Wielowieyski-Wladyslaw_Ugoda-Hadziacka.rtf

(58 KB) Pobierz

Władysław Wielowieyski

UGODA HADZIACKA

Znany ze swoich bezmyślnych napaści na Stronnictwo Narodowe i Romana Dmowskiego, konserwatysta i historyk ukraiński p. Wasyl Kuczabski w liście otwartym do konserwatysty polskiego p. Jana Bobrzyńskiego (Ukraina i Polszcza: nakładem kooperatyw Meta) na str. 157 żali się na tragiczny los walki narodu polskiego z ukraińskim, twierdząc przy tym, że powodem tej tragedii, w XVII wieku było to, że Ukraina — za czasów Chmielnicczyzny — w żaden sposób nie mogła otrzymać od butnego i zarozumiałego szlachetki miru równego z równym.

W 280 rocznicę Ugody hadziackiej nie od rzeczy będzie raz jeszcze udowodnić, że było inaczej. Ugoda hadziacka stanowiła właś­nie taki pokój o jakim wspomina p. Kuczabski, a że nie przyniósł on dobrego skutku, wina za to leży nie po stronie butnego szlachetki, lecz po stronie przeciwnej, która, jak przyznają historycy ukraińscy (Kulisz oraz prof. Uniwersytetu Warszawskiego Dymitr Doroszenko), wykazała zupełną niezdolność do utworzenia państwa.

 

I.

Ukrainą w dawniejszych czasach nazywano u Słowian ziemie kresowe. Świadczy o tym chociażby fakt zanotowany w kronikach ruskich, że gdy w XIII. w. książę ruski urządził wyprawę na Lubel­szczyznę stawiali mu opór ukrainianie. Oznaczało to oczywiście Polaków mieszkających w lubelszczyźnie, która była wówczas Ukra­iną. Po prowizorycznej unii z Litwą za czasów Jagiełły Ukrainami musiały się nazywać wszystkie ziemie nadgraniczne Polsko - litew­skiego państwa.

Przy końcu XV - go stulecia, lub z początkiem XVI - go nazwa Ukrainy przylgnęła szczególnie do kraju znajdującego się po obu stronach Dniepru, najprawdopodobniej dlatego, że z pojęciem ukrainy łączyło się też pojęcie nieustannych walk i potyczek nadgranicznych.

Że zaś w tym czasie na innych granicach panowały (po za stanem regularnej wojny) stosunki pokojowe nic dziwnego, że Ukrainą nazy­wano tę ziemię kresową, gdzie się stale toczyły walki na stepach z koczownikami.

Była to ziemia rzadko zaludniona, zwłaszcza po strasznym jej spustoszeniu przez Tatarów krymskich około 1480 r. Zaczęła się ona znowu zagospodarowywać i zaludniać, dzięki dopływowi kolonistów z Polski i Rusi Czerwonej, dopiero na początku XVI w Należała wówczas nie do Polski, ale do Litwy. Dopiero od Unii lubelskiej z r. 1569 można mówić o przynależności Ukrainy do Polski. Przyłączenie Ukrainy nastąpiło drogą Unii dobrowolnej, na zasadzie wolni z wol­nymi, równi z równymi. Jeżeli były ze strony magnatów ruskich pewne oznaki opozycji, to nie wynikało bynajmniej z powodów na­rodowych, ale stanowych. Na Litwie magnaci mieli sporo władzy nad szlachtą; na wypadek zaś unii z Polską musiała w całym Wielkim Księstwie wejść w życie zasada „szlachcic na zagrodzie, równy wo­jewodzie. Ta zasada była miła szlachcie litewskiej i ruskiej, a nie miła magnatom, stąd też pochodził ów opór, który jednak został szyb­ko i bezboleśnie złamany. Jeżeli po tym na Ukrainie były zamieszki, które z czasem doprowadziły do wybuchu Chmielnicczyzny, nie wy­nikało to bynajmniej z tego, że Polska nie dotrzymała warunków unii i zapomniała o równości narodów polskiego i ruskiego. Przecież wówczas nie tylko w Polsce, ale w przeważnej części Europy pod pojęciem narodu rozumiano przede wszystkim szlachtę i równość oznaczała po prostu zrównanie praw szlachty ruskiej z polską. Ucisk ludu wiejskiego na Ukrainie ze strony szlachty i magnatów (zarówno Polaków jak też i Rusinów) nie był dowodem ucisku narodowego. Jeżeli się tak mówiło, to tylko z tego powodu, że szlachta ruska z biegiem czasu pod wpływem wyższej kultury polskiej dobrowolnie i bez żadnych gwałtownych środków wynarodowiła się. Nie miało to żadnego wpływu na los ludu wiejskiego, któryby był jednakowy za­równo wtedy, kiedy szlachcic uważał się za Polaka, jak i wtedy kiedy czuł się Rusinem. Najlepszym dowodem tego jest, że po od­łączeniu Zadnieprza od Polski starszyzna kozacka, która zajęła tam miejsce szlachty polskiej, przy pomocy rządu rosyjskiego, zaprowa­dziła na nowo pańszczyznę, uciskając lud wiejski więcej niż dawni panowie polscy.

W XVI i w pierwszej połowie XVII-go wieku, w czasie kiedy cała Ukraina należała do Polski — zrodziła się tam ważna dla przyszłości tego kraju sprawa kozacka. Dalsza walka Polski z Ukrainą była w istocie swej walką z kozaczyzną, którą szlachta nie chciała uznać za równą sobie. W całej Europie szlachta uważała się wtedy za stan, przodujący w społeczeństwie, kozacy zaś byli warstwą nową, istniejącą wyłącznie na Ukrainie. W Polsce, podobnie jak i w całej Europie, istniały wtedy stany: duchowny, szlachecki, mieszczański i chłopski..., kozacy zaś nie tworzyli jeszcze osobnego stanu i musieli zaliczać się do tego z jakiego pochodzili przed skozaczeniem. Ponie­waż nieznaczna mniejszość kozaków pochodziła z wyższych stanów, a przeważna część wywodziła się z chłopów, przeto szlachta uważała ich za chłopów chamów i to zbiegłych niedawno z pod pańszczyzny.

Jednakowoż, już za czasów Stefana Batorego uczyniono pier­wszą próbę utworzenia nowego stanu kozackiego przez zaprowadze­nie rejestru do którego wpisani mieli otrzymać osobne prawa i przy­wileje nowego stanu kozackiego. Zrejestrowanie kozaków nie uspo­koiło jednak tej sprawy, gdyż liczba kozaków skutkiem zbiegania w ich szeregi chłopów pańszczyźnianych rosła i rejestr trzeba było ciągle rozszerzać, Na wypadek wojny (jak wyprawy na Moskwę 1610, 1634 r. wyprawa chocimska) przyjmowano więcej kozaków, niż wynosił kon­tyngent rejestru; następnie na żądanie rządu polskiego usuwano z po­między nich hultajstwo, pozostawiając tylko liczbę przypisaną w rejestrze, skutkiem czego pojawiała się wielka masa bezrobotnych” kozaków tzw. wypyszczykiw (wypisanych). Z tego powodu wy­buchały raz po raz rozruchy na Ukrainie przeciw szlachcie oraz prze­ciw atamanom kozackim, którzy też nieraz kończyli życie z rąk własnych kozaków.

Głównym celem dążeń kozackich było rozszerzenie rejestru. Represje zastosowane przez Sejm z r. 1638 polegały na tym, że uzna­no za kozaków (posiadających przywileje i osobne prawa) tylko 7.000 zapisanych w rejestr, a resztę wrócono do stanu chłopskiego, z któ­rego w rzeczywistości pochodziła. Uchwała ta nie może być uważaną za akt gnębienia narodu ruskiego przez polski, gdyż tu chodziło o nie­dawno skozaczonych chłopów, bez względu na ich narodowość, a mię­dzy magnatami, którzy spowodowali tę uchwałę było wiele Rusinów mniej lub więcej spolonizowanych. Przyjazny lub nieprzyjazny ich stosunek do kozaków nie zależał wcale od stopnia spolonizowania, Przecież pierwszy bunt kozacki z r. 1591—93, był skierowany prze­ciw kniaziowi Bazylemu Ostrogskiemu, l00°/o Rusinowi, zasłużonemu dla nauki i sztuki ruskiej, sławnemu z oporu przeciw Unii brzeskiej.

Na czele zaś tego buntu stał Krzysztof Kosiński, prawdopodobnie Polak i katolik. Główny wróg kozaczyzny Jeremi Wiśniowiecki, rów­nież był z pochodzenia Rusinem, mimo to wykazał nieugiętą stanow­czość w sprawie kozackiej.

Król Władysław IV, planując wojnę z Turcją, przyrzekł koza­kom podniesienie rejestru do 12.000 ludzi. Obalenie planów królew­skich przez sejm w 1646 r. oraz zawiedzione nadzieje kozaków co do podniesienia rejestru stały się głównym powodem wybuchu powstania Chmielnickiego.

 

II.

Burt Chmielnickiego, podobnie jak poprzednie rozruchy na Ukrainie, nie miał charakteru narodowego. Głównym materiałem palnym byli rejestrowi, niezadowoleni z wprowadzonych w r. 1637 ograniczeń, co do wybierania starszyzny, — wypyszczyki (tj. usu­nięci z rejestru) częściowo obróceni w chłopów pańszczyźnianych, a częściowo zbiegli na Zaporoże; do nich przyłączyły się krocie chło­pów niezadowolonych z pańszczyzny.

Kwestia religii grała tu w istocie rolę drugorzędną. Historyk ukraiński prof. Dymitr Doroszenko w swoim dziele: Narys istorii Ukrainy, t. II, str. 11 — pisze, że bliższe badania obaliły tezę, że kozacy boryły sia za wiru. Prawosławne duchowieństwo ceniło sobie bardzo te ustępstwa, które osiągnęło po wstąpieniu na tron Władysława IV - ego, utrwalone za czasów rządów Piotra Mohyły metropolią kijowską. Znaczna też część wyższego duchowieństwa prawosławnego odnosiła się lojalnie do rządu polskiego a bardzo nie­chętnie — jak np. Ignacy Staruszyc, rektor kolegium kijowskiego — do kozaków, jako elementu burzliwego i warcholskiego. Tylko niższe duchowieństwo było bardziej opozycyjne i po wybuchu powstania włączyło do programu kozackiego walkę o większe swobody dla pra­wosławia.

Chmielnicki z początku zupełnie nie miał zamiaru odrywać się od Polski, a pierwsze jego warunki ugody (w czerwcu 1648) były bardzo umiarkowane. Żądał on utworzenia dla kozaków małego te­rytorium autonomicznego po Białącerkiew, podniesienia rejestru do 12.000, oraz pewnych ustępstw dla prawosławnych w Polsce i na Lit­wie. Dopiero po katastrofie piławieckiej, oślepiony swym powodze­niem, oraz podjudzony przez Tatarów, Turcję i Moskwę, zaczął snuć plany o wyswobodzeniu Rusi aż ,,po Chełm i Przemyśl Podczas układów zborowskich pod naciskiem chana, musiał te żądania zredukować, otrzymał jednak warunki bardzo korzystne: 40.000 rejestru, oraz obszerne terytorium (województwa bracławskie, kijowskie i czernihowskie, razem 145.000 km2), przy czym zagwarantowano też ustęp­stwa dla prawosławia. Ugoda ta utrzymać się nie mogła, gdyby na­wet Chmielnicki najszczerzej tego pragnął. Masy czerni chłopskiej, które przyłączyły się do powstania musiałyby po sformowaniu nowe­go 40.000 rejestru utworzyć wielki zastęp nowych wypyszczykiw, niezadowolonych i gotowych do buntu, choć przeciw Chmielnickiemu. To też, lękając się buntu czerni musiał on rozpocząć nową wojnę zakończoną, po zwycięstwie polskim pod Beresteczkiem ugodą w Białej Cerkwi (28. IX. 1651). Ugoda ta, choć mniej pomyślna dla ko­zaków od ugody Zborowskiej dawała im jednak spore korzyści. Jako terytorium kozackie uznano województwo kijowskie — około 70.000 km2, a rejestr ustalono na 20.000. Cyfra ta na dzisiejsze czasy nie­wielka, stanowiła we wieku XVII znaczny kontyngent wojska. Przy-tym zewnętrzne położenie Chmielnickiego było o tyle silniejsze, że pod Beresteczkiem zginęło wiele czerni i lud wiejski, przerażony tym pogromem, wykazywał mniejszą skłonność do buntu. Ponadto wybu­chające sporadycznie rozruchy, jak np. pod wodzą Buhaja i Mozyry w początku 1652 r., tłumione były przez Chmielnickiego wespół z woj­skami koronnymi. Zdawać się za tym mogło, że stosunki między Pol­ską a Chmielnickim ułożą się znośnie i Ukraina zazna przecież spo­koju, wolność zaś kozacka będzie mogła rozkwitnąć na przyznanym im terytorium...

Ale nastąpił rok 1652; rok pamiętnej klęski pod Batohem, rok fatalny nie tyle dla Polski, co dla Ukrainy i przyszłości kozaczyzny. W tym to roku, Chmielnicki, powodując się względami polityki dy­nastycznej, rozpoczął wojnę zaczepną z Mołdawią. Polska się temu sprzeciwiła i, zgodnie z prawem międzynarodowym, nie chciała prze­puścić kozaków i Tatarów przez swoje terytorium. Kozacy znieśli wojsko polskie pod Batohem. Dnia następnego popełnili oni rzadkie, nawet i w owych czasach, okrucieństwo; wymordowali 5000 jeńców polskich — specjalnie w tym celu wykupionych od Tatarów. Sprawcą tej rzezi był sam Chmielnicki, który na pytanie, co zrobić z jeńcami powiedział: Zdechły pies nie kąsa. W ten sposób spalił on za sobą mosty i nie mógł już marzyć o pogodzeniu z Rzplitą. Sytuacja wew­nętrzna i zewnętrzna pogorszyła się znacznie. Polityka mołdawska poniosła porażkę, Tymofiej zginął w Suczawie. Tatarzy w czasie układów pod Żwańcem (1653 r.) pogodzili się na dobre z Polską, a lud ukraiński coraz bardziej tracił sympatię do hetmana. Podczas wyprwawy żwanieckiej mobilizacja sił na Ukrainie szła wolno, ludność miała już dość wojny do tego w interesach dynastycznych Chmielnickiego. Poprzednio walczyła ona o wyzwolenie z pod pańszczyzny. Teraz, pozbywszy się panów i szlachty, zrozumiała, że ich miejsce zajęła starszyzna kozacka. Z biegiem czasu zamieniła się ona na Zadnieprzu w szlachtę rosyjską. Chmielnicki, znalazłszy się w tragicznym poło­żeniu, wobec utraty pomocy tatarskiej zwrócił się do Moskwy.

Gdy jednak przyszło do perhoworów z Moskwą w Perejesławiu, przekonał się Chmielnicki, że tutaj o równości, mowy być nie może. Już w czasie przysięgi dnia 18.I.1654 r. doszło do pierwszego nieporozumienia; gdy hetman bowiem i starszyzna mieli składać przysięgę wierności carowi, na ręce delegata moskiewskiego bojara Buturlina — Chmielnicki zażądał od niego, aby równocześnie w imie­niu cara, zaprzysiągł szanowanie wolności kozackiej i obronę kozaków od króla polskiego. Żądaniu temu Buturlin odmówił (Doroszenko Narys istorii Ukrany, t. II, str. 37). Chmielnicki kierował się tu zwyczajem szlachty polskiej, do której sam należał. Przypomniały mu się Pacta Conventa, — ale tu nie miał do czynienia z opartą na wolności Polską, ale z despotycznym carem. Ten czułby się poniżony, gdyby musiał składać przysięgę swoim poddanym. Chmielnicki temu despotyzmowi poddał się z konieczności, ale wnet zaczął myś­leć o znalezieniu sobie nowego sojusznika. Wedle zdania niektórych historyków Chmielnicki wchodził w układy ze Szwecją. Doroszenko pisze (Narys istorii Ukrainy, t. II, str. 45), że najazd szwedzki z 1655 r. podjęty był w porozumieniu z Chmielnickim. Równocześ­nie Chmielnicki z pomocą moskiewską wkroczył na Ruś Czerwoną i obiegł Lwów. Zachowywał się jednak wobec Moskali dwuznacznie, z czego skorzystał obrońca Lwowa Krzysztof Grodzicki, by go skło­nić do ustąpienia. Chmielnicki nie bardzo chciał zajmować wraz z Moskalami Lwowa, obawiał się bowiem, że towarzyszący mu Bu­turlin każe mieszczaństwu składać przysięgę wierności carowi. Liczył przy tym zapewne, że na tronie polskim zasiądzie Karol Gustaw, który uważał go, wedle Kubali, za swego lennika, podleganie zaś dalekiemu królowi szwedzkiemu było wygodniejsze niż Moskwie.

W Polsce, po obronie Częstochowy, wybuchło przeciw Szwedom powstanie, w r. zaś 1657 nastąpiła ze strony Chmielnickiego wyprawa na Polskę, która się w zupełności nie udała. P. Kuczabski w swoim liście do konserwatysty polskiego (może przypuszczał, że nie zna on historii) nie wspomina, że wyprawa ta miała na celu zbrodniczy zamiar rozbioru Polski. Nie była zresztą prowadzona przez Chmielnickiego, lecz przez Rakoczego, a ze strony kozaków był jedynie kor­pus posiłkowy w sile 20.000 ludzi pod wodzą Żdanowicza. Chmielnicki, traktując o rozbiór Polski, snuł fantastyczne projekty o wspólnej gra­nicy z... Prusami książęcymi.

Projekty te pozostały tylko projektami. Rakoczy poniósł klęskę, w wojsku Żdanowicza wybuchł bunt i musiało ono wrócić na Ukrainę. Z całej tej kozackiej wyprawy pozostanie fakt niezatarty w pamięci Narodu polskiego. Mianowicie, w połowie maja 1657 roku, w czasie okupacji Polesia został w okolicy Pińska w sposób bestialski zamor­dowany przez kozaków Żdanowicza Św. Andrzej Bobola.

Położenie Chmielnickiego stawało się coraz tragiczniejsze. Z Polską porozumienie było dla niego niemożliwe. Tatarzy byli sprzy­mierzeńcami Polski. Moskwa jeszcze w listopadzie 1656 zawarła z nią rozejm — a teraz ostatnia deska ratunku w postaci nadziei na rozbiór Polski zawiodła. W dodatku w kozaczyznie rozpoczynały się nowe bunty, tym razem podsycane przez Moskwę, która chciała podkopać niewygodną dla siebie władzę hetmańską. Tych niepowodzeń nie mógł znieść Chmielnicki i po krótkiej chorobie umarł w Czehryniu, 6.VIII.1657 r.

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin