Palmer Michael - Ostatni chirurg.pdf

(1426 KB) Pobierz
921104466.001.png
Michael PALMER
OSTATNI CHIRURG
Z angielskiego przełożyła BARBARA GADOMSKA
Tytuł oryginału: THE LAST SURGEON
PODZIĘKOWANIA
Jennifer Enderlin pilotowała tę książkę od pomysłu po zakończenie i wydanie.
Meg Ruley, Jane Berkey i Peggy Gordijn odcisnęły na niej swoje piętno, podobnie jak
cała reszta bandy w Jane Rotrosen Agency.
Chłopcy z rodziny Palmerów - Daniel, Matthew i Lukę - wielokrotnie wspomagali
mnie swoją błyskotliwością i kreatywnością.
John Roach zaznajomił mnie z polityką dotyczącą zasiłków dla weteranów.
Szef kuchni Bill Collins zna się na chartach i na pad thai.
Rick Towne, szef straży pożarnej w Hollis w New Hampshire, oraz Lonnie L. Larson,
ekspert pożarnictwa, powiedzieli mi wszystko, co powinienem wiedzieć o podpaleniach.
Dzięki wiedzy doktora Joela Solomona o terapii EMDR i leczeniu zespołu stresu
pourazowego mój poziom stresu na subiektywnej skali się obniżył.
Jeflf Strobel i Peter Karlson znają się na technice komputerowej.
David Fulton wie wszystko o kajakach.
Profesor Katherine Ramsland wyjaśniła mi, dlaczego zabójcy zabijają.
Doktor David Grass jest specjalistą od spraw neurologicznych, a doktor Danica
Palmer od spraw psychiatrycznych.
Dzięki Susan Reese i Susan Palmer Terry zostałem niemal ekspertem w dziedzinie
ICD i elektronicznych systemów dokumentacji medycznej oraz rachunkowości.
Andréa Leers jest, jak zwykle, moim dyżurnym architektem.
Doktor AbdelRahman Rabie i Ellen Rosenthal, z Arabii Saudyjskiej i San Francisco,
obdarzali mnie przyjaźnią i dzielili się ze mną swoją znajomością języków.
Sara Goodman, Jessica Bladd, Robin Broady, Ben Palmer oraz moi kumple od
trzydziestu lat, Bill Wilson i doktor Bob Smith, zawsze byli na miejscu, gdy statek trzeba było
skierować na właściwy kurs.
PROLOG
- Wiem, że trudno pani uwierzyć, iż to się dzieje naprawdę, pani Coates, zapewniam
panią jednak, że tak jest. Zapłacono mi, i to dobrze, abym panią zabił.
Belle Coates spojrzała na intruza przez łzy.
- Proszę, niech mi pan powie, czego pan chce. Proszę mi powiedzieć, czego pan chce.
Może pan to dostać. Cokolwiek pan zechce.
Mężczyzna westchnął.
- Nie słucha mnie pani - powiedział z przesadną cierpliwością nauczyciela trzeciej
klasy. - Nie przyszedłem się targować. Już to pani wyjaśniłem. Jestem tu, bo mi za to
zapłacono.
- Ale czemu? Dlaczego ja?
Raz jeszcze na próżno spróbowała wstać. Przeguby rąk i kostki nóg miała
przymocowane do kuchennego krzesła takimi samymi taśmami z rzepami, jakimi ona i inne
pielęgniarki w szpitalu unieruchamiały trudnych pacjentów.
- Ta taśma wygląda bardzo zwyczajnie, ale w gruncie rzeczy to cud inżynierii i
ergonomii - stwierdził intruz. - Żadnego bólu, żadnych śladów. Nic z tych rzeczy. Dlatego w
domu w szufladzie mam ich kilkanaście.
Miał ponad metr osiemdziesiąt i był potężnie umięśniony. Prawdopodobnie ukrył się
w mieszkaniu Belle za kanapą w dużym pokoju, gdy tuż przed północą wróciła do domu.
Skończyła właśnie trwający od trzeciej po południu do jedenastej wieczorem dyżur
pielęgniarski na oddziale intensywnej opieki kardiologicznej w Centrum Medycznym
Charlotte. Z przyjemnością wspinała się na schody prowadzące do mieszkania, bo zbliżało ją
to do filiżanki herbaty i gorącego prysznica.
Gdy stanął w drzwiach kuchni, parzyła herbatę. Na włosach i stopach miał niebieskie
ochraniacze, jakie noszą chirurdzy, na rękach lateksowe rękawiczki i był ubrany w czarne
dżinsy i czarną koszulkę z długimi rękawami. Jego pojawienie się tak ją zaskoczyło, że
dopiero po chwili zauważyła ogromny błyszczący nóż wiszący mu u pasa. Ta chwila wahania
wystarczyła. W dwóch krokach znalazł się przy niej, złapał ją za włosy, szarpnął głową do
tyłu i przycisnął ostrze noża do gardła. Naciskając na tyle mocno, by to czuła, ale nie
przecinając skóry, zmusił ją, by usiadła na jednym z dębowych krzeseł, które niedawno
odnowiła, i błyskawicznie przymocował do niego rzepami jej ręce i nogi.
Kilkanaście taśm z rzepami w szufladzie w domu.
To stwierdzenie było tak samo przerażające jak nóż.
Czy był seryjnym gwałcicielem? Psychotycznym zabójcą? Rozpaczliwie szukała
jakiegoś wytłumaczenia zachowania napastnika. Starając się zachować spokój, usiłowała
sobie przypomnieć, czy czytała o kimś takim w gazecie albo słyszała w wiadomościach.
- Czego pan chce? - spytała. - Mój narzeczony lada chwila wróci do domu.
Patrzył na nią bladymi, przejrzystoniebieskimi oczyma, pozbawionymi nawet
najmniejszej iskierki ludzkich uczuć.
- Nie wydaje mi się. Oboje wiemy, że pani związek się rozpadł. „Świętujcie miłość
Belle i Douga. Bardzo mi przykro z tego powodu.
Był to cytat ze ślubnego zaproszenia. Belle zesztywniała.
- Kim pan jest? - wykrztusiła po chwili. - Czego pan ode mnie chce?
- O, teraz już lepiej. - Mężczyzna wyciągnął z kieszeni fiolkę i położył na stole. -
Chcę, żeby połknęła pani tabletki nasenne, które znalazłem w pani apteczce podczas mojej
poprzedniej wizyty. Przyniosłem jeszcze trochę takich samych, więc w sumie będzie ich dość
do osiągnięcia celu. Zanim jednak pani je połknie, chcę, by przepisała pani i podpisała krótki
list. Sam go ułożyłem. Wyjaśnia w nim pani swoją rozpacz i pragnienie zakończenia życia.
Potem ma się pani rozebrać, wejść do wanny i zasnąć. Widzi pani? To proste i całkowicie
bezbolesne.
To się nie może dziać naprawdę, pomyślała. Nie zrobi tego. Ten człowiek nie zdoła jej
zmusić do otwarcia ust nawet łomem. Zaczęła głęboko oddychać. Drżąc, chwytała i puszczała
oparcie krzesła.
- Nie zrobię tego.
- Zrobi pani.
- Nie zrobię! - krzyknęła. - Nie zrobię! Nie zrobię! Na pomoc! Niech ktoś mi...
Słowa uwięzły jej w gardle, gdy mocniej przycisnął nóż. Bardzo zręcznie wepchnął jej
w usta gumową piłkę. Przez cały czas zachowywał absolutny spokój.
- To było głupie, pani Coates. Jeśli jeszcze raz zrobi pani coś takiego, narazi pani na
wielki ból nie tylko siebie, ale i siostrę.
Belle wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczyma. Wspomnienie o siostrze
ugodziło ją jak sztylet. Choć mogła oddychać przez nos, miała wrażenie, że się dusi.
- No właśnie - ciągnął mężczyzna. - Wiem wszystko o Jillian, tak samo jak wiem
wszystko o pani. Jeśli odmówi pani zrobienia dokładnie tego, co mówię, jeśli razjeszcze
spróbuje pani zrobić coś głupiego, obiecuję, że i pani, i Jillian umrzecie bardzo bolesną
śmiercią. Rozumie pani? Pytam, czy pani rozumie? - Belle pokiwała głową. - Nie jestem
pewien, czy pani rozumie. Niech pani posłucha, pani Coates, ze względu na swoją siostrę. Nie
mam kontraktu na zabicie Jillian, tylko pani. Nie zabijam tych, za których śmierć mi nie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin