Rozdział 7.pdf

(162 KB) Pobierz
Następnego ranka byłam mocno rozdrażniona przez muzykę dochodzącą zza drzwi
Rozdział 7 – TOWARZYSTWO HISTORYCZNE
Następnego ranka byłam mocno rozdrażniona przez muzykę dochodzącą
zza drzwi. Jasne słońce wdzierało się przez otwarte okno przyprawiając mnie o
ból głowy. Byłam wyczerpana jazdą autobusem do Hipsterville, poszukiwaniem
Alexandra i moim nocnym spotkaniem z mieszkańcami Klubu Trumna. Gdy
wyglądałam przez okno śmiertelny świat widział to samo, co ja: jakiś Jeep
parkował; Hipstervillianie spokojnie spacerowali, a ptaki stadami siedziały na
liniach wysokiego napięcia.
Gdy tak siedziałam poranne słońce na nowo oświeciło nocne wydarzenia:
może mój Klub Trumny i spotkanie tych wszystkich ludzi tak na mnie
zadziałało, że to wszystko było tylko snem, a Jagger nie istnieje i tylko go sobie
wymyśliłam?
Zaśmiałam się uprzejmie i podniosłam z materaca znów rozmyślając o
zeszłej nocy. Nagle dostrzegłam amulet leżący tuż obok mojej bransoletki.
Kolczyk ze szkieletem, należący do Jaggera. Czyli jednak wszystko było
prawdą.
Wzięłam go do ręki. Kościsty amulet patrzył na mnie. Znów powróciły
myśli. A co jeśli Jagger naprawdę jest wampirem? Wtedy ten sam szkielecik
mógł widzieć to, co widział Jagger. Czy ten sam kościotrup widział nic
nieświadome dziewczęta, które zostały ugryzione? Czy te metalowe kości
widziały Alexandra? Zadawałam sobie pytania.
Przypomniałam sobie, co mógłby być w stanie zrobić Jagger Aleksandrowi.
To by było niczym w porównaniu z tym, co robił Trevor. Trevor wywołał tyle
hałasu o tym, że Sterlingowie są wampirami, nie dlatego, że wiedział to
naprawdę, ale dlatego, że chciał jakiegoś skandalu w naszym małym
miasteczku. Cofnęłam się do moich przeczuć o Jaggerze sprzed tego, jak
poskładałam wszystkie fakty. Zużyłam całą moją energię na poszukiwanie w
Hipsterville tego, po co tu przyjechałam – na znalezienie prawdziwych
wampirów, zamiast na to, co bym chciała.
Przypomniałam sobie całą moją rozmowę z Wiejską Wersją Draculi i
postanowiłam iść odwiedzić tutejsze Towarzystwo Historyczne, gdy tylko
otworzą.
Znalazłam Ciocię Libby w kuchni gotującą jajka.
- Dzień dobry, kochanie – przywitała mnie – Dobrze spałaś?
- Jak dziecko.
- Tym to mnie zaskoczyłaś. – powiedziała – Coś w salonie dziwnie
pachnie. – Wyłączyła kuchenkę.
342961127.001.png
- Mama zapakowała mi same dobre rzeczy na drogę. – wyjaśniłam idąc za
nią do salonu. – Może coś się popsuło.
- To wygląda tak, jakby dochodziło z zewnątrz. – powiedziała wskazując na
okno nad futonem.
Szybko odsłoniła żaluzję zanim mogłam ją powstrzymać.
- Znalazłam to zeszłej nocy, gdy szłam do łazienki – improwizowałam –
Myślałam, że to muszelka. - Nic więcej nie powiedziałam, czekając na jej
reakcję.
Patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- Dobra, po obejrzeniu twojego występu nie mogłam zasnąć- dodałam.
- Myślałam, że lubisz wampiry.
- No tak, ale nie na moim oknie.
- Przypominasz mi twojego ojca, gdy dorastał. Uwielbiał straszne filmy, ale
potem musiał spać przy zapalonym świetle, aż do czasów studiów.
- Domyślam się, że mam to w genach. –powiedziałam biorąc czosnek z
parapetu i wkładając go do pojemnika Tupperware.
- Wezmę to z dala od ciebie. – zaoferowała i wyciągnęła swoją dłoń.
- Chciałabym to zatrzymać. – powiedziałam i schowałam pojemnik do
torebki. – Do czasów studiów.
Ciocia Libby roześmiała się, a ja poszłam za nią do kuchni.
- Mam listę rzeczy, które możemy zrobić. – powiedziała, gdy siadałyśmy
do stołu ze śniadaniem. – Możemy zacząć od pójścia do muzeum sztuki. Jest
tam wystawa Edwarda Gorey`a. Myślę, że ci się spodoba. Na obiad możemy
udać się do Nifty Fifties. Robią tam świetne cheeseburgery z bekonem.
Oczywiście, nigdy tam nie byłam tylko o tym słyszałam. Potem możemy
pozwiedzać okolicę. Później mam mój występ, ale jak chcesz możesz wrócić.
Obawiam się, że może to być zbyt straszne dla ciebie. Wiesz, oglądanie
przedstawienia jeszcze raz. – drażniła się – Brzmi dobrze?
- Tak, ale chciałabym odwiedzić Towarzystwo Historyczne. –
odpowiedziałam.
- To o tym rozmawiałaś poprzedniej nocy z Marshallem? - próbowała
zgadnąć.
- Myślę, że przyda mi się to do reportażu na historię.
- Podczas wiosennej przerwy? Wyobrażam sobie, że wolałabyś iść na
piknik na cmentarzu. – odpowiedziała, stawiając swoją kawę.
- Świetny pomysł! – odpowiedziałam myśląc o wycieczce na cmentarz.
342961127.002.png
- Ja tylko żartowałam.
Poranek minął mi na prysznicu i ubraniu się. Libby była przeciwieństwem
mojego taty. Podczas, gdy mój tata był człowiekiem porządnym, typu A, Ciocia
Libby należała do typu ZZZ.
Nie mogłam przekonać Cioci Libby, aby spakowała do koszyka tortillę.
Wzięła tylko kanapki z tofu. Zabrałam gazetę Olivia Outcast z mojej walizki i
włożyłam do plecaka. W końcu byłyśmy gotowe, by wyjść z domu.
Towarzystwo Historyczne Dullsville znajdowało się w XIX-wiecznym
kościele. Byłam tam tylko raz na szkolnej wycieczce i spędziłam tam większość
czasu na badaniu trzech płyt nagrobkowych na cmentarzu podczas, gdy
nauczyciel odkrył moją nieobecność i zadzwonił do moich rodziców.
Towarzystwo Historyczne Hipsterville okazało się o wiele ciekawsze.
Lokalizowało się na starej stacji kolejowej w dwóch wagonach.
Wewnątrz, szperałam wszędzie szukając zdjęć, obrazów wiktoriańskich
domów, oryginalnych jadłospisów z Joe`s Eats i starych listów mieszkańców.
Gdy ukazała się kobieta ubrana na limonkowo i w sandałach.
- W czym mogę pomóc? – spytała grzecznie.
- Moja bratanica chciała odwiedzić to miejsce w poszukiwaniu informacji o
zabytkowych rezydencjach w Hipsterville. Pracuje nad reportażem na lekcje
historii. – powiedziała Ciocia Libby, oglądając czarno-białe zdjęcie.
- Tam możesz coś znaleźć – powiedziała kobieta i wskazała jedną z półek,
jednocześnie odstawiając jakąś książkę na miejsce.
- Interesują mnie opuszczone posiadłości niedaleko cmentarza. –
poinformowałam.
Kobieta spojrzała na mnie tak, jakbym była duchem. – Dziwne. Pewien
mężczyzna był tutaj jednego dnia i pytał o to samo!
- Naprawdę?! – zapytałam zdumiona.
- Czy to był Marshal Kenner? – zapytała Ciocia Libby. – Grał Draculę.
- Nie, Marshal był na początku miesiąca. Ten pan jest nowy w mieście.
Gdy to usłyszałam, aż ścisnęło mnie w żołądku.
Kobieta znów odłożyła na miejsce kilka luźnych książek, podczas gdy
Ciocia Libby przeszukiwała muzeum.
342961127.003.png
- Jest tu Rezydencja Landford – poinformowała kobieta. – Znajduje się w
odległej, północnej części miasta. Jest również Posiadłość Kensley na
wschodzie.
Znów przestudiowałam każde ze zdjęć i próbowałam wyobrazić sobie,
który z dworów mógł wybrać Jameson. Nic nie przypominało odległego Dworu
na Benson Hill.
- Którym z nich był zainteresowany owy mężczyzna? – szepnęłam.
Patrzyła na mnie niepewnie. – Nie powinnaś przypadkiem zbierać
informacji do reportażu?
Jeszcze raz popatrzyłam na wszystkie posiadłości, każda była bardziej
okazała niż poprzednia. Napisałam na spodniej stronie broszury reklamującej
Towarzystwo Historyczne nazwy i adresy wszystkich dworów. Postanowiłam
odwiedzić każdy z nich.
Gdy byłam gotowa zamknąć i odłożyć książkę, nagle zauważyłam róg
zakładki z tyłu książki. Wskazywała na czarno-białe zdjęcie ponurego XIX-
wiecznego, ogromnego dworu. Brama z kutego żelaza otaczała ogromny dom, a
na szczycie rezydencji znajdowało się wąskie okno na poddaszu. Wyobrażałam
sobie duchy ukryte za zasłonami, zbyt nieśmiałe by dać się sfotografować.
Pod spodem napis ogłaszał: Dwór Rodu Coswellów.
- Co to? – zapytałam kobietę, zastanawiając się kto organizował ustawienie
tych półek.
Odwróciła się w stronę fotografii. – Nie słyszałam zbyt wielu wzmianek o
tym domu, ponieważ znajduje się na peryferiach miasta. Był opuszczony przez
lata.
- Jest świetny. – powiedziałam.
- Niesamowite. To samo powiedział o nim mężczyzna.
Kobieta zapisała mi adres domu i podała kartkę. – Mieści się na Lennox
Hill, na samym końcu ulicy.
Wrzuciłam darowiznę do słoja oznaczonego „Przyjazny Fundusz”, gdy
opuszczałyśmy muzeum.
- To było miłe z twojej strony. – powiedziała Ciocia Libby.
- Dałabym jej nawet moje oszczędności na studia.
342961127.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin