Johansen Iris - Tańczący na wietrze 02 - Burza.pdf

(2018 KB) Pobierz
Johansen Iris - Tanczacy na wie
Ir
J
o
h
a
n
s
e
n
Przełożyła Bożena Kucłiaruk
L
is
 
W ostatnich dniach epoki ryzykowali wszystko, by zdobyć niezwykłą statuetkę:
Jean Marc Andreas - cyniczny, błyskotliwy; nie lubi być traktowany jak bohater. Juliette, która
zawdzięcza mu życie, wkrótce przekona się, że jego chęć odzyskania złotej statuetki Pegaza nie
wynika z chciwości, lecz jest prawdziwą obsesją związaną z marzeniem inspirującym wiele pokoleń
rodziny Andreasów. Głęboko skrywana miłość do Juliette stanie się dlań ważniejsza niż pragnienie
odzyskania Tańczącego na Wietrze...
Juliette de Clement - buntownicza, pełna temperamentu, samotna i zdecydowana w pełni rozwinąć
swój talent malarski. Po raz pierwszy ujrzała Tańczącego na Wietrze, gdy jako dziecko przebywała na
dworze królowej Marii Antoniny. Niepowtarzalny urok statuetki inspiruje odtąd jej wyobraźnię.
Miłość i lojalność narażą ją na wielkie niebezpieczeństwa, a gwałtowna namiętność doprowadzi do
burzliwego romansu z człowiekiem owładniętym pasją odzyskania utraconej rodzinnej własności.
Catherine Y.asaro - łagodna, dobra i piękna dziedziczka znamienitego rodu Yasaro, platonicznie
wielbi czarującego rozpustnika, Philippe'a Andreasa... aż do pewnej nocy, gdy jej świat legnie w
gruzach. Odtąd żyje w przeświadczeniu, iż będzie dźwigać swą hańbę aż po grób, dopóki Francois
Etchelet nie odkryje przed nią, czym jest prawdziwa miłość i namiętność.
łl
Iris Johansen
Francois Etchki-kt - człowiek niebezpiecznie balansujący na krawędzi przepaści. Zakochany w
Catherine Yasaro, w głębi serca kryje mroczną tajemnicę, pełen obaw, że prawda może na zawsze
zniszczyć uczucie, jakim darzy go ukocłiana kobieta... Philippe A.ndreas - urodziwy, niebieskooki
lekkoduch, który nie może odmówić sobie coraz to nowycli miłostek. Jego nadmierne zainteresowanie
płcią nadobną doprowadzi do tego, iż zdradzi dziewczynę, która najbardziej potrzebuje jego pomocy, i
pozostawi ją na pastwę losu w czasie nocy ognia i krwi. Raoll DtptóE - kaleki na ciele i duszy,
poprzysięga śmierć Juliette de element i Jeanowi Marcowi Andreasowi... On także pragnie zdobyć
legendarną statuetkę Tańczącego na Wietrze, by wykorzystać ją do własnych niegodziwych celów.
EC
Dl OTO
Wydawnictwo Da Capo Warszawa 1994
 
Wersal, Francja 25 lipca 1779
Łypie na mnie tymi szmaragdowymi oczami, tak jakby dobrze znał wszystkie moje marzenia i
smutki, pomyślała Juliette wpatrzona w złocistego konia. Z pyskiem rozwartym jakby w lekkim
uśmiechu i filigranowymi skrzydłami rozchylonymi tak, że zdawały się ofiarowywać schronienie.
Pegaz stał na wysokim marmurowym postumencie w opustoszałej teraz galerii. Uszu Juliette dobiegał
delikatny dźwięk klawikordu i kobiecy śpiew, lecz nie zwracała na to uwagi, bez reszty pochłonięta
rozkoszowaniem się widokiem złotego konia.
Własne odbicie mignęło jej kolejno w siedemnastu lustrach zdobiących dhigą galerię, kiedy przed
chwilą pędziła tutaj, pod opiekuń&ze skrzydła Pegaza. Jak głupio wyglądałam ze łzami spływającymi
po policzkach, przemknęło jej przez myśl.
Nie lubiła płakać i nie cierpiała własnej bezradności. Ostatnio zorientowała się, że jej płacz sprawia
Marguerite przyjemność. Niemłoda ju? niańka potrafiła tak długo drażnić ją i torturować psychicznie,
ai' wywoływała załamanie nerwowe i płacz, po czym wyraźnie syciła się widokiem dziecięcych łez.
Juliette przysięgła sobie, że kiedy będzie już dojrzałą kobietą, tak jak matka i Marguerite, nie dopuści,
by ktokolwiek zobaczył ją bezradną czy przerażoną.
Wsunęła się za wysoki postument, obciągnęła cienką koszulkę nocną na drżącym ciele i skulona
przysiadła na podłodze. Gwałtownie
//</.V JOHANSEN
oddychając tuliła do piersi cenne gliniane naczynie. Modliła się w duchu, by Miirgucrite nie znalazła
jej i zaniechała poszukiwań. Wtedy pobiegnie do ogrodu i znajdzie tam bezpieczne miejsce: ukryje
garnek wśród rozległych grządek kwiatów.
Wid/iala leni/ jedynie niewielki odcinek dhagiej galerii z błysz-c/;|cynii lusiranii i świecami
migocącymi jak gwiazdy w kryształowych żyrandolach. Udało jej się umknąć Marguerite w jednym z
korytar/y na iiiż.szym piętrze, lecz cała armia lokajów i co najmniej trzech członków gwardii
potrafiłoby wskazać niańce właściwą drogę, gdyby lylko przyszło jej do głowy zapytać ich o nią.
Ostrożnie wyirzala //a piedestału i odetchnęła z ulgą.
Am śladu Marguerite. Zaręc/ain ci, że coś widziałam, Axel - rozległ się gdzieś w pobliżu delikatny
kobiecy głos, w którym słychać było lekkie zniecierpliwienie. - Uniosłam wzrok znad klawikordu i
zobaczyłam... sama me wiem, co... ale na pewno coś widziałam.
Przerażona Juliette wstrzymała oddech i z całej siły wparła się plecami o ścianę.
Nie mam zamiaru się z tobą spierać - usłyszała wibrujący rozbawieniem męski głos. - Jestem
przekonany, że bystrość, twych błękitnych oczu dorównuje ich piękności. Pewnie któryś ze służą-
cych...
 Nie, to coś było znacznie bliżej podłogi.
 Może piesek? Aż roi się od nich na tym dworze, ale, na Boga, żaden z nich nie jest wart na
polowaniu nawet marnego sou.
W zasięgu wzroku Juliette pojawiła się para białych satynowych pantofelków z błyszczącymi w
świetle świec diamentowymi klamrami. Przeniosła wzrok na kraj nieprawdopodobnie szerokiej
błękitnej atłasowej sukni, haftowanej w fiołki o środkach z szafirów.
~ Coś mi tylko mignęło przed oczyma, ale widziałam... A co my tutaj mamy?
Roziskrzone niebieskie oczy dostrzegły małą w cjemności. Kobieta przyklękła wśród furkotu
atłasowych spódnic.
- Masz tu swojego „pieska", Axel. To dziewczyr\ka.
Burza
Juliette zdrętwiała z przerażenia. Nie ulegało wątpliwości, że została wykryta przez damę dworu.
 
Bogata suknia i kunsztownie ufryzowana biała peruka były podobne do tych, które nosiła jej matka.
Ta kobieta z pewnością pójdzie teraz do matki, pomyślała z rozpaczą. Starając się opanować strach,
objęła gliniany garnek tak mocno, aż zbielały jej palce, i gotowała się do gwałtownego zerwania się na
nogi.
- Bardzo mała dziewczynka. - Pani wyciągnęła rękę i delikatnie
dotknęła mokrego policzka Juliette. - Co tu robisz, ma petite?
Dochodzi północ i małe dziewczynki powinny od dawna grzecznie
leżeć w łóżkach.
Juliette skuliła się pod ścianą.
 Nie bój się. - Kobieta nachyliła się do niej. - Ja też mam taką małą dziewczynkę. Moja Maria
Teresa ma dopiero roczek, ale myślę, że będziecie mogły bawić się razem, kiedy... - Urwała,
spojrzawszy na mokre palce, którymi gładziła Juliette po policzku. - Matko Boska! Axel, mam na
palcach krew. To dziecko jest ranne. Proszę, szybko podaj mi swoją chustkę.
 Wyciągnij małą stamtąd, to zobaczymy, co jej jest. - Juliette ujrzała wytwornego wysokiego
mężczyznę, ubranego w lśniącą szmaragdowozieloną kamizelkę. Wręczył damie nieskazitelnie białą
chusteczkę obrębioną koronką i przyklęknął obok.
 Chodź, ma petite. - Kobieta wyciągnęła ręce w zapraszającym geście. - Nikt nie sprawi ci bólu.
Bólu? Juliette nie zważała na ból. Zdążyła się do niego przyzwyczaić i był niczym w porównaniu z
nieszczęściem, które ją teraz spotkało.
 Jak masz na imię? - Dłoń kobiety łagodnie odgarnęła niesforne ciemne kosmyki z czoła dziecka.
Ten dotyk był tak czuły, że dziewczynka żałowała, iż nie trwał dłużej.
 Juliette - wyszeptała.
 To piękne imię dla ślicznej małej dziewczynki.
 Wcale nie jestem śliczna.
-( A czemuż to nie?
. . , -
IKIS JOHANSEN
Burza
Mam zadarty nos i za duże usta.
 Mimo to uważam, że jesteś śliczna. Masz piękną cerę i piękne brązowe oczy. lic masz lat,
Juliette?
 Prawic siedem.
 To wspaniały wiek. - Kobieta lekko przycisnęła chusteczkę- do warg Juliette. - Krew ci leci z
wargi. Czy ktoś cię uderzył?
Juliette odwróciła wzrok.
 Nie, po prostu potknęłam się i wpadłam na drzwi.
 Jakie drzwi?
 Nie... nie pamiętam.
Już dawno temu Juliette nauczyła się, że wszystkie sińce i zadrapania najlepiej wyjaśniać właśnie w
ten sposób. Dlaczego ta pani tak się nią interesuje? Doświadczenie podpowiadało Juliette, że dorośli
chętnie przyjmują każde kłamstwo, o ile tylko jest dla nich wygodne.
- Mniejsza o to. - Pani ponownie wyciągnęła ramiona w za
praszającym geście. - Czy nigdy nie wyjdziesz zza Tańczącego na
Wietrze i nie pozwolisz mi się uścisnąć? Bardzo lubię dzieci.
Obiecuję, że nic ci się nie stanie.
Ramiona kobiety są białe, pulchne i tak kształtne jak ramiona marmurowych bogiń stojących w
ogrodzie, jednak nie mogą się równać ze złocistymi skrzydłami Pegaza, pomyślała Juliette. W jednej
chwili te otwarte ramiona zaintrygowały ją tak samo jak statuetka, którą dama nazwała Tańczącym na
Wietrze.
Wyłoniła się z mroku.
- Świetnie. Nareszcie.
Kobieta otoczyła Juliette ciepłymi ramionami. Dziewczynkę owionął nagle delikatny zapach
fiołków, róż i pudru. Moja mama czasem pachnie fiołkami, pomyślała z rozmarzeniem. Gdyby teraz
zamknęła oczy, mogłaby sobie wyobrazić, że obejmująca ją z taką czułością kobieta jest jej matką.
Juliette pomyślała, że zaraz ucieknie, ale jeszcze przez chwilę pobędzie w tych ramionach.
-Jakież z ciebie słodkie, nieśmiałe dziewczątko...
Juliette dobrze wiedziała, że nie jest „słodkim dziewczątkiem".
 
10
Marguerite ciągle nazywała ją przecież diabelskim nasieniem. Ta miła dama wkrótce zorientuje się, że
się pomyliła, i odepchnie ją od siebie. Skoro nawet matka nie lubiła spędzać z nią czasu uważając, że
jest niedobra, trudno przypuszczać, by Juliette mogła długo oszukiwać nieznajomą.
Lustrzane drzwi po lewej stronie statuetki otworzyły się gwałtownie i galeria, do której wkroczyła
jakaś strojna kobieta, wypełniła się natychmiast śmiechem i muzyką.
- Wasza Wysokość, nie chcemy śpiewać bez waszego uroczego
głosu!
Matka!
Juliette zesztywniała i wtuliła twarz w pachnące kwiatami ramię kobiety.
 Zaraz przyjdę, Celeste. Mamy tu drobny problem.
 Może mogłabym pomóc? Jaki... Juliette!
 Znasz to dziecko? - Litościwa pani wstała, nie wypuszczając ręki Juliette. - Jest czymś bardzo
zmartwiona.
 Juliette jest moją córką. - Celeste de Clement postąpiła parę kroków: jej pięknie wykrojone wargi
zacisnęły się w wąską kreskę. -Proszę jej wybaczyć. Wasza Wysokość, zazwyczaj nie jest tak
niegrzeczna i nieposłuszna. Zaraz poślę po niańkę, która zapewne biega teraz po całym pałacu i szuka
ib
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin