Dla ciebie wszystko [Lunae].doc

(118 KB) Pobierz
Dla ciebie wszystko

 

 

 

Dla ciebie wszystko

 

autor: Lunae

 

Northern Lights

- Mój Boże, wejść tam czy nie wejść? - zielonookie małe "stworzonko" wyglądające na około szesnastoletniego chłopca stało przed drzwiami pokaźnych rozmiarów do budynku i zerkało wokół siebie z narastającą paniką. Znajdował się w eleganckiej, bogatej dzielnicy miasta, wręcz willowej i tylko dobrze poinformowani ludzie orientowali się, że akurat w tym budynku znajduje się luksusowy Night Club. Chłopak spróbował zajrzeć przez zasłonięte ciemnymi kotarami okno z nadzieją, że coś ujrzy. Westchnął z rezygnacją nic nie dostrzegając. Wyjął z tylnej kieszeni spodni lekko podniszczone zdjęcie i zerknął na nie z czułym uśmiechem w oczach. Robię to tylko dla ciebie, ukochany, pomyślał całując zdjęcie i chowając je z powrotem do kieszeni. Słysząc czyjeś zbliżające się głosy zacisnął mocno zęby i zmusił dłoń do uniesienia się. Dotknął dzwonka i zamykając oczy nadusił na niego. Boże, zrobiłem to, zrobiłem! Zachwycał się swoją odwagą słuchając cichego dyskretnego gongu obwieszczającego jego przybycie. Słysząc lekkie kroki za zamkniętych drzwi otworzył oczy próbując się rozluźnić i wyglądać chociaż odrobinę doroślej niż w rzeczywistości. Drzwi otworzyła śliczna, młoda dziewczyna, ubrana, właściwie bardziej rozebrana niż ubrana, w na wpół przezroczysty jedwabisty negliż.

- O co chodzi mały? Zgubiłeś się? - spytała uprzejmie.

- Ja, ja tylko... - zielonooki zaczął się jąkać, lecz podświadomie czując coraz bardziej gorący pośladek (uczucie bardzo motywujące), który dotykało zdjęcie ukochanego wydusił z siebie - Ja chciałem wejść. Przysyła mnie Charli.

Z westchnieniem wydusił z zaciśniętego gardła hasło. I czekał na reakcję dziewczyny, która popatrzyła na niego podejrzliwie i spytała z kpiną w głosie:

- Nie jesteś za młody przypadkiem?

- Nie jestem, miesiąc temu skończyłem osiemnaście lat.

- Jasne a ja jestem księżniczką z Marsa! - roześmiała się filuternie.

Jej kpiny przerwał głos dochodzący z głębi domu.

- Katrina? Kto przyszedł? Podziel się nie jesteś tutaj sama.

- Wejdź. - Dziewczyna odezwała się do chłopaka wpuszczając go do obszernego przedpokoju a po chwili zawołała: - Mamo możesz przyjść na chwile?

Do pomieszczenia weszła, wkroczyła, wpłynęła - to chyba najlepsze określenie, kobieta o nieprzeciętnej urodzie ubrana w czerwoną błyszczącą suknię. I na pewno nie mogłaby być matką kogokolwiek a już najmniej dorosłej dziewczyny. Chłopak domyślił się, że to jest osoba, która tutaj rządzi. Pokłonił się i dopiero po chwili uświadamiając sobie, co robi zarumienił się słodko. Katrina roześmiała się rozbawiona, lecz surowy wzrok szefowej uciszył ją.

- Wracaj do gości, Katrino.

Kobieta odczekała, aż dziewczyna odejdzie i dopiero po dłuższej chwili spytała spoglądając z uwaga na przybysza

- Cóż cię do nas sprowadza młodzieńcze?

- Ja... ja bym chciał... ja tylko...

Słysząc jak chłopak się męczy spróbowała mu pomóc.

- Ile masz lat chłopcze?

- Osiemnaście - warknął rozzłoszczony - I proszę nie mówić do mnie chłopcze.

Kobieta roześmiała się.

- To jak mam do ciebie mówić? Nie podałeś mi swego imienia. I od razu dowód poproszę.

- Korneliusz. Ale proszę mówić mi Kori, nienawidzę swojego pełnego imienia. - odpowiedział podając dowód, odzyskując go usłyszał pytanie:

- Więc, co cię do nas sprowadza, Kori? Chciałeś uczcić swoje urodziny?

- Nie! - odpowiedział z paniką w głosie, co rozbawiło kobietę.

- Wejdź głębiej, pokażę ci inne moje "dziewczynki", nie wszystkie są podobne do Katriny, na pewno któraś ci się spodoba.

- Nie, nie zdecydowanie nie. Ja chciałem tylko...

- Pooglądać sobie? - przerwała mu - To także jest milutkie, możesz z szafy lub, jeśli wolisz to przywiązany do fotela. "Dziewczynki" mają mnóstwo wyobraźni i...

- Nie chce żadnej z pani dziewczyn.

- W takim razie nie rozumiem.

- Ja tylko chciałem się o coś spytać. - wyjąkał nieśmiało

Kobieta uśmiechnęła się zachęcająco i dłonią wskazała na drzwi po prawej stronie znajdujące się pomiędzy ogromnymi paprociami.

- Wejdźmy, tam nikt nam nie będzie przeszkadzał.

Wprowadziła go do pomieszczenia przypominającego skrzyżowanie biblioteki, gabinetu i salonu. Usiadła bez słowa na fotelu za biurkiem i dłonią wskazała chłopakowi fotel przed sobą.

- Słucham ciebie. - odezwała się cicho obserwując speszonego chłopaka. Pomimo, że miał na sobie spłowiałe dżinsy i zwykłą koszulę z krótkim rękawkiem odsłaniającą szczupłe ramiona już na pierwszy rzut oka wyczuła od niego kasę. Dużą kasę, która mogła wylądować u niej w sejfie. Lub nie, w zależności od jego zachcianki.

Korneliusz westchnął w zakłopotaniu i rozejrzał się niepewnie, po chwili wyjął z kieszeni zdjęcie i nieśmiało podał je swojej rozmówczyni.

- Widziała pani kiedyś tutaj tego mężczyznę?

Nie było to wyraźne zdjęcie, zrobione na pewno w pośpiechu i niefachową dłonią i zdecydowanie zbyt daleko stał pozujący... kobieta z łatwością poznała jednego z stałych klientów. Jego boską sylwetką, królewskimi manierami, czarną czupryną włosów i szafirowymi oczami zachwycały się wszystkie "dziewczyny" u niej pracujące, zresztą ona sama również, tylko, że się do tego nie przyznawała.

- Nie pamiętam, żebym go tutaj widziała - zaczęła niepewnie - ale musisz zrozumieć, że nie jestem w stanie zapamiętać wszystkich naszych klientów.

- Wiem, że on tutaj przychodzi. - chłopak westchnął zniecierpliwiony - Co najmniej raz w miesiącu, wchodzi i znika na pół godziny, nieraz trochę dłużej. Ale nigdy nie przekracza godziny. Przyjeżdża czarnym BMW.

- Przykro mi...

Zielonooki wyjął banknot o wysokim nominale i położył go na stół, w oczach rozmówczyni zalśniła chciwość, wzdychając z udawanym żalem powiedział:

- Mi również jest przykro, bo to dla mnie bardzo ważne... może jednak sobie pani przypomni?

Podsunął jej pieniądze bliżej namawiając:

- Jestem pewien, że pani ma świetną pamięć. A on jest stałym klientem...

Pieniądze znikły a kobieta wyznała ociągając się...

- Możliwe, że masz rację. Możliwe, że przychodzi do nas bardzo podobny mężczyzna do tego z fotografii. Tak, teraz go sobie przypominam. Ale niestety nic ci o nim nie mogę powiedzieć. Tajemnica zawodowa.

Następny banknot zmienił właściciela. Lecz kobieta spróbowała naciągnąć go jeszcze:

- Przykro mi nic nie wiem o nim. Poza tym mogę mieć ogromne nieprzyjemności gdybym powiedziała coś...

Chłopak rozparł się wygodnie a jego spojrzenie stwardniało.

- Rozumiem. Ma pani rację, że nic nie chce mówić.

Wyjął kolejny banknot i zaczął się nim bawić, zwijać i wygładzać namyślając się.

- To może zrobimy w ten sposób. Ja będę mówić a pani mnie tylko wysłucha.

- Dobrze.

- Mężczyzna z tej fotografii przychodzi tutaj raz w miesiącu.

Kiedy kobieta kiwnęła głową potwierdzając, Kori mówił dalej

- Wchodzi, zabawia się przez pół godziny niekiedy dłużej i wychodzi. Nie mówi kiedy przyjdzie następnym razem.

Kobieta zaprzeczyła.

- Mówi, kiedy przyjdzie? Dlaczego? - kiedy nie usłyszał odpowiedzi spytał - Czy zawsze bierz tą samą dziewczynę?

Kobieta ponownie zaprzeczyła. I na palcach pokazała dwa.

- Dwie dziewczyny? Razem? Nie? Czyli jedna wizyta to jedna dziewczyna?

Kobieta ponownie zaprzeczyła. A zielonooki zamyślił się i westchnął zagłębiając się z żalem w fotel. Stracił całą swoją sztywną biznesową pozę i rzucił zniechęcony pieniądze na stół.

- Nic z tego nie rozumiem.

Kobieta roześmiała się i zabrała lekko sfatygowany pieniądz.

- Nie wiem dlaczego, ale cię polubiłam. Powiem ci wszystko, co wiem. - widząc szczery błysk radości w oczach chłopaka zastrzegła - Tylko to pozostanie między nami. Ale najpierw powiedz mi, po co ci te wiadomości?

- Więc...

- Nie zmyślaj. - przerwała mu stanowczo - Bo inaczej nic ci nie powiem!

Chłopak skurczył się jeszcze bardziej w sobie i wyszeptał cichutko zawstydzony:

- Ja go kocham...

- Głośniej. Zrozum z wiekiem robię się głucha, niedowidzę...

Kpiła z niego z uśmiechem łagodzącym słowa.

- Kocham go.

- Nadal za cicho, Kori. - strofowała go.

- KOCHAM GO! - wydarł się głośno, zarumieniony.

- No to mu to powiedz.

Chłopak bez słowa sugestywnie popukał się po czole rozbawiając kobietę. Po chwili powiedział:

- Chyba pani zwariowała. Żeby mnie wykpił?

- Mam na imię Helena. Możesz tak do mnie mówić. - powiedziała z uśmiechem - Skoro już wiem, że nie chcesz jego krzywdy to mogę ci co nieco powiedzieć. Wiesz chociaż jak on ma na imię?

Chłopak kiwnął głową szepcząc:

- Rafael...

- Zgadza się. Twój Rafael przyjeżdża tutaj raz w miesiącu, zawsze umawia się na następny raz. Zawsze bierze ten sam pokój zresztą sam mi powiedział jak ma być zaprojektowane wnętrze, no i zapłacił za meble i pewnie dlatego mówi mi, kiedy będzie. Ma dwie ulubione "dziewczynki" a właściwie jedną, lecz kiedy Iwo jest zajęta bierze Księżniczkę. Z tego, co wiem nie ma żadnych skłonności sado-maso ani nic z tych rzeczy. Chociaż kto wie, "dziewczynki" nie muszą mi wszystkiego mówić. I właściwie to by było na tyle. Coś jeszcze chciałbyś wiedzieć?

- Nie. Tylko...

- No co?

- Chciałbym zobaczyć ten pokój i...

- I?

- I pobyć tam trochę. - wyszeptał zawstydzony.

- Ty chyba naprawdę go kochasz. - pokręciła głową nieznacznie - Chodź.

Helena wyjęła z szuflady pęczek kluczy i wyszła z pokoju. Za nią powędrował Korneliusz. Wspięli się po schodach na piętro i kobieta kluczem otworzyła pierwsze drzwi z lewej strony. Włączone światło oświetliło duży pokój. Pierwsze, co rzuciło się w oczy chłopakowi to było ogromne łóżko. Co najmniej trzy metry na trzy z granatowym baldachimem i blado błękitnymi podwiązanymi kotarami. Ciekawe, jakim sposobem ktoś wtaszczył tu tą kobyłę? Zastanawiał się przez chwilę podziwiając jego piękno. Drugim ważnym szczegółem był kominek teraz wygaszony.

- Za każdym razem każe by był tu ogień. Nieważne jaki jest upał na dworze on chce ogień i chłodny nawiew dmuchający od okna.

Powiedziała Helena widząc zainteresowanie chłopaka. Kiedy ten zaczął krążyć po pomieszczeniu dodała:

- Zostawiam cię tutaj, zejdź na dół jak będziesz gotowy.

Wyszła cicho zamykając za sobą drzwi. Kori podszedł do łóżka i musnął dłonią po poduszce myśląc z czułością, "na tej poduszce spoczywała głowa mojego Rafaela". Zaczął przechodzić się po pokoju przyglądając się z uwagą wszystkim szczegółom. To on. To on to zaprojektował. To on wybrał te meble, te materiały... nawet książki w pięknych skórzanych oprawach i zaopatrzył barek i... Chłopak ponownie przesunął wzrokiem po łożu. On tu się kocha z jakąś Iwo. Jego serce wypełniła gorzka złość i żal. Ale przede wszystkim zazdrość. Zazdrość o kobietę lekkich obyczajów, która potrafiła coś, czego on nie potrafił. Potrafiła zauroczyć Rafaela tak by do niej powracał. Korneliusz wyszedł z pokoju ostatkiem sił powstrzymując łzy napływające do oczu. Po drodze robił sobie wymówki. Po co ja tu przyszedłem, tylko ból sprawiłem swemu sercu...

- Już jesteś? - Helena czekała na niego u krańca schodów.

- Tak. - burknął niezbyt miło, po chwili uśmiechnął się przepraszająco - Dziękuję, że pokazałaś mi ten pokój. Na zawsze pozostanie on w moim sercu. Muszę iść.

Skierował się w stronę wyjścia, lecz najpierw wyjął jeszcze jeden banknot i podał go kobiecie.

- To za twoja dobroć i wyrozumiałość. Jeszcze raz dziękuję i...

- Poczekaj, spokojnie. Jeszcze coś chce ci pokazać.

Kobieta nie czekając na reakcję chłopaka klasnęła w dłonie a z pokoju wyszła czekająca do tej pory w ukryciu dziewczyna. Była bardzo niska i szczupła. A jej zielone oczy błyszczały z daleka. Jasno brązowe włosy miała ścięte na krótko, co ładnie podkreślało jej delikatną twarzyczkę.

- To jest Księżniczka. Jej oczy nie są zielone. Rafael każe jej zakładać te szkła kiedy jest z nim.

- To jest jego jedyne zboczenie. - odezwała się dziewczyna spokojnym głosem - Poza tym kocha się bardzo delikatnie i jest naprawdę czułym kochankiem. Zawsze dba by mnie również sprawić przyjemność.

Przez ciało zielonookiego przeszedł dreszcz podniecenia, kiedy wyobraził sobie szczupłe prawie chłopięce ciało Księżniczki w potężnych ramionach Rafaela.

- Jedynym minusem jest to, że woli kochać się przy zgaszonym świetle i muszę poruszać się prawie po omacku, bo nawet ogień jest przysłonięty. I preferuje pozycje od tyłu.

Kori zadrżał wyraźnie i objął się ramionami, wsłuchany w głos dziewczyny nie zwracał uwagi na przyglądającą mu się Helenę. Która powiedziała stanowczo:

- Już dość. Wracaj kochanie do siebie.

Kiedy tylko znikła za drzwiami kobieta nie dając dojść do słowa Korneliuszowi klasnęła ponownie i z pokoju wyszła drobna postać owinięta w zielone jedwabie, które zasłaniały również jej twarz.

- To jest Iwo.

Chłopak zawrzał od złości i bólu. Sam sobie jesteś winny, pomyślał zniechęcony. Z fascynacją spoglądał na drobną, szczupłą istotę. Z łatwością zauważył podobieństwo jej budowy do swojej własnej. Ale przecież to nic nie znaczy. Wiele osób lubi drobne, niskie panienki, najwidoczniej Rafael także do nich należy. Jego zamyślenie przerwał stanowczy głos Heleny.

- Iwo, rozbierz się proszę.

Dziewczyna jednym eleganckim ruchem odpięła szatę, która opadła z niej niczym spływająca woda. Stanęła przed nimi zupełnie naga a jej ciało było idealne, gładkie, lekko opalone i błyszczące, gdzieniegdzie pokryte świecącym brokatem. A przede wszystkim okazało się, że Iwo jest młodzieńcem. Kori usiadł z wrażenia. A że nie było akurat tam krzesła upadł na podłogę. Helena śmiejąc się pomogła mu wstać i gestem dłoni pozwoliła ubrać się Iwo.

- Ale ja myślałem... - zaczął zaskoczony i zdezorientowany Korneliusz nie wiedząc co myśleć.

- Ty wyszedłeś z założenia, że moje "dziewczynki" są dziewczynami. A tu niespodzianka. Są dziewczyny i jest jedyna w swoim rodzaju Iwo. Właśnie tą moja "dziewczynkę" upodobał sobie twój Rafael.

- Ale, dlaczego... dlaczego mi to wszystko mówisz, dlaczego mi pokazałaś? - spytał zaskoczony Kori.

- Nie wiem. Sama siebie nie rozumiem. - kobieta roześmiała się sztucznie.

- Nasza mamuś ma po prostu dobre serduszko i uwielbia romantyczne historie. - wtrącił się do rozmowy Iwo - Ale ma również szósty zmysł do robienia interesów. Więc może coś chce z tej słodkiej historii wyciągnąć.

- Gdybym nie miała tego szóstego zmysłu wszystkie wylądowałybyśmy na ulicy.

- A tak nam się świetnie powodzi. - młodzian uśmiechnął się czarująco i spojrzał z zainteresowaniem na chłopaka stojącego obok Heleny. Spytał:

- Chciałeś wiedzieć coś na temat Rafaela?

Korneliusz kiwnął głową potwierdzając. Zaś w oczach Iwo pojawiły się złośliwe błyski, kiedy zaczął mówić scenicznym szeptem:

- Mogę ci powtórzyć to, co powiedziała Księżniczka, że Rafael jest czuły, delikatny i dba o mnie fizycznie, zawsze potrafi mi dogodzić. Niekiedy tak mnie wymęczy, że przez parę godzin nie mogę się ruszyć. Nigdy do tej pory nie miałem równie wspaniałego kochanka i pewnie już nigdy więcej nie będę miał. Jest cudowny, jego sam dotyk powoduje, że szybciej bije mi serce. Jego pocałunki...

W oczach Korneliusza zabłyszczały łzy, które po chwili stoczyły się z jego zarumienionych policzków. Ciało chłopaka wyraźnie drżało, gdy wyszeptał:

- Już dość. Proszę...

Iwo nie zareagował i mówił dalej, tak jakby chłopak w ogóle się nie odzywał.

-...powodują, że cały omdlewam, jego zapach i dotyk włosów na moich policzkach jest pełen rozkoszy. Rafael wyraźnie faworyzuje pozycje od tyłu, lecz ja za nią nie przepadam, ponieważ wtedy nie widzę jego twarzy. Lecz sam jego oddech na moim karku i włosach doprowadza mnie do gorączki a wtedy jęczę cichutko i zaczynam drżeć, co strasznie podnieca Rafaela...

Kori skulił się klęknąwszy na podłodze i wyjęczał:

- Dlaczego mi to robisz, dlaczego mnie tak męczysz? Czym ci zawiniłem?

Uniósł zapłakaną twarz do góry i z przeogromnym smutkiem spojrzał na stojącego niedaleko młodzieńca, wyszeptał z cierpieniem w głosie:

- Co ci złego zrobiłem, że mnie tak dręczysz? Przecież on do ciebie przychodzi, ciebie doprowadza do drżenia, ciebie kocha i pieści tam u góry w pokoju...

- Chcesz wiedzieć, czym mi zawiniłeś? Tym, że Rafael pozwala płonąć ogniowi, który jako jedyny oświetla pokój. Tym, że nie mogę patrzeć na jego twarz w momencie największej rozkoszy. Tym, że przyjeżdża tutaj tylko raz w miesiącu, że nie potrafię sprawić by mnie pokochał i chciał zabrać ze sobą. Nawet jeśli miałbym mieszkać w szopie gdybym miał mieszkać z nim to bym się na to zgodził. Niestety nie potrafię go do tego namówić, nie potrafię go do tego zmusić. Najgorsze jest to, że ja nic o nim nie wiem. Nie wiem co lubi robić, oprócz seksu, nie wiem co lubi jeść, nie wiem... Chcesz wiedzieć, czym mi jeszcze zawiniłeś? Przede wszystkim tym, że podczas orgazmu szepcze imię, chcesz wiedzieć jakie? Twoje imię. Szepcze Kori...

Z zielonych oczu Iwo popłynęły łzy i chłopak ukrywając je szybko się odwrócił i uciekł po schodach na piętro. Kori klęcząc cały czas na podłodze zamazanym przez łzy wzrokiem spoglądał na niknącą za zakrętem schodów sylwetkę Iwo. Odwrócił twarz w kierunku stojącej obok kobiety. Podnosząc się z trudem z klęczek spytał:

- Dlaczego to robisz?

- Dla Iwo. - odpowiedziała bez namysłu - Jest zauroczony Rafaelem. A on nigdy go nie pokocha, więc to do niczego dobrego nie doprowadzi. Poza tym przez tą głupia, nielogiczną miłość Iwo stracił zainteresowanie dla innych klientów. Od pół roku z nikim innym nie był. Nie stać mnie na utrzymywanie osoby, która nie wywiązuje się z swoich zadań. Lecz jednocześnie nie chcę stracić mojej "dziewczynki" on jest zbyt lubiany przez innych bywalców.

- Jesteś... - Korneliuszowi zabrakło słów by odpowiednio określić Helenę.

- Jestem realistką. I nie chce by Iwo dalej cierpiał z powodu swoich niespełnionych pragnień. Mimo wszystko wolę stracić tego jednego klienta niż moją "dziewczynkę" i paru klientów, którzy o nią nieustannie pytają.

- Czego oczekujesz ode mnie? Widzę, że masz jakiś plan.

- Chce tylko pomóc spełnić twoje marzenia.

- Czyli? - Kori zmarszczył brwi zastanawiając się nad odpowiedzią kobiety.

- Chodź ze mną do gabinetu. Porozmawiamy.

Kiedy tylko przeszli do pokoju Helena bez zbędnych niedomówień spytała:

- Jak bardzo kochasz Rafaela? Potrafiłbyś zrobić dla niego wszystko, wszystkiego się wyrzec?

Po chwili milczenia Kori odpowiedział cicho:

- Bardzo go kocham. Oddałbym za niego życie, mógłbym iść do więzienia. Gdyby to było możliwe wziąłbym na siebie jego wszystkie grzechy, żeby z czystym sumieniem stanął przed obliczem Boga.

- Rafael przyjeżdża dzisiejszej nocy około dwudziestej drugiej. W ogóle nie chciałam go wpuszczać. Nie pozwolę na dalsze spotkania Iwo z Rafaelem. Nie wiedziałam do końca jak to rozwiązać a tu pojawiasz mi się ty.

- I...

- Jeżeli chcesz to możesz dzisiejszej nocy spełnić swoje marzenie. To do ciebie może dziś przyjść, to ciebie może doprowadzić do drżenia, ciebie może kochać i pieścić.

Oczy chłopaka zabłysły na samą myśl o czymś takim, lecz po chwili uniesienia posmutniał i spytał z żalem i ironią:

- A, co ty będziesz z tego miała? I co zrobisz z Iwo? Jak on się z tym pogodzi?

- Iwo to moje zmartwienie. Twoim zmartwieniem byłby tylko Rafael. Nie wiem jak on zareaguje na twoją obecność. Może na przykład cię wyśmiać i zostawić samotnego w łóżku... Jak wtedy ty będziesz się czuł?

Kori usiadł w fotelu i po namyśle powiedział:

- Może tak by było najlepiej! Żeby mnie wyśmiał... może wtedy przestałbym się tak bardzo zadręczać marzeniami o nim... Widzieć pogardę w jego oczach, to by była kuracja wstrząsowa.

Po policzkach Korneliusza ponownie popłynęły łzy, które starł szybkim niecierpliwym gestem dłoni. Widząc to Helena powiedziała

- Z tego, co mówił Iwo, Rafael cię pragnie. Może nie kocha, ale na pewno ma na ciebie ochotę. Sądzę, że powinieneś to wykorzystać. Lecz mniej na uwadze także to, że jak ciebie zobaczy zamiast spodziewanego Iwo może się lekko zirytować lub nawet cię znienawidzić. A na pewno będzie zdziwiony.

- Chyba, że się nie dowie... i zapłaci ci jak za normalną wizytę - szepnął w zamyśleniu Kori.

Helena zerknęła na niego czujnie i odezwała się:

- Bystry jesteś - roześmiała się dodając - Zapłacić to mi i tak zapłaci, to jest jedyny klient, który płaci przed a nie po. Ale sądzę, że to i tak nie wypali. Zobaczy cię, może pozna, wścieknie się, wyjdzie i zażąda zwrotu kasy. Pozostanę bez niczego. A na dodatek zrobi mi awanturę. Nie wiem czy to w ogóle jest dobry pomysł. Najlepiej zrobimy pożegnawszy się i zapomniawszy o całej sprawie. - stwierdziła nie ruszając się jednak z fotela.

Kori spojrzał na Helenę z niepewnością, nie rozumiejąc jej intencji. Kiedy w końcu do niego dotarły spytał bez wahania:

- Ile kosztuje u ciebie...

Helena przerwała mu podając sumę, która dla zwykłego przeciętnego zjadacza chleba byłaby oszałamiająca i dodała:

- W koszt jest wliczona "dziewczynka" na pięć godzin, pokój z łazienką, szampan plus jakaś dodatkowa atrakcja.

Zielonooki zmarszczył brwi zdziwiony:

- Jakiego typu atrakcja?

- Zależy od życzenia klienta. Niektórzy chcą być wiązani i bici, inni mieć nagrane swoje ekscesy. A jeszcze inni chcą mieć dwie panienki jednocześnie. Ostatnia propozycja jest ograniczona czasowo.

Chłopak pokręcił głową z niedowierzaniem:

- Czy ty masz jakiś szczegółowy cennik?

- Oczywiście - kiwnęła głową z powagą - Pokazać?

- Nie. Dzięki, chyba nie chce być aż tak bardzo wtajemniczony w arkany twojego zawodu.

Helena roześmiała się ubawiona miną rozmówcy.

- Rafael płaci o połowę mniej. Załatwia sprawę w dwadzieścia minut, bierze prysznic i wychodzi.

Korneliusz bez komentarza wyjął z tylnej kieszeni książeczkę czekową i wpisał wcześniej podaną kwotę. Podając czek spytał:

- Czy to wystarczy? Obojętnie ile razem spędzimy czasu?

- Tak. Możecie być albo pięć minut albo nawet do samego rana - zerknęła na zegarek dodając - Chodź, mamy tylko dwie godziny by zmyć ślady po łzach z twoich policzków i zrobić cię na bóstwo.

Stojąc już przy drzwiach i trzymając wypielęgnowaną dłoń na klamce odwróciła twarz w stronę Korneliusza i spytała:

- Jesteś tego pewien?

- Bardziej pewien już nigdy nie będę - odpowiedział wzruszając ramionami.

Półtorej godziny później zielonooki siedział w wannie wypełnionej mnóstwem pachnącej piany i oglądał swoje świeżo wygolone nogi, z fascynacja dotykał je nie mogąc nadziwić się ich gładkości i jedwabistości. Na jego twarzy zastygała maseczka poprawiająca koloryt i jędrność skóry. Czuł się zadziwiająco dobrze, jeśli wziąć pod uwagę katusze, które zgotowała mu Helena z dwiema pomocnicami. Nie dość, że mu nogi ogoliły to jeszcze chciały dobrać się do jego włosów w okolicach hm... zdecydowanie im tego zabronił. A poza tym Adrianna, która powiedziała mu tylko krótkie "witaj" skróciła mu włosy rosnące na głowie. Dziewczyny umyły je czymś mazistym a potem zmywały mu to cztery razy. Koszmar. Właśnie teraz jedna z nich nazywana przez resztę Kwiatuszkiem wyciągnęła mu stopę z wody i zaczęła ją męczyć pumeksem, druga dziewczyna opowiadając z śmiechem pikantne kawały uniosła jego dłoń i zajęła się paznokciami. Poobcinała je, wyrównała pilniczkiem i zaczęła malować bezbarwnym lakierem, który dawał delikatny połysk. Na koniec końcówki paznokci ozdobiła zielonym brokatem. To samo zrobiła z drugą dłonią a w tym czasie Kwiatuszek zlitował się nad stopami chłopaka. Jeszcze tylko Erika pomalowała je w ten sam sposób, co paznokcie u dłoni i obie opuściły łazienkę wcześniej zabroniwszy się ruszać Korneliuszowi. Pięć minut później, kiedy już zaczął się nudzić z powrotem weszła Erika i zaczęła zmywać z jego twarzy maseczkę. Kiedy się z tym uporała przemyła twarz chłopaka chłodną wodą z jakimiś pachnącymi ziołami i sprawdziła czy lakier wysechł. Zadowolona z efektu powiedziała:

- Wstawaj, wyłaź z tej wody.

Kiedy z oporami zrobił to, co kazała wepchnęła go pod prysznic i kazała zamknąć oczy. Kiedy uczynił to, o co go prosiła, dziewczyna otworzyła zimna wodę. Krzyk oburzenia i pretensji na pewno słychać było piętro niżej. Po chwili tortur zamknęła wodę i pozwoliła wyjść chłopakowi spod prysznica. Nie mogąc nic mówić z powodu szczękających z zimna zębów Kori popatrzył tylko groźnie na Erike.

- Nie złość się, bo to powoduje zmarszczki. - roześmiała się ubawiona wycierając jego nagie ciało mięciutkim ogrzanym ręcznikiem. Kiedy był już suchy owinęła go innym ręcznikiem i posadziła na fotelu przed toaletką. - Czekaj tu.

Rozkazała. Jakbym miał gdzie iść! Mruknął sam do siebie w odpowiedzi. Dziewczyna nie zareagowała na komentarz chłopaka i wyszła z łazienki. Korneliusz słyszał jej głos wołający na schodach

- Mamuś, przyjdź do góry.

Po krótkiej chwili do pomieszczenia weszła Helena a za nią Erika i Adrianna.

- Adrianno. - Helena powiedziała krótko i treściwie.

Dziewczyna podeszła do siedzącego chłopaka i nic nie powiedziawszy wyjęła cały komplet szczotek i włączyła suszarkę. Po około dziesięciu minutach Korneliusz sam siebie nie mógł poznać. Niedowierzał co delikatne cięcie włosów i odpowiednie suszenie wyczarowało na jego głowie. Do tej pory jego proste włosy najczęściej zwisały smętnie i dlatego zawsze zakładał je za ucho. Teraz zwijały się w delikatne fale i wyglądały niesamowicie. I już nie miały tego swojego nieokreślonego koloru brązu, który sam właściciel nazywał mysim tylko pięknie błyszczały delikatnym kasztanowym kolorem.

- I co? - spytała Helena widząc zachwyt w spojrzeniu chłopaka

- Ślicznie. Tylko czy to na pewno ja?

- Zdecydowanie tak. A teraz ruszaj się. Za dziesięć minut przyjedzie Rafael on nie ma zwyczaju się spóźniać.

Wyszła zabierając z sobą Adriannę. W łazience pozostała tylko Erika, która pomogła wstać Korneliuszowi i zdjęła z niego ręcznik. Odsunęła się parę kroków mówiąc

- Czy ty wiesz, że masz piękne ciało. Jesteś perfekcyjnie zbudowany. - nie reagując na zawstydzenie chłopaka dodała - Nie masz się czego wstydzić. Możesz być dumny z swojego ciała. Odwróć się proszę.

Rozkazała a Kori posłuchał jej bez sprzeciwu.

- Mogę ci tylko pozazdrościć. Nawet Iwo, który bardzo dba o swoja linię nie jest tak szczupły i gibki jak ty. A pośladki masz po prostu piękne, dużo zgrabniejsze od niego.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin