Tom Clancy - Gotowość bojowa.pdf

(2348 KB) Pobierz
Microsoft Word - Clancy Tom - Gotowosc bojowa
Tom Clancy
generał Tony Zinni, Tony Koltz
GOTOWOŚĆ BOJOWA
Tytuł oryginału BATTLE READY
Tłumaczenie: KRZYSZTOF BEDNAREK,
PRZEMYSŁAW BIELIŃSKI,
KRZYSZTOF KUREK,
PAWEŁ MARTIN
Żołnierzom Armii Amerykańskie.
To nasze dzieci.
Największy skarb naszego narodu.
Nasi prawdziwi bohaterowie.
Dzięki nim cenię każdą sekundę czterdziestu lat mojej służby. Obdarzyli mnie
największym zaszczytem, jakiego w życiu dostąpiłem - przywilejem dowodzenia nimi.
Tony Zinni
Sp i i s s t t r r e e ś ś c c i i
1. „Pustynny Lis” 4
2. 12 000 mil od Filadelfii 23
3. Ostrze włóczni 103
4. Nowy nieporządek świata 152
5. Somalia 218
6. Centralne Dowództwo - CENTCOM 292
7. Wojownik niosący pokój 337
8. Powołanie 398
Wykaz skrótów 421
Podziękowania 423
1. „Pustynny Lis”
Tomahawki namierzały cel. Był 12 listopada 1998 roku. Generał amerykańskich
marines Tony Zinni, wódz naczelny Centralnego Dowództwa Sił Zbrojnych USA
(CENTCOM*[* objaśnienia skrótów na końcu książki]), stał w pokoju operacyjnym, patrząc
na centrum dowodzenia w kwaterze głównej CENTCOM-u w Tampie na Florydzie. Kierował
przygotowaniami do ataku na Irak, który mógł się okazać najbardziej miażdżący od czasu
wojny w Zatoce Perskiej w 1991 roku.
Rozległe centrum dowodzenia wyposażono w biurka, telefony, komputery, mapy oraz
duże i małe ekrany, ukazujące najnowsze doniesienia oraz aktualne pozycje samolotów i
okrętów. Poza zwykłym sprzętem biurowym w oszklonym pomieszczeniu znajdowały się
zabezpieczone linie telefoniczne i wideo, służące do komunikacji z przełożonymi Zinniego i
podległymi mu komandorami. To tu znajdował się mostek kapitański Zinniego.
Z końcem pierwszej wojny w Zatoce Perskiej Irak zgodził się zniszczyć pod nadzorem
ONZ posiadaną broń masowego rażenia i wycofać się z programów jej projektowania i
tworzenia. Porozumienie to było kłamstwem. Reżim Saddama Husajna nigdy nie miał
zamiaru zrezygnować z programu budowy broni masowego rażenia. Przez kolejnych siedem
lat prowadził wojnę podjazdową z Komisją Specjalną ONZ (UNSCOM) - misją inspektorów
ONZ w Iraku - starając się na wszelkie możliwe sposoby program ten chronić, kryjąc broń,
przemieszczając ją, łżąc, grając na zwłokę i odmawiając współpracy.
Mandat ONZ obejmował dwie zasadnicze kwestie: przestrzeganie porozumienia i
rozliczanie się z tego. Oznaczało to, że inspektorzy musieli uzyskać wyczerpujące odpowiedzi
na dwa proste pytania: „Czy Irakijczycy spełniają wymagania ONZ w zakresie zniszczenia
broni masowego rażenia i zaprzestania jej budowy?” oraz „Czy w zadowalający sposób zdają
relację z tych czynności?” Brak współpracy w obu tych kwestiach doprowadził UNSCOM do
oczywistego wniosku, iż Irakijczycy coś ukrywają - albo broń nadal istnieje, albo Irak chce
przynajmniej zachować zdolność do jej produkcji. Inspektorzy ONZ musieli zakładać
najgorsze[* W 2003 roku, w trakcie i po inwazji Stanów Zjednoczonych na Irak, stało się
jasne, że w owym czasie Irakijczycy w rzeczywistości posiadali niewielką ilość broni
masowego rażenia - o ile w ogóle jakaś tam istniała. Wydaje się, że celem ich wieloletniej
rozgrywki było ukrycie możliwości podjęcia budowy takiej broni.].
Kiedy UNSCOM nastawał na realizację mandatu ONZ, Irakijczycy podnieśli stawkę,
jeszcze bardziej utrudniając inspektorom wykonanie ich zadania. Coraz więcej było gróźb,
kłamstw, utrudnień i wrogości. Towarzyszyły im starania dyplomatyczne, których celem było
skłócenie przyjaźnie nastawionych mocarstw (przede wszystkim Francji, Rosji i Chin) z
resztą Rady Bezpieczeństwa ONZ i wykorzystanie ich wsparcia do sabotowania programu
rozbrojeniowego.
W odpowiedzi na każdą eskalację niesubordynacji ze strony Iraku ONZ groziła
atakiem Stanów Zjednoczonych, gdyby inspektorzy opuścili Irak, nie ukończywszy swojej
pracy. Groźby nie uchodziły uwadze Irakijczyków. Kiedy eskalacja napięcia sięgała szczytu i
inspektorzy zaczynali wycofywać się z kraju, Saddam naraz ustępował i pozwalał im
powrócić, za każdym razem jednak osłabiając ich pozycję.
Tym razem wydawało się jednak, iż Irakijczycy nie ustąpią. Dzień wcześniej, 11
listopada, inspektorzy ONZ znów wyjechali - najwyraźniej na dobre. Kiedy opuścili Irak,
prezydent Clinton dał Zinniemu sygnał do działania. Rozpoczęło się 24-godzinne odliczanie.
Generał wiedział, że zbliża się moment odpalenia pocisków - chwila prawdy.
Tomahawki to nie samoloty. Kiedy już znajdą się w powietrzu, nie będzie odwrotu.
Bezpośrednia linia łączyła go z Białym Domem, gdzie zasiadał wiceprzewodniczący
Komitetu Szefów Połączonych Sztabów (ICS), generał lotnictwa Joe Ralston. Ten z kolei
miał bezpośrednie połączenie z dowódcą floty, wiceadmirałem Willym Moore’em,
stacjonującym w Bahrajnie. Moore utrzymywał stałą łączność z ośmioma okrętami, które
miały odpalić pierwsze pociski balistyczne. Zegar wciąż tykał.
Upłynęły 24 godziny. Zinni wcześniej poinformował prezydenta, że atak można
wstrzymać w dowolnym momencie, do sześciu godzin przed planowanym uderzeniem
pocisków w cel. Był to ostateczny termin podjęcia decyzji o odwołaniu ataku. Zinni
potajemnie zostawił sobie jeszcze 15 minut marginesu bezpieczeństwa...
Jednak ostateczny moment na odwołanie decyzji minął. A potem 15 minut, które
Zinni zostawił sobie w zapasie.
Generał wziął głęboki oddech... i zapaliła się kontrolka połączenia z Białym Domem.
Irak znóW Się Ugiął. Zgodził się na Żądania inspektorów ONZ-tu.
W słuchawce zabrzmiał głos generała RaJstona.
- Atak odwołany. Nie strzelaj - oznajmił Zinniemu. - Zostało nam jeszcze trochę
czasu?
Sam Zinni nie znał odpowiedzi na to pytanie. Mógł tylko chwycić za słuchawkę i
zadzwonić do Willy’ego Moore’a...
Dla Zinniego cała ta historia miała początek 15 miesięcy wcześniej, 13 sierpnia 1997
roku, kiedy został mianowany szóstym z kolei CINC - naczelnym dowódcą CENTCOM-
u*[*Do jego poprzedników należeli generał Norman Schwarzkopf, dowódca wojsk koalicji
Zgłoś jeśli naruszono regulamin