Season for love. rozdział 5.docx

(37 KB) Pobierz

5

Isabella

Stałam na środku mojego pokoju i nie wiedziałam co robić. Byłam strasznie wkurzona na tego palanta! Jak on mógł mi coś takiego zrobić i powiedzieć? Cham! Po chwili oprzytomniałam i wyszłam na korytarz, żeby go jeszcze złapać i mu dokopać. Szybko biegłam i w pewnym momencie uderzyłam w coś twardego, spojrzałam w górę i musiałam się chwile przypatrzeć, bo ktoś zgasił światło. To był Emmett. Patrzył się na mnie uradowany, szybko podniósł mnie do góry i zaczął się kołować.

- Emm co ty wyprawiasz?- Zapytałam z uśmiechem na twarzy.

- Jestem strasznie szczęśliwy, nie uwierzysz co się stało.

- Powiedź mi to się przekonamy, ale na początku mnie postaw ok?

- No dobra. Słuchaj Ross zaprosiła mnie na kawę jutro po szkole! Uwierzysz? Spędzimy razem całe popołudnie. Mamy jechać do tej nowej kawiarni w Forks, zapomniałem jak się nazywa.

- „Sunshine

- No właśnie, o tą nam chodzi.

- Oj Emm, tak strasznie się cieszę. Przecież ci mówiłam, że wszystko się jakoś ułoży.

- No tak wiem, mówiłaś.

- No właśnie, widzisz, ja zawsze mam rację.

- Oczywiście. – Ucałował mnie w czoło.

- No dobra, idę spać, ten dzień był dla mnie bardzo męczący. Dobranoc braciszku.

- Dobranoc Bells.

Weszłam do mojego pokoju i położyłam się na łóżku. Myślałam o tym, jak dobrze, że Alice i Emmett są szczęśliwi. Bardzo ich kocham dlatego cieszę się z ich szczęścia. Wtedy pomyślałam sobie o Diegu. O naszych wypadach za miasto w weekendy, o tym jak często ścigała nas policja, o tym jak pierwszy raz jaraliśmy trawkę, a później tak mi odjebało, że gdy jechaliśmy samochodem, otworzyłam drzwi, ustałam na progu i wydzieram się, że jestem syreną. Z pewnością na moje idiotyczne pomysły miało wpływ to, że często w domu oglądałam „H2O wystarczy kropla”. Kiedyś jak z Diegiem, Ashley i Paulem byliśmy w centrum handlowym i trochę sobie wypiliśmy to wskoczyłam do fontanny, która stała na środku pierwszego piętra i rozpoczęłam odliczanie 5, 4, 3, 2, 1, jestem syreną! Darłam ryj i śpiewałam piosenkę z H2O, Mam w sobie moc niezwykłą, mogę użyć jej gdy chce i w podwodnym świcie zniknąć, jakże w nim cudownie jest… Ludzie gapili się na mnie jak na idiot i ostro się brechtali. W końcu przyszła ochrona i musieliśmy uciekać. I tak nas złapali, wyrzucili z centrum i zakazali nam wracać. Nie bardzo się tym przejęliśmy, bo przecież w Phoenix jest ostro dużo takich ośrodków. Przez dłuższy czas jeszcze myślałam o tym jak było kiedyś, ale w końcu przegrałam ze zmęczeniem i zmorzył mnie sen.

Rano obudziły mnie krople deszczu, które uderzały o balkonowe drzwi. Wstałam i szybko poszłam do łazienki wykonać poranna toaletę. Gdy wróciłam na moim łóżku siedziała rozradowana All.

- Hej, jak tam po wczorajszej randce?

- Ach Bells, było cudownie. Na początku Jazzy zabrał mnie do włoskiej knajpki na kolacje, później poszliśmy na premierę filmu, który był cudowny. Na serio świetny. Musimy kiedyś go razem obejrzeć. Tyle tam miłości, ach normalnie coś pięknego. Po projekcji poszliśmy do takiego świetnego klubu w Port Angeles „Piwnica”. Świetnie się bawiliśmy! Jasper jest taki kochany, opiekuńczy i słodki. Gdy siedzieliśmy na loży zastanawiam się kiedy w końcu mnie pocałuje. Niewiele myśląc nachyliłam się nad nim i złożyłam na jego ustach delikatny i romantyczny pocałunek. Aaaach. – Na chwili się rozmarzyła.- Po tym krótkim całusie, długo patrzyliśmy sobie w oczy, ale po chwili znów się pocałowaliśmy. Tym razem to Jazz się do mnie zbliżył. Później trochę tańczyliśmy, a gdy on poszedł przynieść nam coś do picia jakiś brunet zaczął wywijać koło mnie. Próbowałam go zignorować ale on ciągle się przysuwał. Na szczęście za chwile wrócił Jasper i tak na niego spojrzał, że tamten od razu się odwrócił i odszedł. Ach Bells jestem tak bardzo szczęśliwa. Nigdy jeszcze nie byłam tak bardzo w kimś zakochana.

- Strasznie się cieszę skarbie. – Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam.

- Już się nie mogę doczekać kiedy go znów zobaczę. Tak strasznie za nim tęsknie.

- Za chwile go zobaczysz w szkole. Wytrzymaj. – Uśmiechnęłam się do niej szeroko.

- Masz racje, zaraz wyjeżdżamy, a ty jeszcze nie jesteś ubrana. Ja też musze się jeszcze umalować, więc uciekam.

- No lec, lec. Maluj się dla swojego Jasperka. – Zaśmiałam się cicho na co Alice tylko wypięła język i wyszła.

Dziś było zimno więc postanowiłam założyć coś cieplejszego. Wybrałam jasne rurki, fioletowy, cienki golf, a na to czarny sweterek zapinany na guziki. Do tego jeszcze tylko wysokie, czarne szpilki, czarny pasek, srebrny zegarek i wisiorek z białego złota z literą B. Podeszłam do toaletki z lustrem, usiadłam na krześle i zaczęłam się malować. Trochę podkładu, puder, kredka, tuż do rzęs, eyeliner i truskawkowy błyszczyk. Wyglądałam delikatnie chodź oczy przykuwały uwagę swoją czarną aurą. Miałam już schodzić na dół gdy usłyszałam krzyk Emmeta dochodzący z przed domu.

- Bello chodź tu szybko! Musisz coś zobaczyć!

Szybko wyszłam przed dom i zobaczyłam mojego brata który leży na jakimś czarnym i lśniącym aucie. Obok niego stały uśmiechnięte All i Megan skryte pod parasolem. Stałam chwile na werandzie i się im przyglądałam. W końcu obie podeszły do mnie. Megan nachyliła się i pocałowała mnie w policzek.

- Dzień dobry skarbie, jak się spało?

- Dobrze, a tobie?

- Też dobrze, chodź musiałam bardzo rano wstać.

- Czemu? – Zapytałam z zaciekawieniem.

- Usłyszałam wczoraj rozmowę twoją i Emmeta. Broń Boże podsłuchiwałam, po prostu wchodziłam na górę i usłyszałam kawałek o tym, że wybiera się z Rose na randkę. Wtedy sobie pomyślałam, że przecież nie ma samochodu. Z pewnością by się czuł głupio gdyby musiał siedzieć obok prowadzącej Ross. Emmett, ma prawko więc zadzwoniłam do mojego znajomego Michaela i zapytałam czy ma u siebie w salonie jakieś nowiutkie, śliczne i szybkie autko. Wtedy odpowiedział, że ma kilka fajnych i zapytał czy chce je dla siebie. Wyjaśniłam mu całą sytuację i dziś o 6 pojechałam odebrać ślicznego Astona Martina Vanquisha.

- Świetnie. – Odpowiedziałam z uśmiechem.

- Ej dziewczyny jedziecie ze mną ? – Zawołam Emm.

- Bardzo byśmy chciały, ale przecież po szkole jedziesz na randkę z Ross, a my musimy jakoś wrócić do domu. – Stwierdziła All

- No właśnie, ale jak wrócisz to musimy jechać na przejażdżkę. – Dodałam.

- No ma się rozumieć. – Uśmiechnął się. - To ja już zmykam do szkoły, żeby wszyscy zdążyli zobaczyć moje cudeńko. Jeszcze raz dziękuje Meg. – Posłał jej buziaka.

- Nie ma za co kochanie.

- Alice, my tez już powinnyśmy jechać jeśli nie chcemy się spóźnić.

- No masz racje, chodźmy. Pa Megan.

- Na razie dziewczynki. Miłego dnia. – Powiedziała całując nas obie w policzki.

Razem z All poszłyśmy do garażu, wsiadłyśmy do jej żółtego cacuszka i pomknęłyśmy do szkoły. Droga minęła mi na kolejnym wysłuchiwaniu jaki to Jasper jest cudowny, wspaniały i przystojny. Nim się obejrzałam znajdowałyśmy się już pod szkołą.

- Spotkamy się na lunchu.

- No pewnie. Ojej Jazz chyba do mnie idzie, co ja mam zrobić?!

- Może na początek się z nim przywitaj. – Uśmiechnęłam się.

- No tak, Bello gdzie ty idziesz ?! Nie możesz mnie tak samej zostawić !

- Tylko bym wam przeszkadzała.

- Jesteś okropna.

- Też cię kocham. – Posłałam jej buziaka. – Zrelaksuj się, on ci się podoba, ty mu się podobasz więc będzie dobrze.

Szybko się oddaliłam, bo Jasper był już coraz bliżej. Gdy obok niego przechodziłam wymieniliśmy między sobie krótkie cześć i obdarowaliśmy się uśmiechami. Widziałam na jego twarzy, że on też się denerwuje. Właściwie to nie wiem czego oni się boją, są dla siebie stworzeni i z pewnością będą żyli długo i szczęśliwie.

Pierwsze 3 lekcje minęły mi bardzo szybko. Miałam angielski z Ross i całą lekcje przegadałyśmy na temat Emmeta, o tym jaki jest zachwycony dzisiejsza randką. Widziałam w oczach Rose, że tak samo jak Emm nie może się doczekać dzisiejszego popołudnia. Czas do lunchu minął mi więc bardzo szybko i przyjemnie. Zanim się obejrzałam już szłam z tacą po jedzenie. W sumie to nie byłam głodna więc wzięłam tylko sok pomarańczowy. Rozejrzałam się po stołówce i zobaczyłam, że Alice i Emmett siedzą przy stoliku razem z Cullenami. Szybko odwróciłam się i zobaczyłam wolny stolik z rogu przy którym siedziała ta brunetka z która poznałam się na sztuce. Postanowiłam do niej podejść i zapytać czy mogę usiąść, ale w tym samym momencie usłyszałam donośny głos mojej siostry.

- Ej Bells, tu jesteśmy. Chodź szybko.

- Nie chce wam przeszkadzać. – Odkrzyknęłam jej z nadzieja, że da mi spokój, ale przecież All nie byłaby sobą gdyby nie postawiła na swoim.

- Oj przecież nie będziesz nam przeszkadzać, chodź i nie marudź.

- No idę.

Usiadłam na krześle obok Rosalie, która namiętnie przyglądała się mojemu bratu. All z Jasperem karmili się nawzajem jedzeniem, a Edward wcinał hamburgera.

- Bello co teraz będziesz mieć ? – Zapytała Ross.

- Historie.

- O to tak samo jak ja . – Odezwał się Edzio. – Może pójdziemy razem?

- Wole nie ryzykować następnym ugryzieniem ponieważ jeszcze nie zaszczepiłam się przeciw wściekliźnie.

Wszyscy wybuchli śmiechem, a Edward tylko patrzył na mnie z luzackim spojrzeniem.

- Myślę, że już o wiele za późno na szczepionkę. Od dawna zarażasz.

- No to lepiej trzymaj się ode mnie z daleka.

- Nie wiem czy dam radę.

Usłyszałam głośne Uuuu i wszyscy znów zaczęli się śmiać.

- Ej ale zaczekajcie, bo ja nie kapuje, jakie ugryzienie? – Jazz oczekiwał odpowiedzi.

- Wiesz Jazz, zaraz ci wszystko wyjaśnię. Megan mi rano wszystko opowiedziała, bo trochę ich podsłuchiwała, chociaż ona twierdzi, iż to się nazywa troska o jej małe dziewczynki.

- Coo ? Czy w tym domu nie można mieć prywatności?

- No widzisz, najwyraźniej nie. – Odpowiedziała All.

- Jeśli mieszkasz pod jednym dachem z Meg, to zapomnij o czymś takim jak prywatność. – Ciągnął uśmiechnięty Emm.

Do końca przerwy dwie pary naszych gołąbków zajmowały się sobą, a Edward czasami zerkał na mnie dziwnym wzrokiem. Nie wiem dokładnie jakim, bo zawsze gdy go przyłapałam rumieniłam się strasznie i opuszczałam głowę. Po chwili zadzwonił dzwonek i wszyscy wstaliśmy aby iść na lekcje.

- No to jak Bello? Idziemy ?

- Yyy…

- Wolisz iść ze mną czy z Mikem Newtonem, który właśnie zmierza w naszym kierunku. Z tego co wiem, to on też ma teraz historie.

Hmm… I kogo ja mam wybrać ? Debila Mike’a czy drugiego debila Edwarda? Chyba wole Edwarda, nie chce, żeby ten kretyn Newton znów się do mnie zalecał

- No dobra wolę ciebie.

- A więc, chodźmy. – Spojrzał na mnie tymi swoimi złotymi oczami i promiennie się uśmiechnął.

Szliśmy korytarzem w stronę sali od historii. Mike Newton najwyraźniej się wycofał gdy zobaczył mnie idącą razem z Edwardem Cullenem. Bardzo mnie to ucieszyło gdyż nie będę musiała znosić tych jego nędznych zalotów. Czemu on sobie po prostu nie odpuści? Dobra, nie chce o nim teraz myśleć

- Edward ?

- Hmm ?

- Możesz mi powiedzieć czemu wczoraj ugryzłeś mnie w nos ?

- W sumie to sam nie wiem, to był taki impuls. – Znów spojrzał na mnie swoim hipnotyzującym spojrzeniem i nie mogłam wydusić z siebie jakiegoś sensownego zdania.

- Ej Bello, jesteś dobra z historii ?

- Całkiem niezła, zawsze dobrze sobie radziłam z tym przedmiotem.

- O to jeżeli jesteś niezła to może usiadłabyś ze mną? – Popatrzył na mnie błagalnie.

- Niby czemu miałabym z Toba usiąść?

- Z historia zawsze mam największe problemy, a gdybyś ze mną usiadła to może bym się jakoś podciągnął?

- A dlaczego miałabym ci niby pomagać ?

- No błagam Bello, musisz mi pomóc. Carlisle powiedział, że jeśli znów będę miał takie kiepskie oceny z historii to zabierze mi samochód, przestanie dawać kieszonkowe i do tego będę musiał pracować w pobliskim szpitalu jako salowy. Powiedział, że z przyjemnością poprosi swojego znajomego i na pewno coś dla mnie znajdą.

- Dobra, pod jednym warunkiem.

- Spełnię twoje każde żądanie. – Odpowiedział uśmiechając się

- Już nigdy nie wspomnisz o tym ci się przydarzyło w centrum handlowym.

- No dobra, już nigdy nie wspomnę. Ale myśleć mogę ? – Uśmiechnął się zawadiacko.

- Oczywiście, że nie !

- Eh szkoda…

Po chwili weszliśmy już do klasy. Edward pociągnął mnie za sobą do ławki. Okazało się, że w ławce przed nami siedzi ten cholerny Newton, który po pięciu minutach lekcji odwrócił się w moja stronę i gapił się. Myślałam, że zaraz wyskoczę z tej ławki i mu się dostanie. Edward najwyraźniej wyczuł moje zdenerwowanie i wiedział także z czego ono wynika.

- Ej Newton, masz jakiś problem? – Przemówił.

- Tak mam, ciebie wiesz !

- A dopierdolił ci ktoś kiedyś?!

- Nie i z pewnością nie będziesz to ty.

- A chcesz się przekonać ?!

- Uspokoicie się czy nie?! – Odezwałam się w końcu. Nie chciałam, żeby z mojego powodu zaczęli się bić. Obaj spojrzeli na mnie zatroskanym wzrokiem, ale przemówiła nauczycielka.

- Mike, mógłbyś udzielić poprawnej odpowiedzi?

- Yyy, a jak brzmiało pytanie ?

- Jakie państwa uczestniczyły w I wojnie światowej?

- Chyba raczej nie wiem.

- Bello jakie to były państwa ? Znając życie to zaraz mnie zapyta.

Patrzył na mnie ze zmartwionym wyrazem twarzy więc szybko wymieniłam mu wszystkie państwa i znów odezwała się nauczycielka.

- Panie Cullen, to może powie nam pan w którym roku wybuchła ta wojna?

- Yyy, a więc było to dawno. W XX wieku.

- Tak ale oczekuje od pana dokładnej daty.

Nagle poczułam lekkie kopnięcie pod stołem i wiedziałam, że Edward liczy na moją pomoc. Musze mu pomóc, przecież mu obiecałam. Kurna. Wzięłam czysta kartkę i napisałam na niej 28 lipca 1914 – 11 listopad 1918. Podsunęłam mu ja tak, aby mógł przeczytać.

- Zaczęła się 28 lipca 1914 roku, a zakończyła 11 listopada 1918 roku.

- Świetnie panie Cullen, widzę, ze rozmowa z ojcem przyniosła rezultaty.

- Oczywiście pani White.

Nauczycielka znów przeszła do tematu i zaczęła wszystkim tłumaczy przyczyny wybuchu wojny.

- Dziękuje Panno Swan. – Wyszeptał mi do ucha Edward.

- Przecież obiecałam.

Do końca lekcji skupiałam się tylko na tym co mówi nauczycielka. ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin