Kellerman Jonathan - Alex Delaware 05 - Bomba zegarowa.pdf

(1252 KB) Pobierz
7485561 UNPDF
J ONATHAN K ELLERMAN
Bombazegarowa
Tłumaczenie: Paweł Cłapak
7485561.001.png
Szczególne podziekowania składam Barbarze Biggs i wszystkim pisarzom,
którzy wspierali mnie rad a i/lub słowami otuchy. To jest:
Paulowi Bishopowi, Lawrence’owi Blockowi, Dorothy Salisbury Davis, Mi-
chaelowi Dorrisowi, Jamesowi Elloroyowi, Brianowi Garfieldowi, Sue Grafton,
Joe Goresowi, Andrew Greeleyowi, Tony’emu Hillermanowi, Stephenowi Kingo-
wi, Deanowi Koontzowi, Elmore’owi Leonardowi, niezyj acemu Richardowi Le-
vinsonowi, Williamowi Linkowi, Dickowi Lochte’owi, Arthurowi Lyonsowi, Da-
vidowi Morrellowi, Geraldowi Petievichowi, Erichowi Segabwi, Josephowi Wam-
baughowi.
I oczywiscie Faye, której siły, m adrosci i miłosci nie mogłaby oddac najsmiel-
sza fantazja pisarska.
Zaiste! Jakaz to zdolna ekipa!
I wyraził swoje przekonanie, iz ktokolwiek potrafi wyhodowac dwie kolby ku-
kurydzy albo dwa zdzbła zboza na kawałku gleby, gdzie wczesniej rosło ledwie
jedno, zdobedzie szacunek ludzi i lepiej przysłuzy sie swojemu krajowi niz cała
rzesza polityków zebranych razem.
JONATHAN SWIFT
ROZDZIAŁ 1
Pocz atek roku szkolnego zawsze przywołuje wspomnienia zaliczonych i ob-
lanych klasówek.
Poniedziałek. Telefon Mila przeci ał ciezki, szary, listopadowy dzie n, który
w ko ncu wybuchn ał deszczem.
— Wł acz telewizor — powiedział.
Spojrzałem na zegar na biurku. Własnie mineła czternasta czterdziesci — po-
ra, kiedy emituj a talk-show. Prezentacja osobliwosci przyci agaj aca widzów.
— I co? O zakonnicach morderczyniach czy o zwierzetach domowych obda-
rzonych szóstym zmysłem?
— Tylko wł acz, Alex. — Miał napiety głos.
— Który kanał?
— Którykolwiek.
Wcisn ałem przycisk na pilocie. Dzwiek rozległ sie, zanim pokazał sie obraz.
Płacz i zawodzenie. Nastepnie twarze. Twarzyczki. Wiele twarzyczek. Oczy
szeroko otwarte z oszołomienia i przerazenia. Delikatne ciała okryte kocami i sku-
lone, jedno przy drugim, na podłodze obszernej sali. Błyszcz acy parkiet i kredo-
wobiałe linie. Sala gimnastyczna.
Kamerzysta zrobił zblizenie małej, czarnowłosej dziewczynce w białej sukien-
ce z bufiastymi rekawami. Dziewczynka przyjeła plastikowy kubek z czyms czer-
wonym. Trzesły jej sie dłonie i napój sie wylewał; na białym płótnie powstała
plama podobna do krwi. Kamerzysta zatrzymał kadr, delektuj ac sie t a scenk a.
Dziewczynka wybuchła płaczem.
Pulchny chłopiec w wieku pieciu lub szesciu lat tez beczał. Chłopiec stoj acy
obok niego był starszy, miał moze z osiem lat. Patrzył przed siebie i przygryzał
warge, usiłuj ac zachowywac sie jak prawdziwy mezczyzna.
Wiecej twarzy. Całe morze twarzy.
Dotarł do mnie komentarz wygłaszany łagodnym głosem — przemyslane na-
pastliwe dzwieki, przemieszane z taktycznymi pauzami. Obrazy pochłoneły mnie
bez reszty i słowa do mnie nie trafiały.
Przesuniecie kamery na błyszcz acy od deszczu asfalt. Całe połacie asfaltu.
Przysadziste budynki w cielistym kolorze obryzgane rdzaworózowymi zaciekami
4
w miejscach, gdzie wilgoc naruszyła tynki. Komentarz stawał sie coraz bardziej
natarczywy, a kamera wpadła w obłed, łapi ac fragmenty obrazu tak krótkie, ze
niemal na granicy podswiadomosci: odziani w kurtki artylerii przeciwlotniczej
i czapeczki baseballowe komandosi kucaj acy na dachach, zaczajeni w bramach,
mamrocz acy cos do trzymanych w dłoniach krótkofalówek. Zółta tasma do odgra-
dzania miejsca zbrodni. Karabiny. Błysk celowników teleskopowych, megafony.
Grupa posepnych mezczyzn w ciemnych garniturach, konferuj acych za baryka-
d a samochodów policyjnych. Wozy policyjne. Odjezdzaj a. Policjanci pakuj a sie
i odchodz a. I nagle szerokie ujecie czarnego worka z zamkiem błyskawicznym,
wywozonego na wózku w padaj acym deszczu.
Własciciel łagodnego głosu pojawił sie na ekranie. Włosy piaskowego koloru,
wygl ad osoby na kierowniczym stanowisku, w płaszczu burberry i jaskrawonie-
bieskim, wzorowo zawi azanym krawacie. Z płaszcza sciekała woda, ale polakie-
rowana fryzura trzyma sie wytrwale. Powiedział:
— Nadal stopniowo gromadzimy informacje, wydaje sie, ze był tylko jeden
podejrzany i osoba ta została zabita. Własnie widac wywozone ciało, jednak nie
podano do wiadomosci tozsamosci tej osoby. . .
Zblizenie na czarny worek, mokry i błyszcz acy jak skóra foki. Niewzruszeni
pracownicy prosektorium, dla których równie dobrze mógłby to byc wór ze smie-
ciami, podci agneli worek i załadowali go do jednej z furgonetek. Trzask drzwi.
Zblizenie na reportera kul acego sie w strumieniach deszczu z min a nieustraszo-
nego korespondenta wojennego.
— Podsumowuj ac, w Szkole Podstawowej Nathana Hale’a na osiedlu West Si-
de, w dzielnicy Ocean Heights, czterdziesci minut temu miała miejsce strzelanina
z broni palnej. Oprócz zamachowca, który, jak nam wiadomo, nie zyje i pozostaje
nie zidentyfikowany, nie zanotowano ofiar smiertelnych ani rannych. Wci az nie-
znane s a przyczyny smierci snajpera. Wczesniejsze pogłoski o przetrzymywaniu
zakładników okazały sie nieprawdziwe. Jednakze fakt, ze członek Kongresu Sta-
nowego, Samuel Massengil i członek Rady Miejskiej, Gordon Latch, przebywali
w szkole podczas strzelaniny, stał sie przyczyn a doniesie n, ze chodziło o próbe za-
machu. Latch i Massengil reprezentuj a dwie strony w sporze o dowóz autobusami
dzieci ze sródmiescia do nie wykorzystanych w pełni szkół w dzielnicy West Side
i planowali na ten temat debate telewizyjn a, choc w chwili obecnej brak dowodów,
ze strzelanina miała zwi azek z. . .
— Dobra — odezwał sie Milo. — Wiesz, o co chodzi.
Gdy to mówił, dojrzałem go za otwartymi drzwiami jednego z samochodów
policyjnych, z jedn a rek a przy uchu, z mikrofonem radiotelefonu przytknietym
do ust. Postac w tle, zbyt odległa, zeby dostrzec rysy twarzy. Potezna sylwetka
i kurtka w krate nie pozostawiała w atpliwosci.
— Alex? — powiedział i ujrzałem na ekranie, jak drapie sie w głowe. Dzi-
waczne zestawienie — wizja i telefon. Obraz znikn ał, gdyz kamera odwróciła sie
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin