Baby Blue - Rozdział 4.pdf

(64 KB) Pobierz
316691910 UNPDF
Rozdział 4
Razem szybkim krokiem weszliśmy do domu, w korytarzu stał Jared.
Widząc, że podchodzimy w jego stronę, przybliżył się.
Dostałem cynk od informatora, że zamierza zaatakować jedną z naszych szkół.
Niestety nie wiemy którą.
Chce zaatakować szkołę?! - szok. Co ten dupek chce w ten sposób uzyskać?
Zamyśliłam się, coś mi tu nie pasowało. - Przecież dzisiaj jest sobota, szkoły są
pozamykane.
Dzisiaj szkoły odrabiają jakiś dzień, więc są otwarte. - wyjaśnił blondyn.
Dziwny ten facet. - wypaliłam. - Ja na jego miejscu wybrałabym któryś z dni
powszednich, a nie nadrabiany.
Może o to chodzi, większość właśnie by tak postąpiła jak mówisz. Przez to, że
postąpi inaczej utwierdza nas tylko w przekonaniu, że jest nieobliczalny i możemy
się po nim wszystkiego spodziewać.
Na to wygląda. - odpowiedział mi. - Niech pomyśle... Mamy pięć szkół w których
pracują i uczą się Istoty Cienia. Do pomocy możemy ściągnąć kilkoro naszych... -
zamyślił się Lucas.
Cholera Lucas, czy tylko mi się wydaje, że mamy za mało ludzi aby obstawić
wszystkie szkoły? - skierował się do czarnowłosego z kalkulacją w oczach.
Nie tylko tobie. - odpowiedział z rezygnacją.
Czegoś tu nie rozumiem. Poco James miałby atakować szkołę? Co mu to da? -
spytałam patrząc na mężczyzn.
W tych pięciu szkołach, tak jak już mówiłem pracują i uczą się Istoty Cienia. Na
to wygląda, że jego celem są nasi. Przynajmniej na początek. Jemu zagrozić mogą
tylko Istoty Cienia... - wyjaśnił. - Pytasz co mu to da. Dzięki takiemu atakowi
zasieje strach wśród naszych i ludzi. Musimy go powstrzymać, bo zapanuję
anarchia.
Rozumiem... Czyli musimy znaleźć odpowiednią placówkę i zlikwidować
zagrożenie... - powiedziałam zamyślona.
Nie możemy przecież losować. Ludzi wystarczy nam tylko do porządnej obrony
jednej szkoły. - wtrącił się Jared.
Zapadło milczenie. Usiadłam na murku okalającym zbiornik z wodą i się
zamyśliłam. Mężczyźni nerwowo wydeptywali ścieżki, próbując coś wymyśleć.
Jakich rozmiarów są te szkoły? - przerwałam nerwową ciszę. Mężczyźni
zatrzymali się i spojrzeli na mnie.
Czemu pytasz? - odezwał się Jared.
Mam pewne przypuszczenie. - odparłam tajemniczo.
Różne są. Jedna prywatna, dość mała. Trzy średnich rozmiarów i jedna z
największych placówek w mieście... - czarnowłosy zamilkł. - Boże, kobieto jesteś
genialna.
Y... może by mi ktoś wyjaśnił, co mi umknęło? - spytał zdezorientowany Jared.
Myślę, że James zaatakuje największą ze szkół. To oczywiste. Jeśli chce wywołać
histerię wśród mieszkańców miasta, to uda mu się to dzięki tej szkole. -
wyjaśniłam.
Dobra musimy się przygotować. Za 15 minut w tym miejscu zbiórka.
Całą trójką skierowaliśmy się na piętro do swoich pomieszczeń. Weszłam
do sypialni i od razu poszłam do garderoby. Założyłam swój czarnoniebieski
skórzany strój, uzbroiłam się, związałam włosy w luźną kitę i wyszłam z pokoju,
kierując się do korytarza na miejsce zbiórki.
W korytarzu już na mnie czekali mężczyźni. Obaj ubrali się identycznie, na
czarno. Czarne wygodne do biegania buty, czarne jeansy, czarne bluzki i oczywiście
czarne kurtki. Kiedy się do nich podeszłam, Jared i Lucas zmierzyli mnie od góry do
dołu. Faceci. W ich oczach szło wyczytać zainteresowanie, podziw i coś jeszcze...
pożądanie? No pięknie Arantis, toś się teraz wkopała.
Seksownie wyglądasz. - powiedzieli jednocześnie, po czym spojrzeli po sobie.
Zmierzyli się wzrokiem drapieżnika gotującego się do ataku. Szybka przerwałam
tą bitwę na wzrok.
Yhm... Dzięki, może tak łaskawie zaczniemy działać, a nie tu sterczeć? - spojrzeli
w moją stronę.
Masz rację, przepraszam. Ruszajmy. - powiedział Lucas.
Wyszliśmy przed dom, kierując się w stronę dużego garażu. Weszliśmy do
niego. Stoją w nim trzy samochody w tym mój i dwa wypasione motory. Lucas z
Jared'em na siebie spojrzeli i pokierowali się w stronę motorów.
Zamierzacie jechać na motorach? - spytałam patrząc na maszyny.
Tak, ty również na nim pojedziesz. - odparł spokojnie Lucas, pokazując ręką na
jeden z motorów. Lśniące czerwone cacko.
Za mało jest maszyn, nas jest troje a motory są dwa. - odparłam bez
zastanowienia. Jared wybuchnął śmiechem, a Lucas ledwo się powstrzymuje od
pójścia w ślady za przyjacielem. Spojrzałam spod byka na Mężczyzn, widząc że
jestem poważna, uspokoili się.
Pojedziesz razem ze mną. Wsiadaj. - czarnowłosy z szerokim przepięknym
uśmiechem na twarzy, poklepał wolne miejsce za nim.
Idiotka, kretynka, przecież to było jasne, że muszę z którymś jechać.
Cholera co się ze mną dzieje? Usiadłam za wskazanym miejscu. Kiedy się do niego
przytuliłam, napiął mięśnie lecz szybko się rozluźnił i ruszyliśmy z głośnym
warkotem silników z planem pokrzyżowania planów James'ow.
***
Pędzimy przez zatłoczone miasto z ogromną prędkością. Plusem
poruszania się jednośladem jest to, że można szybko prześlizgnąć się przez korki. Na
motorze jadę dopiero drugi raz w życiu. Pierwszy raz jechałam na nim kilka lat temu.
Namówiłam wtedy Thomas'a aby dał mi się przejechać. Wahał się, ale mi pozwolił.
Jak robiłam rundkę naokoło naszej willi, wyskoczył mi na drogę pies i mijając go
straciłam panowanie nad maszyną i wylądowałam w pobliskich krzakach. Od
tamtego incydentu, nikt już nie zgadzał się na pożyczanie mi jednośladu, a i ja się do
tego nie kwapiłam. Więc nic dziwnego, że nie czuję się komfortowo. Nie pomaga mi
też siedzenie na jednej maszynie z facetem, który bardzo mi się podoba. Powinnam
zachowywać się jak na profesjonalistkę przystało, lecz coraz częściej przyłapuję się,
iż nie patrzę na Lucas'a jak na zleceniodawcę, tylko jak na potencjalnego partnera. A
najdziwniejsze jest to, że im dłużej na niego patrzę, tym bardziej przypomina mi
kogoś. Czuję jakbyśmy się znali. Ale przecież faceta wcześniej nie znałam.
Pamiętałabym to, prawda? Chyba wpadam w paranoję. Z zamyślenia wyrwał mnie
głoś Lucas'a.
Jesteśmy na miejscu. - zsiedliśmy z motoru.
Stanęliśmy przed ogromnym gmachem, zbudowanym z czerwonej cegły.
Rozejrzałam się naokoło. Przed budynkiem krążyli zamaskowani Nasi sprowadzeni
przed Jared'a, na rozkaz Lucas'a. Udają normalnych przechodniów. Wyjęłam swój
sztylet i wszyscy weszliśmy do środka cicho, gotowi w każdej chwili zaatakować.
Szkoła jest podzielona na dwa skrzydła. Jared z połową ludzi skierował się do
lewego, a ja z Lucas'em i trójką obcych mi Naszych poszliśmy na prawo.
Szliśmy wzdłuż głównego korytarza...
Czy nie jest tu zbyt cicho, jak na czynną szkołę? - wyszeptałam w stronę Lucas'a.
Masz rację. Jest stanowczo za cicho. To mi się nie podoba. - odpowiedział
również szeptem i zapadła głucha cisza.
Kierujemy się ostrożnie w stronę przeciwnego końca korytarza. Do każdej
mijanej klasy, trójka mężczyzn idąca z nami, wchodziła jak jednostka policji
antyterrorystycznej. Sprawnie i szybko, jednak bez wrzasków, które tylko
wyjawiłyby naszą pozycję wrogowi. Idziemy cały czas korytarzem, a ja mam coraz
silniejsze przeczucie, że się stało się coś przerażającego, że się spóźniliśmy. Kurdę,
nie mogę brać tego nawet pod uwagę, choć ta cisza nie wróży nic dobrego. Na końcu
korytarz skręca w lewo. Ostrożnie, wypatrując zagrożenia skręciliśmy i stanęliśmy
przed dwuskrzydłowymi drzwiami, prowadzącymi do sali gimnastycznej. Podeszłam
do drzwi i przytknęłam do nich ucho, próbując coś usłyszeć. Nic. Grobowa cisza.
Złowroga cisza. Spojrzałam w stronę Lucas'a i kiwnęłam głową, że nic nie słyszę.
Czarnowłosy kiwnął ręką w stronę mężczyzn i odsunął się robiąc im miejsce.
Mężczyźni przybliżyli się do wejścia na salę. Jeden z facetów, szatyn z kozią bródką,
stanął naprzeciwko wejścia i chwycił obydwie klamki. Pozostała dwójka ustawiła się
po bokach z bronią w rękach. Szatyn szybkim ruchem pociągnął za klamki i naszym
oczom ukazał się makabryczny obraz.
Cała sala gimnastyczna usiana jest ciałami dorosłych i dzieci. Jakaś połowa
ciał została rozczłonkowana i nadjedzona. Wszędzie gdzie się nie spojrzy, leżą
wnętrzności rozszarpanych ofiar. Można by pomyśleć, że ktoś zamierzał przystroić
sale na jakąś upiorną imprezę. Jednak zamiast balonów użył nerek, żołądków i
pęcherzy. Zamiast bibułowych i papierowych girland, sploty jelit... i ta wszechobecna
krew. Na podłodze, ścianach, oknach, nawet na lampach wiszących wysoko na
suficie. Krótko mówiąc rzeź. Tyle krwi w życiu nie widziałam. Na podłodze nie było
nawet skrawka czystej posadzki. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że się
spóźniliśmy. Z zawiązanym na supeł żołądkiem, ostrożnie podeszłam do najbliższego
ciała. Była to kobieta po trzydziestce. Na pierwszy rzut oka wydawała się nietknięta.
Choć wiedziałam, że została z niej wyssana energia życiowa. Odgarnęłam ostrożnie
jej włosy zakrywające twarz i ukazał się zakryty puklami dziwny znak na czole.
Wycięty został ostrym narzędziem, nożem bądź sztyletem. Przypominał pentagram z
płomieniem przylegającym do górnego wierzchołka gwiazdy. Co to za znak?
Pierwszy raz spotykam się z czymś takim. Za mną stanął Lucas. Wyczuwałam go bez
problemu. Odwróciłam się w jego stronę i spytałam.
Wiesz co to za znak? - pokazałam ręką czoło kobiety.
Wiem, wszystkie ofiary mają takie znaki. - głośno wypuścił wstrzymywany
oddech.
Więc? - nie dawałam za wygraną.
Ten znak więzi duszę osoby naznaczonej. - odpowiedział grobowym tonem.
Doskonale wiedział jaką moc ma ten znak, widzę po jego twarzy, że doskonale
wie i wcale mu się to nie podoba.
Poco James'owi dusze? - dopytuję się wstając do ciała kobiety.
Obawiam się, że James nie tylko współpracuje z demonami, ale także praktykuje
czarną magię. Tego znaku używają czarni magowie aby schwycić i uwięzić dusze
w amulecie. Zapewne James posiada taki amulet. Dzięki niemu może czerpać
energię z uwięzionych dusz. - wyjaśnił wpatrzony w makabryczny obraz.
Więc im więcej uwięzi dusz, tym staje się silniejszy? - upewniłam się. Lucas tylko
kiwną głową, że się nie mylę.
W rogu sali dobiegł nas jakiś szmer. Lucas skinął do mężczyzn, że mają iść
to sprawdzić. Poszli i po chwili trzymali na muszce jakiegoś faceta. Raczej demona w
skórze faceta. Podeszłam razem z czarnowłosym w stronę mężczyzn. Za stertą
zakrwawionych materacy chował się rudawy chłopak, trzymał w rękach tors jakiejś
dziewczynki. Zrobiło mi się niedobrze. Sęp, demon pożywiający się resztkami
pozostawionymi przez swoich pobratymców, żywiących się energią życiową albo
konkretnymi narządami. Jest jeszcze młody i niedoświadczony. Zapewne pod
wpływem instynktu i żądzy krwi, zajęty zaspokajaniem głodu, nie zauważył że został
sam. Kiedy do niego podeszłam, odrzucił w kąt truchło dziewczynki i spojrzał na
mnie z pogardliwym uśmieszkiem na twarzy.
Proszę, proszę, kogo moje oczy widzą, niebieskowłosa zdzira i jej świta. - zaśmiał
się ochryple, paskudnie.
Zamknij się! Powiedz lepiej gdzie jest twój pan. - powiedziałam ostro,
przybliżając się do chłopaka. Ten się ode mnie odruchowo odsunął pod ścianę.
Sam wpędził się w pułapkę.
Nie powiem, możesz mnie torturować i tak nie puszczę pary z ust. - powiedział
zachrypniętym głosem.
Jak nie powiesz po dobroci, to ciebie zmuszę do tego. - powiedziałam przez
zaciśnięte zęby.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin