Mój Piętaszek.txt

(226 KB) Pobierz
Mój Piętaszek
autorka: Enahma
tłumaczenie: Lelwani
korekta: Cordel_ia, Rademenes, Musca

Biorę mojego Piętaszka ze sobš. 
     (Daniel Defoe, Robinson Crusoe, cz. 1) 


     * 9 maja 1997 roku, pištek* 

W toalecie było zimno, tak bardzo zimno. Opłukawszy twarz wodš, Harry przycisnšł rozgrzane czoło do chłodnej ciany. Nawet po zwymiotowaniu wszystkiego, co dzisiaj zjadł (a było tego sporo, Dumbledore wezwał go zaraz po lunchu), wcišż czuł się okropnie. Miał uczucie, jakby w jego brzuchu wszystko się burzyło i wirowało bolenie, dobywały się z niego dziwne odgłosy. Krew płynšca w jego żyłach była jak lód. 
Panika. Czysta, lodowata panika płynęła w jego żyłach zamiast ciepłej, życiodajnej krwi. Oddech uwišzł mu w gardle. 
Został zdradzony. Znowu. A tym razem zdrada była gorsza niż kiedykolwiek wczeniej. Zaatakowali go w jedynym miejscu, gdzie czuł się bezpieczny: w Hogwarcie. Obdarli go z wszystkich dobrych uczuć, jakie żywił względem szkoły. Pozbawili go każdego wrażenia bezpieczeństwa czy ochrony. Ostatnich strzępów niewinnoci. Jego dzieciństwa. 
Chcieli... chcieli zmusić go do polubienia Snape'a. Severusa Snape'a, jego znienawidzonego i pogardzanego Mistrza Eliksirów, okrutnego, zimnego, brzydkiego i odrażajšcego gnojka, człowieka, który nienawidził go z niezachwianš żarliwociš - a nawet gorzej, chcieli, by ten lub odbył się jak najprędzej. Dzisiaj, mówišc konkretnie. I, oczywicie, aby wszystko było "jak trzeba", chcš, żeby sypiał z tym draniem! 
Oni - to nieprawda. Nie było żadnych "ich". Był tylko "on" : Albus Dumbledore. I może jeszcze inni członkowie Zakonu. Może nawet sam Snape. 
 - Ale, panie dyrektorze, ja nawet nie jestem gejem! - Harry pamiętał swoje zdenerwowanie, gdy usilnie próbował odwieć starszego czarodzieja od tego błyskotliwego pomysłu. - I my się nienawidzimy! - To był drugi, bardzo silny i bardzo prawdziwy argument (zdaniem Harry'ego nawet ważniejszy niż pierwszy), ale Dumbledore nie słuchał, patrzył tylko na niego z powagš. 
 - Wiem o tym, Harry. Ale nie ma innego sposobu, przykro mi. 
Harry nie potrafił stłumić szlochu. Czuł się złapany w pułapkę. I BYŁ w pułapce. A tym razem nie było ucieczki. Oczywicie, poprzednie zastawiał na niego Voldemort. Jednak stary potwór nie był nawet w połowie tak efektywny jak dyrektor. Bo teraz Dumbledore czekał na niego za drzwiami, gotowy by zacišgnšć go z powrotem do swojego gabinetu, gdzie Snape będzie czekał w pełnej krasie: tłuste włosy, haczykowaty nos, żółte zęby, ziemista skóra - i nie zapominajmy o ostrym języku, czarnym sercu i mciwym umyle. Musiał polubić Snape'a, człowieka, który nienawidził go tak samo zawzięcie jak Voldemort, mimo że w obu przypadkach Harry w niczym nie zawinił. 
Może to rzeczywicie prawda, że Bóg przenosił winy ojców na ich dzieci, i teraz Harry odpokutowywał za grzechy Jamesa Pottera. 
Idealna zemsta. Smarkerus będzie tym, który polubi Harry'ego Pottera, który będzie brał go w łóżku i... 
Chłopiec drapał paznokciami o cianę w udręce. 
Kolejna fala łez napłynęła mu do oczu. Wemie lub już za godzinę - co, o czym nawet nie nił, wstajšc rano z łóżka - zostanie polubiony mężczynie, Snape'owi ze wszystkich mężczyzn, i nic nie może na to poradzić. Harry nie był głupi. Nawet gdyby protestował ze wszystkich sił, Dumbledore się z nim nie zgodzi. 
 - Tak musi być, Harry. By zachować cię przy życiu... 
 - Już wolałbym nie żyć! - Własne słowa wcišż dwięczały mu w uszach i wiedział, że powiedział prawdę. Wolał raczej umrzeć niż polubić Snape'a. Albo jakiego innego mężczyznę. Nie był gejem. Lubił dziewczyny. Fantazjował o dziewczynach. 
 - Spróbuj to zaakceptować, Harry. Nie walcz z tym. To uczyni wszystko łatwiejszym... 
 - Wszystko? - Pamiętał swoje zmieszanie i narastajšce przerażenie. 
 - Wasze kontakty seksualne. 
Tak, to był moment, gdy zrozumiał każdy aspekt tego narzuconego "zwišzku". Zwišzek! mieszne. 
Sama myl o byciu dotykanym przez innego mężczyznę była nie do zniesienia. Harry zwymiotował na rodku dyrektorskiego gabinetu.  - NIE! - To było pierwsze słowo, jakie wypowiedział, gdy znów mógł oddychać. - NIE! Nie polubię go i nie będę z nim sypiał, NIGDY! 
 - Nie rozumiesz niebezpieczeństwa, Harry... 
 - Żyłem z tym niebezpieczeństwem od urodzenia! 
 - Musisz wzišć lub, Harry. Jeli Voldemort by cię złapał, mógłby wypełnić klštwę, którš rzucił na ciebie w zeszłym tygodniu! 
Zeszły tydzień... Weekend w Hogsmeade i atak mierciożerców... Gdy Snape ujawnił się jako szpieg, aby uratować życie Harry'ego i innych uczniów... Mimo tego, Voldemort zdołał rzucić zaklęcie na Harry'ego, który dużo póniej wracał do przytomnoci w skrzydle szpitalnym, częciowo zwišzany z Voldemortem. 
 - Jeli on wykorzysta tę wię, każda uncja twojej magicznej energii będzie pod jego kontrolš. I jeżeli wyssie jš z ciebie, a podejrzewam, że taki włanie jest jego plan, umrzesz. Harry, to musi zostać zrobione. Musisz wzišć lub zanim on cię dopadnie! 
 - Ale dlaczego Snape? Dlaczego, dlaczego, dlaczego? łkał, a jego żołšdek znowu zaczšł się skręcać. 
 - Ponieważ posiada czšstkę Voldemorta w swoim ciele. To może znieć klštwę... 
W tym stanie Harry czuł, że woli raczej być przyobiecany Voldemortowi, przynajmniej nie musiałby "znosić klštwy". Voldemort był dla niego okrutny, ale to Snape zawsze był sadystycznym draniem, czerpišcym radoć z męczenia i poniżania Harry'ego, a od pištego roku sadyzm ten osišgnšł niebywałe natężenie w zadawaniu bólu i upokarzaniu. W jaki sposób działania Voldemorta były mniej wstrętne, nędzne i przebiegłe. To było co konkretnego: byli wrogami i Voldemort chciał jego mierci. 
Natomiast Snape... Snape to już zupełnie inna historia. 
 - Skšd ma pan pewnoć, że Snape nie będzie próbował manipulować mojš magicznš energiš? 
 - Ufam Severusowi Snape'owi... 
 - Och, wiem o tym! - wykrzyknšł Harry gorzko. - Ale ja mu nie ufam! 
Przypomniał sobie lekcję Eliksirów w padzierniku, gdy został zmuszony do wypicia mikstury uwarzonej przez Malfoya, która sprawiła, że jego ubrania stały się niewidzialne (w zamierzeniu to on sam miał zniknšć). Stał potem kompletnie nagi przed całym szóstym rokiem Zaawansowanych Eliksirów. Doskonale pamiętał te pogardliwe umieszki, twarz Malfoya, wesołoć Bullstrode i jawny chichot Snape'a. Nawet Hermiona nie mogła się powstrzymać od parsknięcia. A następnego dnia w Proroku pojawił się artykuł o jego ekshibicjonistycznych skłonnociach (autorstwa Rity Skeeter, z krótkim, "zatroskanym" komentarzem Knota, oczywicie: "Martwię się o tego chłopca. Z pewnociš stres ma na niego większy wpływ, niż ktokolwiek z nas przypuszczał..."), a tygodnik Czarownica zamiecił raczej szczegółowy opis "wyposażenia" Chłopca-Który-Przeżył. Widzšc satysfakcję na twarzy Snape'a, okrutnš radoć, gdy odbierał Slytherinowi jeden punkt za "drobny błšd" Malfoya - Harry wiedział, że to było zaplanowane... Snape trafił w cel, a przy tym upiekł dwie pieczenie przy jednym ogniu: Harry został upokorzony bardziej niż kiedykolwiek wczeniej i zrezygnował z Zaawansowanych Eliksirów raz na zawsze. 
Dumbledore nie był zachwycony zachowaniem Snape'a i próbował zmusić go, by przyjšł chłopaka z powrotem, ale Harry odmówił. I to by było na tyle, jeli chodzi o konsekwencje tego "wypadku". Snape'owi wszystko uszło na sucho, jak zawsze. 
Odejcie Harry'ego nie powstrzymało Mistrza Eliksirów od dalszego znęcania się nad nim. Och, nie. Upokarzajšce uwagi, odbieranie punktów, gnojenie go i, w końcu, niecałe dwa tygodnie temu, ostatnia kropla do czary goryczy, gdy sprowokował Harry'ego, aż ten go uderzył, zaraz po meczu quidditcha. Natychmiast odebrano chłopakowi prawo do gry w quidditcha i zawieszono go w obowišzkach ucznia. W rzeczywistoci Dumbledore musiał użyć wszystkich swoich wpływów, by Harry'ego nie wyrzucono z Hogwartu. Większoć Gryfonów wcišż się do niego nie odzywała, ponieważ stracił wtedy wszystkie punkty swego domu. A póniej jeszcze ten artykuł... (Chłopiec-Który-Przeżył - niezrównoważony umysłowo?)
Harry pamiętał drwišce słowa na boisku, zaraz po tym, jak Gryffindor wygrał ze Slytherinem. Czuł się wtedy taki szczęliwy, po raz pierwszy od tamtej lekcji Eliksirów - i nadszedł Snape, a jego słowa były jak kwas dla zranionej duszy chłopaka: o "tym debilu ojcu chrzestnym" (Syriuszu, dlaczego mnie opuciłe?) i, oczywicie, o jego "ojcu, aroganckim kutasie", oraz o samym Harrym, który, zdaniem Snape'a, był dokładnie taki, jak oni - arogancki i głupi. Chłopak nie mógł się powstrzymać. mierć Syriusza wcišż była dla niego zbyt wielkim ciężarem. Uderzył swojego nauczyciela. 
A teraz musi polubić tego gnojka. Polubić! 
 - Nie, panie dyrektorze. 
 - To nie będzie trwało wiecznie! Dostaniesz rozwód, gdy tylko Voldemort zginie! 
 - NIE! 
 - Harry, by to małżeństwo było ważne wystarczy podpis Severusa na dokumentach, ponieważ zostanie to uznane po prostu za zwišzek zaaranżowany. Ale ja chciałbym, aby wyraził zgodę. Nie zachowuj się jak dziecko! 
 - Nie. Może mnie pan zmusić, a póniej Snape może mnie gwałcić, ale nie podpiszę na siebie wyroku mierci. 
 - Dobrze więc. Zostaniesz mu oddany jak w aranżowanym małżeństwie. Warunki sš następujšce: małżeństwo to trwać będzie do chwili mierci Voldemorta. Będziecie odbywać stosunki okresowo, najlepiej raz w tygodniu. W celu chronienia więzi nie może być mowy o żadnych pozamałżeńskich kontaktach seksualnych. Severus będzie twoim strażnikiem dopóki nie skończysz siedemnastu lat. Co oznacza, że już nie wrócisz do Dursleyów. Informacja o tym zwišzku zostanie podana do wiadomoci publicznej i aby uniknšć raczej niesmacznych artykułów, sam zawiadomię o tym prasę. 
I to był drugi moment, kiedy jego żołšdek się zbuntował, i Dumbledore zaprowadził go do toalety. 
W końcu Harry wstał i potykajšc się, podszedł do umywalki. Umył sobie twarz trzęsšcymi się rękoma, ochlapujšc energic...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin