Proces-Lednickiego_Swiadek-Roman-Dmowski.doc

(59 KB) Pobierz
Proces Lednickiego

Proces Lednickiego

 

Fragment z dziejów odbudowy Polski

1915 - 1924

 

Według stenogramów opracował,
wstępem i przypisami opatrzył

Zygmunt Wasilewski

 

Warszawa 1924

 

 

CZĘŚĆ DRUGA

Rozprawy sądowe

 

8-my dzień rozpraw

(5 lutego 1024 r.)

(…)

(Po przerwie)

Świadek Roman Dmowski (ze strony obrony).

Adw. Kijeński. Mam zaszczyt oznajmić Sądowi, że świadek Dmowski jest na sali sądowej.

Następuje zaprzysiężenie świadka Romana Dmowskiego i świadka Poznańskiego.

Adw. Kijeński. (do Dmowskiego). Proszę o podanie treści rozmowy, którą pan prowadził w roku 1917 z p. Nabokowem.

Dmowski. P. Nabokow, ówczesny kierownik ambasady rosyjskiej w Londynie, zakomunikował mi mniej więcej dosłownie, w każdym razie co do treści ściśle pamiętam to i powtarzam, że pan Aleksander Lednicki zwrócił się da ministra spraw zagranicznych w Rosji p. Tereszczenki z propozycją mianowania urzędników do spraw polski przy ambasadach rosyjskich w Londynie i w Paryżu. Na urzędnika w Londynie zaproponował pan Lednicki p. Augusta Zaleskiego. Minister zapytał p. Nabokowa o opinię. P. Nabokow dodał, że wydał opinię nieprzychylną, bo nie wiedział co by tacy urzędnicy przy ambasadach robili.

Przewodniczący. Kiedy ta rozmowa miała miejsce?

Dmowski. Nie mogę powiedzieć ściśle daty, ale w każdym razie to się zamyka w czasie, kiedy p. Tereszczenko był ministrem spraw zagranicznych za czasów rządów Kiereńskiego w r. 1917.

Adw. Kijeński. Jak pan rozumiał to powiedzenie p. Nabokowa, czy nie w tym znaczeniu, że polityka rosyjska w sprawie Polski należy ściśle do dyplomacji rosyjskiej?

Dmowski. Zrozumiałem to w ten sposób, że p. Nab. zdaje sobie sprawę z tego, że politykę rosyjską w sprawach Polski prowadzi rząd rosyjski przez rosyjską dyplomację, politykę zaś polską w sprawach polskich prowadzą Polacy. A nie rozumiał, jakby taka polityka polska mogła być prowadzona z ramienia ambasady rosyjskiej.

Adw. Kijeński. Jakie było pańskie zdanie o propozycji pana Lednickiego?

Dmowski. Moje zdanie było i jest zupełnie jasne. Rządy Kiereńskiego, przy których ministrem był pan Tereszczenko, poprzedzone były w Rosji przez Rząd tymczasowy ks. Lwowa. Rząd tymcz. ogłosił deklarację, uznającą niepodległość Polski. Nie będę się zatrzymywał przy tym, w jakich okolicznościach to ogłosił, czym się kierował, pod jakim wpływem to zrobił. Wkrótce potem nastąpiło uznanie niepodległości Polski przez państwa sprzymierzone, które czekały tylko na ten krok rządu rosyjskiego, bo były już na to przygotowane. Stanęliśmy wtedy wobec faktu, że niepodległość Polski została uznana w zasadzie. Dla nas, którzyśmy polityką polską kierowali, był wtedy jasny cel, żeby tę zasadę zamienić w wykonanie, w realizację, to znaczy, ażeby korzystając z tej deklaracji, wyrwać już nareszcie sprawę polską z rąk rosyjskich, zorganizować dyplomację polską oficjalną, uznaną przez państwa sprzymierzone i ująć sprawę polską w ręce dyplomacji polskiej, która by już nią wyłącznie kierowała. I powiem, że gdyby taka propozycja padła ze strony rządu rosyjskiego, to ja bym uważał to za chęć cofnięcia się od deklaracji, wydanej przez rząd ks. Lwowa. Jeżeli zaś wyszła od p. Lednickiego, to musiało to mnie tym więcej zastanowić. Było to zresztą w pewnej harmonii z całą działalnością pana Lednickiego.

Adw. Kijeński. Mówiono tutaj, że polityka narodowców polskich była rusofilska. To stawianie kwestii nie od razu sztorcem czym było wywołane w stosunku do Rosji przy ówczesnym układzie państw ententy z jednej, a państw centralnych z drugiej strony?

Dmowski. Jest to pytanie czysto polityczne, dotyczące tego, jaką była polityka polska w pierwszej połowie wojny.

Adw. Kijeński. Pytam się o to dlatego, że ze strony oskarżyciela i pewnej ilości jego świadków było zaznaczone, że stronnictwo narodowe w czasie wojny było stronnictwem, które nie wysuwało żadnych zasad niezależności ani szerszych planów, tylko w ogóle było rusofilskie.

Dmowski. Aby na to pytanie odpowiedzieć, musiałbym trochę więcej czasu Sądowi zabrać; nie można na nie odpowiedzieć w jednym lub dwu zdaniach.

Trzeba pamiętać, że wojna, która nam dała niepodległość, nie była wypadkiem niespodziewanym. Na nią się zanosiło już od szeregu lat. Dla mnie, który kierowałem polityką polską, przełomowym momentem, od którego wiedziałem, że będzie wojna, w której sprawa polska wypłynie, był rok 1907, t. j. kiedy Anglia, mająca już porozumienie z Francją, weszła w porozumienie z Rosją, kiedy Europa podzieliła się na dwa obozy. Drugi fakt, który nas bardziej dotyczył, to był niesłychany wzrost potęgi Niemiec i wpływu decydującego Niemiec na sprawy polskie nie tylko w państwie niemieckim, ale także w dwóch pozostałych państwach zaborczych. Dla nas ta konfiguracja państw w Europie, podzielenie się ich na dwa obozy, miało ogromne znaczenie. To była jedyna nadzieja wprowadzenia spraw polskich na widownię międzynarodową. Nic innego jej nie mogło wprowadzić, jak tylko konflikt między państwami, które rozebrały Polskę, jak konflikt między Rosją a państwami centralnymi.

Kiedy wybuchła wojna, myśmy stanęli wobec wielkiej odpowiedzialności. Spadło na nas zadanie przeprowadzenia przez tę wojnę sprawy polskiej tak, aby dojść do tej realizacji, którą dzisiaj mamy, niestety, nie w takim zakresie, w jakim chcieliśmy. Nie trzeba zapominać, że Rosja, wstępując w tę wojnę, nie była do niej moralnie, politycznie, kierunkowo przygotowana, że był wprawdzie w Rosji silny, obóz antyniemiecki, ale w rządzie rosyjskim tylko jeden minister spraw zagranicznych zajmował stanowisko antyniemieckie. Rząd rosyjski był germanofilski i był germanofilski aż do upadku rządów carskich. I gdy przyszedł rząd Stürmera, było wyraźne dążenie, aby z wojny się wycofać i z Niemcami się porozumieć. Dla tego, kto chciał niepodległości Polski, największym niebezpieczeństwem było wycofanie się z wojny Rosji po osobnym pokoju z Niemcami. A więc przykazaniem polityki polskiej było nie dać najmniejszego argumentu germanofilstwu rosyjskiemu ze strony polskiej, argumentu dla zbliżenia się Rosji do Niemiec. Takim argumentem było zawsze niebezpieczeństwo polskie dla Rosji. I dlatego gdy mnie osobiście interpelowano ze strony rosyjskiej, do czego my dążymy, jak wyobrażamy sobie przyszłość Polski, odpowiadałem: „O tym będzie czas mówić, gdy Niemcy będą pobite; dzisiaj trzeba nam zjednoczonej Polski, a jak ta Polska będzie wyglądała, to zobaczymy później”. Gdy na jednym zebraniu kolega mój poseł do Dumy zaproponował wystąpić z programem unii osobistej między Rosją a Polską, odpowiedziałem, że byłby to niesłychany błąd, bo doprowadziłoby do konfliktu między nami a Rosjanami i dałoby bodźca Rosji do zbliżenia się z Niemcami. Dlatego póki było można staraliśmy się utrzymać nasz program, nasze dążenia dla siebie, żeby nie dawać germanofilskim żywiołom w Rosji argumentu, że głównym dla Rosji niebezpieczeństwem są Polacy. Jednak przyszedł moment, kiedy trzeba było wysunąć niepodległość Polski, mianowicie w końcu roku 1915. Wtedy mówiłem z mężami stanu na Zachodzie, że czas ogłosić zasadę niepodległości Polski. Kiedy zaproponowano mi złożenie memoriału w tej sprawie, odpowiedziałem, że to będzie argument dla tych w Rosji, którzy są zwolennikami pokoju z Niemcami. Powiedzą, że Polacy intrygują przeciw Rosji za jej plecami. Zdecydowałem się wtedy na krok stanowczy i złożyłem memoriał o niepodległości Polski samemu rządowi rosyjskiemu, na ręce jego ambasadora w Paryżu.

Wywołało to duże niezadowolenie w rządzie rosyjskim, ale nikt nie miał prawa powiedzieć, że Polacy intrygują przeciw Rosji; musiano przyznać, że idą drogą otwartą. Czasy te, kiedy mu sieliśmy się krępować, skończyły się z chwilą, kiedy upadł stary porządek w Rosji, i wtedy trzeba było wszystkich wysiłków użyć, aby niepodległość postawić jak najmocniej, jak najrealniej. W celu wprowadzenia tej niepodległości w czyn już w czasie wojny, utworzyliśmy surogat rządu polskiego i armii w Paryżu w czasie wojny, aby, kiedy państwa sprzymierzone odniosą zwycięstwo, stanąć w szeregu zwycięzców, zasiąść przy jednym stole i dyktować warunki. Dlatego po ogłoszeniu niepodległości Polski przez państwa sprzymierzone natychmiast wszczęliśmy kroki celem uznania przedstawicielstwa polskiego zagranicą, które by miało w części funkcje rządu polskiego, i przygotowywaliśmy armię polską na zachodzie.

Właśnie w tym momencie doszły mnie wieści, że w Rosji są czynione próby dla zorganizowania takich ciał z nominacji rządu rosyjskiego. Z drugiej strony na tle tych usiłowań zjawiła się propozycja powierzenia polityki polskiej zagranicą urzędnikom rządu rosyjskiego. Z drugiej strony na tle tych usiłowań zjawiła się propozycja powierzenia polityki polskiej zagranicą urzędnikom mianowanym przy ambasadorach rosyjskich, to jest urzędnikom rządu rosyjskiego. Była to propozycja p. Aleksandra Lednickiego. Na tym tle naszych usiłowań jej charakter się uwypukla.

Adw. Kijeński. Czy to, co mówił Nabokow, z formy i treści było mętne i niejasne, czy też on to powiedział jasno, jako konkretne postawienie kwestii przez Tereszczenkę?

Dmowski. To nie była rozmowa towarzyska. Mój stosunek do Nabokowa był stosunkiem przedstawiciela Polski do przedstawiciela Rosji. Rozmowy były ścisłe. To, co Nabokow zakomunikował, zakomunikował jako informacje na pół oficjalne. Nie miałem powodu powątpiewać o ich ścisłości.

Adw. Kijeński. Czy nie poczytywał pan tego za wynik innej propozycji pana L., mianowicie żeby powstała do spraw polskich komisja dwu-narodowa i żeby w tej komisji utrzymywać ludzi, którzy w charakterze biegłych będą przy ambasadach rosyjskich w państwach sprzymierzonych?

Dmowski. Ja o tym nie słyszałem.

Adw. Kijeński. Czy o tym nie mówił nic Nabokow?

Dmowski. Nic.

Adw. Kijeński. Czy pan osobiście znał pana Lednickiego?

Dmowski. P. Lednickiego poznałem w r. 1904 w czasie ruchu rewolucyjnego w Rosji podczas wojny japońskiej.

Adw. Kijeński. Czy panu wiadomo, jakie były tendencje jego i stosunek do polskiego życia i polskiej sprawy?

Dmowski. To także wymaga trochę dłuższego czasu na odpowiedź.

Adw. Kijeński. Bardzo proszę, aby pan mówił.

Dmowski. Przed wybuchem wojny japońskiej i ruchu rewolucyjnego o p. Lednickim nie słyszałem. W czasie tego ruchu zjawił się na widowni, był członkiem stronnictwa konstytucyjno-demokratycznego, które popularnie nazywano „kadetami”. Dla nas p. Lednicki był wtedy politykiem rosyjskim; nie mówię o jego pochodzeniu i języku, tylko był politykiem rosyjskim, należał do stronnictwa rosyjskiego, którego interesów nie mogłem utożsamiać z interesami polskimi, bo było to stronnictwo rosyjskie, na którego czele stali ludzie nieprzyjaźni dla Polski, jak naprz. Paweł syn Mikołaja Milukow. Miałem sposobność niejednokrotnie przekonać się o niechęci do Polski pana Milukowa. Kiedy byłem w trzeciej Dumie, jeden z posłów polskich na Litwie mówił mi, że był u niego jeden z posłów białoruskich, p. Bicz, nauczyciel ludowy, który poszedł do Milukowa z propozycją, ażeby „kadeci poparli wprowadzenie samorządu ziemskiego na Litwie i Rusi. Na to Milukow odpowiedział: a czy wy wiecie, że jak będziecie mieli samorząd, to Polacy was zjedzą? Opowiadam to tylko dla ilustracji stosunku „kadetów do sprawy polskiej. Zawsze miałem przekonanie, że odnoszą się oni niechętnie do sprawy polskiej. Muszę przyznać, że w stronnictwie była pewna ilość szanowanych Rosjan, ludzi bardzo życzliwych dla Polski, mających jasny pogląd na kwestię polską, ale stosunek stronnictwa na ogół do spraw polskich był taki: idąc do obalenia rządu dotychczasowego i objęcia władzy w Rosji, stronnictwo to usiłowało zgrupować koło siebie wszystkie niezadowolone narodowości państwa rosyjskiego i robiło to z dużym powodzeniem. Chcąc przyciągnąć do siebie Polaków, ogłosiło program autonomii Królestwa Polskiego. Z ramienia tego stronnictwa był właśnie pan Lednicki tym, który mu w Polsce jednał stronników i pomagał w zorganizowaniu takiego stronnictwa w Polsce, które by było odpowiednikiem stronnictwa Kadetów, t. zw. stronnictwa postępowego. To było, że tak powiem, raczej polityką stronnictwa rosyjskiego, dążącego do ujęcia władzy w Rosji i starającego sobie zjednać Polaków.

Pan Lednicki został wybrany do pierwszej Dumy z guberni mińskiej. Cóż to była gubernia mińska, której znaczna część dziś należy do Polski? Była to ziemia polska i za taką myśmy ją, Polacy, uważali. Polak, wybrany z guberni polskiej, wszedłszy do Dumy, powinien był wejść urzędowo do grupy posłów polskich. Jeżeli tego nie zrobił, to znaczy, że tej ziemi za polską nie uznaje, czy siebie za Polaka nie wiem. Tymczasem pan Lednicki urzędowo zapisał się do stronnictwa „kadetów” mimo, że był wybrany z ziemi polskiej, którą naród polski uważał zawsze za polską. Muszę powiedzieć, że dla mnie nie było to aktem oskarżenia przeciw panu Lednickiemu, tylko kazało mi wątpić o tym, czy go można uważać za polityka polskiego, czy nie raczej za rosyjskiego. Później czasy się zmieniły. Przyszła reakcja. Stronnictwo kadetów nie miało szans zdobycia władzy. Wtedy już, rola pana Lednickiego nie była tak wybitna i tak głośna. W czasie, kiedy zanosiło się na przewrót rewolucyjny, mówiono, że jeżeli stronnictwo „kadetów” dojdzie do władzy, to z ramienia stronnictwa tym, który będzie rządził Polską, będzie pan Lednicki czy to jako minister do spraw polskich, czy t w innym charakterze. Ja zawsze widziałem pana Lednickiego, jako kandydata na gubernatora Polski z ramienia liberalnej Rosji. I mnie się zdaje, że dążenie do tego stanowiska objaśnia całą jego politykę. Potem, kiedy ta liberalna Rosja zwyciężyła i chwilowo doszła do władzy, a pan Lednicki dążył do tego, ażeby przy rządzie rosyjskim skupić wszystkie organy, kierujące sprawą polską, to właśnie tą ambicją się kierował. Uważam, że jeżeli czuł się Polakiem, to nie powinien był iść w tym kierunku. Nożna było dyplomatyzować z Rosją, można było dyplomatyzować z innymi państwami, jeżeli kto uważał za stosowne, ale uzależniać Polskę od Rosji wtedy, kiedy już była uznana za niezależną, tego robić nie było wolno, jeżeli się było naprawdę Polakiem.

Adw. Kijeński. Czy w tym czasie, kiedy pan Lednicki został wybrany z guberni mińskiej, nie było wypadku, ażeby ktoś z Polaków w Rosji obrany wszedł w Dumie do grupy polskiej.

Dmowski. W Dumie nie. Był Babiański w grupie „kadetów”, ale ten był wybrany z gub. permskiej.

Adw. Kijeński. A w Radzie Państwa?

Dmowski. W Radzie Państwa był poseł Glezmer, dziś nie żyjący, znany przemysłowiec, wybrany przez przemysł rosyjski, a mimo to wszedł do grupy polskiej.

Adw. Smiarowski. Czy pan, jako polityk jaskrawo reprezentujący pewną politykę krańcową, bywał narażany ze strony tych czy innych sfer społecznych, ze strony tych czy innych organizacji czy to jawnie, czy nie jawnie na bardzo daleko idące zarzuty z punktu widzenia narodowego, idące aż do zarzucenia panu zdrady interesów narodowych?

Dmowski. Mnie, najwięcej oskarżali o brak patriotyzmu i polskości żydzi.

Adw. Smiarowski....

Zgłoś jeśli naruszono regulamin