz
senacką komisję do spraw badania działalności anty amerykańskiej, w początkowej
fazie paranoi antynuklearnej, kiedy to na dźwięk syreny alarmowej kazano dzieciom
chować się pod szkolnymi ławkami. I odzwierciedlają ów czas w sposób oczywisty.
Pokazują, że od samego początku Dick był pisarzem o głębokich zainteresowaniach
politycznych.
Pokazują jednak coś jeszcze. W czasie kiedy podobne poglądy narażały ich
głosiciela na ryzyko, Dick stanowczo wypowiadał się przeciwko militaryzacji,
 
chorobliwej asekuracji, ksenofobii oraz szowinizmowi.
Co więcej, owe zła polityczne nie są ukazane na tle politycznych cnót o
podobnie dużej skali, lecz na tle niepozornych w zestawieniu z nimi ludzkich i
duchowych wartości drobnego bohaterstwa, miłosierdzia, i przede wszystkim empatii,
która w ostatecznym rozrachunku odróżnia człowieka od maszyny, duchowe od
materialnego, autentyczne od najsprytniej zamaskowanego falsyfikatu.
I jeżeli już potrafimy wyodrębnić temat wiodący oraz duchowe sedno całej
kariery Philipa K. Dicka, w tych opowiadaniach dostrzegamy również genezę
charakterystycznej techniki literackiej - która sprowadza ją do osobistego i czysto
człowieczego wymiaru - polegającej na ukazywaniu różnych punktów widzenia w
obrębie jednej historii.
To prawda, że we wczesnych opowiadaniach owa technika niekiedy
pozostawia wiele do życzenia. Czasami autor dla łatwiejszego poprowadzenia narracji
bezceremonialnie przenosi punkt widzenia z jednej postaci na drugą w czasie jednego
epizodu. Kiedy indziej wprowadza nowy punkt widzenia in media res , aby ukazać
scenę trudną do przedstawienia za pomocą już obecnych bohaterów. Innym znów
razem postać, dzięki której poznajemy wydarzenia, pojawia się, by zaistnieć w
opowieści przez kilka akapitów, a następnie zniknąć.
Dzięki opowiadaniom Dick uczy się techniki ukazywania różnych punktów
widzenia. W rzeczy samej można by nawet stwierdzić, że wymyślają, gdyż niewielu,
jeżeli w ogóle, pisarzy korzystało z niej wcześniej, wszyscy zaś ci, którzy przejęli ją
później, wiele mu zawdzięczają, choćby nawet nie byli tego świadomi.
Owa metoda pozwala pisarzowi zaczerpnąć daną historię ze świadomości,
ducha i serca kilku bohaterów, nie tylko jednego. Wielostronność ludzkiego umysłu
ukazana w ramach jednej opowieści przybliża czytelnika do bohaterów i ułatwia mu
zrozumienie ich sytuacji, a w rękach mistrza, jakim jest Philip K. Dick, staje się
oknami wiodącymi do metafizycznej wielostronności rzeczywistości, idealnej
kombinacji formy i treści.
Niniejszym 27 opowiadaniom daleko do doskonałości. Twierdzenie, że
reprezentują one szczyt osiągnięć literackich Philipa K. Dicka, byłoby sprzeczne z
prawdą i godziłoby w reputację pisarza. Lecz one także są oknami, zarówno w
przeszłość, jak i w przyszłość, na dojrzałą wizję mistrza, którym miał stać się piszący
je młody, utalentowany czeladnik.
Norman Spinrad październik, 1986
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin