Jak to z Dylanem było[M].docx

(36 KB) Pobierz

Nigdy nie chciał znaleźć się w TAKIEJ sytuacji.

Cały czerwony na twarzy chował się za Jeffem, który również nie wyglądał na kogoś, kto wie, jak postąpić w zaistniałej sytuacji. Wszystko pogarszał fakt, że obaj byli nadzy i siedzieli na kanapie w salonie.

Kilka metrów przed nimi stali Sean, Dominik i David. Sean w pierwszej chwili stanął jak wryty, a w następnej Dominik już musiał go przytrzymywać, żeby czasem nie zabił Jeffa. David pacnął się w czoło i pokręcił głową, nie mogąc uwierzyć, że jego bliźniak dał się tak głupio złapać. Całe szczęście, że nie zabrał swojej dziewczyny na ten zaimprowizowany obiad. Gdyby to zobaczyła i przed kimś coś chlapnęła, Dylan nie miałby życia.

- Może zamiast się na nas gapić, pozwolilibyście się nam chociaż ubrać?! – spytał Dylan łamiącym się głosem.

Nie wiedział, co teraz będzie. David wiedział o wszystkim od jakiegoś czasu, ale Sean i Dominik trwali w błogiej nieświadomości. Nawet nie chciał sobie wyobrażać reakcji Seana na to wszystko. Bał się tego, jak jego starszy brat zareaguje na to, czego za kilka minut będzie musiał się dowiedzieć.

- Skoro nie wstydzisz się biegać z gołym dupskiem przy nim, równie dobrze możesz się ubrać przy nas! – warknął Sean rozzłoszczony.

- Kochanie! – mruknął Dominik, zaciskając ręce na ramionach partnera. Rzucił szybkie spojrzenie na Dylana. – Chodźmy do kuchni. Dylan i Jeff zaraz do nas dołączą.

Sean burczał coś jeszcze pod nosem, ale pozwolił się zaprowadzić do kuchni.

- Mam nadzieję, ze masz dobrą wymówkę, Jefferson! – krzyknął jeszcze do starszego mężczyzny. – W przeciwnym razie rozszarpię cię na strzępy.

David uniósł tylko jedną brew i popatrzył na bliźniaka z politowaniem. Chociaż pomagał mu ukryć ten związek, jego mina mówiła dobitnie, że nie ma zamiaru się wtrącać w rozmowę, która się odbędzie niedługo. Dylan nie miał mu tego za złe. Wiedział, że to on tutaj namieszał i teraz musi się z tego wytłumaczyć.

Gdy wszyscy opuścili salon, Dylan zerwał się z kanapy i szybko odnalazł poszczególne części garderoby. Ubrał się szybko i przeczesał palcami swoje dość długie blond włosy.

- Sean nas zabije – jęknął.

- Raczej mnie – mruknął Jeff, zapinając guziki koszuli. Wyglądał trochę żałośnie, biorąc pod uwagę, że część guzików Dylan oderwał chwilę wcześniej, kiedy szarpnął go za nią.

Jeff podszedł do niego i przytulił go.

- Będzie dobrze – mruknął. – Sean zrozumie.

- A jeśli nie? Będzie zły, że mu nie powiedziałem wcześniej.

- Sean nie będzie miał do ciebie o nic pretensji. Jak już, przyczepi się do mnie. O nic się nie martw, damy radę.

Dylan złapał go niepewnie za rękę. Jeff bez sprzeciwu splótł swoje palce z palcami młodszego chłopaka. Był za stary, żeby tłumaczyć się z takich związków, ale czego się spodziewał, wybierając sobie na kochanka chłopaka, który był od niego o dwadzieścia jeden lat młodszy? Po prostu musiał jakoś to załatwić tak, żeby nikt zbytnio nie ucierpiał. Zwłaszcza Dylan. To on był w tym wszystkim najważniejszy.

Spletli mocniej palce swoich dłoni i weszli do kuchni tak pewnym krokiem, na jaki było ich stać w tej sytuacji. Dylan czuł się źle z tym wszystkim. Oczy Seana zwęziły się niebezpiecznie, ale nic nie powiedział. Zacisnął tylko mocno zęby. Dominik pogłaskał go uspokajająco po ramionach.

Tylko David usiadł, pozostała czwórka stała. W kuchni panowała niezręczna cisza, której nikt nie chciał przerwać pierwszy.

W końcu David się odezwał.

- No? Macie zamiar tak milczeć cały dzień?

- Zamknij się, David! – warknął od razu Sean. – W ogóle nie byłeś zaskoczony, Dominik zresztą też! Czy tylko ja tu o niczym nie wiedziałem?

- Ja się tylko domyślałem, kochanie – rzucił brunet, obejmując partnera w pasie i wtulając jego plecy w swój tors. Po czternastu latach w związku wyglądali na kompletnie w sobie zakochanych, zupełnie jakby dopiero co się poznali.  Był to przykładny gejowski związek, który łamał stereotyp, że geje są bardzo rozwiąźli.

- Więc? – spytał Sean ostro. – Ile to trwa?

Dylan zacisnął mocniej palce na dłoni Jeffa.

- Dwa lata – powiedział w miarę spokojnie.

W pomieszczeniu zapadła grobowa cisza. Właściwie wszyscy czekali jedynie na reakcję Seana.

- Dwa lata? – powtórzył głucho mężczyzna. – Dwa lata?! Chcesz mi powiedzieć, że przeleciałeś mojego brata, kiedy miał jeszcze siedemnaście lat?! Ty chuju!

Dominik w ostatniej chwili zdołał przytrzymać swojego wyrywającego się kochanka.

- ZABIJĘ CIĘ! JAK W OGÓLE ŚMIAŁEŚ GO TKNĄĆ?! Jest ze dwadzieścia lat od ciebie młodszy!

- Dwadzieścia jeden – wtrącił David.

Dominik spiorunował go wzrokiem.

- No, co? Przecież to prawda.

- NIE MIAŁEŚ PRAWA! NAWET NIE POWINIENEŚ O TYM POMYŚLEĆ! PRZECIEŻ TO BYŁO JESZCZE DZIECKO!

Sean wrzeszczał tak głośno, że gdyby nie wielkość domu, zapewne usłyszałaby ich cała okolica. Jeff patrzył młodszemu od siebie mężczyźnie hardo w oczy. Zdawał sobie sprawę z tego, że Sean ma rację, ale… nie potrafił żałować tego związku. Tylko dzięki Dylanowi przeżył ostatnie dwa lata. Gdyby nie on, w tej chwili zapewne byłby zwykłym wrakiem człowieka, alkoholikiem z masą pieniędzy do roztrwonienia.

- Mój brat… Jak mogłeś dotknąć mojego brata?

Sean powoli się uspokajał, chociaż nadal był wzburzony.

- To ja to zacząłem – odezwał się Dylan, zdobywając się na odwagę. – To ja go sprowokowałem.

- Wyjaśnijcie nam wszystko po kolei, Dylan – powiedział łagodnie Dominik. – Rozumiesz, że to dla nikogo nie jest łatwa sytuacja.

- W porządku. Zaczęło się przez… przypadek. Ja… nie byłem pewien swojej orientacji i… Jeff wtedy często do ciebie przychodził. Dowiedział się o zdradach żony i tym, że bardzo niedelikatnie przyprawia mu rogi. Kłócił się też ze swoimi dziećmi. Chciały od niego tylko pieniędzy i był z tego powodu załamany. Trochę z Davidem podsłuchiwaliśmy, jeśli nadarzyła się okazja.

 

…Dylan uśmiechnął się lekko, kiedy zobaczył Jeffa w progu kuchni. Wiedział, że przyjaciel Dominika wręcz  obsesyjnie unika jego i Davida. Bliźniacy uwielbiali wycinać mu różne głupie kawały, za które Sean naprawdę niechętnie dawał im szlaban, bo też za Jeffem nie przepadał. Jeff odnosił się do nich naprawdę chamsko, kiedy Dominik nie mógł tego usłyszeć. Dylan nie lubił, kiedy ktoś czuł do niego antypatię bez żadnych konkretnych powodów, dlatego celowo go prowokował. Wiedział, że mężczyzna jest biseksualny, a on sam był w fazie eksperymentów. Postanowił zarzucić na Jeffa sieci. Jeśli jego uda mu się złapać, nikt mu się nie oprze.

- Cześć – powiedział Dylan z szerokim uśmiechem na twarzy. To chyba najbardziej denerwowało stojącego przed nim mężczyznę – nie ważne było, jak bardzo obrażał nastolatka, ten i tak zawsze witał go uśmiechem.

Chłopak nie miał na sobie koszulki. Dopiero się wykapał po dwóch godzinach siedzenia w siłowni.

- Jest Dominik? – spytał mężczyzna, nie odpowiadając na powitanie.

- Nie wiem, nie widziałem go dzisiaj. Chciałeś coś konkretnego?

- Już ci mówiłem, że masz się do mnie zwracać per „pan” – warknął Jeff.

- Jesteś aż taki stary? – Dylan udał zdziwienie. Szczęka gościa zacisnęła się gniewnie, a oczy pociemniały.

- Czy. Mógłbyś. Sprawdzić. Czy. Na pewno. Go. Nie ma? – wysyczał Jeff, starając się trzymać nerwy na wodzy.

Dylan prychnął, odwracając się do niego plecami.

- A może sam się pofatygujesz, co? Czuj się jak u siebie.

Mężczyzna zaklął szpetnie. Już nie pierwszy raz zapragnął przełożyć tego dzieciaka przez kolano i po prostu mu przygrzać. Od małego bliźniacy i Sean działali mu na nerwy. Zabrali mu Dominika i sprawili, że nie mógł nawet spotkać się sam na sam ze swoim przyjacielem. Kiedy Sean jeszcze się uczył, pod nogami wciąż kręcił się któryś z dzieciaków, w dodatku były to dzieciaki tak wstrętne, że Jeff chwilami dziękował Bogu za swoje nieznośne bachory, którym do szczęścia wystarczyła stówa w łapie.

Dylan i David nie byli tacy przekupni. Gdy po raz pierwszy spróbował ich przekabacić w ten sposób, David się rozpłakał i poszedł naskarżyć Seanowi, co chłopak odebrał bardzo dosłownie – Jeff przecież wiedział, w jaki sposób on i Dominik się poznali. Sean okropnie się wściekł, ale nie powiedział o tym Dominikowi, bo wtedy jeszcze nie czuł się u niego za pewnie.

Dominik i tak się dowiedział. A jak już się dowiedział, opierdolił przyjaciela od góry do dołu, wyraźnie dając mu do zrozumienia, że Sean i dzieciaki są dla niego bardzo ważni i nie pozwoli ich obrażać w taki sposób. A Jeff chciał tylko, żeby ten bachor sobie poszedł, bo nie potrzebował dodatkowych świadków swoich zwierzeń.

Od tamtej pory nie próbował robić tego nigdy.

Dylan był tym spokojniejszym z bliźniaków. Chociaż przy swoim żywiołowym bracie wypadał naprawdę blado, nie dało się go nie zauważyć. Jeffa bardzo irytowało to, że za każdym razem, kiedy widział tego gówniarza, coś mu się dziwnie przewracało w żołądku. Dylan uśmiechał się naprawdę ślicznie i już jako mały szkrab był urzekający. Chociaż on i David byli z tych bliźniaków, których ni cholery nie idzie rozróżnić, Jeff dawał sobie radę właśnie dzięki temu uśmiechowi.

Okropna sprawa.

- Jesteś bezczelnym smarkaczem! – warknął Jeff, robiąc krok w stronę chłopaka. – Celowo się ze mną drażnisz, tylko pamiętaj! Któregoś dnia się przeliczysz!

Dylan wzruszył ramionami.

- Nie moja wina, że jesteś już stary dziad i nie pamiętasz prostych faktów ze swojego życia. Może mi się tylko wydaje, ale Dominik trzy raz w drzwiach ci wczoraj powtarzał, że dzisiaj wypada dwunasta rocznica jego związku z Seanem i przygotował dla niego niespodziankę gdzieś poza miastem. – Jeff znieruchomiał, ledwo powstrzymując chęć klepnięcia się w czoło. Zupełnie zapomniał! – Widzę, że dotarło. Jeśli znowu przyszedłeś się nad sobą użalać, niestety musisz poczekać do jutra.

- Nie użalam się nad sobą.

- Bynajmniej! – mruknął chłopak ironicznie. Odstawił pobrudzone naczynie do zlewu i otworzył jedną z szafek, gdzie znajdowała się wbudowana lodówka. Wyciągnął z środka paczkę frytek. – Jesteś… niezbyt stary, całkiem dobrze się trzymasz i na kilometr pachniesz kasą. Zamiast ciągle biegać do Dominika z żalami na swoją popierdoloną rodzinę, zacząłbyś żyć. Myślisz, że to są problemy? Czy zastanowiłeś się kiedyś chociaż przez chwilę, jakie problemy miał Sean, kiedy nasza matka dała nogę? Dam ci jedną dobrą radę. Pozbądź się żony, dzieci i kup sobie psa. On przynajmniej cię nie zdradzi.

Jeff odwrócił się na pięcie i wyszedł, trzaskając drzwiami. Bał się, że jeszcze jedno słowo i zwyczajnie pobije tego gówniarza.

Przez kilka tygodni marzył o tym, żeby dzieciaka szlag trafił. Nie spodziewał się, że kiedy pewnego wieczoru przyjdzie do domu Dominika, coś w tym właśnie guście zobaczy.

Na początku wszystko wydawało się w porządku. Dopiero kiedy zajrzał do salonu ze zdumieniem zauważył, że ciężkie, staromodne meble, które stały w jednym kącie, były teraz przewrócone. Podszedł tam, ciekawy, co się stało i zamarł.

Spod mebli wystawała część ciała, a konkretniej jasna głowa, część tułowia i jedna ręka. Jeff podbiegł do chłopca i klęknął przy nim. Gdy Dylan usłyszał kroki, obrócił lekko głowę i spojrzał na gościa ledwo przytomny. Jego oczy były zaszklone, ale na twarzy pojawił się uśmiech. Po raz pierwszy w życiu wymuszony.

- Pomóż… Proszę.

- Dasz radę się wyczołgać, jak je podniosę? – zapytał Jeff.

- Tak.

Nie dał. Gdy Jeff podniósł ciężkie meble, ledwo dając sobie z nimi radę, Dylan zaledwie drgnął. Może był w szoku, a może naprawdę porządnie oberwał? Meble spadły mu przecież na plecy.

Jeff nie wiedział, jakim cudem udało mu się wyciągnąć stamtąd nastolatka, ale kiedy dzieciak już się do niego tulił, mamrocząc coś cicho, odetchnął z ulgą. Skoro mógł się normalnie poruszać, nie miał uszkodzonego kręgosłupa.

- Co się stało? Tak po prostu się przewróciły? – zapytał.

Dylan go pocałował.

Szok to za lekkie słowo, by wyrazić uczucia starszego mężczyzny.

- Chcesz zapomnieć o żonie? – spytał cicho Dylan, dłonią umiejętnie ugniatając krocze swojego „bohatera”. – Dawno nie byłeś z żadnym facetem, co?

- Przestań.

- Nie mów, że nigdy nie miałeś na mnie ochoty. Jestem młody i ładny. Na pewno ci się spodobam.

Jeff nie wiedział, czy Dylan naprawdę tak myślał, czy była to reakcja na szok. Jego oczy wyglądały jednak normalnie i była w nich ogromna determinacja.

To Jeff skapitulował.

Przez jakiś czas mężczyzna unikał nastolatka, mając w pamięci jego słowa. A potem pewnego dnia pokłócił się ze swoją żoną. Było mu przykro, bo pomimo tych wszystkich problemów, darzył ją szacunkiem. Naprawdę rzadko ją zdradzał, a jeśli już to robił to tak, by nikt nie miał o niczym pojęcia. Ona nie kryła się z niczym. Zarzucała mu, że ogranicza jej dopływ pieniędzy, chociaż w ciągu roku traciła setki tysięcy na swoje zachcianki. Ciągle chciała czegoś więcej. Chciała, żeby zarabiał jak najwięcej pieniędzy, a jednocześnie poświęcał czas tylko jej, żeby czuła się jak księżniczka. Była zła, że zrobił jej trójkę dzieci, że straciła przez nie wiele lat swojej młodości, a na koniec kazała mu się wyprowadzić z własnego domu, żeby jego miejsce mógł zająć jej nowy kochanek.

Tego było za wiele. Po raz pierwszy nie zachował się tak, jak go wychowywano. Pchnął ją na łóżko i wykrzyczał jej wszystkie swoje żale, wszystkie pretensje i uzasadnione motywy postępowania. Było mu naprawdę przykro, że nawet najbliższa mu rodzina ma go jedynie za skarbonkę, z której zawsze można wyciągnąć nieokreśloną ilość pieniędzy. Poczuł się tak samotny jak nigdy w życiu. To on się w końcu popłakał, kiedy po tym wszystkim kazał jej się wynosić z domu. Wsiadł w samochód i nawet się nie zastanawiał, gdzie jedzie. Dopiero gdy zaparkował przed domem Dominika, zorientował się w swoich zamiarach.

Otworzył mu Dylan. Jak zwykle. David często chodził na różne imprezy i uwielbiał się bawić, ale Dylan był ulepiony z innej gliny. On lubił domowe zacisze, gdzie mógł się poświęcić swojej pasji. Jeff tylko raz miał okazję zobaczyć jeden z jego rysunków i wprost nie mógł uwierzyć w jego talent. Dzieciak miał przed sobą przyszłość, był tego pewny.

- Coś się stało? – spytał Dylan cicho, patrząc na niego z troską. Zaschnięte łzy wciąż musiały zdobić jego twarz.

- Nadal chcesz mnie pocieszyć? – spytał Jeff bez ogródek.

Dylan nie wahał się nawet chwili. Zamknął za sobą drzwi i pociągnął go do małej altanki w ogrodzie, gdzie czasami rysował.

Chłopak stworzył sobie tam wspaniałe warunki do pracy. Latem on i David często tam razem spali, nie wyjaśniając nikomu, co oni tam właściwie robią i dlaczego akurat tam. To było po prostu ich miejsce, coś jak domek na drzewie dla innych dzieciaków.

Gdy tylko weszli po schodkach do środka, Dylan pociągnął go do ścianki. Rozłożył pospiesznie koce i pościel, po czym bez słowa zdjął z siebie koszulkę.

Jeff popchnął go na posłanie i zaczął całować po całym ciele. Dylan był taki młody… Miał takie delikatne i piękne ciało. Zazdrościł mu tego. Zazdrościł, bo chłopak dopiero właściwie zaczynał żyć, podczas gdy on już swoje przeżył. Miał już prawie czterdziestkę na karku. Wystarczająco dużo, żeby pragnąć być młodszym.

Chłopak po raz kolejny go zaskoczył. Odepchnął jego ręce i kazał mu się ułożyć na kocach, a potem pieścił go mało wprawnie przez długie minuty, bardzo powoli pobudzając. Dopraszał się o instrukcje, które wypełniał bez cienia zażenowania. Dla Jeffa sam fakt, że tak młody i śliczny chłopiec patrzy z podziwem na jego ciało, był szokujący. Ale cieszył się z tego. Z każdego najdrobniejszego gestu chłopaka czerpał tyle przyjemności, ile nie czerpał nigdy z seksu z żadną inną osobą.

Jęknął głośno, kiedy Dylan wziął go w usta.

- Nigdy tego nie robiłem – mruknął cicho nastolatek, jakby na usprawiedliwienie, po czym zaczął go zawzięcie ssać. Brał go w usta tak głęboko, ja był w stanie, pieszcząc intensywnie. Zasysał się na czubku i oblizywał go, doprowadzając Jeffa do pasji.

- Nigdy bym się nie domyślił – mruknął mężczyzna, gdy chłopak przerwał. Odgarnął swoje długie blond włosy do tyłu. Dla Jeffa artyści mieli właśnie takie włosy, które opadały na twarz, przysłaniając oczy.

Dylan wstał na chwilę i wychylił się w bok, a potem nagle w jego ręce pojawił się żel intymny i prezerwatywy. Bez słowa podał to swojemu kochankowi, po czym ułożył się na plecach i czekał. Jego członek sterczał dumnie, ale chłopak nie poprosił, żeby Jeff się nim zajął.

- Robiłeś to kiedyś? – spytał mężczyzna, nakładając prezerwatywę.

Chłopak pokręcił głową.

- Ufam ci – powiedział tylko.

- Dominik mnie zabije – westchnął mężczyzna, układając się pomiędzy rozsuniętymi nogami młodszego chłopaka.

- Nie musi o tym wiedzieć – odparł Dylan. Syknął cicho, kiedy pierwszy palec zagłębił się w nim. Nikt jeszcze tam nie był.

- Już…

Jeff nie miał zbytniego doświadczenia z chłopakami, ale sądził, że jedno szybkie pchnięcie jest lepszym rozwiązaniem niż powolne tortury. Gdy tylko wsunął w chłopaka główkę, szybko, ale delikatnie, wszedł w niego do końca. Dylan jęknął, rozsuwając zmysłowo usta.

- Dlaczego to robisz? – spytał Jeff.

Dylan uśmiechnął się, gładząc go po ramieniu.

- Lubię cię.

Jeff miał ochotę się rozpłakać. Pocałował nastolatka i wykonał pierwsze pchnięcie. Dylan jęknął, poruszając się pod nim nerwowo, jednak po kilka delikatnych ruchach rozluźnił się. Widocznie przestało go boleć. Jeff zaczął się poruszać szybciej, cały czas całując młode ciało. Doszedł bardzo szybko, prawie błyskawicznie. Schował twarz w zagłębieniu szyi chłopaka i zapłakał cicho.

Tak dawno już nikt mu nie powiedział, że go lubi.

Opuścił ciało Dylana i uświadomił sobie, że prezerwatywa im pękła.

- Pękła – mruknął z poczuciem winy.

Dylan w pierwszej chwili znieruchomiał, a potem zamknął oczy i wziął głębszy oddech.

- Jesteś zdrowy? – spytał niepewnie.

- Nie uważasz, że powinieneś zapytać przed?

- Jesteś czy nie?

- Jestem.

- Więc nie było tematu. Ja też.

Dylan nie wiedział, co zrobić, więc odwrócił się do kochanka plecami i skulił na posłaniu. Jeff odetchnął i ułożył się obok dzieciaka. Jego ręka odnalazła wciąż sztywny penis nastolatka i zaczęła go wprawnie pieścić.

- Nie zapomniałem o tobie – mruknął.

Gdy tylko udało mu się chłopaka doprowadzić na szczyt, kilka sekund po wszystkim Dylan już spał wtulony w niego jak małe kocię.

W tamtej chwili Jeff zdał sobie sprawę, że go kocha…

 

- Na początku Jeff nie chciał tego kontynuować – mówił cicho Dylan, ze wzrokiem wbitym w podłogę. – Bał się waszej reakcji, ale jego żona znowu coś odwaliła i znowu nie miał komu się wyżalić. On… miałem wrażenie, że myśli nawet o samobójstwie.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin