Jonathan Carroll BIA�E JAB�KA Prze�o�y� Jacek Wietecki DOM WYDAWNICZY REBIS POZNA� 2002 Tytu� orygina�u White Apples Wydanie I ISBN 83- 7301- 257- 5 Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o. ul. �migrodzka 41/49, 60- 171 Pozna� tel. 867- 47- 08, 867- 81- 40; fax 867- 37- 74 e- mail: rebis@rebis.com.pl www.rebis.com.pl Dla Andrei L. Padinhy - niegdy� studentki, p�niej przyjaci�ki, na zawsze mojej bohaterki, oraz dla Neila Gaimana Stokrotne podzi�kowania dla: Niclasa Bahna, Borisa Kiprova i Chrisa Rolfe'a za ich nieustaj�c� zach�t� do pracy nad Bia�ymi jab�kami. Mi�o��, sen i �mier� nadchodz� poma�u; Schwy� mnie za w�osy i mocno poca�uj. A. C. Swinburne, W ogrodzie B�g z wody Cierpliwo�� nie �yczy sobie w domu Zdumienia, bo Zdumie- nie to okropny go��. Zu�ywa ci� do cna, nie przejmuj�c si� tym, co kruche i nie do zast�pienia. Je�li ci� uszkodzi, wzru- sza ramionami i idzie dalej, jakby nigdy nic. Nieproszone, cz�- sto sprowadza swych podejrzanych przyjaci�: w�tpliwo��, zazdro��, chciwo��. Razem zaprowadzaj� w�asne porz�dki; przemeblowuj� wszystkie twoje pokoje dla w�asnej wygody. M�wi� dziwnymi j�zykami, nie sil�c si� na t�umaczenie. Pi- trasz� w twoim sercu nieznane potrawy o dziwacznych sma- kach i aromatach. Co czujesz, gdy wreszcie odchodz� - rado�� czy smutek? Cierpliwo�� zawsze zostaje z miot�� w r�ku. Lubi�a trzyma� �wieczki w sypialni. Zdaniem Ettricha �wieczki mia�y swoje miejsce w ko�ciele, na urodzinowym torcie i podczas przerwy w zasilaniu. Nigdy jednak jej tego nie powiedzia�, nawet p�artem. By�a bardzo wra�liwa - bra�a na serio wszystko, co m�wi�. Wkr�tce po tym, jak si� poznali, zda� sobie spraw�, �e �atwo, zbyt �atwo, mo�na j� zrani�. Wystarczy�o jedno ostre s�owo lub sarkastyczna uwa- ga, by ca�kiem j� znokautowa�. Sama wyzna�a, �e dopiero niedawno wydoby�a si� z poczucia, �e musi zadowoli� ca�y �wiat. - Bra�am narkotyki, cho� ich nie cierpia�am - o�wiadczy�a. - Chcia�am, �eby m�j ch�opak mnie kocha�, wi�c �pa�am razem z nim. By�am �mierdz�cym tch�rzem. Umia�a si� przyzna� do b��d�w. Od pocz�tku by�a gotowa zdradzi� mu swoje najintymniejsze sekrety. By�o to zarazem ekscytuj�ce i �enuj�ce. Ettrich troch� j� kocha�. 11 Kt�rego� dnia, spaceruj�c przez miasto, przeszed� obok sklepu. Na widok kobiet oczy Ettricha stawa�y si� �ar�oczne. On nie by� tego �wiadom, lecz jego oczy widzia�y wszystko, co wi�za�o si� z kobietami: ich stroje, spos�b palenia papie- ros�w, rozmiar st�p, odruch zaczesywania w�os�w, kszta�t torebki, odcie� lakieru na paznokciach. Czasem mija�a se- kunda, zanim poj��, �e jego umys� co� zarejestrowa�: szcze- g�, odg�os, mgnienie. Wtedy spogl�da� ponownie. Za ka�- dym razem przekonywa� si�, �e odebrane nie�wiadomie im- pulsy by�y prawdziwe: rzeczywi�cie dostrzeg� po�ysk s�o�ca na zielonej jedwabnej bluzce naci�gni�tej na poka�ny biust. D�o� na stole, dziwnie szorstk� i toporn�, nale��c� do nie- zwykle eleganckiej kobiety. Albo intryguj�ce oczy w kszta�- cie migda��w czytaj�ce francusk� gazet� sportow�. Albo pro- mienny u�miech na twarzy niepozornej kobiety, kt�ry zmie- nia� j� nie do poznania. W dniu, kiedy si� spotkali, Ettrich przeszed� obok jej nie- wielkiego sklepu. Mija� go przedtem wiele razy w drodze do pracy, nigdy jednak nie zagl�da� w okno wystawowe. A je�li nawet, nie przypomina� sobie, co tam widzia�. By� to fragment codziennej scenerii, t�o jego �ycia. Ale dzi� spojrza� tam i zo- baczy� j� - wpatrzon� w niego. Co dostrzeg� najpierw? P�niej usi�owa� sobie przypomnie� ten moment, ale bez skutku. Obszerne szklane drzwi sklepu by�y zamkni�te. Kobieta gapi�a si� prosto na niego. By�a drob- na. Mo�e w�a�nie to przyku�o jego uwag�. By�a drobna i mia�a szczup��, zmys�ow� twarz psotliwego anio�ka. Wygl�da�a jak podrz�dny cherubinek; kt�ry przypadkiem znalaz� si� na fre- sku w wiejskim ko�ciele gdzie� we W�oszech. Mimo �wi�tego oblicza w jego spojrzeniu jest co� jeszcze, jaka� przekora, kt�- ra ka�e si� domy�la�, �e modelem dla tego niebia�skiego dusz- ka by�a zapewne kochanka artysty. Mia�a na sobie b��kitn� letni� sukienk�, kt�ra opada�a jej akurat do kolan. Cho� nie zachwyci�a Ettricha urod�, tak jak inne kobiety, jednak zwolni� kroku, a potem zrobi� co� dziwne- go. Zatrzyma� si� i pokiwa� do niej. Nieznaczny ruch d�oni uniesionej na wysoko�� piersi. Wykonuj�c ten gest, pomy�la�: po co ja to robi�? Upad�em na g�ow�? 12 Powietrze wok� niego wype�ni�o si� nagle woni� gor�cej pizzy. Ettrich obr�ci� si� lekko i ujrza� faceta nios�cego wiel- kie bia�o- czerwone pude�ko. Kiedy odwr�ci� si� z powrotem, kobieta za szklanymi drzwiami odpowiedzia�a mu kiwni�ciem r�ki. Przez moment, trwaj�cy mo�e p�torej sekundy, zasta- nawia� si�, dlaczego ona to robi. Czemu do mnie macha? By� to �adny, bardzo kobiecy ruch. Jej prawa d�o�, przysuni�ta do piersi, porusza�a si� szybko w lewo i w prawo, jak wycieracz- ka na szybie auta. Spodoba�y mu si� zar�wno ten gest, jak i kryj�cy si� za nim u�miech - ciep�y, otwarty, �mia�y. Posta- nowi� wej�� do �rodka. - Cze�� - rzuci� bez wahania. Jego serce przepe�nia�y spo- k�j i szcz�cie. By� w swoim �ywiole. W ci�gu lat Vincent Et- trich nawi�za� znajomo�� z tak wieloma kobietami, �e perfek- cyjnie opanowa� modulacj� swego g�osu. Tym razem powita- nie zabrzmia�o rado�nie i przyjacielsko - ciesz� si�, �e ci� widz�! W jego g�osie nie by�o mrocznych, m�skich czy seksual- nych ton�w. Je�li przez nast�pne kilka minut wszystko do- brze si� u�o�y, Ettrich b�dzie m�g� to wykorzysta� p�niej. - Cze�� - odpisn�a cicho, jak ma�e dziecko, kt�re patrzy na ciebie z nadziej� w oczach, chc�c i jednocze�nie boj�c si� podej��. Cofn�a r�k� i opar�a j� na lewej piersi, jak gdyby bada�a sobie t�tno. - To by�o bardzo mi�e. Podoba�o mi si�, �e pan to zrobi�. Poczu� pustk� w g�owie. - Co takiego? - �e pomacha� pan do mnie. Mimo �e si� nie znamy. To jak podarunek od nieznajomego. - Nie mog�em si� powstrzyma�. Zmarszczy�a brew i odwr�ci�a spojrzenie. To z kolei jej si� nie spodoba�o. Nie chcia�a s�ysze� od nast�pnego m�czyzny, �e jest �adna i �e tamten chce j� pozna�. Pragn�a tylko otrzy- ma� nieoczekiwany prezent od nieznajomego, po czym wr�ci� do normalnego �ycia. - Zobaczy�am pana wcze�niej ni� pan mnie - doda�a, nadal unikaj�c jego wzroku. - Cz�sto t�dy przechodz�, ale jako� nie zagl�da�em do �rod- ka. - Podni�s� g�ow� i rozejrza� si� wok� siebie. U�miechn�� si�, a zaraz potem zachichota�. Otacza�a ich damska bielizna: 13 bia�a, brzoskwiniowa, fioletowa, czarna... Setki komplet�w. Wsz�dzie wisia�y biustonosze i majteczki, bia�e tangi i �liwko- we stringi, przezroczyste nocne koszule... Wszystko, o czym marzy kobieta, by na siebie w�o�y�, i co m�czyzna pragnie z niej zdj��. Ettrich uwielbia� sklepy z damsk� bielizn�. By- wa� w wielu i kupowa� mn�stwo dla r�nych kobiet. - 34- B? - S�ucham? Wskaza�a na jego pier� i zrobi�a k�ko palcem. - Przypuszczam, �e nosi pan rozmiar 34- B. - U�miechn�a si� i by� to u�miech cudowny: weso�y i filuterny. Ettrich z�apa� jej �arcik w locie i pos�a� jej natychmiastow� ripost�. - Czy kobiety, kt�re tutaj przychodz�, s� z regu�y zadowolo- ne ze swoich biust�w? Niemal wszystkie, kt�re znam, uwa�a- j�, �e maj� albo za du�e, albo za ma�e piersi. Kobiety s� bar- dzo wyczulone na tym punkcie. - Odczeka� sekund�, spraw- dzaj�c, czy z�apa�a jego podw�jn� kontr�. Jej podst�pna mina i nagle rozszerzone oczy powiedzia�y mu, �e zrozumia�a go �wietnie. Pokrzepiony na duchu Ettrich ci�gn�� dalej: - Praca tutaj musi by� ci�ka. - Dlaczego? - Codziennie musi pani spe�nia� wymagania klientek, kt�- re na og� nie s� zadowolone ze swojego wyposa�enia. Jej u�miech powr�ci� wolno. Mia�a ma�e, lekko zakrzywio- ne z�bki. - Wyposa�enia? Ettrich nie waha� si� ani przez moment. - Tak jest, a pani praca polega na dopasowaniu tego wypo- sa�enia do najnowszego rynsztunku bojowego. Kobieta wykona�a szeroki �uk r�k�, zagarniaj�c sklepowe wn�trze. - Wi�c tak to wygl�da? Jak rynsztunek? - Nie przesta�a si� u�miecha�. Zaczyna�a go lubi�. Ettrichowi uda�o si� wsadzi� jedn� nog� w drzwi. Si�gn�� po le��cy na ladzie at�asowy biustonosz w odcieniu miedzi i podni�s� go takim gestem, jakby prezentowa� dow�d rzeczowy w procesie s�dowym. 14 - Prosz� po��czy� ten kolor z pi�kn� czarn� sk�r�, a otrzy- ma pani bro� binarn�. - Od�o�y� biustonosz i wzi�� jasnonie- bieskie stringi, kt�re wa�y�y tyle co mgie�ka. - A oto pocisk klasy ziemia- powietrze. Zab�jczy bez wzgl�du na odleg�o�� od celu. - Je�li w�o�ysz go dla swojego ch�opaka, to ju� po nim? Skin�� g�ow�. - W�a�nie. Co wi�cej, m�czy�ni nie dysponuj� ekwiwalent- nym uzbrojeniem. Czy zdaje sobie pani z tego spraw�? Nie istnieje nic, co m�czyzna m�g�by w�o�y�, aby wywrze� na kobiecie wra�enie podobne do tego, jakie te fata�aszki robi� na nas. To nie fair. Taksowa�a go wzrokiem, jakby si� zastanawia�a, czy jest bezczelny czy zabawny. Czy warto podtrzymywa� t� rozmo- w�? Ettrich niemal widzia� wisz�cy nad jej g�ow� znak zapy- tania. Zbli�a�a si� jedna z prze�omowych chwil we wczesnej fazie znajomo�ci. Wymienili powitania, zagaili rozmow�, tro- ch� si� podr�czyli. Zapad�a pauza pod tytu�em "Czy b�dziemy to ci�gn��?" Nast�pny ruch nale�a� do niej. Ettrich by� szale- nie ciekaw, co zrobi. - Jak pan ma na imi�? - Vincent. Vincent Ettrich. Wysun�a r�k� do powitania, po czym nagle, nie wiedzie� czemu, j� cofn�a. By� zdezorientowany, p�ki si� nie przed- stawi�a: - Ja mam na imi� Coco. Coco Hallis. - Nie! Naprawd� nazywasz si� Coco Hallis? To niesamowite. - Czemu? - Bo to rzadkie imi�, a ja ju� znam kogo�, kto je nosi. Teraz z kolei ona mu nie uwierzy�a, chocia� m�wi� prawd�. Poczu�, jak ��cz�ca ich wi� s�abnie, i zdecydowa� si� na dra- matyczny gest. Wyci�gn�� z kieszeni telefon kom�rkowy i wy- bra� numer. M�oda kobieta skrzy�owa�a r�ce i stan�a wycze- kuj�co, daj�c do zrozumienia, �e czeka na dowody. Podni�s�szy s�uchawk� do ucha, Ettrich odczeka� chwil�, po czym pr�dko poda� jej telefon. - Pos�uchaj! Wzi�a go z niejakim wahaniem, zd��y�a jednak us�ysze� 15 po drugiej stronie ko...
marc144