Rozdział 1.doc

(35 KB) Pobierz
Rozdział 1

Rozdział 1

 

 

 

Otworzyłam oczy. Wciąż nie mogłam przyzwyczaić się do tego widoku, chociaż mieszkamy już tu półtora miesiąca. Mówiąc tu mam namyśli Nowy Jork. Apartamentowiec na  Manhattanie. Wcześniej mieszkaliśmy w małym miasteczku w Montanie. Nazywało się Three Forks.

 

Ostatnio mierzona liczba ludności wynosiła 1778 mieszkańców. Nie jest to najmniejsze miasto w tym stanie, ale wystarczająco małe, aby można było się w nim udusić z tymi wszystkimi ludźmi. Ten wyjazd to była jedyna ucieczka od tego koszmaru. Tych wspomnień…

Dwa lata temu jeszcze byliśmy szczęśliwa rodziną. Ja, mama, tata i brat. Wszystko zmieniło się gdy rodzice zginęli w pożarze. Jacyś idioci robiący sobie wycieczki po kraju dla zabawy podpalili dom, gdy rodzice spali. My w tym czasie korzystając z przerwy wakacyjnej wyjechaliśmy z przyjaciółmi na pierwszą samodzielną wyprawę. Cały nasz dobytek spłonął. Musieliśmy zamieszkać z ciotką w Denton . Co było jeszcze gorsze, bo ona mieszka w najmniejszym miasteczku w stanie Montana. Którego populacja  w 2000 roku wynosiła 301. I teraz niewiele się zmieniła. Tam każdy, każdego zna. Gdy tylko rozniosła się plotka o tym co stało się z naszymi rodzicami i, że jesteśmy sierotami, życie było tam nie do wytrzymania. Ciągłe powtarzanie, że jest im przykro z powodu takiej tragedii co było bzdurą, bo niby dlaczego miało im być przykro. Przecież Nawet nas nie znali. Wytkanie nas palcami i szeptanie za placami. Szukałam tylko jakiegoś sposobu żeby stąd wyjechać.

Pewnego dnia mój brat przyniósł gazetę z jakimś konkursem. Jeżeli poprawnie odpowiesz na jakieś pytanie możesz wygrać luksusowy apartament na Manhattanie w Nowym Jorku. W końcu co miałam do stracenia. Wysłałam list z poprawną odpowiedzią. Kto by pomyślał, że wygramy. Nawet nie liczyłam na to.

No i oto cała historia o tym jak się tutaj znaleźliśmy. „Znaleźliśmy”, bo mieszkam tu z bratem. Przecież nie mogłam go tam zostawić, ale z dnia na dzień żałuje coraz bardziej, że tego nie zrobiłam. Nadal bardzo za nimi tęsknimy. Za rodzinnymi wypadami nad jezioro. Za ciasteczkami mamy. Za żartami taty. Może dlatego mój brat wykorzystywał te wszystkie dziewczyny. A o co chodzi, niedługo się dowiecie.

Leżałam tak na moim wielkim łóżku i przyglądałam się turkusowym ścianą. Mój wzrok powędrował w stronę wielkiej białej szafy z lustrem. Widziałam teraz leżącą w niebieskiej pościeli opaloną blondynkę z zielonymi oczami.

Podniosłam się i przeciągnęłam. Włożyłam swój satynowy, czarny szlafrok na koszulkę na ramiączka do kompletu, którą miałam na sobie i wyszłam z pokoju. Ruszyłam do kuchni i włączyłam expres do kawy. Zaczęłam sobie robić kanapki. Gdy już skończyłam poszłam do salonu w którym mieścił się telewizor, ława, dwa fotele i kanapa między nimi. Kawę postawiłam na ławie, a z talerzem z kanapkami usiadłam na jednym z foteli podkładając nogi pod siebie. Włączyłam MTV. Z salonu wchodziło się do kuchni, do przedpokoju lub do naszych pokoi. Właśnie z pokoju mojego brata wyszła jakaś laska z którą pewnie spędził ostatnią noc. Za nią we własnej osobie wyszedł mój ukochany braciszek Michael w spodniach z wczorajszego dnia. Posłał mi tylko bezczelny uśmiech i skierował się do wyjścia ze swoją jak ja to mawiam „jednorazową” dziewczyną. Z przedpokoju tylko doleciały ciche odgłosy cmoknięć soczystych pocałunków na pożegnanie . Brało mi się na wymioty. Ogłosiłam telewizor. Po dłuższym czasie usłyszałam trzask drzwi i Michael wszedł do salonu. Widząc moją zniesmaczoną minę tylko się zaśmiał i zaczął cmokać powietrze wokół siebie wydając podobne odgłosy do tamtych. Przymrużyłam powieki i popatrzyłam na niego groźnie. Michael tylko jeszcze raz się zaśmiał. Porwał mi kanapkę z talerza i uciekł do swojego pokoju.

-Hej! –krzyknęłam- Uh! Co za wstręciuch –sapnęłam.

Kiedy dokończyłam kanapki poszłam do swojego pokoju i wyciągnęłam ubrania na dzisiaj i poszłam do swojej własnej (całe szczęście)  łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i umyłam zęby.

Gdy wyszłam ze swojego pokoju mój brat już kończył pić kawę. Jak co dzień do pracy ubrany był w garnitur. Dostał niezłą posadkę w banku naprawdę poszczęściło mu się. Kto by pomyślał teraz na niego patrząc, że z niego taki playboy. Ja za to dostałam nie taką znów najgorszą pracę, bo w najbardziej tłumnie odwiedzanym klubie w Nowym Jorku. Pracowałam tam jako kelnerka i od czasu do czasu tańczyłam na barze w zastępstwie(Od autorki: coś podobnego jak w filmie „Wygrane marzenia”* nie to, że z niej jakaś dziwka). Zdarzało się też, że śpiewałam zabawiając gości. Pracuję tam tylko po to aby zarobić na studia. W przyszłości planuje być adwokatem. To dobrze opłacalny zawód. W pracy miałam pojawić się o 17. Zostało mi jeszcze dużo czasu. Postanowiłam więc zadzwonić do swojej najlepszej przyjaciółki Nancy. Zaproponowałam jej zakupy na co ta się ucieszyła. Miała po mnie przyjechać swoim samochodem. Wzięłam swoją czarną torebkę i założyłam jasne buty i zeszłam na dół.  Niedługo czekałam, bo zaraz pojawiła się Nancy. Wsiadłam do środka jej czerwonego chevroleta impala. Przyjaciółka powitała mnie promiennym uśmiechem.

-Och! Co za szczęście, że zadzwoniłaś. Nudziłam się jak mops. Jeszcze w dodatku Taylor przyjechał po resztę ubrań. Co za idiota! Ale no tak miałam się nim nie przejmować ani nie myśleć- zreflektowała się szybko. 

Mówiła oczywiście o swoim chłopaku, który zupełnie przez przypadek i niechcący ją zdradził. Czy każdy facet musi być taki. Być może dlatego unikam częstych spotkań. Nad zwiększeniem ich ilości pracuje Nancy.

 

-To jak najpierw na zakupy?- spytała.

 

*(…)Brak pieniędzy zmusza ją do zatrudnienia się w barze, znanym jako Coyote Ugly. Miejsce jest sławne ze względu na bezczelne i seksowne barmanki, zwane "kojotkami". Dziewczyny nie tylko podają drinki, ale rządzą knajpą i odstawiają w niej co wieczór niesamowity show. Potrafią zrugać klienta, oblać go wodą sodową, a nawet... zlicytować na aukcji. Przede wszystkim jednak co chwila wskakują na bar i dają tyleż akrobatyczne, co prowokacyjne popisy taneczne.(…)
- Na zakupy, a potem na latte macchiato!- wykrzyknęłam.

-Tak jest!!!

 

Obeszłyśmy wszystkie sklepy, ale z powodu niskiego budżetu kupiłam sobie tylko zamszowy buty na wysokim obcasie(od autora: ich zdjęcie znajdziecie w dodatkach). Za to Nancy obkupiła się na całego i wydała całą swoją pensję. Nie wiem czy wspominałam, ale razem pracujemy. Kupiła sobie niesamowitą  sukienkę w której jak ona twierdzi wyjdzie razem ze mną w piątek do jakiegoś klubu powyrywać jakieś ciacha. Gdy już skończyłyśmy nogi mi odpadały. Skierowałyśmy się do kawiarni w centrum handlowym. Ciężko opadłam na krzesło. Nancy poszła w moje ślady.

-Jestem padnięta, ale było warto dla tych boskich butów i tej niesamowitej sukienki-powiedziała.

 

-Tak dla kogo warto, dla tego warto, bo to nie ty musisz jeszcze iść do pracy i łazić w tą i z powrotem i to za jedną parę butów- zerknęłam na zegarek.- Cholera! Mam tylko godzinę.

Nancy zawołała kelnerkę. Zamówiła mi i sobie latte. Kawę wypiłyśmy na biegu, potem przyjaciółka podwiozła mnie do domu żebym zostawiła mój zakup i zawiozła mnie do pracy.

 

Weszłam do środka i rzuciłam wszystkim krótkie część i poszłam przebrać się w strój kelnerki. Składał się on z białej koszulki z logo klubu i czarnej spódnicy. Już miałam wychodzić z zaplecza, gdy zobaczyłam trzech facetów. Byli ubrani na czarno i właśnie rozmawiali z moim szefem, o ile można to nazwać rozmową. Westchnęłam. Znowu się w coś wpakował. Wyszłam z zaplecza. Jeden z nich zerknął w moją stronę.

 

-Masz tydzień.-powiedział ten który trzymał jego koszule w żelaznym uścisku.

Mężczyźni powoli opuścili klub. Zapadła krępująca cisza. Mój szef zaczął rozprostowywać pogniecioną koszulę, a Molly niewysoka brunetka z brązowymi oczami wpatrywała się w niego z przerażoną miną. Jessica jakby nigdy nic sprzątała stoły. Wiedziałam, że jednak ją to obeszło. Zależało jej na Martinie, ale ponieważ on się nią nie interesował i ona także nie chciała okazywać większego zaufania.

 

Martin zauważając, że się w niego wpatrujemy powiedział:

 

-Do roboty.

Molly pokręciła głową i poszła przetrzeć bar. Ja dalej stałam w przejściu na zaplecze. Szef chciał iść do swojego gabinetu i już miał mnie ominąć gdy spytał:

 

-No co?

 

-Coś ty znów nawywijał?- spytałam.

 

-Nie twoja sprawa-warknął- do pracy.

 

Powiedział minął mnie wkurzony i trzasnął drzwiami gabinetu.

Westchnęłam.

 

-Boże w co on znowu się wpakował- mówiła roztrzęsiona Molly.- Niechęcę znów strącić pracy.

 

-Spokojnie nic się nie stanie-uspokoiłam ją.-Mam nadzieje- powiedziałam cicho tak żeby nie usłyszała.

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin