Rozdział_3.pdf

(61 KB) Pobierz
262710969 UNPDF
Rozdział 3
Usłyszałam dźwięk budzika. Wstałam z łóżka i spojrzałam na
zegarek. Była 6:00. Poszłam pod prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół na
śniadanie. Mama dzisiaj przygotowała grzanki z serem i jajecznicę, a do picia
kakao. Szybko zjadłam, wróciłam do pokoju po telefon i kluczyki do
samochodu. Wyszłam z domu i wsiadłam do mojego niebieskiego volvo C30.
Zajechałam pod szkołę, wysiadłam z samochodu i postanowiłam poszukać
sekretariatu. Rozglądałam się we wszystkie strony. Nagle na coś, a raczej na
kogoś wpadłam. Spojrzałam na tę osobę i zauważyłam, że to ten sam
chłopak, który złapał mnie wczoraj przed upadkiem.
- Przepraszam – powiedziałam.
- Nic nie szkodzi. Jestem Shane Manson, a ty?
- Kate Salton.
- Milo mi Cię poznać.
- Mi również.
- Szukasz czegoś, bo tak się rozglądałaś?
- Tak, jak widzisz jestem tu nowa i nie za bardzo się orientuję, gdzie może
znajdować się sekretariat.
- Zaprowadzę Cię, jeśli się zgodzisz.
- Z chęcią. – powiedziałam i poszliśmy w stronę budynku szkoły.
Przez pewien czas szliśmy w milczeniu, ale potem Shane zagadnął mnie.
- Do której idziesz klasy?
- Do drugiej, a ty?
- Ja też chodzę do drugiej. Morze będziemy mieli niektóre lekcje razem.
- Fajnie by było, wiesz znać już kogoś chociaż na jednej lekcji.
- Skąd przyjechałaś?
- Z Waszyngtonu.
Na tym skończyła się nasza rozmowa, ponieważ dotarliśmy do sekretariatu.
Shane powiedział „do zobaczenia” i odszedł.
Weszłam do sekretariatu. Pomieszczenie było średniej wielkości.
Ściany były pomalowane na lekko żółty odcień. W rogu stało biurko, za
którym siedziała w miarę młoda kobieta. Miała długie czarne włosy i lekko
piegowatą cerę. Przed nią stała w miarę wysoka, rudowłosa dziewczyna. Nie
mogłam ocenić, czy jest ładna, bo stała do mnie tyłem. Zamknęłam drzwi do
sekretariatu. Lekko trzasnęły, a rudowłosa odwróciła się w moją stronę.
Zauważyłam, że miała bladą, ale idealnie gładką cerę. Jej oczy miały rzadko
spotykaną u ludzi barwę – były fiołkowe. Uśmiechnęła się i powiedziała:
- Cześć
- Hej – odpowiedziałam jej i zwróciłam się w stronę sekretarki – Dzień dobry.
- Dzień dobry. A tobie w czym mogę pomóc?
- Przyszłam po swój plan lekcji. Nazywam się Kate Salton.
- Dobrze już szukam. – zajrzała do szafki i wyjęła z niej kartkę, a następnie
wyciągnęła ją w moją stronę – Proszę to twój plan lekcji.
- Dziękuję.
- Jaką masz pierwszą lekcję? – zapytała rudowłosa.
Spojrzałam na kartkę.
- Historię.
- Ja też. To chodźmy, bo zaraz dzwonek zadzwoni.
- Dobrze.
Wyszłyśmy z sekretariatu i skierowałam się za dziewczyną w stronę sal
lekcyjnych.
- Jak masz na imię? – zapytała. Wiedziałam, że mogła usłyszeć moje imię jak
podawałam sekretarce, ale zadała je pewnie z grzeczności.
- Kate, a ty?
- Karmen. Też jesteś tu nowa?
- Tak.
Karmen się zatrzymała przed białymi drzwiami. Widniał na nich napis
„HISTORIA”. Usłyszałyśmy dzwonek i weszłyśmy do klasy. W sali wszyscy
już zajmowali miejsca. Zauważyłam, że zaraz za nami wszedł nauczyciel.
Spojrzał na mnie i Karmen i powiedział:
- O widzę tu nowe twarze. Weźcie podręczniki z szafki na końcu Sali i
zajmijcie wolne miejsca. Rozejrzałam się po sali i zauważyłam w niej
Shane’a. Uśmiechnęłam się do niego. On odwzajemnił mój uśmiech i
pokazał, abym usiadła kolo niego. Najpierw poszłam po podręcznik, a potem
skierowałam się do ławki, w której siedział.
- Hej. Widzę, że poradziłaś sobie z dotarciem Sali.
- Tak, z małą pomocą.
- Proszę o ciszę! – powiedział nauczyciel – Teraz sprawdzę listę obecności.
Nauczyciel otworzył dziennik i zaczął czytać:
- Anabel Avalon
- Jestem.
Spojrzałam w stronę tej dziewczyny. Siedziała w drugiej przy oknie. Miała
krótkie blond włosy z fioletowymi pasemkami.
- Josh Culing.
- Jestem.
Chłopak był blondynem. Miał na sobie szeroką bluzę i luźne dżinsy.
- Karmen Glove.
- Jestem.
Spojrzałam na nią. Zauważyłam, że ona też się na mnie patrzy. Widać było
po jej twarzy, że jest na mnie wściekła. Ale za co? Zastanawiałam się.
Przecież dopiero co ją poznałam. Nie powinna mieć powodów, aby być na
mnie zła, bo ja jej nic nie zrobiłam. Spojrzałam na Shane’a z pytającym
wyrazem twarzy. Po jego twarzy wywnioskowałam, że wie o co mi chodzi. On
tylko wzruszył ramionami.
Nauczyciel przeczytał resztę nazwisk. Łącznie ze mną w klasie było
30 osób.
Lekcja była o odkryciu Ameryki przez Kolumba. Lubiłam ten temat,
więc uważnie słuchałam. Dowiedziałam się wielu nowych rzeczy, których nie
podali w mojej poprzedniej szkole, w której z materiałem byłam lekko do
przodu. Nagle zadzwonił dzwonek. Wszyscy się spakowali i zaczęli
wychodzić z klasy.
- Jaką masz następną lekcję? – usłyszałam głos Shane’a.
- Matematykę.
- Szkoda, ja mam biologię. Wiesz gdzie jest sala od matematyki?
- Nie bardzo.
- To z chęcią Cię zaprowadzę.
Shane po drodze wypytywał mnie o moje poprzednie miejsca zamieszkania.
Potem przystanął i powiedział:
- To tutaj. Ja lece do siebie na lekcje. Do zobaczenie później.
- Pa.
Reszta lekcji przed lunchem minęła szybko. Na jednej z nich
poznałam kilka fajnych osób. Na lunch szłam więc z Margaret, Damienem i
Sophie, z którymi chodzę na angielski. Margaret i Sophie to bliźniaczki
jednojajowe. Obie mają długie, kręcone, brązowe włosy. Mają one lekko
oliwkową cerę i oczy w odcieniu takiego samego brązu jak ich włosy. Różnią
się tylko ubiorem i tym, że Sophie ma małą bliznę na środku czoła.
Powiedziała mi, że ma ją odkąd w wieku pięciu lat dostała w czoło kamieniem
rzuconym przez Margaret. Obie Miały trochę wybuchowy charakter. Z kolei
Damien był bardzo spokojny. Był szatynem, z krótko ściętymi włosami. Miał
zielone oczy i ładny uśmiech.
Doszliśmy do stołówki. Podeszliśmy do bufetu z jedzenie, a następnie
do kasy. Kupiłam sobie pizzę z szynką i pieczarkami, a moi znajomi też wzięli
pizzę, ale z innymi składnikami. Poszliśmy zająć miejsca i zaczęliśmy jeść
oraz rozmawiać. Opowiadałam im o swoich poprzednich miejscach
zamieszkania, a oni opowiedzieli mi o sobie i o szkole. Podczas rozmowy
rozglądałam się po stołówce. Zauważyłam, że nie ma tu Shane’a i Karmen.
Doszły mnie też rozmowy innych osób. Rozmawiali o mnie i Karmen,
ponieważ jesteśmy tu nowe.
Zadzwonił dzwonek. Wszyscy skierowali się do swoich klas.
Pożegnałam się z bliźniaczkami i razem z Damienem poszłam na w-f.
* * *
Zadzwonił dzwonek na przerwę, na lunch. Nie przepadałem za ludzkim
jedzeniem, więc poszedłem do biblioteki. Zająłem krzesło w mało widocznym
miejscu. Zacząłem rozmyślać o Kate. Jakie to szczęście mnie spotkało, że
ona chodzi ze mną do szkoły. Teraz będę mógł ją lepiej poznać. Rozmyślania
przerwały mi bardzo ciche kroki zmierzające w moją stronę. Tak cicho może
chodzić tylko wampir. Uniosłem głowę i ujrzałem osobę, którą najbardziej
spodziewałem się zobaczyć. Była to Karmen.
- Czemu znowu mnie śledzisz? Nie dajesz mi nawet chwili wytchnienia.
- Widzisz zaniepokoiła mnie pewna rzecz. A mianowicie to, jak patrzysz na tą
nową – Kate. Patrzysz jakbyś się w niej do bólu zakochał. Na mnie nigdy tak
nie patrzałeś.
- Ktoś się robi bardzo zazdrosny. Bo widzisz ona ma w sobie coś czego ty nie
masz i nigdy nie będziesz miała.
- Co to niby takiego?
- Dobro.
- Wiesz co. Lepiej na nią dobrze uważaj jak Ci tak na niej zależy. Nigdy nie
wiadomo jakie wypadki chodzą po ludziach – powiedziała z szyderczym
uśmiechem. To jest właśnie to czego w niej nienawidzę. Pewnie teraz układa
sobie plan w głowie jak skrzywdzić tę dziewczynę. Jest w stanie zrobić
wszystko, nawet zabić tysiące ludzi, aby osiągnąć swój cel. Życie innych
kompletnie jej nie interesuje.
- Nie waż jej się nic zrobić!
Znowu się uśmiechnęła szyderczo i odeszła. Niedługo po jej odejściu
zadzwonił dzwonek. Poszedłem do klasy cały czas myśląc o tym co
powiedziała Karmen i o tym jak obronić Kate przed tym co zamierza jej
zrobić.
Clary321
Zgłoś jeśli naruszono regulamin