Hedge oznacza po polsku żywopłot tudzież ogólnie ogrodzenie i symbolizuje najprostszą na świecie metodę zabezpieczenia się przed stratą, sięgającą początków rolnictwa: aby bydło się nie rozbiegło trzeba otoczyć je płotem. Niewielkim kosztem redukujemy ryzyko utraty majątku, nie pozbywając się go całkowicie, bo zawsze może się znaleźć skoczny koziołek bądź jałówka, która przesadzi ogrodzenie. Ale brak płotu to już lekkomyślność i zaniedbanie.
Hedging w świecie finansowym podzielimy na dwa rodzaje: w działalności przedsiębiorstwa, oraz w inwestowaniu. Chociaż realizacja może przebiegać identycznie, inny jest motyw i kontekst. W zarządzaniu przedsiębiorstwem hedging stosowany jest do zabezpieczania np. cen surowców, paliw czy kursów wymiany walut przed niekorzystnym dla ruchem, który pozbawiłby firmę zysków (czy nawet wpędził ją w straty). Tam gdzie duża skala działania, duża konkurencja, niska marżowość i ekspozycja na ryzyko zmian cen, tam potrzebny jest hedging. Masowo stosują go na przykład linie lotnicze, energetyka, eksporterzy, oraz fabryki przetwarzające surowce.
Oczywiście hedging kosztuje i dlatego z jednej strony zmniejsza straty w wypadku niekorzystnego ruchu cen, ale z drugiej daje mniejsze zyski w razie wystąpienia korzystnego trendu. Jednak warto go stosować. Mechanizm jest bardzo prosty i zawsze opiera się na zakupie instrumentów pochodnych (kontraktów lub opcji) na zabezpieczany surowiec, paliwo czy walutę.
Zobaczmy jak to robi na przykład Air France KLM. Firma twierdzi, że paliwo stanowi około 20% jej kosztów, a jednocześnie zyskowność operacyjna firmy jest na poziomie 6%. Gdyby zatem przyłożyć wzrost ceny kerosenu od 1 stycznia do 31 grudnia 2007 r. od 284 do 369 centów za galon, czyli o 30%, spowodowałoby to z grubsza licząc spadek zyskowności do zera. Poszedłby na podwyżkę cen paliwa, bo trudno sobie wyobrazić możliwość podwyższania cen biletów w sytuacji dużej konkurencji na rynku. Dlatego też Air France KLM stosuje aktywną i zarazem bardzo prostą strategię zabezpieczania kursu (dokładny opis na stronie internetowej firmy), bez której osiągałaby w ostatnich latach dużo mniejsze zyski. Prostota polega na tym, że zamiast kupować instrumenty, zawiera z dostawcami umowy ustalające ceny na 2 lata w przód. Dobrze to działa przy stałym wzrostowym trendzie i generalnie spowalnia wzrost efektywnej ceny płaconej za paliwo, a jednocześnie przesuwa aktywny hedging na stronę dostawców. Przy odwróceniu trendu powoduje jednak dodatkowe koszty dla nabywcy, który płaci więcej niż cena rynkowa – bo jego cena spada wolniej niż rynek. Jest to ilustracja ryzyka stosowania tej właśnie strategii zabezpieczającej. Jednak ta sytuacja nie wykorzystania spadków do osiągnięcia ekstra zysków jest mniej groźna niż ewentualny spadek zysku z powodu pełnej ekspozycji na wzrost cen. Sekret tkwi w cenach biletów, skalkulowanych do prognozowanego poziomu cen paliwa. Podobnie jak nie da się ich od razu podnosić gdy rosną koszty, podobnie nikt się nie kwapi do ich obniżania gdy koszty maleją.W działalności inwestycyjnej hedging polega na tym, że instrumentem pochodnym zabezpieczamy papier wartościowy. Najprościej to sobie wyobrazić, że kupujemy koszyk indeksu WIG20 obstawiając wzrost, ale jednocześnie kupujemy kontrakt na jego spadek. Stop. To niby to samo, ale jednak zupełnie coś innego. Gdzie tu sens? Nie jesteśmy linią lotniczą, która musi latać bo na tym polega jej biznes i ma co miesiąc koszty stałe do pokrycia. Jesteśmy inwestorem, który obstawił określony ruch cen na walorze i powinien uciąć straty jeśli się pomylił, a jeśli dobrze trafił to dać zyskom rosnąć – po co mu w takim razie kontrakt, który swoje kosztuje i w razie spadku da w sumie mniej więcej to co stop loss, za to w razie wzrostu zmniejszy zysk? Tak naprawdę stuprocentowy hedging, który skutecznie zabezpieczyłby nas przed stratami zmniejszając ryzyko do zera, jednocześnie odebrałby nam możliwość osiągnięcia zysków. Tym samym czyniąc inwestowanie bezcelowym i generując tylko opłaty transakcyjne (prowizje).
O co w takim razie ten zgiełk? O nieprzeciętne wyniki rzędu kilkadziesiąt albo i więcej procent rocznie, jakie uzyskiwały na przełomie roku 2000 i później amerykańskie fundusze hedgingowe – chociaż wcale z nie z hedgingu. Ich działalność rozwinęła się dzięki luce prawnej, gdyż wymknęły się regulacjom. Mogły zatrudniać jako zarządzających osoby bez żadnych uprawnień, miały niewielkie lub nawet zerowe obowiązki raportowania, oraz żadnych ograniczeń co do wysokości opłat, wielkości pozycji, ponoszonego ryzyka i poziomu lewarowania. W warunkach kilkuletniej hossy udało im się agresywną polityką wygenerować zyski, od których świeciły się oczy. Sprzedawały to na zewnątrz jako nieprzeciętne zdolności, odkrywcze patenty i wyjątkowe metody działania, oczywiście owiane tajemnicą. To dlatego mogły bez przeszkód kosić prowizje na poziomie 2% rocznie od wartości portfela, niezależnie od wyniku, oraz 20% prowizji.
Ale były też spektakularne bankructwa, które stopniowo zdemitologizowały fundusze hedgingowe i pokazały, że od lat na rynkach finansowych nic się nie zmieniło: tyle zysku ile ryzyka. Padły nawet modele opracowywane przez profesorów matematyki. Niezależnie od sztuczek i uprawianej polityki informacyjnej, okazało się, że fundusze hedgingowe to instytucje jak każde inne, wystawione m.in. na ryzyko systematyczne. Nic nie poradzą gdy załamują się rynki. A co gorsza, ich agresywna polityka kilka razy wymknęła się spod kontroli zarządzających, zaś kontroli nadzoru nigdy nie podlegała.Wiele oczywiście działa do dzisiaj. I będzie działać, dopóki będą chętni na ultraryzykowne inwestycje.Lektura dla zainteresowanych:Long Term Capital Managementhttp://www.efinancialnews.com/homepage/content/2451494146http://www.rgemonitor.com/blog/roubini/209779http://mondediplo.com/1998/11/05warde2Amaranth Advisorshttp://www.toomre.com/AmaranthWhatWentWronghttp://tradermike.net/2006/09/amaranth_advisors_hedge_fund_ruined_by_ignoring_risk_of_ruin/Bailey Coates Cromwellhttp://www.tax-news.com/archive/story/Poor_Returns_Lead_To_Hedge_Fund_ShakeOut_xxxx20225.htmlhttp://www.wrfinancialconcepts.com/pdfs/hedge_fund_redemption.pdf
michal.stalowa