Latour, Prolog w formie dialogu.pdf

(78 KB) Pobierz
Latour
Prolog w formie dialogu
Bruno LATOUR
Prolog w formie dialogu pomiêdzy studentem
i (cokolwiek) sokratycznym Profesorem 1
( Gabinet w London School of Economics, póne wtorkowe popo³udnie w lutym, przed
pójciem do Beaver na kwartê piwa. S³ychaæ ciche, ale natarczywe pukanie. Student za-
gl¹da do gabinetu. )
Student: Czy nie przeszkadzam?
Profesor: Nie, to i tak s¹ moje godziny pracy. Proszê wejæ i usi¹æ.
S: Dziêkujê.
P: Mniemam, ¿e czuje siê Pan trochê zagubiony?
S: W³aciwie tak. Muszê przyznaæ, i¿ trudno mi zastosowaæ Teoriê Aktora-Sieci
w moich badaniach nad organizacjami.
P: Nic dziwnego nie mo¿na zastosowaæ jej do niczego!
S: Ale uczono nas mam na myli wydawa³o mi siê, ¿e to tutaj ca³kiem gor¹cy
towar. Czy mówi Pan, ¿e jest zupe³nie bezu¿yteczna?
P: Mog³aby byæ u¿yteczna, ale tylko jeli nie stosuje siê do niczego.
S: Przepraszam, ale czy to ma byæ jaka sztuczka Zen? Muszê Pana ostrzec, ¿e
jestem jedynie doktorantem w badaniach nad organizacjami, wiêc proszê nie ocze-
kiwaæ Nie jestem w temacie, jeli chodzi o francusk¹ myl, przeczyta³em trochê
Mille Plateaux , ale nie bardzo zrozumia³em, o co tam chodzi
1
T³umaczenia zbiorowego pod kierunkiem Krzysztofa Abriszewskiego dokonali:
Adrian Gahbler, Andrzej Kilanowski, Pawe³ Mil, Rados³aw Naworski, Natalia
Organista, Dawid Piek³o, Robert Szatkowski, Wojciech Wañczyk, Jakub Wolski.
 
Prezentacje
Latour
Prolog w formie dialogu
P: Przepraszam. Nie chcia³em siê wym¹drzaæ. Chodzi o to, ¿e ANT (skrót od
ang. Actor-Network Theory przyp. t³um.) przede wszystkim jest negatywnym ro-
zumowaniem. Nie mówi nic pozytywnie na temat jakiegokolwiek stanu rzeczy.
S: Wiêc, do czego mo¿e mi siê przydaæ?
P: Najbardziej przydaæ siê mo¿e jej rada: Kiedy informatorzy zmieszaj¹ razem
organizacjê, hardware , psychologiê i politykê w jednym zdaniu, to nie rozk³adaj
tego na proste, zgrabne elementy; staraj siê pod¹¿aæ za powi¹zaniem, tworzonym
przez nich pomiêdzy tymi elementami, które wygl¹da³yby zupe³nie niewspó³mier-
nie, gdyby zastosowaæ normalne akademickie kategorie. To wszystko. ANT nie
potrafi pozytywnie stwierdziæ, czym jest to po³¹czenie.
S: Wiêc czemu nazywana jest teori¹, skoro nie mówi nic o rzeczach, które
badamy?
P: Jest teori¹ i to solidn¹, jak s¹dzê, ale tego, jak badaæ rzeczy, a raczej, jak ich
nie badaæ. Albo raczej, w jaki sposób zapewniæ aktorom mo¿liwoæ wyra¿enia siê.
S: Czy mówi Pan, ¿e inne teorie spo³eczne na to nie pozwalaj¹?
P: W pewnym sensie pozwalaj¹, ze wzglêdu na swoje mocne strony: dobrze orze-
kaj¹ pozytywnie, z czego zrobiony jest wiat spo³eczny. W wiêkszoci przypadków
to wystarczy; sk³adniki s¹ znane; powinno siê utrzymaæ ich ma³¹ liczbê. Lecz to
nie dzia³a, kiedy rzeczy szybko siê zmieniaj¹, na przyk³ad w badaniach nad orga-
nizacjami, informacj¹, marketingiem, nauk¹ i technologi¹, gdzie granice s¹ okrop-
nie rozmyte. Nowe dziedziny to jest to, do czego potrzeba ANT.
S: Ale moi agenci, aktorzy, mam na myli tych ludzi, którzy s¹ przedmiotem mo-
ich badañ, tworz¹ wiele sieci. S¹ po³¹czeni z wieloma innymi rzeczami, s¹ wszêdzie.
P: Ale proszê zobaczyæ, problem w tym, i¿ nie potrzeba Aktora-Sieci, aby to
stwierdziæ; jakakolwiek teoria spo³eczna znajduj¹ca siê pod rêk¹ zrobi³aby to samo.
U¿ycie tak dziwacznego rozumowania, by pokazaæ, ¿e informatorzy s¹ w sieci, jest
strat¹ czasu.
S: Ale¿ oni s¹! Tworz¹ sieæ! Proszê spojrzeæ, przeledzi³em ich powi¹zania: chipy
komputerowe, standardy, wykszta³cenie i szkolenia, pieni¹dze, nagrody, kraje,
kultury, rady nadzorcze, wszystko. Czy nie opisa³em sieci w Pañskim rozumieniu?
P: Niekoniecznie. Przyznajê, ¿e to strasznie pogmatwane i to w du¿ej mierze jest
nasza wina okrelenie, które wynalelimy jest doæ k³opotliwe Jednak nie
powinno siê myliæ sieci, która jest opisana, z t¹, która jest u¿yta do sporz¹dzenia
opisu.
S: ?
P: Ale¿ tak! Z pewnoci¹ zgodzi siê Pan, ¿e rysowanie o³ówkiem to nie to samo,
co rysowanie kszta³tu o³ówka. Tak samo jest z tym niejednoznacznym s³owem
sieæ. Przy pomocy Teorii Aktora-Sieci mo¿na opisaæ co, co w ogóle nie przypo-
mina sieci stan umys³u jakiej jednostki, czêæ maszyny, fikcyjnego bohatera;
i na odwrót, mo¿na opisaæ sieæ metro, kanalizacjê, sieæ telefoniczn¹ która nie
jest nakrelona w kategoriach Aktora-Sieci. Myli Pan przedmiot z metod¹. ANT
stanowi metodê, g³ównie metodê negatywn¹; nie mówi ona nic o kszta³cie tego, co
opisuje.
S: To k³opotliwe. A szefostwo mojej firmy, czy oni nie tworz¹ ca³kiem przejrzy-
stej, dobrze zarysowanej sieci?
P: Mo¿e i tak, to znaczy, na pewno tak, ale co z tego?
S: W takim razie, mogê badaæ ich za pomoc¹ Teorii Aktora-Sieci!
P: Znowu: byæ mo¿e tak, a mo¿e nie. Wszystko zale¿y od tego, na co Pan sam
pozwoli swoim aktorom czy raczej aktantom. Bycie po³¹czonym, bycie wzajemnie
powi¹zanym, bycie heterogenicznym nie wystarczy. To wszystko zale¿y od rodzaju
dzia³ania, które przep³ywa od jednego do drugiego, st¹d s³owa sieæ ( net ) i praca
( work ). W³aciwie powinnimy mówiæ worknet zamiast network . To praca, ruch,
przep³yw i zmiany powinny byæ akcentowane. Ugrzêlimy w terminie sieæ ( net-
work ) i wszyscy myl¹, ¿e chodzi nam o Pajêczynê Oplataj¹c¹ wiat ( World Wide
Web ) czy co w tym rodzaju.
S: Chce Pan powiedzieæ, ¿e nawet jeli pokaza³em, i¿ moi aktorzy s¹ powi¹zani,
tworz¹c sieci, to nie jest jeszcze ANT?
P: W³anie to chcê powiedzieæ, ANT jest bardziej jak termin o³ówek lub pêdzel
ni¿ jak nazwa przedmiotu, który ma byæ dopiero narysowany lub namalowany.
S: Ale kiedy powiedzia³em, ¿e ANT jest narzêdziem, i pyta³em, czy mo¿e zostaæ
zastosowane, to Pan protestowa³!
P: Poniewa¿ nie jest narzêdziem ale raczej dlatego, ¿e narzêdzia nigdy nie s¹
zaledwie narzêdziami gotowymi do zastosowania; zawsze modyfikuj¹ zamierzo-
ny cel. Oto w³anie, co znaczy aktor. Aktor-Sieæ (zgadzam siê, ¿e nazwa jest
niem¹dra) pozwala uzyskaæ rezultaty, których nie mo¿na by uzyskaæ dziêki ¿ad-
nej innej teorii spo³ecznej. To wszystko, za co mogê rêczyæ. To bardzo powszechne
dowiadczenie, rysowanie o³ówkiem to nie to samo, co rysowanie wêglem; przygo-
towywanie tarty w gazowym piecyku to nie to samo, co w elektrycznym.
S: Ale nie tego chce mój promotor. On domaga siê ramy, w której mo¿na by
umieciæ moje dane.
P: Jeli chce Pan sk³adowaæ wiêcej danych, proszê kupiæ wiêkszy twardy dysk
S: Zawsze mówi: Studencie, potrzebujesz ramy odniesienia ( framework ).
P: A? Czyli Pana promotor handluje obrazami? To prawda, ¿e ramy siê im przy-
daj¹: poz³acane, bia³e, rzebione, barokowe, aluminiowe itp. Jednak czy kiedykol-
wiek spotka³ Pan malarkê, która zaczyna³aby swoje dzie³o od wyboru ramy? To
by³oby nieco dziwne, nieprawda¿?
S: Bawi siê Pan s³owami. Poprzez ramê rozumiem teoriê, rozumowanie, myl
przewodni¹, pojêcie co, co ma nadawaæ sens: danym. Zawsze potrzeba czego
takiego.
P: Nie potrzeba! Proszê mi powiedzieæ, jeli jaki X jest zaledwie przypadkiem
Y-a, to co jest wa¿niejsze do badania: X, który stanowi szczególny przypadek, czy
Y, który jest regu³¹?
S: Prawdopodobnie Y, ale X równie¿, chocia¿by po to, by sprawdziæ, czy rze-
czywicie jest jej zastosowaniem no có¿, wydaje mi siê, ¿e oba.
P: Postawi³bym osobicie na Y, bo X nie nauczy niczego nowego. Je¿eli co jest
po prostu przypadkiem jakiego innego stanu rzeczy, to badaj w takim razie ten
Prezentacje
Latour
Prolog w formie dialogu
stan rzeczy Jeli studium przypadku potrzebuje dodatkowo ramy, jest to stu-
dium przypadku, które na pocz¹tku zosta³o le wybrane!
S: Ale zawsze trzeba umieciæ rzeczy w kontekcie, czy¿ nie?
P: Nigdy nie rozumia³em fascynacji kontekstem. Rama upiêksza obraz, mo¿e
lepiej ukierunkowaæ spojrzenie, zwiêkszyæ wartoæ, ale niczego do obrazu nie do-
daje. Rama czy te¿ kontekst jest dok³adnie tym: sum¹ czynników, która nie ma
znaczenia dla danych, co powszechnie wiadomo. Na Pana miejscu zrezygnowa³-
bym w ogóle z ram. Niech Pan tylko opisze, jak siê rzeczy maj¹.
S: Tylko opisaæ. Przepraszam, ¿e zapytam, ale czy nie jest to strasznie naiwne?
Czy nie jest to w³anie ten rodzaj empiryzmu lub realizmu, przed którym nas ostrze-
gano? Myla³em, ¿e Pañska myl by³a, jakby to powiedzieæ, bardziej wyrafinowana.
P: Poniewa¿ zdaje siê Panu, ¿e opis jest czym ³atwym? Na pewno myli Pan opis
z, jak s¹dzê, garci¹ frazesów. Na ka¿d¹ setkê ksi¹¿ek z komentarzami, argumen-
tami, omówieniami, przypada tylko jedna z opisem. Opisywaæ, byæ wra¿liwym na
konkretne stany rzeczy, znajdowaæ najbardziej odpowiedni¹ relacjê z danej sytu-
acji zawsze wydawa³o mi siê to niezwykle wymagaj¹ce. Czy s³ysza³ Pan o Harol-
dzie Garfinklu?
S: Muszê powiedzieæ, ¿e siê zgubi³em. Mówiono nam, ¿e s¹ dwa rodzaje socjolo-
gii, interpretatywna i obiektywistyczna. Z pewnoci¹ nie chce Pan powiedzieæ, ¿e
jest Pan typem obiektywisty?
P: A¿eby Pan wiedzia³, ¿e jestem! Tak, ka¿dym calu.
S: Pan? Ale mówiono nam, ¿e jest Pan kim w rodzaju relatywisty! Mia³ Pan
podobno powiedzieæ, ¿e nawet nauki przyrodnicze nie s¹ obiektywne Wiêc, na
pewno jest Pan za socjologi¹ interpretatywn¹, punktami widzenia, wieloci¹ sta-
nowisk itd.
P: Nie interesuje mnie socjologia interpretatywna, niezale¿nie od tego, co Pan
tak nazywa. Nie, wrêcz przeciwnie, szczerze wierzê, ¿e nauki s¹ obiektywne ja-
kie inne mog³yby byæ? Wszystkie dotycz¹ [jakich] obiektów 2 , czy¿ nie? Po prostu
twierdzê, ¿e obiekty mog¹ wygl¹daæ na trochê bardziej skomplikowane, wielowar-
stwowe, wielopostaciowe, z³o¿one, pogmatwane ani¿eli, jak Pan sam przyzna³,
chcieliby tego obiektywici.
S: Ale czy nie o to w³anie spieraj¹ siê interpretatywni socjologowie?
P: Och nie, sk¹d¿e. Powiedzieliby oni, ¿e ludzkie pragnienia, znaczenia, inten-
cje itp., wprowadzaj¹ pewn¹ interpretacyjn¹ elastycznoæ w wiat nieelastycz-
nych obiektów, czystych relacji przyczynowych, wy³¹cznie materialnych po³¹-
czeñ. Ja nie o tym mówiê. Powiedzia³bym, ¿e ten komputer na tym biurku, moni-
tor, klawiatura, jako obiekty, tak¿e ta uczelnia s¹ z³o¿one z wielorakich warstw,
dok³adnie tak, jak Pan tu siedz¹cy: Pañskie cia³o, jêzyk, pytania. To sam obiekt
dodaje wieloæ albo raczej rzecz, zgromadzenie. Kiedy mówi siê o hermeneuty-
ce, niewa¿ne, jakie podejmie siê rodki ostro¿noci, mo¿na spodziewaæ siê ataku
z drugiej strony: kto z pewnoci¹ doda ale oczywicie istniej¹ tak¿e «naturalne»,
«obiektywne» rzeczy, które s¹ niezinterpretowane.
S: W³anie to zamierza³em powiedzieæ! Istniej¹ nie tylko obiektywne rzeczywi-
stoci, ale tak¿e te subiektywne! Dlatego wiêc potrzebujemy obu typów teorii spo-
³ecznych
P: Widzi Pan? To jest pu³apka nie do unikniêcia: Nie «tylko i wy³¹cznie», ale
«tak¿e». Albo rozci¹gnie Pan ten argument na wszystko, lecz wtedy stanie siê on
bezu¿yteczny interpretacja bêdzie kolejnym synonimem obiektywnoci
albo, w przeciwnym razie, ograniczy Pan go do jednego, ludzkiego aspektu rzeczy-
wistoci, i wówczas utknie Pan, poniewa¿ obiektywnoæ zawsze znajduje siê po
drugiej stronie p³otu. I nie ma znaczenia, czy drug¹ stronê uwa¿a siê bardziej za
wie¿¹ lub niewie¿¹; i tak jest poza zasiêgiem.
S: Ale nie zaprzeczy Pan, ¿e Pan równie¿ zajmuje jakie stanowisko, ¿e ANT jest
równie¿ jako usytuowana, ¿e Pan równie¿ dodaje nastêpn¹ warstwê interpretacji,
jak¹ perspektywê?
P: Nie, dlaczego mia³bym temu przeczyæ? Ale co z tego? Wspania³¹ rzecz¹ w po-
siadaniu stanowiska jest to, ¿e mo¿na je zmieniæ! Dlaczego mia³bym w nim utkn¹æ?
Astronomowie maj¹ ograniczon¹ perspektywê, zale¿n¹ od miejsca na Ziemi, w któ-
rym siê znajduj¹, na przyk³ad w Greenwich, w Obserwatorium po³o¿onym w dole
rzeki czy by³ Pan tam? Jest wspania³e. A mimo to ca³kiem dobrze im idzie zmie-
nianie tej perspektywy przy u¿yciu instrumentów, teleskopów, satelitów. Potrafi¹
teraz naszkicowaæ mapê rozmieszczenia galaktyk w ca³ym wszechwiecie. Ca³kiem
niele, prawda? Wska¿ mi jedno stanowisko, a ja poka¿ê dwa tuziny sposobów
jego zmiany. Proszê pos³uchaæ, mo¿e Pan spokojnie zapomnieæ o ca³ej tej dycho-
tomii pomiêdzy [poszczególnym] stanowiskiem i widokiem znik¹d. Tak¿e
o ró¿nicy pomiêdzy interpretatywnym a obiektywnym. Proszê zostawiæ her-
meneutykê na boku i wróciæ do obiektu lub raczej do rzeczy.
S: Ale ja zawsze jestem ograniczony do mojego konkretnego punktu widzenia,
do mojej perspektywy, do mojej w³asnej subiektywnoci?
P: Jest Pan bardzo uparty! Co sk³ania Pana do mylenia, ¿e posiadanie punktu
widzenia oznacza bycie ograniczonym albo szczególnie subiektywnym? Gdy
podró¿uje siê za granicê i kieruje siê znakami belweder, Panorama, Bella
vista, gdy w koñcu dociera siê do miejsca zapieraj¹cego dech w piersi, w jakim
sensie ma to byæ dowód subiektywnych ograniczeñ? To rzeczy same dolina,
szczyty, drogi oferuj¹ to uchwycenie, ogarniêcie, ujêcie. Najlepszym dowodem
jest to, ¿e dwa metry ni¿ej nie zobaczysz nic z powodu drzew, dwa metry wy¿ej nie
zobaczysz nic z powodu parkingu. Mimo to, ma siê tê sam¹ ograniczon¹ subiek-
tywnoæ i dok³adnie to samo stanowisko! Jeli mo¿na mieæ wiele punktów wi-
dzenia na pomnik, to dlatego, ¿e sam pomnik jest trójwymiarowy i pozwala, w³a-
nie tak, pozwala obchodziæ siebie dooko³a. Jeli co wspiera wiele punktów widze-
nia, dzieje siê tak dlatego, i¿ jest ono wysoce z³o¿one, zawile wielowarstwowe, nie-
le zorganizowane i piêkne, tak, obiektywnie piêkne.
2
S³owo object oddajemy jako obiekt, a nie przedmiot, jak by³oby poprawniej, aby
pozostawiæ w jêzyku polskim wyran¹, podkrelan¹ ca³y czas w tekcie, relacjê
miêdzy obiektem i obiektywnoci¹ przyp. t³um.
Prezentacje
Latour
Prolog w formie dialogu
S: Ale¿ z pewnoci¹ nic nie jest obiektywnie piêkne piêkno musi byæ subiektyw-
ne, jak smak i kolor, relatywne Znowu siê pogubi³em. Dlaczego wiêc spêdzamy
tyle czasu, zwalczaj¹c obiektywizm? To, co Pan mówi, nie mo¿e byæ prawd¹.
P: Poniewa¿, rzeczy, które ludzie nazywaj¹ obiektywnymi, s¹ w wiêkszoci przy-
padków szeregiem komuna³ów. Nie mamy zbyt wielu dobrych opisów czegokol-
wiek: czym jest komputer, program komputerowy, system formalny, teoremat, fir-
ma czy rynek. Prawie nic nie wiemy o tym, czym jest rzecz, któr¹ Pan bada, czyli
organizacja. Jak moglibymy odró¿niæ j¹ od subiektywnoci? Istniej¹ zatem dwie
drogi krytykowania obiektywnoci: jedna poprzez przejcie od obiektu do ludz-
kiego, subiektywnego punktu widzenia. Lecz drugim kierunkiem jest ten, o któ-
rym ja mówiê: na powrót do obiektu. Dlaczego pozostawiæ obiekty do opisania
tylko idiotom?! Pozytywici nie posiadaj¹ na w³asnoæ obiektywnoci. Komputer
opisywany przez Alana Turinga jest o wiele bogatszy i ciekawszy ni¿ te opisywane
przez Wired Magazine, nieprawda¿? Jak zauwa¿ylimy wczoraj na zajêciach,
fabryka myd³a opisana przez Richarda Powersa w Gain jest znacznie bardziej
frapuj¹ca ni¿ ta, o której czyta³e w Harvard Case Studies. Chodzi o powrót do
empiryzmu.
S: Wci¹¿ jednak jestem ograniczony do mojego spojrzenia.
P: Oczywicie, ¿e Pan jest, ale znowu, co z tego? Proszê nie wierzyæ we wszystkie
te bzdury o byciu ograniczonym do w³asnej perspektywy. Ka¿da z nauk wynaj-
duje sposoby, by przechodziæ z jednego stanowiska do drugiego, z jednej ramy
odniesienia do drugiej, na mi³oæ bosk¹, to siê nazywa wzglêdnoæ ( relativity ).
S: Ach! Czyli przyznaje siê Pan, ¿e jest relatywist¹ ( relativist )!
P: Ale¿ oczywicie, a jak¿e inaczej? Gdybym chcia³ byæ naukowcem i osi¹gn¹æ
obiektywnoæ, musia³bym umieæ przemieszczaæ siê z jednej ramy odniesienia do
nastêpnej, od jednego stanowiska do innego. Bez tych przemieszczeñ by³bym na
dobre ograniczony do mojego w³asnego, w¹skiego punktu widzenia.
S: Wiêc ³¹czy Pan obiektywnoæ z relatywizmem?
P: Relatywnoci¹ ( Relativity ) tak, oczywicie. Wszystkie nauki robi¹ to
samo. Nasze równie¿.
S: Ale jaki jest nasz sposób na zmianê stanowisk?
P: Ju¿ Panu mówi³em, zajmujemy siê opisami. Wszyscy inni wymieniaj¹ siê fra-
zesami. Badania, ankiety, cokolwiek idziemy, s³uchamy, uczymy siê, æwiczymy,
stajemy siê kompetentni, zmieniamy nasze spojrzenia. To naprawdê proste, to siê
nazywa praca w terenie. Dobrze wykonana praca w terenie zawsze przynosi wiele
nowych opisów.
S: Ale ja ju¿ mam masê opisów! Tonê w nich. Na tym w³anie polega mój pro-
blem. Dlatego w³anie jestem zagubiony i dlatego pomyla³em, ¿e przyjcie do
Pana mi pomo¿e. Czy ANT nie mog³oby mi pomóc z tym zalewem danych. Potrze-
bujê jakiej ramy.
P: Królestwo za ramê!. Bardzo wzruszaj¹ce! Wydaje mi siê, ¿e rozumiem Pana
rozpacz. Jednak nie, ANT jest raczej bezu¿yteczne do czego takiego. Jej g³ówn¹
zasad¹ jest to, ¿e aktorzy sami tworz¹ wszystko, w³¹czaj¹c w to swe w³asne ramy,
swe teorie, swe konteksty, swe metafizyki, nawet swoje ontologie Obawiam siê
wiêc, ¿e kierunkiem, w którym nale¿y pod¹¿aæ, bêdzie wiêcej opisów.
S: Ale opisy s¹ zbyt d³ugie. Zamiast nich muszê wyjaniaæ.
P: Widzi Pan? W³anie w tym punkcie nie zgadzam siê z wiêkszoci¹ programów
nauczania w naukach spo³ecznych.
S: Czyli nie zgodzi³by siê Pan z potrzeb¹, by nauki spo³eczne dostarcza³y wyjanie-
nia danych, które gromadz¹? I nazywa siê Pan badaczem spo³ecznym i obiektywist¹!
P: Powiedzia³bym, ¿e je¿eli Pañski opis potrzebuje jakiego wyjanienia, to nie
jest to dobry opis, to wszystko. Tylko z³e opisy wymagaj¹ wyjanienia. To napraw-
dê bardzo proste. Co rozumie siê w wiêkszoci przypadków przez wyjanienie?
Dodawanie kolejnego aktora, by dostarczyæ energii koniecznej do dzia³ania tym,
którzy zostali ju¿ opisani. Ale je¿eli trzeba dodaæ kolejnego, to sieæ nie jest kom-
pletna i jeli powi¹zani aktorzy nie maj¹ wystarczaj¹co energii do dzia³ania, to
nie s¹ oni aktorami, ale zaledwie porednikami, pionkami, marionetkami. Nie
czyni¹ niczego, wiêc w ¿aden sposób nie powinni byli znaleæ siê w opisie. Nigdy
jeszcze nie widzia³em dobrego opisu potrzebuj¹cego przy tym wyjanienia. Ale
czyta³em niezliczon¹ iloæ z³ych opisów, do których masa dodatkowych wyjanieñ
nic nie wnosi³a! I ANT nie pomog³a
S: To nieco za³amuj¹ce. Powinienem by³ wiedzieæ: inni studenci ostrzegali mnie,
¿eby obchodziæ ANT szerokim ³ukiem A teraz mówi Pan, ¿e nie powinienem
nawet próbowaæ niczego wyjaniaæ!
P: Studencie, studencie! Wcale tego nie powiedzia³em, po prostu albo wyjanie-
nie jest wystarczaj¹ce i, w praktyce, dodaje siê nowy element ( agent ) do opisu
sieæ jest wtedy d³u¿sza ni¿ siê [pocz¹tkowo] wydawa³o albo aktor nic nie zmie-
nia, tylko dodaje siê co niewystarczaj¹cego, co nie pomaga ani opisowi, ani wyja-
nieniu. W takim razie, trzeba go odrzuciæ.
S: Jednak¿e wszyscy moi koledzy u¿ywaj¹ wielu z nich: korporacyjna kultura
IBM-u na przyk³ad lub brytyjski izolacjonizm, presja rynku, albo interes
w³asny. Dlaczego mia³bym siê pozbawiaæ tych kontekstualnych wyjanieñ?
P: Mo¿e je Pan zachowaæ, jeli bawi to Pana, ale proszê nie wierzyæ, ¿e one cokol-
wiek t³umacz¹ to zwyk³e ozdobniki. W najlepszym przypadku odnosz¹ siê po
równo do ka¿dego z aktorów, co oznacza, ¿e s¹ ca³kowicie zbyteczne, poniewa¿ nie
potrafi¹ wprowadziæ pomiêdzy nimi ró¿nicy. W najgorszym przypadku zatopi¹
wszystkich interesuj¹cych aktorów w magmie z³ych aktorów. Kontekst jest do bani
z zasady. To po prostu jest sposób na zatrzymanie opisu, kiedy jest siê zmêczonym
lub zbyt leniwym, ¿eby go kontynuowaæ.
S: Ale to jest w³anie mój problem: zatrzymaæ siê. Muszê zakoñczyæ doktorat.
Zosta³o mi jeszcze osiem miesiêcy. Pan zawsze powtarza wiêcej opisów, ale to
jak z Freudem i jego terapiami, niekoñcz¹ca siê analiza. Kiedy siê zatrzymaæ? Moi
aktorzy s¹ wszêdzie! Dok¹d ja mam siê udaæ? Kiedy opis jest pe³ny?
P: To dobre pytanie, bo praktyczne. Jak zawsze powtarzam: dobra praca, to skoñ-
czona praca. Ale istnieje inny sposób, ¿eby siê zatrzymaæ, ni¿ przez dodanie wy-
janienia albo w³o¿enie w ramê.
Prezentacje
Latour
Prolog w formie dialogu
S: Proszê mi wiêc powiedzieæ.
P: Zatrzymuje siê po napisaniu 50 000 s³ów lub po tylu, ile obowi¹zuje w wytycz-
nych, zawsze zapominam.
S: Och! To naprawdê wspaniale! Wiêc moja praca jest skoñczona, kiedy osi¹gnie
limit to wielce pomocne, wielkie dziêki! Ul¿y³o mi
P: Cieszê siê, ¿e siê to Panu podoba. Ale tak na powa¿nie, nie zgadza siê Pan,
¿e ka¿da metoda zale¿y od rozmiaru i typu tekstu, który zobowi¹za³ siê Pan
dostarczyæ?
S: Ale to jest ograniczenie dotycz¹ce tekstu, nie ma to nic wspólnego z metod¹.
P: Widzi Pan? To kolejny powód, dlaczego tak bardzo nie lubiê programu studiów
doktoranckich. Pisanie tekstów ca³kowicie wi¹¿e siê z metod¹. Pisze siê tekst sk³a-
daj¹cy siê z tylu i tylu s³ów, przez tyle i tyle miesiêcy, za tyle i tyle pieniêdzy z gran-
tu, bazuj¹c na tylu i tylu wywiadach, tylu i tylu godzinach obserwacji, tylu i tylu
dokumentach. To wszystko. Nie robi siê nic wiêcej.
S: Oczywicie, ¿e robiê: uczê siê, poznajê, wyjaniam, krytykujê
P: Ale wszystkie te wielkie cele osi¹ga siê je za porednictwem tekstu, nie-
prawda¿?
S: Oczywicie, ale to jedynie narzêdzie, medium, sposób wyra¿enia siebie.
P: Nie ma ¿adnego narzêdzia, ¿adnego medium, jedynie mediatorzy. Tekst jest
gêsty ( thick ). Jeli w ogóle istnieje jaki dogmat ANT, to w³anie taki.
S: Przepraszam, profesorze, mówi³em ju¿, nigdy nie interesowa³em siê tymi Fran-
cuzami, potrafiê pisaæ w C, a nawet w C++, ale nie znam siê na Derridzie, semio-
tyce ani na ¿adnej z tych rzeczy. Nie wierzê, ¿e wiat jest zrobiony ze s³ów i tak
dalej
P: Niech Pan nie bêdzie sarkastyczny. To nie przystoi pañskiej duszy in¿yniera.
A poza tym, ja w to tak¿e nie wierzê. Pyta mnie Pan, jak siê zatrzymaæ, wiêc mó-
wiê, ¿e najlepsze, co mo¿e Pan zrobiæ jako doktorant, to dodaæ tekst przeczytany
przez promotora i Pana doradców i mo¿e kilku z Pana informatorów, trzech lub
czterech kolegów doktorantów, do danego stanu rzeczy. To nic wymylnego. Tylko
zwyk³y realizm. Jednym sposobem na to, by siê zatrzymaæ, jest dodanie ramy
czy wyjanienia, innym napisanie ostatniego s³owa w ostatnim rozdziale Pana
przeklêtego doktoratu.
S: Moj¹ specjalnoci¹ s¹ nauki cis³e! Jestem in¿ynierem systemów nie chodzê
na zajêcia z badañ nad organizacjami po to, ¿eby to porzuciæ. Mam zamiar dodaæ
wykresy, instytucje, ludzi, mitologie, psychologiê do tego, co ju¿ wiem. Jestem
nawet przygotowany, ¿eby byæ symetryczny w stosunku do zró¿nicowanych czyn-
ników, tak jak nas Pan uczy. Ale proszê nie mówiæ, ¿e w nauce chodzi o opowiada-
nie ³adnych historyjek. Taki jest w³anie z Panem problem. W jednej chwili jest
Pan ca³kowitym obiektywist¹, a nawet naiwnym realist¹ tylko opisuj w in-
nej, ca³kowitym relatywist¹ opowiedz kilka ³adnych historyjek i w nogi. Czy
to nie jest strasznie francuskie?
P: Strasznie jakie? Niech Pan nie bêdzie niem¹dry. Kto mówi³ o ³adnych histo-
ryjkach? Chyba nie ja. Mówi³em, ¿e pisze Pan doktorat. Czy mo¿e Pan temu za-
przeczyæ? Póniej powiedzia³em, ¿e doktorat sk³adaj¹cy siê z tylu i tylu s³ów
który bêdzie jedynym ladem Pañskiego pobytu miêdzy nami jest gêsty ( thick ).
S: Co oznacza?
P: Co oznacza, ¿e doktorat nie jest po prostu przezroczyst¹ szyb¹, przekazuj¹c¹
bez deformacji informacje o Pañskich badaniach. Czy mo¿e Pan temu zaprzeczyæ?
Nie ma in-formacji, a jedynie trans-formacja, translacja, jeli Pan woli. Przy-
puszczam, ¿e zgadza siê Pan z tym sloganem z moich zajêæ? A wiêc, to jest tak¿e
prawda na temat Pañskiego doktoratu.
S: Byæ mo¿e, lecz chcia³bym wiedzieæ, w jakim sensie pomaga mi to byæ bardziej
naukowym. Nie chcê porzucaæ etosu nauki.
P: Poniewa¿ ten tekst, w zale¿noci od tego, jak jest napisany, uchwyci lub nie
aktora-sieæ, które chce Pan studiowaæ. Tekst w naszej dyscyplinie nie jest ¿adn¹
³adn¹ historyjk¹, jest funkcjonalnym równowa¿nikiem laboratorium. Jest to miej-
sce prób, eksperymentów i symulacji. W zale¿noci od tego, co siê w nim dzieje,
aktor i sieæ s¹ albo nie s¹ wyledzone. I zale¿y to ca³kowicie od sposobów, za po-
moc¹ których tekst jest pisany ka¿dy nowy temat wymaga innego traktowania
przez tekst. Wiêkszoæ tekstów jest zwyczajnie martwa. Nic siê w nich nie dzieje.
S: Ale nikt nie wspomnia³ o tekcie w naszym programie. Mówimy o badaniu
organizacji, nie o pisaniu o nich.
P: W³anie o tym mówiê, jestecie le kszta³ceni! Nie uczyæ doktorantów nauk
spo³ecznych, jak siê pisze doktorat, to tak samo, jak nie uczyæ chemików, jak prze-
prowadzaæ eksperymenty laboratoryjne. Dlatego w³anie obecnie nie uczê niczego
prócz pisania. Naprawdê, czujê siê jak stary pierdziel, ci¹gle ucz¹c tego samego:
opisuj, pisz, opisuj, pisz.
S: Problem w tym, ¿e nie tego chce mój promotor! On chce, ¿eby moje badania
dawa³y siê uogólniaæ. Nie chce jedynie opisu. Wiêc nawet, jeli zrobiê to, co Pan
mówi, bêdê mia³ jeden opis jednego stanu rzeczy. I co wtedy? W takim przypadku
wci¹¿ muszê umieciæ go ramach, znaleæ typologiê, porównaæ, wyjaniæ, uogól-
niæ. Dlatego wpadam w panikê.
P: Powinien Pan panikowaæ tylko wtedy, gdy Pañscy aktorzy tak¿e nie robi¹ tego
nieustannie, aktywnie, refleksyjnie, obsesyjnie: oni tak¿e porównuj¹, tak¿e wy-
twarzaj¹ typologie, tak¿e projektuj¹ standardy, tak¿e rozprzestrzeniaj¹ swoje ma-
szyny tak samo jak swoje organizacje, ideologie, stany umys³u. Dlaczego mia³by
Pan byæ jedynym inteligentnym, podczas gdy oni mieliby zachowywaæ siê jak sta-
do baranów? Trzeba równie¿ opisaæ to, co oni robi¹, by rozprzestrzeniaæ siê, odno-
siæ siê, porównywaæ, organizowaæ. To nie jest kolejna warstwa, któr¹ musi Pan
dodaæ do czystego opisu. Niech Pan nie próbuje przesuwaæ siê z opisu do wyja-
nienia, po prostu nale¿y kontynuowaæ opis. Zawartoæ Pañskich idei na temat
firmy jest w ogóle nieinteresuj¹ca w porównaniu z tym, jak samej firmie uda³o siê
rozprzestrzeniæ.
S: Ale jeli moi ludzie nie dzia³aj¹, jeli aktywnie nie porównuj¹, standaryzuj¹,
organizuj¹, uogólniaj¹, to co mam wtedy zrobiæ? Utknê. Nie bêdê w stanie dodaæ
¿adnych innych wyjanieñ.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin