Robert Jordan - Kolo czasu 07_1 - Czara Wiatrow.pdf

(1590 KB) Pobierz
Robert Jordan - Kolo czasu 07_1
Robert Jordan
CZARA WIATRÓW
(Przełożyła Katarzyna Karłowska)
SCAN-dal
 
Dla Harriet,
która po raz kolejny zasłużyła na podziękowania
Ani w nas zdrowia nie znajdziesz, ani plonu udanego nie zbierzesz, ziemia
bowiem jest jedną ze Smokiem Odrodzonym, a on jest jednym z ziemią. On to, ta
dusza z ognia, to serce z kamienia, dumą powodowany podbojów dokonuje i dumnych
do uległości zmusza. On to rozkazuje górom na klęczki padać, morzom z drogi
ustępować, niebiosom zaś samym pokłony mu bić. Módlcie się wszak, aby to serce z
kamienia zapamiętało łzy, a ta dusza z ognia miłość.
Fragment wielokrotnie kwestionowanego przekładu Proroctw Smoka
dokonanego przez poetę Kyerę Termendala z Shiota, opublikowanego, jak się
przyjmuje, między NR 700 a NR 800.
 
PROLOG
BŁYSKAWICE
Z wysokiego, zwieńczonego łukiem okna, które znajdowało się prawie osiem
piędzi nad ziemią, blisko szczytu Białej Wieży, Elaida ogarniała wzrokiem całe mile
terenów otaczających Tar Valon, pofałdowane równiny i lasy obrastające brzegi
szerokiego koryta Erinin, która płynęła z północnego zachodu i rozwidlała się tuż
przed białymi murami tego wielkiego miasta na wyspie. O tak wczesnej porze
wydłużone cienie zapewne spowijały miasto, ale z tej wysokości wszystko zdawało
się czyste i wyraźne. Nawet osławione “pozbawione szczytów wieże” Cairhien nie
dorównywały Białej Wieży. Z pewnością nie dorównywała jej też ani jedna z
pomniejszych wież Tar Valon, czego by ludzie nie mówili o ich wysokości,
masywności i łączących je sklepionych, sięgających nieba mostach.
Porywisty, niemalże nie ustający wiatr łagodził nieco ten nienaturalny skwar,
który ścisnął świat swoimi kleszczami. Święto Świateł dawno już minęło, więc śnieg
winien był okrywać ziemię głębokimi zaspami, a tymczasem panowała aura samego
serca upalnego lata. Kolejny widomy znak - gdyby ktoś jeszcze szukał jakichś
znaków - że oto zbliżała się Ostatnia Bitwa i że Czarny skaził świat swym
dotknięciem. Elaida naturalnie nie pozwalała, by ten upał na nią działał. To nie dla
tego wiatru kazała przenieść swe komnaty na tak wysokie piętro, do izb jakże
prostych, mimo niedogodności, jakich przysparzała wielka liczba stopni.
Posadzka pokryta brunatnymi płytkami oraz ściany wyłożone białym
marmurem i udekorowane nielicznymi arrasami żadną miarą nie dorównywały
przepychowi położonego znacznie niżej gabinetu Amyrlin i sąsiadujących z nim
komnat. Nadal jeszcze korzystała niekiedy z tych pomieszczeń -w umysłach
niektórych kojarzyły się z władzą przynależną Zasiadającej na Tronie Amyrlin - ale
rezydowała właśnie tutaj i tu też najczęściej pracowała. Dla tego widoku. Tyle że nie
chodziło o widok miasta, rzeki czy lasów. Lubiła obserwować to, co powstawało na
terenie otaczającym Wieżę.
Dawny dziedziniec ćwiczeń Strażników pokrywały teraz potężne wykopy i
fundamenty, wysokie, drewniane dźwigi oraz stosy marmurowych i granitowych
ciosów. Na placu budowy roili się niczym mrówki mularze i robotnicy, a przez bramy
wtaczał się powoli nie kończący się ciąg wozów dostarczających coraz więcej
kamienia. Z boku stał drewniany “model roboczy” - określenie mularzy - tak wielki,
że każdy mógł do niego wejść, jeżeli przykucnął na piętach, i obejrzeć wszystko ze
 
szczegółami, żeby wiedzieć, gdzie dokładnie ma zostać położony każdy kamień.
Ostatecznie większość robotników nie umiała przeczytać ani słów; ani planów
wyrysowanych przez mularzy. “Model roboczy” dorównywał wielkością niejednej
kamienicy.
Skoro byle król czy królowa posiadali pałac, dlaczego Zasiadająca na Tronie
Amyrlin miała być relegowana do apartamentów niewiele lepszych od tych, które
zamieszkiwały zwykłe siostry? Jej pałac dorówna świetnością Białej Wieży i zostanie
zwieńczony wielką iglicą, dzięki której stanie się o dziesięć piędzi wyższy od samej
Wieży. Głównemu mularzowi krew odpłynęła z twarzy, kiedy to usłyszał. Wieżę
zbudowali ogirowie wspomagani przez siostry posługujące się Mocą. Ale potem
jedno tylko spojrzenie na twarz Elaidy kazało panu Lermanowi ukłonić się i wybąkać,
że, ma się rozumieć, wszystko zostanie wykonane zgodnie z jej życzeniem. Jakby
podlegało to jakiejkolwiek dyskusji.
Aż zacisnęła usta z irytacji. Chciała raz jeszcze wynająć mularzy spośród
ogirów, ci wszak z jakiegoś powodu pozamykali się w stedding. Jej wezwanie
wystosowane do najbliższego Stedding Jentoine, w Czarnych Wzgórzach, spotkało
się z odmową. Uprzejmą, ale jednak odmową, bez słowa wyjaśnienia, mimo iż
wezwanie pochodziło od samej Zasiadającej na Tronie Amyrlin. Ogirowie stronili od
towarzystwa ludzi; takie było najłagodniejsze wytłumaczenie. Albo może wycofywali
się ze świata pogrążonego w zamęcie; zawsze woleli trzymać się z dala od ludzkich
konfliktów.
Z całą stanowczością wyrzuciła ze swoich myśli ten problem. Chlubiła się
tym, że potrafi oddzielić to, co możliwe, od tego, co niemożliwe. Kwestia ogirów to
błahostka. Nigdy nie angażowali się w sprawy świata, jeśli nie liczyć budowy miast w
zamierzchłych czasach, miast, które teraz, jeśli nie ściągała ich konieczność
dokonywania remontów, odwiedzali rzadko.
Widok pracujących na dole ludzi, pełzających po placu budowy powoli
niczym żuki, sprawił, że skrzywiła się nieznacznie. Budowa posuwała się do przodu
w ślimaczym tempie. Ogirowie nie wchodzili w rachubę, ale być może dałoby się
znowu użyć Jedynej Mocy. Wprawdzie niewiele sióstr dysponowało realną siłą w
splataniu Ziemi, jednak do zbrojenia kamieni, względnie ich spajania, nie trzeba
wiele. Tak. W jej wyobraźni pałac już stał, wykończony; kolumnady i wielkie kopuły
lśniły od złoceń, a ta sięgająca nieba iglica... Wzniosła oczy ku bezchmurnemu niebu,
temu niebu, z którym miała zmierzyć się iglica, i westchnęła przeciągle. Tak.
 
Rozkazy zostaną wydane jeszcze dzisiaj.
Wysoki zegar szafkowy za jej plecami wybił Tercję, zawtórowały mu
wszystkie gongi i dzwony w mieście. Tutaj, tak wysoko, ich odgłosy były nieco
stłumione. Elaida z uśmiechem odeszła od okna, wygładzając suknię z kremowego
jedwabiu zdobioną wypełnionymi czerwienią cięciami i poprawiając szeroką, pasiastą
stułę Amyrlin udrapowaną na ramionach.
W ozdobnie pozłacanym zegarze dzwoneczkami poruszały maleńkie figurki
ze złota, srebra i emalii. Na jednym poziomie obdarzone ryjami i pyskami trolloki
uciekały przed otuloną płaszczem Aes Sedai; na drugim mężczyzna wyobrażający
fałszywego Smoka oganiał się od srebrnych błyskawic, ewidentnie ciskanych przez
inną siostrę. Nad samą tarczą zegara, nad głową Elaidy, król i królowa, oboje w
koronach, klęczeli przed Zasiadającą na Tronie Amyrlin w stule z emalii i z
Płomieniem Tar Valon wyrzeźbionym z dużego kamienia księżycowego, który
wieńczył złoty łuk nad jej głową.
Nie zwykła śmiać się często, ale tym razem nie potrafiła się powstrzymać i
parsknęła cicho. Zegar zamówiła Cemaile Sorenthaine, wyniesiona z Szarych, ta
sama, która tak marzyła o powrocie do czasów sprzed Wojen z Trollokami, kiedy to
żaden władca nie zasiadał na tronie bez aprobaty Wieży. Dalekosiężne plany Cemaile
spełzły na niczym i przez trzy stulecia zegar stał w pełnej kurzu przechowalni;
przedmiot wzbudzający zażenowanie, którego nikt nie ośmielił się wystawić na
pokaz. Nikt przed Elaidą. Koło Czasu obróciło się. To, co stało się kiedyś, mogło się
powtórzyć. I powtórzy się.
Bryła zegara stanowiła element równoważący drzwi do bawialni Elaidy oraz
sypialni i gotowalni, które znajdowały się dalej. Wspaniałe, wielobarwne arrasy,
rodem z Łzy, Kandoru i Arad Doman, ze złotą i srebrną przędzą lśniącą wśród
zwykłych, farbowanych nici, wisiały w idealnie równych odległościach. Zawsze
lubiła porządek. Taraboniański dywan, pokrywający prawie całą posadzkę, utkany był
we wzory z czerwieni, zieleni i złota; jedwabne dywany były najcenniejsze.
Marmurowe cokoły rzeźbione w szlachetnie proste, pionowe linie, ustawione we
wszystkich kątach komnaty, podtrzymywały białe wazony z kruchej porcelany Ludu
Morza; w każdym z nich stały starannie ułożone dwa tuziny czerwonych róż. Tylko
Jedyna Moc mogła zmusić róże do kwitnienia o tej porze roku, a zwłaszcza przy
takiej suszy i upale; jej zdaniem efekt był tego wart. Pozłacane rzeźbienia pokrywały
zarówno jedyne krzesło - nikt już nie siadał w jej obecności - jak i stolik do pisania,
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin