Meggin Cabot
Księżniczka uczy się rządzić
Przekład Edyta Jaczewska
Tytuł oryginału THE PRINCESS DIARIES, VOLUME VI, PRINCESS IN TRAINING
Redaktorzy serii
MAŁGORZATA CEBO-FONIOK EWA TURCZYŃSKA
Redakcja stylistycz AGATA NOCUN
Redakcja techniczni ANDRZEJ WITKOWS
Korekta
JOLANTA KUCHARS RENATA KUK
Ilustracja na okładce NICOLA SLATER
Opracowanie graficzne okładki STUDIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA AMBER
Skład WYDAWNICTWO AMBER
Wydawnictwo Amber zaprasza na stronę Internetu http://www.wydawnictwoamber.pl
Copyright © 2005 by Meggin Cabot. Ali rights reserved.
For the Polish edition Copyright © 2005 by Wydawnictwo Amber Sp.
ISBN 83-241-1980-9
Z 0.0.
Mojej siostrzenicy Madison B. Cabot, księżniczce, która uczy się rządzić
-Będzie bardziej księżniczką niż kiedykolwiek - sto i pięćdziesiąt tysięcy razy bardziej.
Frances Hodgson Burnett Mała księżniczka Przekład Wacława Komarnicka
LICEUM IMIENIA ALBERTA EINSTEINA
Plan lekcji na i semestr
Uczeń: Thermopolis, J.K.W. księżniczka Amelia Mignonette Grimaldi Renaldo Płeć: K Klasa: II
Godzina Przedmiot
lekcyjna
Godz. wychowawcza
Lekcja 1 WF
Lekcja 2 Geometria
Angielski
Francuski
Nauczyciel
Gianini
Potts Harding Martinez Klein
Lekcja 3 Lekcja 4
Przerwa śniadaniowa Lekcja 5 Rozwój Hill
zainteresowań
Lekcja 6 Wychowanie Hollard
obywatelskie
Lekcja 7 Geografia Chu
Sala nr:
110
S. gim. 202 112 118
105 204 217
LiJIL
Wiodzy Uczniowie oiaz Sl\odzice
Witam Was ponownie po, mam nadzieję, udanych, ale stymulujących intelektualnie wakacjach, -liada pedagogiczna i administracja JLi<^Ji(i- cieszą się perspektywą spędzenia z Wami kolejnego ciekawego i owocnego loku szkolnego, dnając to na względzie, chcielibyśmy krót-ko przypomnieć kilka naszych zasad dotyczących zachowania:
Malas
zLloszę pamiętać, że ^Liceum imienia Jilbe\ia Łinsteina mieści się w mieszkaniowej — chociaż wysoko zabudowanej — dzielnicy. Jlie wolno zapominać, ze fale dźwiękowe rozchodzą się we wszystkich kieiun-kach, również w gó\ę, i ze wszelkie nadmiernie głośne dźwięki — zwłaszcza na schodach przed głównym wejściem do budynku szkoły — mogą zakłócać spokój mieszkańców i nie będą tolerowane. A roszę zatem szanować naszych sąsiadów i ograniczyć poziom hałasu do minimum. zLrzez hałas rozumiemy tutaj: krzyki, wrzaski, przenikliwe lub nieopanowane wybuchy śmiechu, muzykę oraz rytualne śpiewy/bębny.
Wandalizm
Uiltino częstego powoływania się na taką „tradycję pierwszego dnia loku szkolnego wJLiceum imienia ^Alberta Łinsteina uczniom kategorycznie zabrania się niszczenia, przyozdabiania czy wszelkiego innego majstrowania przy posągu lwa, często nazywanego „tfoem ", stojącym przed wejściem doJ^iceum imienia unlberta Omsteina od strony óie-demdziesiątej zLiątej Wschodniej ulicy. Zainstalowane zostały kamery ochrony działające dwadzieścia cztery godziny na dobę i każdy uczeń, który zostanie przyłapany na niszczeniu w jakikolwiek sposób własności szkoły, będzie podlegać karze usunięcia ze szkoły i/lub grzywny.
enie
ztracownikom administracji zwrócono uwagę, że w zeszłym Koku codziennie wymiatano sporą łiczbę niedopałków papierosów ze schodów przed wejściem od strony Siedemdziesiątej zL iątej Wschodniej ulicy.
zL omijając fakt, że palenie na terenie szkolnym jest surowo wzbronione, niedopałki papierosów zaśmiecają otoczenie i stanowią zagrożenie pożarowe. Lł roszę pamiętać, że każdy uczeń przyłapany na paleniu przez pracownika szkoły albo zarejestrowany na taśmie wideo z nowych kamer ochrony — będzie podlegał karze zawieszenia w obowiązkach szkolnych i/lub grzywny.
Ubiói szkolny
Sproszę pamiętać, że w tym roku standardowy ubiór szkolny wJLi<-nC obejmuje:
10
Uczennice
Wiała bluzka z długimi lub krótkimi rękawami
ózary sweter lub szara kamizelka
Opódnica w granalowo-złoią kratkę lub szare flanelowe spodnie
Granatowe lub białe podkola-
nówki/granatowe
lub czarne kryjące rajstopy/
cienkie rajstopy w cielistym
kolorze
uirawat w granatowo-złotą kratkę
Uczniowie
zuiała koszula z długimi lub krótkimi rękawami
Ozary sweter lub szara kamizelka ózare flanelowe spodnie
Granatowe lub białe skarpetki
Jirawat w granatowo-złotą kratkę
Granatowa marynarka Granatowa marynarka
-Lroszę pamiętać, że noszenie pod spódnicą szortów — w tym zwykłych spodenek gimnastycznych lub szortów szkolnej drużyny —jest zabronione.
zL rzypominamy, że lekcje zaczynają się we wtorek i września o 7.55. (Jak zwykle, spóźnienia nie będą tolerowane. Witamy z powrotem w szkole!
Wyrektor Qupta
11
Poniedziałek, 31 sierpnia
WomynRule: WIDZIAŁAŚ to??? Dostałaś tego pełnego hipokryzji śmiecia, którego porozsyłała do nas w zeszłym tygodniu? Jej się wydaje, że kogo ona tym ogłupi? Widać jak na dłoni, że ten kawałek o rytualnych bębnach jest wymierzony WE MNIE. Tylko dlatego że w zeszłym roku zorganizowałam kilka uczniowskich wieców. No cóż, jeszcze jej pokażemy. Może sobie myśleć, że zdławi głos ogółu, ale uczniowie z Alberta Einsteina NIE DADZĄ się zastraszyć.
GrLouie: Lilly, ja...
WomynRule: A widziałaś ten kawałek o kamerach policyjnego nadzoru???? Czyś ty kiedykolwiek SŁYSZAŁA coś równie faszystowskiego? No cóż, może sobie zainstalować tyle kamer do inwigilacji, ile chce, MNIE to nie powstrzyma. To tylko kolejny dowód, że ona powoli zamienia tę szkołę w swoją własną pedagogiczną dyktaturę. Wiesz, że w komunistycznej Rosji używali takich kamer, żeby utrzymać w ryzach robotników. Zastanawiam się, co ona jeszcze teraz wymyśli. Milicję złożoną z byłych agentów KGB jako ochroniarzy na korytarzu? To w jej stylu. To totalna inwazja w naszą prywatność. I dlatego, KG, w tym roku weźmiemy sprawy we własne ręce. Mam pewien plan GrLouie: Lilly, ja...
WomynRule: który totalnie zrujnuje te jej próby odarcia nas z własnej tożsamości i nagięcia do jej woli. A co najlepsze, wszystko jest jak najbardziej w zgodzie ze szkolnym regulaminem. 12
Kiedy skończymy, Mia, ona nawet nie będzie wiedziała, skąd padł cios.
GrLouie: LILLY! ! ! Myślałam, że ICQ jest właśnie po to, żebyśmy mogły POROZMAWIAĆ. WomynRule: A co my niby robimy innego? GrLouie: TY mówisz. Ja PRÓBUJĘ coś powiedzieć. Ale wciąż mi przerywasz.
WomynRule: Dobra. No to wal. 0 czym chcesz porozmawiać?
GrLouie: Sama już zapomniałam. Przez ciebie. 0, jedna rzecz: przestań nazywać mnie KG!
WomynRule: PRZEPRASZAM. Boże. Wiesz, od czasu, kiedy urodził ci się ten braciszek, zrobiłaś się taka... przewrażliwiona.
GrLouie: Wybacz. ZAWSZE byłam wrażliwa. WomynRule: Mów do mnie jeszcze, DL. Nie chcesz dowiedzieć się, co to za plan?
GrLouie: Chyba chcę. Zaraz. Co to znaczy DL? WomynRule : Wiesz. GrLouie: Nie, nie wiem. WomynRule: Tak, wiesz... dzieciolizie. GrLouie: PRZESTAŃ!!! NIE JESTEM DZIECIOLIZEM!!! WomynRule: Owszem, jesteś. Zupełnie jak ta czerwona panda.
GrLouie: Tylko dlatego że moim zdaniem moja matka nie powinna była zabierać swojego sze-ściotygodniowego maleństwa na marsz pokoju na most Brooklyński, to jeszcze nie znaczy, że jestem dzieciolizem!!!! WSZYSTKO się mogło zdarzyć w czasie tego marszu. WSZYSTKO. Mogła się potknąć i go niechcący upuścić, a on mógł wypaść przez barierkę, zlecieć setki metrów w dół do
13
East River i utonąć... 0 ile uderzenie o wodę nie połamałoby przedtem wszystkich jego malutkich kosteczek. A nawet gdybym za nim skoczyła, prąd mógłby porwać nas oboje i unieść do morza... OCH, DZIĘKI, LILLY!!! Dlaczego musiałaś mi o tym przypomnieć????
WomynRole: Pamiętasz, co ten strażnik z zoo musiał zrobić czerwonej pandzie?
GrLooie: ZAMKNIJ SIĘ!!!! NIKT MI NIE ODBIERZE MOJEGO MAŁEGO BRACISZKA, DLATEGO ŻE ZBYT DOKŁADNIE GO WYLIZAŁAM!!! JA NIGDY, ANI RAZU, NIE POLIZAŁAM ROCKY'EGO!!!!
WomynRole: Tak, ale musisz przyznać, że jesteś w stosunku do niego nieco obsesyjno-kompulsyw-na.
GrLouie: No cóż, KTOŚ musi się o niego troszczyć! Zrozum, moja matka wiecznie chce go ciągać na wszelkiego typu nieodpowiednie imprezy, takie jak demonstracje antywojenne (czasami nawet wozi go METREM, które, jak sama wiesz, jest wylęgarnią zarazków), a pan G. bez przerwy go podrzuca, tak że mały wali główką w wiatrak na suficie. Naprawdę uważam, że Rocky miał SZCZĘŚCIE, że trafił na taką starszą siostrę jak ja, która troszczy się o jego zdrowie, bo Bóg mi świadkiem, nikt inny w tej rodzinie tego nie robi.
WomynRule: Jak uważasz... dzieciolizie. GrLouie: ZAMKNIJ SIĘ, LILLY. Opowiedz mi wreszcie ten swój głupi plan.
WomynRule: Nie. Teraz nie chcę. Moim zdaniem lepiej, żebyś nie wiedziała. Dla takich dzie-ciolizów jak ty, które za bardzo się wszystkim 14
martwią, lepiej jest, jak nie wiedzą zbyt wcześ-nie, co je czeka, bo wtedy tylko jeszcze mocniej liżą to swoje małe.
GrLouie: Dobra. I tak nie mam czasu na słuchanie tego głupiego planu. Twój brat dzwoni. Muszę spadać.
WomynRule: CO? Powiedz mu, żeby poczekał na linii. TO WAŻNE, MIA!
GrLouie: Może cię to zaskoczy, Lilly, ale rozmowa z twoim bratem też jest ważna. Przynajmniej dla mnie. Wiesz, że widzia-łam go tylko dwa razy, odkąd wróciłam w piątek
WomynRule: Przepraszam, że nazwałam cię dzie-ciolizem. Poczekaj tylko sekundkę, powiem ci
GrLouie: z czego raz to było w dzień przeprowadzki do akademika w sobotę i to się raczej nie liczy, bo cały był spocony od dźwigania minilo-dówki po tych wszystkich schodach, ponieważ windy się zepsuły
WomynRule: MIA!!! CZY TY MNIE W OGÓLE CZASAMI SŁUCHASZ????
GrLouie: A twoi rodzice też tam byli, tak samo jak jego opiekun roku. A potem w niedzielę poszliśmy na randkę, ale ja jeszcze ciągle byłam skołowana po podróży, przez tę całą zmianę stref czasowych i przypadkowo WomynRule : JA
GrLouie: zasnęłam, kiedy mi pokazywał WomynRule : CIĘ
GrLouie: swój nowy deck magicznych kart, ale Maya upuściła je na ziemię razem ze starymi WomynRule : CHYBA
15
GrLouie: i wszystko się pomieszało z kartami, których już nie używa WomynRule : ZABIJĘ ! GrLouie: (niedostępna)
Poniedziałek, 31 sierpnia, 22.00,
poddasze
Kołejny rok szkolny. Wiem, że powinnam się cieszyć. Wiem, że powinnam być podekscytowana perspektywą ponownego spotkania z przyjaciółmi po spędzeniu ostatnich dwóch miesięcy na obcej ziemi.
No i jestem. Jestem podekscytowana. Cieszę się, że zobaczę Tinę i Shameekę, i Ling Su, i nawet - sama nie wierzę, że to mówię - Borysa.
Tylko że... No cóż, w tym roku będzie tak INACZEJ bez Michaela, którego mogłabym zabierać po drodze do szkoły i siedzieć z nim przy lunchu, i wiedzieć, że wpadnie do mnie przed algebrą - HA! Żadnej algebry w tym roku! Geometria! O Boże. No, pomyślę o tym później. Chociaż pan Gianini (FRANK. MUSZĘ PAMIĘTAĆ, ŻEBY NAZYWAĆ GO FRANK) twierdzi, że ludzie, którzy nie radzą sobie z algebrą, zawsze są naprawdę dobrzy z geometrii. Proszę... Proszę, niech to będzie prawda.
No dobrze, my z Michaelem nigdy nie obściskiwaliśmy się przed moją szafką ani nic, bo on wykazuje brak entuzjazmu dla publicznego demonstrowania uczuć, a ja mam ochroniarza i tak dalej.
Ale przynajmniej - bo zawsze była szansa, że w jakimś momencie wpadnę na Michaela gdzieś na korytarzu - miałam coś, czego w szkole mogłam wyczekiwać. 16
A teraz, skoro Michael skończył szkołę, nie mam czego wyczekiwać. W ogóle.
Poza weekendami.
Ale w sumie, ile czasu Michael będzie mógł poświęcać mi w weekendy? Bo on jest teraz na studiach i już ma tyle nauki, że w żaden sposób nie możemy się widywać wieczorami w tygodniu - nie żeby mi to kiedykolwiek groziło, biorąc pod uwagę MOJE WŁASNE obowiązki księżniczki i lekcje do odrobienia. Jednak mimo wszystko... To tak, jakby...
Boże, co jest NIE TAK z moją matką? Rocky płakał już chyba od PIĘTNASTU MINUT, a ona nie zrobiła absolutnie NIC. Weszłam do saloniku, siedziała tam z panem G. i jakby nigdy nic oglądała sobie W obronie prawa, a kiedy powiedziałam: „Hej? Twój syn cię woła..." mama, nawet nie odrywając wzroku od ekranu, odparła: „On tylko marudzi. Uspokoi się i za chwilę zaśnie".
TO ma być macierzyńska troska? Lilly może mnie nazywać dzieciolizem, ile jej się żywnie podoba, ale naprawdę, czy można się dziwić, że jestem taka nieprzystosowana? Mamy tu świetny przykład, jak moja matka traktuje dzieci. Mnie też tak traktowała.
No więc poszłam potem do jasnożółtego pokoju Rocky'ego i zaśpiewałam jedną z jego ulubionych piosenek - Behind Every Good Woman Trący Bonham - a on od razu się uspokoił.
I czy ktoś mi chociaż podziękował? Nie! Wyszłam z jego pokoju, a mama, wyobraźcie sobie, popatrzyła na mnie (tylko dlatego że leciały reklamy) i powiedziała bardzo sarkastycznym tonem:
- Dzięki, Mia. Usiłujemy sprawić, żeby zrozumiał, że kiedy kładziemy go do łóżka na noc, to on ma spać. Teraz będzie sobie myślał, że wystarczy tylko popłakać, a ktoś przyjdzie i zaśpiewa mu piosenkę. Dopiero co go tego oduczyłam, kiedy byłaś latem
2 - Księżniczka uczy się rządzić
w Genowii, a teraz będziemy musieli zaczynać wszystko od początku.
No, JA PRZEPRASZAM BARDZO! Może i jestem dziecio-lizem, ale czy to naprawdę taka zbrodnia mieć trochę współczucia dla mojego jedynego brata? JEEEZU!
Zaraz, na czym stanęłam?
Ach tak. Na szkole. Bez Michaela.
Poważnie, po co mi to wszystko? No, dobra, ja wiem, że mamy chodzić do szkoły, żeby się uczyć różnych rzeczy i tak dalej. Ale uczenie się różnych rzeczy było o tyle fajniejsze, kiedy istniała jakaś szansa zobaczenia Michaela przy wodotrysku z wodą do picia czy gdzieś. A teraz ja naprawdę zupełnie nie mam czego wypatrywać. Nie mówię, że życie bez Michaela jest nic niewarte. Ale muszę przyznać, że kiedy jest blisko - czy nawet kiedy jest tylko jakaś szansa, że MOŻE się gdzieś pojawić -WSZYSTKO staje się o wiele bardziej interesujące.
Jedyny jasny punkt w tym, co wydaje się rokiem szkolnym kompletnie takich punktów pozbawionym, to angielski. Bo wygląda na to, że nasza nauczycielka, pani Martinez, może być autentycznie zainteresowana przedmiotem, jeśli tylko notatka, którą rozesłała nam wszystkim w zeszłym miesiącu, może na cokolwiek wskazywać:
List pani Martinez do wszystkich uczniów klasy II uczęszczających na lekcje języka angielskiego:
Witajcie!
Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko otrzymaniu tej notatki, zanim w ogóle zaczął się nowy rok szkolny, ale jako nowa nauczycielka w LiAE chciałam po prostu przedstawić się Warn i trochę Was wszystkich poznać.
Nazywam się Karen Martinez i wiosną tego roku zrobiłam dy-płom z łiteratury angielskiej na Yale. Moje hobby to jazda na rolkach, tae bo, zwiedzanie wspaniałych zabytków Nowego Jorku i czytanie (oczywiście!) klasyki literackiej takiej jak Duma i uprzedzenie.
Mam nadzieję, że w tym roku poznam Was wszystkich i każdego z osobna, a chcąc, żebyście mi w tym pomogli, proszę, aby każdy z moich uczniów przygotował i przyniósł na pierwszą lekcję zwięzłą notkę biograficzną i niedługie wypracowanie (do 500 słów) na temat tego, czego nauczyliście się w czasie wakacji. Jak wiecie, lekcje, których udziela nam życie, nie mają wakacji.
19
Przepraszam, że zadaję Warn pracę domową, zanim w ogóle zaczną się lekcje, ale dzięki temu będę mogła skuteczniej Warn pomagać w doskonaleniu pisarskiego rzemiosła.
Dziękuję bardzo i życzę Warn jak najprzyjemniejszych wakacji!
Z pozdrowieniami K. Martinez
Najwyraźniej pani Martinez jest bardzo oddana swojej pracy. Najwyższy czas, żeby w LiAE pojawili się wreszcie jacyś nauczyciele, którzy rzeczywiście przejmują się swoimi uczniami -nie mówię o panu G., oczywiście.
To znaczy o Franku.
Ja się cieszę szczególnie, bo pani Martinez jest nowym doradcą szkolnej gazety, a ja członkiem redakcji. Naprawdę czuję, sądząc z tego, ile mamy z panią Martinez wspólnego - mnie też bardzo podobała się Duma i uprzedzenie, zwłaszcza w wersji z Co-linem Firthem - i raz kiedyś jeździłam na rolkach - że bardzo dużo zyskam dzięki jej lekcjom. Będąc pisarką z ambicjami i tak dalej, uważam, że to bardzo ważne, żeby mój talent został odpowiednio oszlifowany, i jestem naprawdę przekonana, że pani Martinez będzie dla mnie jak pan Miyagi dla Karate Kida -względem pisarstwa. Nie, no wiecie, względem karate.
Ale i tak trudno mi wymyślić, co by tu napisać w tej notce biograficznej, a co dopiero w wypracowaniu na temat tego, czego się nauczyłam na wakacjach. Bo co ja mam napisać? „Dzień dobry, nazywam się J.K.W. księżniczka Amelia Mignonette Gri-maldi Thermopolis Renaldo. Może pani o mnie słyszała, bo na podstawie mojej biografii nakręcono już dwa filmy".
Chociaż, prawdę mówiąc, oba te filmy dość swobodnie sobie poczynały z faktami. Nie dość, że w pierwszym uśmiercili mi tatę, a z Grandmere zrobili bardzo miłą osobę i tak dalej, to jesz-
20
cze teraz, w tym drugim, podobno zerwałam z Michaelem! Jakby coś takiego mogło się zdarzyć. To po prostu czysty wymysł, pewnie po to, żeby historia była ciekawsza czy coś. Jakby moje życie nie było wystarczająco ciekawe bez pomocy Hollywood.
Chociaż mam bardzo wiele wspólnego z tyra całym Aragor-nem z Powrotu Króla. Obojgu nam narzucono królewskie obowiązki. Ja bym o wiele bardziej wolała hyi normalną osobą niż dziedziczką tronu. Jakoś mi się wydaje, że Aragorn odczuwał to podobnie.
Nie żebym nie kochała kraju, którym kiedyś będę rządzić. Ale to naprawdę nudne spędzać większą część wakacji z tatą i babką, kiedy CHCIAŁABYŚ spędzać je ze swoim nowo narodzonym bratem, już nie wspominając o swoim CHŁOPAKU, który jesienią zaczyna STUDIA.
I nie w tym rzecz, no wiecie, że Michael WYJEŻDŻA na studia. Będzie studiował na Columbii, która mieści się tu, na Manhattanie, chociaż dość daleko od centrum, o wiele dalej niż zazwyczaj jeżdżę, pomijając ten jeden raz, kiedy wybraliśmy się do Sylvia's na smażonego kurczaka i wafle.
W każdym razie, napisałam dla pani Martinez poniższą notkę jeszcze w zeszłym tygodniu w Genowii. Mam nadzieję, że kiedy ją przeczyta, rozpozna w mojej prozie wielbicielkę literatury i pokrewną duszę.
Papeteria księżniczki Amelii Renaldo
Moja biografia Mia Thermopolis
Nazywam się Mia Thermopolis. Mam piętnaście lat, jestem Bykiem i dziedziczką tronu księstwa Genowi/' (50 000 mieszkańców), a moje hobby to lekcje książęcej etykiety u mojej babki, oglądanie telewizji, jedzenie na mieście (albo zamawianie jedzenia do domu), czytanie, praca dla „Atomu", gazety LiAE, oraz pisanie poezji. W przyszłości chciałabym zrobić karierę jako powieściopisarka i/lub trenerka psów ratowniczych (na przykład kiedy jest trzęsienie ziemi, pomagają one znajdować ludzi uwięzionych pod gruzami). Ale najprawdopodobniej będę się musiała zadowolić tym, że jestem Księżniczką Genowii (KG).
Tak, to łatwe. Trudniej było wymyślić i napisać, czego się nauczyłam w czasie letnich wakacji. Bo tak naprawdę, CZEGO ja się właściwie nauczyłam? Większość czerwca spędziłam, pomagając mamie i panu G. przystosować się do posiadania w domu niemowlaka - co było dla nich bardzo trudnym procesem, skoro od wielu lat wszyscy mieszkańcy tego domu poruszali się na dwóch nogach (nie licząc mojego kota, Grubego Louie). Pojawienie się członka rodziny, który w sumie - może nawet przez jakiś rok czy dwa lata - będzie się poruszał głównie na czworakach, sprawiło, że boleśnie uświadomiłam sobie, w jak totalnie niebezpiecznym dla małych dzieci środowisku mieszkamy... Chociaż mama ani pan G. wcale się tym specjalnie nie przejęli.
23
To dlatego musiałam poprosić Michaela, żeby pomógł mi zainstalować osłonki na wszystkich kontaktach i zabezpieczenia na dolnych szufladach wszystkich szafek - co mamie nie do końca się podoba, bo teraz ma kłopoty, kiedy chce wyjąć wirówkę do sałaty.
Któregoś dnia podziękuje mi jednak, gdy zda sobie sprawę, że to wyłącznie dzięki mnie Rocky nie miał jakichś katastrofalnych w skutkach wypadków z wirówką do sałaty.
Kiedy nie zajmowaliśmy się zabezpieczaniem poddasza przed dziećmi, Michael i ja nie mieliśmy zbyt wiele zajęć. Oczywiście, bardzo zakochana para może w Nowym Jorku robić latem mnóstwo rzeczy: pływać łódką po jeziorze w Central Parku, jeździć dorożką po Piątej Alei, zwiedzać muzea i oglądać wspaniałe dzieła sztuki, chodzić na operę na Wielkim Trawniku, jeść w ogródkach restauracji w Małej Italii i tak dalej.
Jednak wszystkie te imprezy bywają dość drogie (chyba że korzysta się ze zniżek uczniowskich) z wyjątkiem opery w parku, która jest darmowa, ale musisz tam się wybrać gdzieś tak o ósmej rano, żeby zająć sobie miejsce, a nawet wtedy ci wszyscy dziwni maniacy opery są strasznie przewrażliwieni na punkcie swojego terytorium i wrzeszczą na ciebie, jeśli twój koc przypadkowo dotknie ich koca. A poza tym w operach wszyscy zawsze umierają, czego nie cierpię tak samo jak tych numerów z kocami.
I chociaż to prawda, że jestem księżniczką, nadal mam bardzo ograniczone możliwości finansowe, bo ojciec daje mi absurdalnie małą tygodniówkę w wysokości zaledwie dwudziestu dolarów, w nadziei że nie zostanę dziewczyną imprezową (jak niektóre znane osoby, które mogłabym wymienić), jeśli nie będę miała wystarczająco dużo dostępnej gotówki do wydawania na takie rzeczy jak skórzane minispódniczki i heroina. 24
I chociaż Michael dostał pracę na lato w sklepie Apple'a w SoHo, oszczędza wszystkie pieniądze na Logic Platinum, program komputerowy do pisania muzyki, żeby móc nadal pisać piosenki, teraz, kiedy jego kapela, Skinner Box, zawiesiła działalność, bo jej członkowie rozjechali się po różnych uniwersytetach i klinikach odwykowych. Chce też kupić sobie Cinema HD, dwudziestotrzycalowy płaski monitor, pasujący do jego Power Maca G5, który też chciałby sobie kupić, a wszystko ze zniżką od swojego pracodawcy, ale razem i tak będzie kosztowało tyle, ile jeden skuter Segway Human Transporter, coś, o co proszę tatę już od jakiegoś czasu, bez żadnych efektów.
Poza tym to- żadna radocha wybrać się na przejażdżkę dorożką po Central Parku ze swoim chłopakiem i SWOIM OCHRONIARZEM.
Więc głównie, kiedy nie siedzieliśmy u mnie w domu, instalując zabezpieczenia dla dziecka, przesiadywaliśmy w domu u Michaela, bo wtedy Lars mógł sobie oglądać Eurosport News albo gadać z państwem doktorostwem Moscovitz, jeśli akurat nie mieli u siebie klientów albo nie siedzieli w swoim wiejskim domku w Albany, a Michael i ja koncentrowaliśmy się na naprawdę istotnych sprawach: całowaniu się i graniu w Rebel Stri-ke'a, ile się tylko dało, zanim mój tata okrutnie nas nie rozłączył pierwszego lipca.
To smutne, ale ten ponury dzień nadszedł aż za szybko i zmuszona byłam pozostałe miesiące lata spędzić w Genowii, gdzie uratowałam zatokę (jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem) przed atakiem zabójczych alg, które do Morza Śródziemnego wpuściło Muzeum Oceanograficzne i Akwarium z sąsiedniego Monako (chociaż oni temu zaprzeczają. Zupełnie tak samo, jak zaprzeczają, że to księżniczka Stefania prowadziła samochód, kiedy ona i jej mama spadły z tamtego urwiska. Nieważne).
25
Poza tym ta żadna radocha wybrać się na przejażdżkę dorożką po Central Parku ze swoim chłopakiem i SWOIM OCHRONIARZEM.
I skończyło się na tym, że właśnie to opisałam. W tej pracy dla pani Martinez. No, wiecie: jak w tajemnicy zamówiłam (i obciążyłam rachunkiem biuro Ministerstwa Obrony Geno-wii), a potem wpuściłam do Zatoki Genowiańskiej dziesięć tysięcy morskich ślimaków Aplysia depilants, po przeczytaniu w Internecie, że są jedynymi naturalnymi wrogami zabójczych alg.
Ja naprawdę nie rozumiem, czemu wszyscy tak się o to wściek-• li. Algi niszczyły morskie krasnorosty, które podtrzymują istnienie setek gatunków w tej zatoce! A te ślimaki są tak samo zabójcze jak algi, więc nie grozi im, że coś je tam w wodze zeżre i zakłócą istniejący łańcuch pokarmowy. Wymrą w sposób naturalny, kiedy tylko ich jedyne źródło pożywienia - algi - zniknie. A wtedy równowaga w zatoce wróci do normy. No więc o co ten krzyk?
Poważnie, zupełnie jakby myśleli, że ja nie wzięłam tego wszystkiego pod uwagę, zanim podjęłam decyzję. Zupełnie jakby ludzie nie zdawali sobie sprawy, że ja nie jestem typową nastolatką, zajętą wyłącznie imprezami i Jackass, ale po prostu rzeczywiście Rozwijam Swoje Zainteresowania.
Na wszelki wypadek pominęłam w wypracowaniu informację o tym, jak się wszyscy zdenerwowali. Ale i tak wiem, że pani Martinez będzie pod wrażeniem. Bo wiecie, użyłam bardzo wielu literackich aluzji i tak dalej. Może nawet z jej pomocą uda mi się w tym roku napisać dla szkolnej gazety coś innego niż tylko plan posiłków w stołówce! Albo zacząć powieść i potem ją wydać, jak ta dziewczyna, o której czytałam w gazecie - napisała wstrząsającą i prawdziwą opowieść o dzieciakach ze swojej szkoły a teraz nikt z nią nie chce rozmawiać i musi się uczyć w szkole internetowej czy coś takiego.
No cóż, mówiąc szczerze, to akurat chyba nie bardzo by mi się podobało.
26
Ale nie miałabym nic przeciwko temu, żeby już nie pisać o bufallo bites.
O nie, Lilly znów do mnie pisze na ICQ. Czy ona nie zdaje sobie sprawy, że jest już po jedenastej? Muszę się wyspać, żeby wyglądać jak najlepiej dla
Hm. Miałam napisać - dla Michaela. Ale nawet go jutro w szkole nie zobaczę.
Więc czemu w ogóle się przejmuję, jak wyglądam?
GrLooie: Czego chcesz?
WomynRule: Boże, ależ jesteśmy niedotykalscy. Skończyłaś już rozmawiać z moim bratem? GrLouie: Tak.
WoMyNRuLE: Niedobrze mi się robi od patrzenia na was. Wiesz o tym, prawda?
Biedna Lilly. Ona i Borys tak długo ze sobą chodzili... Nie jest przyzwyczajona do tego, że nie ma chłopaka, który będzie do niej dzwonił powiedzieć dobranoc. Nie żeby Michael wybierał się już do łóżka, kiedy zadzwonił, ale wiedział, że ja idę spać. Michael nie musi kłaść się wcześnie, bo chociaż w tym semestrze ma osiemnaście godzin zajęć zakończonych zaliczeniami - chce zrobić dyplom w trzy lata zamiast czterech i zrobić sobie rok wolnego, zanim on zacznie studia podyplomowe, a ja uniwersytet, żebyśmy razem mogli popracować dla Greenpeace przy ratowaniu wielorybów - specjalnie wybrał tylko zajęcia zaczynające się po dziesiątej, żeby móc dłużej pospać.
Szczerze go podziwiam, że tak potrafi planować. Ja ledwie umiem codziennie zdecydować, co zjeść na lunch, więc na mnie robi to niesamowite wrażenie.
A Michael naprawdę znakomicie umie planować. W weekend przeprowadzka do akademika Columbii zajęłaby mu raptem pół
27
godziny (gdyby windy się nie zepsuły!), bo tak się ze wszystkim zorganizował. Pojechałam razem z całą resztą jego rodziny, żeby pomóc i żeby zobaczyć, jak wygląda jego pokój, i żeby, no wiecie, spotkać się z nim po raz pierwszy od mojego powrotu z Ge-nowii i tak dalej. Nie wiem, jakie opłaty pobiera Columbia za akademiki dla studentów, ale nie byłam pod specjalnym wrażeniem. Pokój Michaela jest zupełnie jak zbudowany z pustaków, a okna wychodzą na podwórko.
Chociaż nie można powiedzieć, żeby Michael się tym przejmował. Martwił się tylko, czy będzie miał wystarczająco dużo gniazdek i podłączeń do sieci. Nawet nie zajrzał do łazienki, żeby sprawdzić, czy wisi tam jedna z tych śmierdzących plastikowych zasłon pod prysznic, czy jeszcze bardziej śmierdząca, gumowa (sprawdziłam za niego: gumowa. Fuj).
Faceci są tacy dziwni.
Nie poznałam jego współlokatora, bo jeszcze się nie wprowadził, ale wywieszka na drzwiach mówiła, że to Doo Pak Sun. Mam nadzieję, że Doo Pak Sun okaże się miły i nie będzie miał alergii na kocie futro. Bo planuję odwiedzać ich pokój BARDZO CZĘSTO.
Jednak i tak żal mi było Lilly, bo nie ma już jedynej prawdziwej miłości, więc pomyślałam, że ją pocieszę.
GrLouie: Ale na pewno cieszysz się, że wreszcie masz całe mieszkanie dla siebie. Przecież zawsze tego chciałaś, nie? Michael nie będzie ci już wyjadał wszystkich cheerios z orzechami i miodem...
WomynRule: A coś ty! Nagle okazuje się, że muszę wypełniać wszystkie SWOJE obowiązki ORAZ obowiązki Michaela. I jak sądzisz, kto ma się teraz zajmować Pawłowem?
GrLouie: Jakby Michael ci za to nie płacił.
WomynRule: Tylko dwadzieścia dolców tygodniowo. Hej, przeliczyłam to sobie i wychodzi mi zaledwie dolar za psią kupę.
GrLouie: OBRZYDLIWOŚĆ! !!!!!!!!!!!
WomynRule: Nieważne. Pewnie UWIELBIASZ sprzątanie kup po Grubym Louie.
GrLouie: Kupki Grubego Louie są śliczne, tak jak i cały on. To samo powiem o Rockym.
WomynRule: Hm, a TERAZ kto się robi obrzydliwy, dzieciolizie?
GrLouie: Zignoruję tCK Hej, nie uważasz, że ta część listu dyrektor Gupty, w którym pisze, żeby nie nosić szortów pod szkolną spódnicą, to dlatego że Lana zawsze w zeszłym roku wkładała pod spódnicę szorty do lacrosse'a Josha? No wiesz, żeby pokazać, że Josh to jej własność?
WomynRule: Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi. Słuchaj, co do jutra
GrLouie: Co?
WomynRule: Nieważne. Śpij dobrze.
WomynRule: (niedostępna)
nik.
...
chatteana