Narodziny [rozdział 1].pdf
(
47 KB
)
Pobierz
277666765 UNPDF
THE
SCORPIONS
Narodziny
Autor: black_june
Czy kiedykolwiek wyobra
ż
ali
ś
cie sobie
ż
ycie po
ś
mierci?
Ja tak. Zawsze uwa
ż
ałam,
ż
e czeka mnie co
ś
w stylu nieba i piekła, ewentualnie
reinkarnacji czy drogi ku
ś
wiatłu. Zawieszona pomi
ę
dzy
ś
wiatem
ż
ywych a
ś
wiatem
umarłych, stałabym w kolejce dusz i oczekiwałabym na zwa
ż
enie moich uczynków.
Przystojny anioł umilałby mi czas do przej
ś
cia do nieba lub – o zgrozo- do piekła,
opowiadaj
ą
c historie sprzed wieków, racz
ą
c mnie anielskim nektarem i doprowadzaj
ą
c do łez
swym diabelskim poczuciem humoru. Przy wielkiej, złoconej bramie stałby
ś
wi
ę
ty Piotr,
który przepuszczałby dobre dusze do wiecznego raju. Wkroczyłabym- mam nadziej
ę
- do
nieba
ś
wiadoma,
ż
e czeka mnie błogie, sielskie i nie
ś
miertelne
ż
ycie…
Brzmi pi
ę
knie, prawda? U mnie potoczyło si
ę
to zupełnie inaczej…
Rozdział 1
Dzie
Ń
, jak zwykły dzie
Ń
.
Drrrrrrrrrrrrrrr!
Budzik wyrwał mnie z szokuj
ą
co pi
ę
knego snu.
Ś
niłam wła
ś
nie o jutrzejszym
koncercie Linkin Park. Na scenie, oprócz muzyków byłam ja i
ś
piewałam z Chesterem
Leave
Out All The Rest.
Nasze głosy komponowały si
ę
w harmonijn
ą
jedno
ść
, niczym d
ź
wi
ę
ki
idealnie nastrojonej gitary. Tłum kołysał si
ę
w rytm piosenki, trzymaj
ą
c w górze zapalone
zapalniczki. Ich
ś
wiatło tworzyło i
ś
cie magiczn
ą
atmosfer
ę
, przywodz
ą
c
ą
na my
ś
l t
ą
,
z Narnii
czy z
Harrego Pottera
, kiedy to bohaterowie odkrywaj
ą
nieznany im dot
ą
d
ś
wiat. Czułam si
ę
tak jak oni. Byłam chyba najszcz
ęś
liwsz
ą
osob
ą
pod sło
ń
cem…
Ze zło
ś
ci
ą
przykryłam głow
ę
poduszk
ą
. Miałam nadziej
ę
,
ż
e w ten sposób uwolni
ę
si
ę
od natr
ę
tnego brz
ę
czenia i powróc
ę
w słodkie obj
ę
cia Morfeusza. Prawie mi si
ę
to udało. Po
krótkiej chwili irytuj
ą
cy d
ź
wi
ę
k ustał, a ja na powrót zagł
ę
białam si
ę
w mój niesamowity sen.
Drrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!!!!
Mogłam sobie pomarzy
ć
o za
ś
ni
ę
ciu. Spojrzałam na mój budzik. Zdawał si
ę
mówi
ć
:
„
Ha! Nie wygrasz ze mn
Ą
! To ty mnie tak ustawiła
Ś
, wi
Ę
c mi tu nie j
Ę
cz. Wstawaj do cholery!
Co, buntujesz si
Ę
? To twoja wina, nie moja
.” Twoja, twoja- mrukn
ę
łam i zwaliłam go r
ę
k
ą
ze
stolika. Z satysfakcj
ą
zanotowałam,
ż
e chyba zapomniał,
ż
e nie wygra z sił
ą
mechaniczn
ą
,
gdy
ż
roztrzaskał si
ę
o
ś
cian
ę
. Super, mama znowu mnie opieprzy, to ju
ż
trzeci w tym
miesi
ą
cu. Mówi si
ę
trudno. Nie pozwol
ę
, by jaki
ś
przedmiot wywoływał u mnie tak
negatywne emocje.
Ostro
ż
nie wstałam z łó
ż
ka. Była 5.30 rano. St
ą
paj
ą
c mi
ę
dzy rozwalonymi po
podłodze ksi
ąż
kami i Bóg wie czym jeszcze, starałam si
ę
na nic nie nadepn
ąć
, by nie narobi
ć
hałasu. Musiałam zachowywa
ć
si
ę
cicho ze wzgl
ę
du na mam
ę
. Pracowała do pó
ź
na i to na
dwóch etatach, wi
ę
c musiała wypocz
ąć
. Gdyby to chodziło o moje rodze
ń
stwo, nie byłoby
takiego problemu. Mogłabym odpali
ć
armat
ę
w ich pokoju, a i tak nadal spaliby kamiennym
snem.
Musz
ę
przyzna
ć
,
ż
e czasami ich podziwiałam. Luke i Leal mieli dopiero po 6 lat, ale
ju
ż
posiedli wr
ę
cz niesamowit
ą
umiej
ę
tno
ść
szybkiego zasypiania i to od razu twardym snem.
Kiedy byli młodsi i poczuli zm
ę
czenie potrafili zasn
ąć
nawet na stoj
ą
co,
ś
pi
ą
c dot
ą
d, a
ż
sami
si
ę
obudz
ą
.
Ja to co innego. Mimo,
ż
e jestem o 10 lat starsza i zdaje si
ę
,
ż
e mam te same geny co
oni, nie potrafi
ę
przyzwyczai
ć
si
ę
do nieustannego, nowojorskiego hałasu ulicy, mimo, i
ż
mieszkam tu od urodzenia. Ka
ż
dy najmniejszy i najcichszy d
ź
wi
ę
k potrafi mnie wybi
ć
ze snu,
a je
ż
eli zdarza si
ę
to dzie
ń
, w dzie
ń
, spowodowa
ć
nawet kilkunastodniow
ą
bezsenno
ść
. Nie
ma to jak Nowy Jork, prawda?
Do szafy dotarłam, nie depcz
ą
c niczego po drodze. Wyj
ę
łam z niej czarne dresy, biały
top i malinow
ą
, hip- hopow
ą
bluz
ę
. Ze skrzyneczki ,le
żą
cej oczywi
ś
cie na podłodze,
wzi
ę
łam iPoda z muzyk
ą
klasyczn
ą
, po czym wyruszyłam w mozoln
ą
w
ę
drówk
ę
w stron
ę
łazienki. Au
ć
!- tyle tylko zdołałam wykrztusi
ć
, kiedy zderzyłam si
ę
z mas
ą
twardego
plastiku. Zaklinam si
ę
na moje siniaki,
ż
e to był wielopoziomowy parking Luke’a. Tylko co
on robił w korytarzu?
Nowy Jork o tak wczesnej porze prezentuje si
ę
wyj
ą
tkowo korzystnie. Nie ma
kilometrowych korków, ani tylu przyprawiaj
ą
cych o mdło
ś
ci spalin, które zapychaj
ą
drogi
oddechowe szkodliwymi pyłami i gazami. Ruch na chodnikach jest wtedy o wiele mniejszy,
a ludzie, których mijam, nie
ś
piesz
ą
si
ę
, nawet czasem pozdrowi
ą
mnie jakim
ś
nikłym
u
ś
miechem.
Z iPoda popłyn
ę
ły pierwsze d
ź
wi
ę
ki
Ś
ladów na
Ś
niegu
Debbussy’ego. Pewnie
zastanawiacie si
ę
czemu ja, tak wyczekuj
ą
ca jutrzejszego koncertu Linkin Park słucham
klasyki. Otó
ż
, kiedy biegam nie lubi
ę
gło
ś
nego szumu i darcia wokalistów, bo to mnie
rozprasza i utrudnia znalezienie wewn
ę
trznego spokoju. Lubi
ę
słysze
ć
moje my
ś
li,
a delikatne d
ź
wi
ę
ki na szcz
ęś
cie mi w tym nie przeszkadzaj
ą
. Poza tym, terapeutka
stwierdziła,
ż
e codzienna dawka tej muzyki, cho
ć
troch
ę
ujarzmi mój wybuchowy charakter.
Skr
ę
ciłam w lewo. Dobiegałam wła
ś
nie do Central Parku- obowi
ą
zkowego punktu
trasy, kiedy jeszcze
ć
wiczyłam z tat
ą
.
„Maggie, jogging nie jest tylko po to, by sta
Ć
si
Ę
wysportowanym. Chodzi o hart silnej woli: by wstawa
Ć
o znienawidzonej porze, biega
Ć
do
utraty tchu, przez zakwasy ledwo porusza
Ć
całym ciałem i ponawia
Ć
to dzie
Ń
, w dzie
Ń
”
- zwykł
mawia
ć
. Uwa
ż
ałam raczej,
ż
e mnie katuje , bo ma takie wydzimisie lub,
ż
e jest to kara za to,
ż
e dzie
ń
w dzie
ń
podbierałam mu mentosy. Potem pojechał na głupi
ą
wojn
ę
, uratował
ż
ycie
jakim
ś
durnowatym młokosom i sam zgin
ą
ł. A ja nie zd
ąż
yłam mu powiedzie
ć
,
ż
e nasze
wspólne biegi, wbrew moim narzekaniom, były najlepszym elementem dnia. Wiem,
ż
e czasu
nie cofn
ę
, ale kontynuuj
ą
c poranne treningi, w jaki
ś
sposób oddaj
ę
mu cze
ść
.
Otarłam oczy. Obecnie rzadko tu biegałam, bo park zawsze przywoływał
wspomnienia, o których wolałam zapomnie
ć
. Jednak z drugiej strony, powinnam cieszy
ć
si
ę
,
ż
e w ogóle tat
ę
pami
ę
tam. Leal i Luke mieli po dwa lata, kiedy dowiedzieli
ś
my si
ę
o jego
ś
mierci. Luke ma z nim przynajmniej jakie
ś
zdj
ę
cia, ale chorowita Leal? W
ą
tpliwe, nie
widziałam
ż
adnych fotografii z ni
ą
i tat
ą
.
Droga powrotna zaj
ę
ła mi wi
ę
cej czasu ni
ż
si
ę
spodziewałam. Coraz wi
ę
ksza liczba
samochodów oraz roje ludzi na chodnikach utrudniały bieg. Kiedy dotarłam do domu, byłam
ju
ż
mocno spó
ź
niona.
-Maggie, patrz!- wyseplenił Luke- Znowu nie mam z
ę
ba!
Spojrzałam na niego i niewiele brakowało, a wybuchn
ę
łam
ś
miechem. Mój brat
wygl
ą
dał teraz jak bezz
ę
bna wiewiórka.
-Super- powiedziałam z najwi
ę
kszym entuzjazmem, na jaki było mnie w tamtej chwili sta
ć
.
W przeciwnym razie mogłam spodziewa
ć
si
ę
jego ponurej miny i szczurzych odchodów w
pokoju.- Co na
ś
niadanie?
- Nale
ś
niki z syropem klonowym.
- Znów ubłagałe
ś
mam
ę
, co?
Wyszczerzył z
ę
by i pobiegł do swojego pokoju. Jezu, b
ę
d
ę
musiała si
ę
do niego
przyzwyczai
ć
. Chichocz
ą
c usiadłam przy stole.
- Wynocha,
ś
mierdzisz.
Tak mo
ż
e mówi
ć
tylko moja siostra.
- A ty nie byłaby
ś
spocona po godzinie biegania?
- Nie. S
ą
przecie
ż
dezodoranty.
- Zamknij si
ę
.
Lekcje min
ę
ły zdecydowanie za szybko. Mimo,
ż
e szkoły nienawidz
ę
, czułam,
ż
e tego
dnia sp
ę
dziłam w niej za mało czasu. Dziwne? Wcale. No, mo
ż
e troch
ę
. Mnóstwo moich
znajomych wybierało si
ę
na jutrzejszy koncert, a ekscytacja nim, wr
ę
cz si
ę
gała zenitu.
Pasowało mi to, bo dzi
ę
ki temu lekcje nie mogły by
ć
przeprowadzone w normalny sposób-
rozhisteryzowane fanki Chestera po prostu olewały nauczycieli. Za
ś
ci, zamiast tłumaczy
ć
temat, próbowali na nowo zaprowadzi
ć
porz
ą
dek w klasie.
Czasem si
ę
zastanawiałam, sk
ą
d taka popularno
ść
, akurat tego zespołu w
ś
ród moich
znajomych. Czy to był wynik podobnego gustu muzycznego, czy raczej skutek Zmierzchu,
do którego Linkin Park nagrali piosenk
ę
? Na jednej z przerw dostałam odpowied
ź
i po prostu
nie wierzyłam,
ż
e ludzie mog
ą
by
ć
tak głupi.
Wszystkie filmy dla młodzie
ż
y, które ogl
ą
dałam, pokazuj
ą
, i
ż
w szkołach istnieje tzw.
„elita”- grupa osób, która faktycznie rz
ą
dzi społeczno
ś
ci
ą
uczniowsk
ą
. Nie
ż
aden dyrektor
,czy nauczyciel, czy nawet samorz
ą
d, tylko oni. Musz
ę
przyzna
ć
,
ż
e nie odbiegaj
ą
one zbyt
daleko od rzeczywisto
ś
ci. W mojej szkole te
ż
istniej
ą
tacy ludzie, którzy uwa
ż
aj
ą
si
ę
za p
ę
pki
ś
wiata. Kiedy w ostatnim roku wzrosło zainteresowanie Linkin Park, uznałam to za chwilow
ą
fascynacj
ę
. Powinnam była si
ę
domy
ś
li
ć
, kto za tym stoi, cho
ć
by po to by uchroni
ć
Debbie,
moj
ą
przyjaciółk
ę
, przed dzisiejszym zdarzeniem, ale jak na zło
ść
, do stołówki przyszłam
zbyt pó
ź
no.
- No i co my tu mamy?
Steve Williams stał przy stoliku, przy którym zwykle siadały
ś
my z Debbie. Trzymał
jej komórk
ę
, z której bezwładnie zwisały doł
ą
czone słuchawki. Moja przyjaciółka siedziała na
swoim miejscu ze wzrokiem wbitym w talerz, a po policzkach ciekły jej łzy. W stołówce
panowała grobowa cisza. Cz
ęść
uczniów siedziała skulona na swoich miejscach, pewnie po
to, by nie zwraca
ć
na siebie uwagi, ale cz
ęść
z zaciekawieniem wpatrywała si
ę
w Debbie.
Ruszyłam w stron
ę
Steve’a. Musiałam przemówi
ć
mu do rozumu, gdy
ż
moja
przyjaciółka była zbyt nie
ś
miała i zbyt potulna, by to zrobi
ć
. Gdybym nie zareagowała, mogli
by j
ą
obra
ż
a
ć
bez ko
ń
ca, a ona nie wypowiedziałaby nawet słowa sprzeciwu.
- Co jest grane Steve? Czy
ż
by
ś
zamierzał zaprosi
ć
Debbie na randk
ę
?
Wiedziałam,
ż
e tymi słowami wywołam jeszcze wi
ę
cej kpi
ą
cych u
ś
mieszków na
twarzach obserwatorów. Niestety nie mogłam post
ą
pi
ć
inaczej. To była zbyt delikatna
sytuacja i musiałam j
ą
dobrze rozegra
ć
.
- Zazdrosna?- spytał, ale kiedy popatrzyłam na niego, u
ś
miech spełzł mu z twarzy.- Wyluzuj,
tylko rozmawiamy o gustach muzycznych, prawda?
Chyba oczekiwał jakiej
ś
reakcji ze strony mojej przyjaciółki, ale na szcz
ęś
cie była tak
skupiona na tym, by patrze
ć
w swój talerz,
ż
e tego nie usłyszała.
- I akurat pu
ś
ciłe
ś
jej wyciskacza łez? Jasne, bo ci uwierz
ę
. Oddaj komórk
ę
i zostaw nas
w spokoju.
W tym momencie Steve odtworzył jeden z utworów z komórki Debbie. Do moich
uszu dotarły pierwsze sekundy
Anioła Muzyki
z musicalu
Upiór w operze
. Niedobrze.
- Nie wiedziałam,
ż
e gustujesz w tego typu muzyce. Dotychczas s
ą
dziłam,
ż
e sta
ć
ci
ę
na
denne techno.
Plik z chomika:
niebanalna4
Inne pliki z tego folderu:
Narodziny [rozdział 2].doc
(55 KB)
Narodziny [rozdział 2].pdf
(37 KB)
Narodziny [rozdział 1].pdf
(47 KB)
Narodziny [rozdział 1].doc
(56 KB)
Narodziny [rozdział 2].doc
(55 KB)
Inne foldery tego chomika:
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin