tytu�: "Tato" autor: William Wharton Tom Ca�o�� w tomach Polski Zwi�zek Niewidomych Zak�ad Wydawnictw i Nagra� Warszawa 1991 T�umaczy�a Jolanta Kozak T�oczono w nak�adzie 20 egz. pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni PZN, Warszawa, ul. Konwiktorska 9. pap. kart. 140 g kl. III_B�1 Przedruk z Wydawnictwa "Czytelnik", Warszawa 1989 Pisa�a Jolanta Szopa Korekty dokona�y: K. Markiewicz i K. Kruk Od redakcji William Wharton to pseudonim wsp�czesnego pisarza ameryka�skiego, kt�ry zdoby� sobie w Polsce ogromn� popularno�� g�o�n� powie�ci� "Ptasiek". W 1988 roku, ukaza�a si� kolejna powie�� Whartona, "W ksi�ycow� jasn� noc". (Obie nagrane na kasety magnetofonowe). "Tato" to trzypokoleniowa saga rodzinna ukazuj�ca codzienne �ycie wsp�czesnej Ameryki. Ogromny post�p techniki zmienia obyczaje i stosunki mi�dzyludzkie, a mimo to trudno spotka� ksi��k�, w kt�rej osta�oby si� tyle mi�o�ci rodzinnej i przywi�zania syna do ojca, pokonuj�cych bariery pokoleniowe. Kobietom mojego �ycia b�dzie po�wi�cone, mojej matce i siostrze, i c�rkom, i �onie A jego ojciec Jest synem mojego ojca. (Druga po�owa zagadki) 1 Aaa Con jest pierwsz� pozycj� w ksi��kach telefonicznych wi�kszo�ci du�ych miast Ameryki. Firma ta organizuje dostawy samochod�w, anga�uje ludzi do przewiezienia wozu z miejsca na miejsce. Z Billym, moim synem, czekamy w biurze Aaa Con w Los Angeles. Badania lekarskie mam ju� za sob�, wp�aci�em pi��dziesi�t dolar�w kaucji, wype�ni�em kwestionariusze i z�o�y�em referencje. Billy jest za m�ody, �eby prowadzi�; dolna granica wieku - dwadzie�cia jeden lat. Samoch�d ju� nam wyznaczyli i teraz czekamy tylko na podstawienie. Billy jest bardzo przej�ty, bo trafi� nam si� lincoln continental. A� si� boj� mu powiedzie�, �e nie b�dzie prowadzi�. Nie nale�� do os�b szczeg�lnie odpowiedzialnych, ale taki odpowiedzialny to jeszcze jestem, szczeg�lnie kiedy w gr� wchodzi cudzy pojazd wart pi�tna�cie tysi�cy dolar�w. A wi�c przejad� si� przez ca�y wielki kraj - i wcale mnie to nie zachwyca. W biurze jest ponuro. Wszystkie te biura s� jak bary szybkiej obs�ugi: na dywany czy staranniejsze umeblowanie nie wydaje si� tutaj ani grosza. Obliczam, �e na ka�dym samochodzie ekspediowanym w drugi koniec kraju zarabiaj� jakie� sto dolar�w. W ko�cu zwalisty typ zza kontuaru wywo�uje nasze nazwisko. Pyta jak� tras� wybieramy, i zgadza si� na 15_#70_#76. Jest to trasa najmniej ucz�szczana przez ci�ar�wki z racji wysokiego, nie uko�czonego przejazdu w Loveland. Potem ju� prawie do ko�ca czteropasm�wka. Mamy dostarczy� w�z do Filadelfii, gdzie kiedy� mieszka�em, a p�niej lecimy samolotem do Pary�a. Naszym prawdziwym domem jest Pary�, ju� od pi�tnastu lat. W p� godziny p�niej odbieramy w�z. W�z nie jest nowy, ma co najmniej dwa lata, rudobr�zowy, z czarnym winylowym dachem - wygl�da wystrza�owo, istna gangsterska limuzyna. Odbiorc� ma by� niejaki Scarlietti - kto wie, czy nie przyk�adamy r�ki do mokrej roboty. To ju� chyba dwudziesty raz, jak b�d� jecha� przez ca�e Stany. Ponad po�ow� wycieczek odby�em w�a�nie holuj�c cudze samochody. Raz dostarczali�my jasno��ty chevy impala z otwieranym dachem. By� to czas mody na odkryte wozy przed klimatyzacj� i wyposa�eniem stereo. Dzieciaki poprzywi�zywali�my skakankami, �eby nie wylecia�y, i pomkn�li�my jak strza�a z zachodu na wsch�d, przewa�nie 66_tk�, dach z�o�ony, wiatr �wiszcze, s�o�ce prosto w twarz. Dzieciaki mog�y si� z ty�u pra�, wrzeszcze�, bawi�, rozrabia� do woli - my nie s�yszeli�my nic. Dla Vron i dla mnie by�o to prawie jak miodowy misi�c. Poza tym chevy niewiele pali�. Za to przy tym lincolnie strac� jak nic ze trzydzie�ci dolc�w na dokupowanie benzyny. Ale przynajmniej b�dzie nam wygodnie: przelecie� trzy tysi�ce mil samochodem, przez ca�y kraj, w osiem dni - to nie �arty, a i ja robi� si� ju� troch� za stary na takie imprezy. Jak ju� wsi�dziemy, najgorsze b�dzie za nami. Najpierw jednak musimy zabra� rzeczy i po�egna� si� z Mam�. Billy te� si� denerwuje. Obaj wiemy, �e to nie�atwe zadanie - z Mam� nie ma �atwych zada� - a zwa�ywszy na ostatnie wydarzenia, zanosi si� na szczeg�lnie ci�k� przepraw�. Wyprowadzamy nasz� olbrzymi�, kasztanowat� szalup� na Colby Lane. Nie jest to w�z pomy�lany do poruszania si� po w�skich, staro�wieckich uliczkach dzielnic willowych. Tato przed dwudziestu pi�ciu laty kupi� tu posesj� za dwa tysi�ce sze��set dolar�w. Dom wybudowa� sam, co go kosztowa�o mniej ni� sze�� tysi�cy. Ca�o�� musi by� warta co najmniej osiemdziesi�t. Parkujemy na podje�dzie i wchodzimy do �rodka. Mama odsztyftowa�a si�, jak nie wiem co - jak na osob�, kt�ra w ci�gu ostatnich pi�ciu miesi�cy przesz�a dwa zawa�y, wygl�da fantastycznie. Ale po oczach wida�, �e p�aka�a. Jest blada i w nowy dla siebie, charakterystyczny spos�b pow��czy nogami. Jakby mia�a o��w w ty�ku, a jednocze�nie balansowa�a ksi��k� na czubku g�owy. Z miejsca zaczyna p�aka� i pyta�, co ona pocznie, kiedy mnie nie b�dzie; w k�ko powtarza, �e zostanie sama jak ten palec, bo jej zdaniem Joan - czyli moja siostra - bimba sobie na to, czy Mama �yje, czy nie. Narzeka� Mamy s�ucham, odk�d �yj�, a szczeg�lnie od kilku ostatnich miesi�cy. Ci�gle mi si� zdaje, �e si� w ko�cu na nie uodporni� - po pi��dziesi�ciu latach najwy�szy czas - a jednak jeszcze czasem boli. Kiedy naprawd� s�ucham tego, co m�wi, nie wytrzymuj�. Tym razem stoj� sztywno i staram si� nie s�ysze�. Czekam, a� si� wygada. Jeszcze raz jej powtarzam, �e inaczej by� nie mo�e. Musz� wraca� do domu. Za d�ugo ju� nie widzia�em Vron i Jacky'ego. Nie mog� do ko�ca �ycia zajmowa� si� ni� i Tat�. Mama to wszystko wie - sto razy maglowali�my ten temat. Billy stoi z ty�u i s�ucha. Pstryka klawiszami kana��w telewizora, szukaj�c byle czego, �eby tylko gra�o. Nie mam mu tego za z�e. Mama dalej swoje. Kiwam g�ow� i przenosz� baga�e do samochodu. Mama wciska nam jeszcze dziecinne pude�ko �niadaniowe pe�ne lekarstw, �eby�my wiedzieli, �e nas kocha, �e si� o nas troszczy i �e jeste�my od niej zale�ni. W ko�cu jako� udaje nam si� odjecha�. Dalszy ci�g jest jeszcze gorszy. Suniemy wzd�u� Colby do domu opieki, gdzie przebywa Tato. Zaledwie o jedn� przecznic� od willi rodzic�w. Specjalnie tak wybrali�my, �eby Mama mia�a blisko. Najpierw przeprowadzili�my eksperyment z innym domem, ale w ko�cu stan�o na tym. Ma swoje wady, ale za to Mama mo�e tam wpada�, kiedy zechce. Dla Taty to pewnie nie najlepiej, ale trudno jej by�o tego odm�wi�. Parkujemy za rogiem. Wchodzimy. Nigdy w �yciu nie przywykn� do tego zapachu: mieszanina smrodu z m�skiej ubikacji i schroniska dla zwierz�t. Kiedy mia�em szesna�cie lat, pracowa�em u weterynarza, kt�ry leczy� ma�e zwierz�ta. Przychodzi�em rano i szlauchem wyp�ukiwa�em z klatek psie i kocie g�wno z ca�ej nocy. Tu panuje kombinacja tych w�a�nie zapach�w, plus wo� og�lnego rozk�adu, degrengolady. Nigdy tak do ko�ca nie rozumia�em s��w degrengolada i korupcja. Kiedy by�em ma�y, wo�ali�my: siki, g�wno i korupcja. Teraz rozumiem. Korupcja oznacza uleganie procesowi korupcji - rozk�adu przez bakterie. Ci biedni, starzy ludzie podlegaj� korupcji, gniciu, rozk�adowi. Skutek: degrengolada; zu�yli si�, sko�czyli, ju� s� na nic. Takie zapachy s� nie do zwalczenia. Nie zabije ich �aden kwas karbolowy, �adne �r�ce myd�o, �aden aerozol na �wiecie. ...
marc144