2005-05-45.pdf

(109 KB) Pobierz
2005-05 - www.indd
BE Z BAWEŁ NY
ją każdą głupotę jako dowód naukowy
tego, o czym powszechnie wiadomo. To
wtedy dokonuje się „chrztu” kampanii
profilaktycznych, uruchamia się nowe
komisje fachowców, zabezpiecza finan-
se, kreuje potęgę określonych koncer-
nów farmaceutycznych. Nie bez powodu
zakpił kiedyś Mark Twain: „Istnieją
trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, prze-
klęte kłamstwa i statystyki”.
Gdy spojrzy się na pierwsze z brzegu
badanie naukowe z np. trzydziestoma
badaniami szczegółowymi dotyczącymi
owoców i warzyw, to najpierw okaże
się, że w dziesięciu brakuje rozstrzyga-
jących danych. Z pozostałych dwudzie-
stu - dziewiętnaście wylicza pozytywny
związek, cztery badania jednostkowe
pokazują, że całkowite spożycie warzyw
obniża ryzyko raka, a piętnaście po-
zostałych ustala każde coś innego.
W jednym przypadku przed chorobą
chroni surowe warzywo, w drugim - go-
towane. Jeśli ktoś zechce szczegółów -
proszę bardzo: także brokuły, pomido-
ry, kapusta, szpinak, marchew zapobie-
gają powstawaniu raka żołądka.
Prawa statystyki określają, że tego
rodzaju stwierdzenia nie są kuriozal-
ne. Można zaryzyko-
wać stwierdzenie, że
wszystkie możliwe wa-
rzywa - od awocado
do cebuli - oddzielnie
i w różnych kombi-
nacjach, zapewniają
w badaniach praw-
dopodobieństwo przy-
padkowego odkrycia
nieistniejącego związ-
ku pomiędzy danym
ziemiopłodem a cho-
robą. W celu jego
poszukiwania mani-
puluje się bez skru-
pułów, by tylko udowodnić tezę,
na której któremuś z ekspertów
czy koncernów zależy, dodajmy
- często z „określonych” powo-
dów.
Pomieszany
obraz badań
Gdyby jakiś środek żywnoś-
ciowy rzeczywiście chronił przed
rakiem, czy większość badań nie pot-
wierdziłaby takiego wyniku? Nies-
tety, jest przeciwnie: każde badanie
znajduje coś innego! Kto prezentuje np.
szpinak lub żółto-zielone warzywa jako
czynnik ochronny, ten równocześnie su-
geruje, że wszystkie inne gatunki są bez-
użyteczne. A to może tylko oznaczać, że
pozostałe warzywa nie chronią. Każde
zaś „twierdzenie ochronne” może być
przez inne badania zaprzeczone.
Problematyka badań jest dobrze
znana w naukowym świecie. W celu za-
pobieżenia spekulacjom i manipulacjom
uruchamia się badania prospektywne,
co oznacza, że jeszcze przed rozpoczę-
ciem prac naukowcy zakładają pewną
tezę, do której przez lata zdobywają
dane. Takim bada-
niom przypisuje się
większą siłę, chociaż
pozostają w mniej-
szości ze względu na
wysokość potrzeb-
nych nakładów finan-
sowych, jednak ich
wyniki często przyz-
nają rację scep-
tykom. Rzekome cu-
downe działania owo-
ców i warzyw nie
ujawniły się w żad-
nym z takich badań
prospektywnych.
Za „pomieszany
obraz” badań odpo-
wiedzialnych jest
kilka czynników. Jak
to się nieraz zdarza,
w grę mogą wchodzić
korelacje przypadko-
we. Może też być tak,
że w jednym kraju
kiepsko stoi przechowalnictwo jabłek
i w konsekwencji spożyto więcej nad-
psutych niż w innym. W drugim jabłka
mogły zostać potraktowane np. wątpli-
wej jakości konserwantami. Jednym
z ważnych źródeł błędów badań nad
żywnością jest też nieuwzględnianie
sposobów przygotowywania potraw, a
przecież głównie ten aspekt decyduje o
wartości zdrowotnej pożywienia. Samo
wskazanie na owoc czy warzywo nie wy-
starcza, gdyż jest zasadnicza różnica,
czy zjada się kompot, owoc świeży czy
z puszki. Oczywiście, jest możliwe, że
jakiś środek żywnościowy podwyższa
ryzyko raka żołądka, ale obniża ryzyko
raka płuc czy zawału serca, dlatego
podobne dane nie mogą być w sposób
izolowany odnoszone tylko do jednej
choroby.
Bulwersująca
sałatka danych
Aby ukryć przed obywatelem tę bul-
wersującą „sałatkę danych”, dzien-
nikarstwo zdrowia - w dbałości o
poprawny obraz świata - opuszcza,
co nie pasuje, a znajduje, czego braku-
je, traktując naukowe spekulacje jako
fakty i taką kompozycję uzdrawiania
oferuje tym, którzy uwierzą w każdą
nową manię w dziedzinie zdrowej żyw-
ności. Tak powstaje np. „Dziesięć porad
kulinarnych przeciw nowotworom”. Do
dzisiaj nie istnieje ani jedno badanie,
które wykazałoby jednoznaczną zależ-
ność choroby nowotworowej od żywie-
nia warzywno-owocowego. Z drugiej
strony brakuje statystyk, biochemicz-
nych wzorów i obserwacji, z których
wynika, że takie właśnie badania są chy-
bione. Ścisłych dowodów brakuje i tam,
i tu.
Wzrost zachorowań na nowotwory
staje się niepokojący. Jakieś medyczne
„zwycięstwo” mogłoby nam ująć obaw
przed rakiem, zawałem, chorobą Alz-
heimera. Im bardziej zbliżamy się do
granic biologicznie możliwego wieku,
tym aktualniejsze staje się pytanie, jak
chcemy się starzeć i umierać. Wojny
przeciwko śmierci nie wygrywa się za-
sobnością portfela czy konsumpcyjną
ofertą. Każda pokonana choroba cią-
gnie za sobą nową, też śmiertelną. Czy
muszą nam zatem bić godziny na walce
ze strachem i w pogoni za środkami czy-
niącymi nas nieśmiertelnymi?
Nie dajmy się zwariować. Czy nie na-
leżałoby raczej bardziej skupić się na
prawdziwych ryzykach w postaci np.
zawadiactwa samochodowego czy pa-
lenia papierosów?
Codzienne zmuszanie się do wciąż
nowych standardów żywieniowych jest
czystym marnotrawstwem (jeśli nie
wariactwem), przynoszącym pożytek
nie tyle poszukującym, co oferującym
każdy nowy „cudowny” sposób.
Stefan Kotusz
RYS. ROKSANA TYFEL, GIMNAZJUM NR 1, LUBLINIEC
KONKURS „MOJA ZIEMIA - MÓJ ŚWIAT” 2004
NR 5 (142)
MAJ 2005
45
130503876.001.png 130503876.002.png 130503876.003.png 130503876.004.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin