Bajki czeskie - pokaźny zbiór.txt

(539 KB) Pobierz
BAJKI CZESKIE
Biblioteka Pisarzy Czeskich i S�owackich
BAJKI CZESKIE
Z j�zyka czeskiego prze�o�y� J�zef Waczk�w Pos�owie napisa� Boles�aw Lubosz
Wydawnictwo ��l�sk" Katowice
Tytu� orygina�u Cesk� pnhadky
Opracowanie yraficzne
Andrzej Czeczot i Stanis�aw Kluska
5904.
O Macieju i Magdusi
I
W bogatej wsi u so�tysa by� na s�u�bie sierota, na imi� mia� Maciej. Gdy odumar�a go matu�, przesta� chodzi� do szko�y i musia� pod lasem na ��kach pasa� so�tysowe krowy. Stado by�o wielkie a Maciu� ma�y, nabiega� si� ch�opczyna za krowami, oj nabiega�, czasem to ju� n�g nawet nie czu�. Byd�o, jak to byd�o, kiedy zalaz�o w pi�kn� koniczynk�, pas�o si� spokojnie i nie roz�azi�o; Maciu� wtedy szuka� zacisza w leszczynie albo siada� za krzakiem ja�owca czy tarniny, co zakwita bia�ymi drobnymi kwiatuszkami, i przygl�da� si� �yciu wok� siebie. Patrzy�, jak mi�dzy �ody�kami traw krz�taj� si� robaczki, sypa� mr�wkom okruszyny, kt�re pozosta�y mu w kieszeni, rozpoznawa� po �piewie ka�dego ptaszka, dzwo�ca i szczebiotk�, przepi�rk� i t� krzykaczk� dzierzb�, co ma swoje gniazdo g��boko w ciernistej tarninie.
I tak le�a� raz sobie Maciu� pod leszczyn� i patrzy�, jak po b��kitnym niebie p�yn� ob�oki, podobne do okr�t�w i zamk�w. Z por�by wyfrun�a go��bka i lecia�a ku wysokiej jodle, gdzie mia�a w gniazdku piskl�ta. Wtem ze �rodka ob�oku wypad� wielki krogulec i jak strza�a run�� z g�ry na go��bk�. Rzuci� si� na ni� z pazurami, ze skrzyde�ek posypa�y si� pi�rka. Struchla�a go��bka ratowa�a si� ucieczk� w cierniste tarniny, a drapie�nik nic, tylko za ni� w te p�dy jak dzikus. Maciu� zerwa� si�, z�apa� kijaszka i pogna� w krzaki, gdzie drapie�nik ju� trzyma� go��bk� w swych szponach. Maciu� nie namy�laj�c
si� �ups kijem drapie�c� po grzbiecie! Krogulec odwr�ci� �e-bekf w �lipiach b�ysn�a mu w�ciek�o��r i w mig z pazurami i krzywym dziobem na Maciusia. Ale Maciu� si� nie da�: ciach, ciach kijem krogulca, tylko bure pierze lecia�o, a w ko�cu tak go rymsn�� w dzi�b, �e drapie�nik ze strachu ulecia�.
Maciu� schyli� si� nad go��bk�, wzi�� j� w d�onie i wyg�adzi� jej potargane pi�rka.
�  Dzi�kuj� ci, Maciusiu, �e� mi �ycie ocali� � przem�wi�a naraz ludzkim g�osem go��bka � �e� nie dopu�ci�, by osierocia�y moje go��bi�tka.
Rozpostar�a skrzyde�ka, wyfrun�a z Maciusiowej d�oni i pomkn�a na wysok� jod��. Ale zanim Maciu� wyszed� z tarniny, ju� trzepota�y nad nim skrzyde�ka go��bicy, przyby�a z powrotem. W dzi�bku trzyma�a wielk� poziomk�, czerwoniutk� jak dziewcz�ce liczko, wypu�ci�a j� prosto w d�onie Maciusia i pouczy�a go:
�  Zjedz t� jag�dk�, a b�dziesz rozumia� mow� wszystkich ptak�w, czy �wiergotaj� w powietrzu, czy �piewaj� na drzewach, czy te� krzycz� na wodzie. Mo�e ci to kiedy� by� ku pomocy.
Ledwo to rzek�a, odfrun�a na wysok� jod�� do swoich ma�ych.
Ju�-ju� bra� Maciu� poziomk� na z�bek, gdy od wsi przybieg�a do niego so�tysowa Magdusia. By�a od Maciusia cokolwiek m�odsza, prowadza� j� za r�k� do szko�y, i by�a dla Maciusia dobra. To mu da�a kawa�ek chleba, to ciastka a za-, wsze tak, �eby chytry so�tys nie wiedzia�, kiedy za� Maciu� pochlipywa� ze zwyk�ej �a�o�ci, �e jest na �wiecie sam jak ten palec, czochra�a mu czupryn� i powtarza�a:
�  Nie becz, Maciusiu, to� masz mnie, ja jestem twoj� wiern� kamratk�!
Magdusia nios�a w�a�nie Maciejowi kawa�ek placka, kt�ry ukradkiem u�ama�a z blachy w komorze, i ju� z daleka widzia�a, jak z Madejowych r�k wyfrun�a go��bka i polecia�a na wysok� jod��, i jak za chwilk� znowu do Macieja powr�ci�a.
�  Co tam masz, Maciusiu? � zapyta�a go, gdy ujrza�a poziomk�.
A �e Maciu� by� poczciwina i z ca�ego serca kocha� Magdu-si�, ugryz� tylko p� jag�dki, a drug� po�ow� bez s�owa wetkn�� Magdusi mi�dzy z�bki, �eby te� skosztowa�a.
Tego dnia wieczorem, kiedy Maciu� zagania� stado do so�tysowego obej�cia, Krasula z �aciat� zacz�y si� b�� we wrotach i stado si� zatrzyma�o.
�  Nicponiu nicponiowaty, nie umiesz zagna� kr�w do obory? �� krzykn�� w�ciekle so�tys z progu wygra�aj�c Maciusiowi pi�ci�.
Ledwo to powiedzia�, na stert� drew wyskoczy� kogut i zacz�� pia� na ca�e gard�o. Maciu� parskn�� �miechem �� to� on zupe�nie dobrze rozumia�, co pieje kogut, jak gdyby to by�a ludzka mowa.
�  B�dziesz mi si� jeszcze �mia�, f�flu? � skoczy� so�tys do Maciusia.
Maciu� ju� ani mru-mru, sta� cicho jak trusia. Za to Magdusia, kt�ra w�a�nie wysz�a z chaty, nie milcza�a.
�  Wiesz, tatku, co ten nasz kogut wykrzykuje? So�tysie, so�tysie, teraz na Macieja wrzeszczysz, a kiedy� b�dziesz mu czy�ci� trzewiczki po�� od�wi�tnej kapoty!
So�tys si� rozsierdzi� na dobre, chwyci� za furma�ski bat, co wisia� nad drzwiami, i zacz�� siec Maciusia po plecach, a� mu posieka� n�dzn� koszulin�. Ale kogut wyfrun�� na jeszcze wy�szy s�g drzewa i znowu zapia�, tym razem jeszcze g�o�niej:
�  Kuku-ryku, kuku-ryku, teraz Macieja bijesz batem, a kiedy� b�dziesz przed nim kl�cza� na kolanach!
Magdusia, teraz ju� bez �miechu, raczej ze �zami w oczach powt�rzy�a to so�tysowi i b�aga�a go, �eby da� Maciusiowi spok�j. Ale pysza�kowaty so�tys wpad� w jeszcze wi�ksz� z�o��. Obr�ci� bat w r�ku i zacz�� ok�ada� Maciusia grubym brzozowym biczyskiem, a wrzeszcza� przy tym jakby rozum postrada�:
�  Precz,  precz! Wyno�  si�  od nas,  ty ho�oto n�dzarska! Maciej nie czeka� ju� na nowe ci�gi, w te p�dy si� obr�ci�
i wypatrywa� dziury, kt�r� w p�ocie zostawi� cie�la. Ale nim wymkD�� si� z obej�cia, zd��y� zobaczy� i us�ysze�, jak kogut wyskoczy� na sam wierzcho�ek s�gu i po raz trzeci zapia� tak pot�nie, a� si� po ca�ej wsi nios�o:
�  Kuku-ryku, kuku-ryku, teraz Macieja wyganiasz, a kiedy� b�dziesz go wita� jako narzeczonego Magdusi!
Kiedy Magdusia z p�aczem powiedzia�a so�tysowi, co kogut po raz trzeci zapia�, pysza�kowatego so�tysa ogarn�� sza�, chwyci� kos� i jednym zamachem uci�� �eb kogutowi.
Tymczasem Maciu� chodzi� od zagrody do zagrody i prosi�:
�� Gospodarzu, so�tys mnie wygna�, we�cie mnie do siebie, b�d� wam krowy pasa�!
Ale ch�opi byli nielito�ciwi i bez serca dla sieroty, a pewnie te� woleli nie nara�a� si� so�tysowi, do��, �e nikt w ca�ej wsi nie chcia� Maciusia przygarn�� do siebie. Ba, nawet przenocowa� pod dachem mu nie pozwolili, cho� b�aga� i prosi�.
�  Id� do kogo innego � m�wili � nam taki darmozjad jak ty do niczego niepotrzebny!
Zaci�� si� w z�o�ci Maciu�, kiedy na darmo obszed� ca�� wie� i powiada sobie:
�  Nigdzie mi pracy da� nie chc�, to c�, p�jd� do zb�jnik�w w lesie, chyba tam na co� im si� przydam!
W tych stronach, gdzie zachodzi�o s�o�ce, by�y g��bokie czarne bory, a w nich panowa� ze swoj� rot� zb�jnicki herszt Mentekaptus. Za bia�ego dnia, przy pe�nym dzbanie w gospodzie ludziska z niego szydzili i przekr�cali jego imi� na Mi�to-kapciuch, ale jak tylko czarna noc zapad�a, nikomu nie by�o do �miechu, ka�dy z duszyczk� na ramieniu cyrklowa� tak, �eby po ciemku nie znale�� si� nigdzie na drodze, ale u siebie w domu.
Co mia� biedaczyna Maciu� pocz��, postanowi� od razu si� uda� do tego herszta Mentekaptusa. Pod koszulin�, posiekan� so�tysowym batem, �wiszcza� mu nocny ch��d, w �o��dku go ssa�o z g�odu, oczy pali�y od �ez, a w ko�cu ca�y zacz�� dygota� od zimnicy, ale Maciu� tylko z�by zaci�� i szed�, i szed� w g��b lasu. Strach go nie jeden raz oblatywa�, bo ciemno, cho�
oko wykol, a tu co� z lewa szele�ci, a tam zn�w co� jakby tupie, a �ad g�ow� co i rusz pohukuj� i ksykaj� nocne sowy. Z jednej strony odzywa si� puszczyk, a g�os ma miaukliwy jak kot;
�  Co to za wariatu�cio pcha si� prosto w �apy Mentekaptusa?
A z drugiej strony poj�kuje p�jd�ka:
�  Sp�jrz, sp�jrz, to Maciu� z wioski, idzie do zb�jnik�w na pos�ugi.
�� A bodajby kark skr�ci�! �� krzycza� puszczyk.
�  Skr�ci, skr�ci! Ani chybi skr�ci, w takim fachu to nie dziwota!
Macieja przesz�o mrowie, ale za p�no by�o na zmian� post�powania. Mi�dzy drzewami prze�wieca�y ju� czerwone grzebyki ognia, Maciej by� o krok od zb�jnik�w. Przy wielgach-nym ognisku, gdzie nad p�omieniami sma�y�y si� ca�e wieprze i barany, a zb�jnicy jeden z drugim opiekali nadzianego na szabl� kurczaka, siedzia�o w dwunastu rz�dach po dwunastu ch�op�w. Zarost k�dzierzawi� im si� pod same oczy, kapelusze mieli wbite g��boko na czo�o, a ka�dy co� tam obgryza� i chrupa�, a� mu g�ba b�yszcza�a od t�uszczu. Najwi�kszy z nich, z pi�rem na kapeluszu, ze z�ot� szabl� wspart� o kolano, trzyma� w podo�ku nieck� pe�n� dukat�w, przelicza� je i rozdziela�. To by� sam herszt Mentekaptus, przed niego przywiedli Maciusia. Herszt zaraz przesta� liczy�, szabl� zatkn�� szpicem w ziemi� i zmierzy� Macieja oczyma:
�  Robaczku, co niby chcesz, po co� przyszed� do starego herszta Mentekaptusa?
Pod Maciusiem ugi�y si� no�yny, ale jako� tam wyj�ka�, �e pasa� krowy we wsi, ale �e go teraz so�tys ni w pi��, ni w dziewi�� wygna�, a jeszcze go batem przetrzepa�, i �e mu nie pozostaje nic, tylko zaci�gn�� si� na s�u�b� do zb�jnik�w.
�  No to musisz najpierw przej�� pr�b�, czy si� nadajesz do naszego fachu!
Maciej by� g�odny, �e zjad�by wilka, trz�s�o go z zimna i nie mia� gdzie g�owy z�o�y�. Wi�c nad czym tu my�le�?
Powiada:
�  Zrobi� wszystko co potrzeba, tylko mi dajcie co� do zjedzenia i dopu��cie mnie cokolwieczek bli�ej ogniska, �ebym si� ogrza�!
Herszt Mentekaptus uci�� mu szabl� po�e� barana, a dwaj z roty przesiedli si� �dziebko i pu�cili Macieja mi�dzy siebie.
Na drugi dzie�, ledwo Maciu� przetar� oczy, powiada herszt Mentekaptus:
�  Nie ma nic darmo Macieju, taki to ju� nasz los. Musisz podda� si� pr�bie, a jak nie podo�asz, przykr�cimy ci� o g�ow�.
Zawiedli Macieja na go�ciniec ci�gn�cy si� przez czarny las i powiadaj�:
�  Za chwil� t� drog� powiedzie rze�nik wo�ka. Je�li tego wo�ka rze�nikowi ukradniesz,  cz�� pr�by b�dziesz mia� za sob�.
Zb�jnicy z Mentekaptusem schowali si� w lesie, Maciusia zostawili, niech sobie radzi sam. Maciu� zaduma� si� srogo, bo jeszcze nigdy w �yciu nie krad�, no i ba� si�, �e ten rze�nik, cho� ma tylko kostur, a nie szabl�, jak� jemu, Maciejowi, dali zb�jnicy, to jednak, co tu gada�, ch�op musi by� na schwa� i mo�e spu�ci� mu t...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin