Putney Mary Jo - Upadłe anioły 02 - Płatki na wietrze.pdf

(1157 KB) Pobierz
255048805 UNPDF
MARY JO PUTNEY
PŁATKI NA WIETRZE
Drogi Czytelniku!
Sześć lat temu przystąpiłam do pisania czwartego romansu, którego akcja rozgrywa
się w czasach regencji. Gdy w końcu opuściłam świat pisarskiej fantazji, ze zdziwieniem
stwierdziłam, że moja opowieść ma wszelkie cechy romansu historycznego - rozwiniętą
fabułę, bohaterów o złożonych psychologicznie charakterach, wątki przygodowe i uczuciową
intensywność. Jednak umowa jest umową, więc skróciłam powieść o pięćdziesiąt stron i mój
wyrozumiały wydawca opublikował historię Rafe'a i Maggie jako b a r d z o długi romans
zatytułowany „The Controversial Countess”. Mimo że książka odniosła sukces, cały czas
miałam nadzieję, że pewnego dnia zrobię z niej prawdziwy romans historyczny.
Taki dzień nadszedł, kiedy wpadłam na pomysł napisania cyklu o Upadłych Aniołach -
młodych libertynach żyjących w czasach regencji.
Bez trudu wyobraziłam sobie tych buńczucznych, pełnych fantazji młodzieńców jako
przyjaciół Rafaela Whitbourne'a, więc z radością przepisałam i rozszerzyłam jego historię. W
ten sposób powstały „Płatki na wietrze”, druga (po „Gromach i różach”) książka z serii o
Upadłych Aniołach.
Jak wszystkie moje książki, ta jest opowieścią o ludziach pełnych namiętności,
frapujących przygodach i uzdrawiającej sile miłości. Kiedy mężczyzna dumny ze swej
powściągliwości, spotyka kobietę, która bez trudu przebija się przez ten pancerz obojętności i
kiedy kobieta prowadząca ryzykowne, pełne niebezpieczeństw życie spotyka mężczyznę,
którego nigdy nie przestała kochać - ich życie musi się zmienić.
Z przyjemnością powróciłam do opowieści o Rafie i Maggie, i pozwoliłam, by ich
żarliwy, namiętny związek swobodnie się rozwinął. Wielką radość sprawiło mi włączenie tej
historii do cyklu o Upadłych Aniołach. Następna jest książka o Lucienie, „Taniec na
wietrze”; po niej opiszę losy Michaela. A potem? Cóż, przy okazji historii Rafe'a i Maggie
pojawili się nowi, wspaniali bohaterowie, których zamierzam opisać w kolejnym romansie
historycznym. Poza tym wydaje mi się, że Michael ma jeszcze jednego przyjaciela z wojska...
Miłego czytania! Mam nadzieję, że lektura moich opowieści spodoba się wam tak
bardzo, jak mnie podoba się ich pisanie.
Mary Jo Putney
1
Co tu, u diabła, się dzieje?
Dziki wrzask rozwścieczonego męża Rafe rozpoznałby zawsze i wszędzie. Westchnął.
Teraz dojdzie do gwałtownej sceny małżeńskiej, jednej z tych, których nie cierpiał
najbardziej. Wypuszczając z objęć ponętną damę, odwrócił się i spojrzał na mężczyznę, który
jak burza wpadł do salonu. Był mniej więcej jego wzrostu i - podobnie jak on - przekroczył
już trzydziestkę. W innych okolicznościach sprawiałby zupełnie miłe wrażenie, ale teraz
wyglądał tak, jakby chciał kogoś zamordować.
- David! - krzyknęła lady Jocelyn Kendal i z uśmiechem ruszyła w stronę męża, lecz
na widok jego wykrzywionej wściekłością twarzy zatrzymała się przerażona. Zaległa pełna
napięcia cisza.
Przerwał ją nowo przybyły, który odezwał się niskim, pełnym tłumionej pasji głosem:
- Nie ulega wątpliwości, że oboje jesteście niemile zaskoczeni moim przybyciem.
Domyślam się, że to książę Candoveru. A może nie tylko jemu ofiarowujesz swoje wdzięki?
Lady Jocelyn zadrżała na te słowa, więc Rafe wyjaśnił spokojnym tonem:
- Zgadza się, jestem księciem Candoveru. Obawiam się jednak, że pana nie znam.
Opanowując się z widocznym trudem mężczyzna warknął:
- Nazywam się Presteyne i jestem mężem obecnej tu damy, choć sądząc po tym, co
zobaczyłem, nie będę nim długo. - Ponownie obrzucił lady Jocelyn groźnym spojrzeniem. -
Wybacz, że przerwałem ci zabawę. Spakuję rzeczy i już nigdy nie będę cię niepokoił.
Po czym wyszedł trzaskając drzwiami z takim hukiem, że dom zadrżał w posadach.
Rafe, szczerze powiedziawszy, ucieszył się z takiego obrotu sprawy. Choć świetnie wiedział,
jak w takiej sytuacji powinien zachować się dżentelmen, i nie omieszkałby uczynić, co do
niego należało, to awantury ze zdradzanymi mężami nigdy nie należały do przyjemnych.
Niestety, przykra scena wcale się nie zakończyła. Lady Jocelyn usiadła w obitym
atłasem fotelu i zaczęła rozpaczliwie szlochać. Rafe przyglądał się jej z rosnącym
rozdrażnieniem. Wolał lekko traktować swoje romanse, pragnął, by dostarczały przyjemności
obu stronom i kończyły się bez żalu czy łez. Nie dotknąłby lady Jocelyn, gdyby mu nie
powiedziała, że jej małżeństwo jest czystą formalnością. Najwyraźniej kłamała.
- Twój mąż chyba nie uważa, że to małżeństwo z rozsądku - powiedział chłodno.
Podniosła głowę i popatrzyła na Rafe'a nieprzytomnym wzrokiem, jakby zapomniała o
jego obecności.
- Co za grę prowadzisz? - Był coraz bardziej zirytowany. - Twój mąż nie wygląda na
mężczyznę, którym można manipulować, żeby wzbudzić w nim zazdrość. Może cię zostawić
albo skręcić ci kark, ale nie podejmie takiej gry!
- To nie była gra - powiedziała łamiącym się głosem. - Próbowałam dojść, co kryje się
na dnie mego serca. Dopiero teraz, kiedy jest za późno, uświadomiłam sobie, jakim uczuciem
darzę Davida.
Widząc, jaka jest nieszczęśliwa, Rafe nie miał sumienia dłużej się złościć. Kiedyś był
taki sam, młody i zagubiony, i patrząc na jej cierpienie, przypomniał sobie, ile bólu może
zadać miłość.
- Zaczynam podejrzewać, że pod tą zewnętrzną ogładą kryje się wyjątkowo
romantyczne serce - powiedział miękkim głosem. - Jeśli to prawda, biegnij za swoim mężem i
użyj całego swego czaru, by go przeprosić. Myślę, że ci się uda, przynajmniej tym razem.
Mężczyzna wiele wybaczy tej, którą kocha. Tylko nie pozwól przyłapać się w ramionach
kolejnego adoratora. Wątpię, żeby po raz drugi zdobył się na wielkoduszność.
Oczy młodej kobiety rozszerzyły się ze zdumienia. Kiedy się odezwała, jej głos drżał
tak, jakby za chwilę miała wybuchnąć śmiechem.
- Słyszałam, że w każdej sytuacji potrafisz zachować zimną krew, krążą już na ten
temat legendy, ale mimo wszystko jestem zaskoczona. Myślę, że gdyby wszedł tu sam diabeł,
ty zaproponowałbyś mu partyjkę wista.
- Moja droga, nigdy nie graj w wista z diabłem. Oszukuje. - Rafe uniósł do ust jej
lodowato zimną dłoń i lekko pocałował na pożegnanie. - Gdyby twój mąż pozostał nieczuły
na twe wdzięki, a miałabyś ochotę na miły, niezobowiązujący romans, daj mi znać. - Puścił
jej rękę. - Wiesz, że niczego więcej nie możesz ode mnie oczekiwać. Wiele lat temu oddałem
serce komuś, kto je odrzucił i złamał, więc serca już nie mam. - Po tych słowach powinien
wyjść, jednak gdy spojrzał na śliczną dziewczęcą twarz, wyrwało mu się mimowolnie:
- Przypominasz mi dziewczynę, którą kiedyś znałem, ale nie jesteś taka jak ona. Żadna
nie jest taka jak ona.
Odwrócił się i szybko wyszedł z domu. Na przeciwległym krańcu Upper Brook
czekała na niego kariolka. Wskoczył na kozioł i wziął lejce.
Ta cząstka Rafe'a, która zawsze naśmiewała się z jego próżności, zaczęła drwić z tego,
jak świetnie „Książę” odegrał tę scenę. Książę - tak Rafe nazywał w duchu siebie, jakim był
dla świata. Przez lata tworzył i doskonalił ten wizerunek. Jako Książę był wzorowym, zawsze
opanowanym angielskim dżentelmenem i - sądząc po reakcji publiczności - świetnie grał
swoją rolę.
Każdy musi mieć jakieś hobby.
Gdy na rogu skręcił w Park Lane, zaniepokoiła go myśl, że odsłonił się przed Jocelyn
bardziej, niż powinien. Na szczęście to mało prawdopodobne, żeby dziewczyna opowiedziała
komuś historię ich romansu, a Rafe na pewno tego nie zrobi.
Zatrzymując powóz przed domem przy Berkeley Square, pomyślał posępnie, że
znowu będzie musiał szukać kochanki. Od zakończenia ostatniego romansu minęło już wiele
tygodni, a on wciąż nie mógł znaleźć kobiety, która by mu odpowiadała. Zaczął się nawet za-
stanawiać, czy nie zrezygnować ze spotkań z uległymi mężatkami z własnej sfery i nie wziąć
sobie utrzymanki. Jednak kobiety tego pokroju na ogół były chciwe, niewykształcone,
nierzadko chore, a taka perspektywa nie bardzo go pociągała.
Dlatego ucieszył się, kiedy urocza Jocelyn Kendal dała mu do zrozumienia, że zawarła
małżeństwo z rozsądku i chętnie wzięłaby sobie kochanka. Zawsze ją podziwiał, lecz trzymał
się od niej z daleka, bo uwodzenie niewinnych dziewcząt było wbrew jego zasadom. Podczas
pobytu na wsi myślał o niej z pewną tęsknotą i gdy tylko wrócił do Londynu, złożył jej
wizytę. Niestety, w ciągu tych paru tygodni Jocelyn stała się kochającą żoną. Rafe musi
szukać szczęścia gdzie indziej.
Próbując się pocieszyć, pogratulował sobie w duchu, że uniknął uciążliwego romansu.
Trzeba nie mieć rozumu, żeby wiązać się z tak niepoprawną romantyczką. Prawdę
powiedziawszy, dobrze wiedział, co robi, ale pełna młodzieńczej świeżości Jocelyn była
najponętniejszą kobietą, jaką spotkał od lat. Bardzo podobną do...
Natychmiast porzucił tę myśl. Głównym powodem jego wcześniejszego powrotu do
Londynu nie była chęć nawiązania flirtu, ale wiadomość od przyjaciela, który wezwał go w
sprawach służbowych. A profesja hrabiego Strathmore dawała gwarancję nadzwyczaj inte-
resującego zajęcia.
Arystokratyczne pochodzenie umożliwiało Rafe'owi obracanie się w najwyższych
sferach, dzięki czemu od wielu lat był przydatnym członkiem szeroko rozgałęzionej siatki
szpiegowskiej swego przyjaciela. Specjalnością Rafe'a było podróżowanie w charakterze
kuriera wtedy, gdy oficjalne kanały okazywały się niewystarczająco poufne, ale
przeprowadził także kilka dyskretnych dochodzeń wśród ludzi bogatych i potężnych.
Wjeżdżając powozem na podwórze, miał nadzieję, że tym razem Lucien przygotował
dla niego coś naprawdę absorbującego.
Lucien Fairchild patrzył z rozbawieniem, jak książę Candoveru szedł przez zatłoczony
salon. Wysoki, ciemny i władczy był uosobieniem dumnego arystokraty i trudno było
uwierzyć, iż jest tylko aktorem, który wcielił się w tę rolę.
Poza tym miał wygląd amanta, nic więc dziwnego, że żadna z obecnych kobiet nie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin