McGowan Kathleen - Ród Magdaleny 01 - Oczekiwana.pdf

(2637 KB) Pobierz
227671560 UNPDF
Kathleen McGowan
OCZEKIWANA
227671560.002.png
Książka ta jest dedykowana:
Marii Magdalenie
Mojej muzie, mojej antenatce;
Peterowi McGowanowi,
Skale, na której zbudowałam swe życie;
Moim rodzicom, Donnie ijoemu
Za bezwarunkową miłość i ciekawą genetykę;
I naszym książętom Graala,
Patrickowi, Conorowi i Shane'owi
Za to, że tchnęli w nasze życie
miłość, radość i bezustanną inspirację.
227671560.003.png
Do Wybranej Pani i do jej dzieci,
Które miłuję w prawdzie,
I nie tylko ja sam,
Ale także wszyscy, którzy znają prawdę,
Jaka w nas trwa
I pozostanie z nami na wieki
D RUGI LIST ŚW . J ANA A POSTOŁA , I
227671560.004.png
Prolog
Południowa Galia,
Rok 72
Nie pozostało już dużo czasu.
Stara kobieta otuliła postrzępionym szalem ramiona.
Tego roku jesień zbliżała się do czerwonych gór wcześnie;
czuło się ją w kościach. Powoli i ostrożnie, kobieta roz-
prostowała palce i rozluźniła artretyczne stawy. Nie chcia-
ła, by dłonie ją zawiodły, właśnie teraz, w tak doniosłej
chwili. Musiała tej nocy dokończyć pisanie. Niebawem
miała zjawić się Tamar z dzbanami i wszystko powinno
być gotowe.
Pozwoliła sobie na długie i urywane westchnienie. Już
od tak dawna odczuwam zmęczenie, pomyślała. Od tak
dawna.
Wiedziała, że owo zadanie będzie jej ostatnim. Minione
dni wypełnione wspominaniem pozbawiły przywiędłe ciało
resztek życia. Jej wiekowe kości przygniatał niewypowie-
dziany ciężar i znużenie, nawiedzające zwykle tych, którzy
żyją dłużej od swych bliskich i ukochanych. Bóg poddawał
ją licznym próbom, i to niełatwym.
Pozostała z nią tylko Tamar, jej jedyna córka i ostatnie
żyjące dziecko. Była dla niej błogosławieństwem, błyskiem
światła w tych najmroczniejszych godzinach, kiedy to
wspomnienia bardziej przerażające od koszmarów sennych
7
227671560.005.png
napływały niepowstrzymaną falą. Prócz niej samej, jedynie
córka przeżyła Wielki Czas, chociaż była zaledwie dziec-
kiem, kiedy wszyscy oni odgrywali swe role w niedawnych
dziejach, jednak świadomość, że jest przy niej ktoś, kto pa-
mięta i rozumie, przynosiła ukojenie.
Inni już odeszli. Większość zmarła śmiercią męczeńską, z
rąk ludzi i za sprawą działań zbyt okrutnych, by ktokolwiek
zdołał je przetrwać. Być może kilkoro jeszcze żyło,
rozproszywszy się po wielkiej mapie Bożej Ziemi. Wiedzia-
ła, że nigdy się tego nie dowie. Upłynęło wiele lat od czasu,
gdy otrzymywała wieści od pozostałych, ale i tak modliła się
za nich, od świtu do zmierzchu, w dni, kiedy wspomnienia
odznaczały się wyjątkową mocą. Pragnęła z całego serca i
duszy, by odnaleźli spokój i nie znosili męki tysięcy
nieprzespanych nocy, tej męki, która stała się jej udziałem.
Tak, Tamar stanowiła jej jedyną pociechę w tych latach
zmierzchu. Dziewczyna była za młoda, żeby przypominać
sobie straszliwe szczegóły Czasu Ciemności, ale dostatecz-
nie duża, by pamiętać piękno i urok ludzi, którzy za sprawą
Bożego wyboru kroczyli Jego ścieżką. Poświęciwszy życie
pamięci wybranych, Tamar uosabiała bezinteresowną służbę
i miłość. Oddanie, jakie dziewczyna okazywała matce w
tych końcowych dniach, było niezwykłe.
Rozstanie z ukochaną córką to ostatnia ciężka próba, jaka
mi jeszcze pozostała. Teraz, kiedy nadchodzi śmierć, myślę
o tym z niepokojem.
A jednak...
Wyjrzała z jaskini, która od prawie czterdziestu lat była jej
domem. Uniosła twarz ku czystemu niebu, chłonąc piękno
gwiazd. Nigdy nie przestała się zdumiewać dziełem Bożego
stworzenia. Gdzieś daleko, za tymi gwiazdami, czekały na
8
227671560.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin