Odkupienie - Prolog.pdf

(28 KB) Pobierz
Prolog
Alexandrze zatrzymaj się - co jakiś czas po lesie rozchodziły się te
słowa. Zaraz po nich powietrze przeszywały pociski uformowane z
magii.Goniły one za zakrwawionym Alexem. W ciemności lasu nie było
widać dokładnie ani sylwetki jego,ani jego oprawców.Po kilkunastu
minutach młodzieniec wybiegł nagle z lasu.Zatrzymał się dopiero będąc
już na środu niewielkiej polany oświetlonej blaskiem księżyca.Stał w
miejscu ciężko oddychając i krwawiąc z wielu miejsc.Ciemne włosy
miał pozlepiane krwią.Na policzku nieco pod prawym okiem widniało
rozcięcie,z którego sączyła się posoka.Podobnie było z ranami na
ramionach,plecach,torsie i nogach.Twarz Alexa była w połowie barwy
śniegu i w połowie obficie umazana czerwienią.Mimo ukrycia pod
szkarłatną cieczą większej części ciała,na powierzchnię zaczynały
wychodzić znaki ze starożytnego języka demonów.Począwszy od czoła
ujawniały się stopniowo na jego całym ciele lśniąc barwą najczystszej z
bieli.W jasno niebieskich oczach nastolatka pojawił się cień strachu.
Tylko nie teraz - mruknął do siebie.Był osłabiony po ucieczce i kilku
starciach z nieznajomymi.Na dodatek zaczynał budzić się ponownie jego
instynkt - ukryta część osobowości demona,nad którą jeszcze w pełni nie
panował.Rozejżał się po okolicy i zobaczył zbliżających się ze
wszystkich stron nieznajomych.Został przez nich otoczony.Rozglądał się
między nimi w poszukiwaniu luki - bez większego skutku.Wszyscy stali
wokół niego niczym żywy mur.Z kręgu wyszedł wysoki mężczyzna w
kapturze i wolnym krokiem szedł do swojej zdobyczy.
To musi być ich przywódca - przeszło młodzieńcowi przez myśl.
Dręczyciel ściągnął z głowy kaptur szaty,na której była wyszyta biała
róża i nastoletni chłopak mógł przyjżeć się mu uważnie.Czarodziej był
łysy,miał ciemne oczy,które obserwowały uważnie chłopaka,pod orlim
nosem miał ledwo widoczny wąs,pod nim usta,z których lewego kącika
ciągnęła się cienka blizna aż do ucha.To wszystko dopełniała spleciona
w dwa warkocze broda barwy słomy.
Alexandrze mądrzej będzie jeśli pójdzesz ze mną - powiedział
obrzucając go chłodnym spojżeniem.Na jego twarzy widać było oznaki
zmęczenia po długiej gonitwie.
Jeśli jednak odmówisz - dodał po chwili i wyciągnął przed siebie lewą
rękę,z której nadgarstka zwisał na łańcuszku mały,srebrny rogalik
księżyca.Alex zauważył,że reszta tłumu postąpiła tak samo jak łysy
mężczyzna.Wiedział co się szykowało,starał się jednak zachować
spokój.
Po co ja wam jestem? - warknął w stronę czarodzieja czując,że i tak jest
na przegranej pozycji.Z jednej strony mógł się niebawem wykrwawić,a z
drugiej strony grupa ludzi pod przewodnictwem bezwłosego brodacza
ciciała go mieć z powodu swoich niejasnych - dla niego - celów.
Teraz albo nigdy - przeszło mu przez myśl.
Zamknął oczy.Wokół niego zaległa głęboka cisza.A może to było tylko
jego wymysłem? Cała jego świadomość skupiła się na punkcie w
umyśle,który był jakby otoczony solidnym murem.Po chwili mur pękł,a
w ciemności zabłyszczały dwa czerwone punkty.
Chodźmy Nathanielu - powiedział Alex.
Oczy-bo nimi okazały się dwa punkty-zamrugały i coś się poruszyło.
Nagle chłopak upadł na trawę,a jego ciało przeszył potężny,wewnętrzny
ból.Zaczynał się przemieniać.Spodnie pękły z trzaskiem,gdy jego ciało
zaczęło się rozrastać i pokrywać się ciemną sierścią.Po kilku minutach
męki na trawie leżał wielki dziki kot.Podniósł się prezentując z dumą
nowe ciało.Mimo przemiany nadal jednak krwawił.
Ty przeklęty pomiocie ciemności! - krzyknął łysy mężczyzna,a z ręki na
której był księżyc,w stronę Alexa wystrzeliły odłamki lodu.
Kot wystrzelił w stronę czarodzieja,wymijając w szaleńczym biegu lód i
wybił się kilka metrów przed nim.Uderzył w niego z porażającą
siłą,powalając go na ziemię i ruszył w kierunku ludzkiego
muru.Przestraszona czarownica w podeszłym wieku w stresie wypaliła w
jego stronę ognistą kulę.Ta przeleciała milimetry nad jego ciałem,paląc
dotkliwie na długości całego grzbietu.Alex w furii wyskoczył w jej
kierunku obnażając pazury i wbił się w jej stare ciało.Szarpnięciem
wydarł niewielkie kawałki mięsa z jej klatki piersiowej,a na jej
oszołomionych towarzyszy trysnęła jej krew.Młodzieniec wbiegł do lasu
pozostawiając za sobą grupę rozjuszonych i oszołomionych ludzi i jedną
czarownicę w ciężkim stanie.Nie dbał jednak o to.Jego życie było dla
niego ważniejsze.Po kilkuset metrach usiadł i zaczął oblizywać przednie
łapy z krwi wiedźmy.Wyczuwał moc pulsującą w każdej kropli jej
posoki.
Ciekawe co czuje wampir pijący krew maga ?- zapytał sam siebie w
myślach.Gdy dokładnie wylizał łapy,jego pysk wykrzywił koci
uśmiech.Wstał i ruszył ociężałym już krokiem przed siebie.Znów czuł
osłabienie spowodowane utratą krwi.Jego ciało zaczynało sie buntować i
kilka razy upadł.Po dziesięciu minutach wydających się wiecznością
dostrzegł przed oczami mury - zadbane kamienne mury,które nie były
nadkruszone zębem czasu.
Ten szalony świat niczym już mnie nie zaskoczy - powiedział w
myślach.
Ruszył w stronę muru i gdy był zaledwie metr od niego,jego ciało
przeszył ogromny ból w prawym boku.Siła uderzenia była tak duża,że
cisneła nim o kamienny mur.Powietrze uciekło z jego płuc,gdy żebra
zaczęły pękać.Z jego gardła wydobył się budzący współczucie pisk.
To magia - warknął do siebie.Był już tak wyczerpany,że nie wyczuł
nadchodzącego wroga.Osunął się po murze i padł na ziemię.Spojżał w
stronę,z której dochodził atak.Na skraju lasu stał młody czarownik,który
pompował w niego swoją nienawiść w postaci błyskawicy,która coraz
bardziej zagłębiała się w ciało Alexa.
Mag nagle przestał,błyskawica rozmyła się,a na jego twarzy wymalował
się blady strach.Odwrócił się i najszybciej jak umiał pobiegł w głąb lasu.
Alex poczuł,że wraca do ludzkiej postaci.Po niespełna minucie leżał nagi
i wykrwawiający się przy tajemniczym murze.Obok niego coś upadło
delikatnie kilka razy.
Vitali zwołaj wszystkich medyków.Natychmiast ! - powiedział jakiś głos
jakby z oddali.
Emma zanieś go do Gertrude - Kolejny rozkaz padł od tej samej osoby.
Czemu..
Milcz i rób co karzę.Nie ma czasu na fochy dziewczyno !- w głosie
nieznajomego było słychać gniew.
Już,już - odpowiedziała mu pokornie dziewczyna.
Ktoś po chwili dotknął jego ramienia.
Chłód...wampiry - były to jego ostatnie myśli.Po chwili stracił
przytomność.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin