rozdział 4..doc

(23 KB) Pobierz

4. Las. Ciemny  i straszny. Błądzę po omacku, otaczają mnie wielkie i czarne konary drzew. W oddali słychać przeraźliwe wycie, nie wiem czemu – ale idę właśnie w tamtą stronę. Nieznana mi dotąd siła pcha mnie do przodu. Nagle zza drzew wyskakują dwie postacie. Jedna – wielka, potężna. Druga – szybka z szaleństwem w oczach. Mija chwila zanim uświadamiam sobie, że druga postać okazuję się ukochanym przeze mnie wampirem. Pierwsza zaś, rzuca mu się do gardła. To wilkołak, próbujący zabić mojego wampira..

Krzyczę głośno, budząc przerażającą mnie ciszę. W oddali słyszę głos Edwarda „ Uciekaj!” łka. Pragnę mu pomóc. Basior zadaję ostateczny cios.

Budzę się raptownie, obudzona własnym szlochem. Jestem cała zalana potem. Moje odrętwiałe ciało odmawia posłuszeństwa a szok wywołany okropnym snem, uparcie nie chce ustać.

Co to oznacza ? Ten wilkołak ? I Edward..

Przez resztę dnia próbowałam odgonić od siebie dzisiejszy sen. Były wakacje, więc nie musiałam chodzić do szkoły. Wizyta i Jacoba nie wchodziła w grę, nawet nie zadzwonił po wczorajszym wydarzeniu.

W przypływie nagłego impulsu wsiadłam w furgonetkę i pojechałam do La Push.

Drzwi otworzył mi Billy Black – ojciec Jacoba.

- Oh, Bella. Jacob nie może dzisiaj wyjść. Ani dzisiaj, ani w dalszej przyszłości też zapewne nie. – Powiedział rozgoryczony Billy.

- Dlaczego ? – Całkiem mnie tym zaskoczył.

- Jack jest bardzo chory. Doktor przypuszcza u niego rzadką i niespotykaną chorobę. Przykro mi. – Odrzekł tylko i zanim zdarzyłam zapytać się o coś jeszcze, zamknął mi drzwi przed nosem.

Nie wiedziałam nawet, co mam o tym wszystkim myśleć. Ale zauważyłam jedno – nie będę już spędzała dni z Jacobem, co oznacza powtórną samotność. Poczułam znane mi uczucie odrzucenia. Owszem, martwiłam się o Jacoba. Pewnie źle się czuł, ale to nie było z mojej winy. Tak sądzę.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin