Msza za miasto Arras.txt

(257 KB) Pobierz
ANDRZEJ SZCZYPIORSKI

MSZA ZA MIASTO ARRAS

Wiosn� roku 1458 miasto Arras nawiedzone zosta�o kl�sk� zarazy
i g�odu. W ci�gu miesi�ca - niemal pi�ta cz�� obywateli straci�a �ycie.
W pa�dzierniku roku 1461 z nie wyja�nionych przyczyn nast�pi�O
s�Ynne "Vauderie d'Arras". By�y to okrutne prze�ladowania �yd�w
i czarownic, procesy o urojone herezje, a tak�e wybuch �upiestwa
i zbrodni. Po trzech tygodniach przysz�o uspokojenie.
W jaki� czas potem Dawid, biskup Utrechtu, bastard ksi�cia burgundz-
kiego Filipa Dobrego - uniewa�ni� wszystkie procesy o czary i pob�o-
gos�awi� Arras.
Te w�a�nie wydarzenia stanowi� kanw� niniejszej opowie�ci.
1.
Owego wieczora przyszed� do mnie i powiedzia�, �e nie kocham
naszego miasta. Ju� od progu wykrzykiwa� nami�tne oskar�enia.
Przyj��em go z szacunkiem, jaki winni�my naszym nauczycielom.
Powiod�em w g��b domu i wskaza�em wygodne miejsce, s�dz�c, �e
spok�j otoczenia i trunek, kt�rym go zamy�li�em ugo�ci� - ostudz�
gniew... Nie chcia� jednak siada�. W chwiejnym blasku lampy widzia-
�em jego twarz, bardzo spuchni�t�. Nigdy go dot�d nie ogl�da�em
w stanie takiej gwa�towno�ci i przysi�g�bym, �e jest chory, lecz to, co
m�wi�, �wiadczy�o o przytomno�ci umys�u. Oskar�y� mnie, �e chcia�em
poprzedniej nocy opu�ci� miasto, o czym mu sekretnie doniesiono.
Zrazu mia�em ochot� wy�mia� te zarzuty. Lecz przecie go zna�em.
Skoro przyszed� do mnie, wida� mia� dowody w r�ku... Poprzedniego
wieczoru zamy�li�em wyjazd do Dawida. Przygotowa�em si� do drogi,
z zachowaniem wszelkiej tajemnicy. Przed p�noc� wyszed�em z domu,
wys�awszy uprzednio cz�owieKA z osiod�anym koniem ku bramie
�wi�tego Idziego. Zasta�em go w miejscu um�wionym. Dr�a� z zimna
i l�ku. Noc by�a ch�odna, wia� porywisty wiatr, roztr�caj�c li�cie, spad�e
z drzew. Z najwi�kszym zdumieniem dostrzeg�em, �e brama by�a
szeroko otwarta, a most nie odwiedziony. Stra�nicy grali w ko�ci nie
opodal. Zaj�ci gr�, zdawali si� nie zwraca� najmniejszej uwagi na
przej�cie. Wietrzy�em pu�apk�. Mija� czas, pe�en osobliwej grozy. Ko�
niecierpliwie uderza� nog� w ziemi�. Wszed� ksi�yc, ogromny i bia�y,
jak kula �niegowa. Nagle us�ysza�em kroki, a po chwili dojrza�em
mnicha od cysters�w, kt�ry jawnie zbli�a� si� do bramy miejskiej. Jeden
ze stra�nik�w uni�s� g�ow�, spojrza� bez ciekawo�ci na przechodnia
i wr�ci� do gry. Mnich min�� bram�, wlaz� na most. Jego kostur uderza�
g�ucho w ciemno�ci. Odszed� z miasta, przez nikogo nie zatrzymywany.
Odczeka�em kilka chwil, a potem wr�ci�em do domu, polecaj�c
odprowadzi� wierzchowca do stajen.
W imi� Ojca i Syna, i Ducha �wi�tego. Amen. Miasto sp�ata�o mi raz
jeszcze diabelskiego figla... Odchodzi� st�d przy szeroko rozwartych
bramach - by�oby niegodziwo�ci�! A przecie� intencje mia�em zacne.
Zdecydowa�em na koniec powiadomi� Dawida o wszystkim, co si�
dzia�o w Arras. Przekonany o szale�stwie, w jakie popad�o miasto,
pragn��em oszcz�dzi� mu dalszych cierpie� i sprowadzi� cz�owieka,
kt�rego m�dro�� i zdrowy rozs�dek natychmiast po�o�y�yby kres
powszechnym diabelstwom. Zdawa�o mi si� przecie, �e spotka si� to
z oporem obywateli. Wszyscy wiedzieli, �e pot�pia�em decyzje Rady.
Wydawa�o si�, �e Rada nie poprzestanie na usuni�ciu mnie ze swego
grona, lecz podejmie surowsze �rodki. Przez kilka poprzedniCh nocy nie
zmru�y�em oka. Aresztowania odbywa�y si� zwykle po zachodzie
s�o�ca. Z zapadni�ciem mroku modli�em si� �arliwie, aby los oszcz�dzi�
mi cierpie�. Kiedym tak trwa� w gorzkim oczekiwaniu - wr�ci�em do
zbawiennej my�li, kt�ra nurtowa�a przecie� Arras. Sprowadzenie do
miasta Dawida by�oby ocaleniem dla ca�ej rzeszy obywateli, kt�rzy
popadli w szale�stwo. Zdawa�em sobie oczywi�cie spraw� z ryzyka tego
przedsi�wzi�cia, by�em jednak gotowy na wszystko. Liczy�em si�
z mo�liwo�ci� pojmania w czasie ucieczki, dlatego te� wybra�em
najlepszego konia i wtajemniczy�em cz�owieka zaufanego. Lecz oto
zasta�em bramy kusz�co otwarte, a stra�nik�w przychylnie oboj�tnych.
S�dz�c, �e pragn��em m�cze�stwa i cofn��em si� wobec �atwo-
�ci - jeste�cie w b��dzie. Zniewoli�a mnie barbarzy�ska wiara Rady
w moj� lojalno��! Je�li przedtem mog�em jeszcze w�tpi� w szale�stwo
miasta - to po owej nocnej wyprawie do bramy �wi�tego Idziego nie
mia�em ju� �adnych z�udze�.
Kiedy pod wiecz�r zjawi� si� w moim domu Albert, wiedzia�em
doskonale, �e tylko w jego umy�le zrodzi� si� m�g� plan tak chytry, jak
otwarcie na �cie�aj bram miejskich.
Nie by�o w Arras m�drzejszego i bardziej dostojnego cz�owieka.
Wychowa�em si� w jego cieniu lub raczej w jego blasku. Umys� tego
�wi�tego starca roz�wietla� �cie�ki mojego �ycia. Przyby�em do Arras
jako cz�owiek bardzo m�ody, nie uko�czywszy jeszcze szk�, bez
znajomo�ci pisma, bez �adnej og�ady. Oddano mnie pod jego opiek�,
kiedym mia� lat dwadzie�cia i w gruncie rzeczy niczego, poza t�pym
klepaniem pacierzy, nie potrafi�em czyni� samodzielnie. Zaj�� si� mn�
serdecznie, otaczaj�c nie tylko opiek�, ale uczuciem tkliwego przywi�-
zania, jakie m�czy�ni doro�li i do�wiadczeni zwykli przelewa� czasem
na m�okos�w, w kt�rych widz� przed�u�enie swoich �yciowych ambicji.
Kln� si� na Boga �ywego, �e widzia� we mnie swojego nast�pc�!
Po prawdzie, nie mia�em nigdy podobnych sk�onno�ci. Gandawa
uczyni�a mnie cokolwiek kapry�nym i cho� w miar�. jak lata p�yn�y
obrazy przesz�o�ci zaciera�y si� w mojej pami�ci, to przecie pozosta�a
we mnie ochota do swawoli i niezale�no�ci. W Gandawie ludzie bior�
rzeczywisto�� do�� lekko. Nale��c do tamtejszej bogatej m�odzie�y,
oddawa�em si� nieraz zabawom ma�o przystojnym. Nie stroni�em ani
od uciech mi�osnych, ani od dobrego sto�u, ani nawet od rozrywek,
kt�re umys�om surowym wydawa� si� mog� blu�nierstwem. Nie o to
jednak idzie. Pobyt w Gandawie da� mi pewno��, �e cho� mo�e
w istocie nie jestem panem swego losu, winienem przecie� zawsze czyni�
starania, by nim by�! Chastell, kt�ry by� mi wtenczas mentorem
i cieszy� si� wzgl�dami ksi�cia, zwyk� mawia�, i� nie istnieje nic bardziej
zdro�nego jak przekonanie, jakoby cz�owiek nie by� wolny. Chastell
mawia�, najcz�ciej przy suto zastawionym stole, i� zw�tpienie w wol-
no�� nakazuje my�le� ty�kiem zamiast g�ow�. "Ty�ek - powiada�
Chastell - zdaje si� by� w�wczas ze szk�a. Cz�owiek o niczym innym
nie my�li, jak tylko o ochronie swojego siedzenia, kt�re jest kruche
i arcydelikatne. Tymczasem - dodawa� zwykle - dobry B�g da� nam
ty�ki, aby w nie kopano!"... Rubaszno�� tego pogl�du wcale nie
oznacza�a p�ytko�ci. Po�r�d przepysznych uczt, w towarzystwie �ad-
nych kobiet i dowcipnych pan�w, dojrzewa�em do przekonania, �e
jestem godzien tego, by my�le� po swojemu i na swoj� miar�.
Opuszcza�em wi�c Gandaw� jako m�odzieniec wprawdzie, ale nie bez
che�pliwej pewno�ci, �e jestem na tyle roztropny, by chadza� w�asnymi
�cie�kami. Lecz prawd� rzek�szy, kiedy ujrza�em si� samotnym, bez
towarzystwa moich biesiadnik�w i przyjaci�, bez Chastella i jego
mo�nej opieki, popad�em rych�o w zw�tpienie. Pierwsze tygodnie
w Arras sp�dzi�em na modlitwach, postach i pokorze. W czasie
rozmowy z Albertem, niebawem po przybyciu do Arras, prze�y�em
g��boki wstrz�s. Zada� mi pytanie, z pozoru proste, kt�re jednak nigdy
przedtem nie przychodzi�o mi do g�owy. "Gdzie� pewno�� i sk�d si�
ona w tobie bierze, �e bardziej godzi si� ufa� w�asnemu umys�owi ni�li
objawieniu? Wierzysz w Boga?" Odpar�em �arliwie i z ca�� moc�, �e
wierz� w Boga. Zapyta� wtenczas, czy wierz� w diab�a. Odpar�em, �e
wierz� w diab�a: Zapyta� wi�c, czy wierz�, �e B�g i diabe� walcz� o moj�
dusz�. Odpar�em, �e i w to wierz� gor�co. Zapyta�, wci�� tonem
mi�kkim i jakby radosnym, czy wierz�, i� zar�wno B�g, jak diabe�
wp�ywaj� na moje my�li. Odrzek�em, �e tak jest bez w�tpienia.
A zatem - rzek� - post�p twojego umys�u stanowi co�, co zdaje si�
by� nieustann� walK�. �aska niebieska zmaga si� w tobie z podsze-
tami piek�a. Gdzie� odnajdujesz potwierdzenie, �e twoja chroma my�l,,
sp�tana tysi�cem zale�no�ci, wp�yw�w, gust�w; lubie�nych zachce�,
obaw i kaprys�w, mo�e by� bardziej jasna i skuteczniejsza w po-
znawaniu zamiar�w Boga ni�li nauka Ko�cio�a?... �yjemy w okrutnych
czasach, drogi Janie. Ludzie nie chc� ju� by� zacnymi chrze�cijanami,
bior� przyk�ad z rozwi�z�ych ksi���t i g�upich biskup�w, oddaj� si�
cudacznym zboczeniom, poszukuj� boskiej obecno�ci w �yciu codzien-
nym i staraj� si� wy�ledzi� zamys�y Boga, aby wyj�� im naprzeciw. Lecz
B�g sobie nie �yczy, by ludzie tak gorliwie zabiegali o zbawienie. To
oczywiste, �e ka�dy pragnie wiecznej szcz�liwo�ci, ale niech�e odda
sw�j los w r�ce Pana naszego Jezusa Chrystusa i niech�e - go nie
zast�puje... Janie, zaufaj mi! Strawi�em �ycie w�r�d ksi�g i rozpraw
najm�drzejszych autor�w. Jest to �miechu warte! Gardz� tymi wszyst-
kimi uzurpatorami, kt�rzy pragn�liby - ufaj�c rozumowi - ocali�
Ko�ci� �wi�ty. Najpot�niejsz� si�� Ko�cio�a s� sakramenty, one
bowiem stanowi� w�sk� k�adk�, po kt�rej B�g zbli�a si� ku nam nad
przepa�ciami �ycia. Dochowuj�c wierno�ci sakramentom, dochowujesz
wierno�ci Bogu. On jest wtedy z tob�, a ty jeste� z Nim. Je�li ci da�
umys�, to nie po to, aby� si�ga� ku niebiosom, lecz wiedzia�, jak si�
porusza� po ziemi".
Zapyta�em wtenczas, gdzie mie�ci si� dusza, a on dotkn�� mojej piersi
i odrzek�, �e tam jest dusza, oddech Boga, si�a, dzi�ki kt�rej poruszam
si�, czuj� spiekot� i ch��d, �pi�, jem, m�wi� i my�l�. Spyta�em, czy
r�wnie� dzi�ki tej sile po��dam kobiety, na co odrzek�, �e tak jest bez
w�tpienia, bo B�g nie domaga si� wCale udr�cze�, jest wspania�o-
my�lny i kocha mnie, a zatem stworzy� kobiet�, bym m�g� jej pragn��
i j� posiada�. "Tylko g�upcy s�dz� - rzek� gniewnie - �e kobieta jest
naczyniem szatana. Ma ona dusz� nie�mierteln� i powabne cia�o.
Gdyby stworzy� j� szatan, by�aby ropuch�...
Wtenczas o�mieli�em si� go spyta�, czy dusza, kt�rej uderzenia
odczuwam w piersi, dana jest tak�e wszystkiemu stworzeniu. Odrzek�,
�e nie wydaje mu si� b��dem s�dzi�, i� pies, kot, krowa, a nawet o...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin