Montgomery Lucy Maud - Pat ze srebrnego gaju 01 - Pat ze srebrnego gaju.pdf
(
579 KB
)
Pobierz
349529156 UNPDF
Lucy Maud Montgomery
Pat ze Srebrnego Gaju. Cz.1
Nasza Ksiêgarnia
Warszawa 1993
Przeło¿yła Ewa Fiszer
Na dysk przepisał F. Kwiatkowski
Zaznajamiamy siê z Pat
I
- Coœ mi siê widzi, ¿e niezadługo bêdê siê musiała wybraæ
wieczorem na grz¹ dkê z pietruszk¹ - oznajmiła Judysia Plum
zabieraj¹ c siê do ciêcia w cieniutkie paseczki czerwonej sukienki
Winnie. Bardzo była z siebie rada, gdy¿ udało jej siê przekonaæ
pani¹ Gardinerow¹ , by na to pozwoliła, pani Gardinerowa uwa¿ała
bowiem, ¿e Winni œmiało mo¿e pochodziæ jeszcze w owej sukience.
Jak wiadomo, na grz¹ dce pietruszki mo¿na znaleŸæ ró¿ne rzeczy, ale
nie rosn¹ tam nigdy czerwone jedwabne suknie.
Ale Judysi ogromnie na tej sukience zale¿ało, tego koloru bowiem
powinny byæ płatki ró¿ ozdabiaj¹ cych dywanik, który szydełkowała
dla ciotki Azalki.
Judysia Plum słynna była ze swoich dywaników, a ten miał siê staæ
dziełem jej ¿ycia. Zamierzała ofiarowaæ go ciotce Azalce w
podarunku œlubnym, jeœli ta młoda dama istotnie wyjdzie tego lata
za m¹ ¿. Judysia uwa¿ała, ¿e ju¿ najwy¿szy czas, nie wolno a¿ tak
długo przebieraæ w konkurentach.
Pat szalenie zainteresowana przyszłoœci¹ dywanika wiedziała tylko,
¿e przeznaczony jest dla cioci Azalki, ale nie wiedziała dlaczego.
Nic tak¿e nie wiedziała o innym przewidywanym wydarzeniu i Judysia
uznała, ¿e pora ju¿ j¹ uprzedziæ. Kiedy ktoœ od blisko siedmiu lat
przyzwyczaił siê byæ beniaminkiem rodziny, nie wiadomo, jak
przyjmie pojawienie siê swego nastêpcy lub nastêpczyni. Judysia
była przywi¹ zana do wszystkich mieszkañców Srebrnego Gaju, ale
nade wszystko kochała Pat. A Pat trochê zanadto brała sobie
wszystko do serca, Judysia mawiała, ¿e "to dziecko ma trudn¹
miłoœæ".
Jeszcze dziœ rano Pat popłakała siê, bo Judysia chciała wzi¹ æ na
ró¿e jej stary purpurowy sweterek. Był ju¿ za ciasny i wytarty,
ale Pat za nic nie chciała siê z nim rozstaæ. Uwielbiała go. Tak
zapalczywie walczyła w jego obronie, ¿e Judysia - rzecz prosta -
ust¹ piła. Pat opłakiwała ka¿d¹ znoszon¹ sukienkê. I nie cierpiała
nowej - dopóki nie ponosiła jej paru tygodni. A potem
przywi¹ zywała siê do niej równie namiêtnie.
- Powiadam wam, ¿e to dziwny dzieciak - powtarzała Judysia
potrz¹ saj¹ c szpakowat¹ głow¹ . Ale miałby siê z pyszna ten, kto by
w jej obecnoœci pozwolił sobie skrytykowaæ Pat.
- Dlaczego ona jest dziwna? - spytał siê kiedyœ Sidney doœæ
wojowniczym tonem. Sidney kochał Pat i nie spodobało mu siê to
okreœlenie.
- Pewnie w dzieñ jej narodzin kobold dotkn¹ ł j¹ kolcem ró¿y
- odpowiedziała tajemniczym tonem Judysia.
Judysia wiele wiedziała o koboldach, elfach, skrzatach, leœnych
wró¿kach i innych fascynuj¹ cych stworach.
- Wiêc ju¿ nigdy nie bêdzie taka jak wszyscy. Ale to i dobrze. Ona
bêdzie potrafiła robiæ wiele rzeczy, których inni nie potrafi¹ .
- Na przykład co? - spytał zaciekawiony Sidney.
- Bêdzie umiała kochaæ bardziej ni¿ inni... i to przyniesie jej
wiele radoœci. Ale i cierpienia. Takie to s¹ dary wró¿ek, trochê
słodyczy, trochê goryczy.
- Jeœli to wszystko, czym j¹ te kabaty obdarowały, to niewiele
- oœwiadczył pogardliwie mały Sidney.
- Cicho, sza! - Judysia zgorszyła siê. - Nie wiesz, kto ciê
słucha! I wcale nie powiedziałam, ¿e to wszystko. Ona bêdzie
potrafiła zobaczyæ wiele rzeczy. Na przykład jak czarownice lec¹
noc¹ na miotłach, a za nimi siedz¹ czarne koty. Chciałbyœ, co?
- Ciocia Azalka powiada, ¿e w ogóle nie ma czarownic, a ju¿ na
pewno nie ma ich na Wyspie Ksiêcia Edwarda!
- Jak siê w nic nie wierzy, to niewiele ma siê uciechy z ¿ycia
- odpowiedziała zagadkowo Judysia. - Mo¿e i na Wyspie nie ma ¿adnej
czarownicy, ale nie brakowało ich w naszej starej Irlandii. Moja
babka była czarownic¹ .
- A ty? - oœmielił siê spytaæ Sidney. Ju¿ od dawna chciał j¹ o to
spytaæ.
- Mo¿e i troszkê jestem. Ale ju¿ nie tak¹ prawdziw¹ .
- I jesteœ pewna, ¿e kabat ukłuł Pat?
- Pewna? Nikt nie wie na pewno, co robi Zaczarowany Ludek. Mo¿e to
ta jej mieszana krew. Francuska i angielska, i irlandzka, i
szkocka, i kwakierska... potworna mieszanka!
- To było dawno - zaprotestował Sidney. - Stryj Tom powiada, ¿e
teraz jesteœmy Kanadyjczykami.
- Ha! Ha! - wykrzyknêła srodze ura¿ona Judysia. - Je¿eli wasz stryj
Tom wie lepiej ode mnie, to czemu mnie zanudzasz pytaniami? Zmykaj
lepiej, bo ci przyło¿ê.
- Nie wierzê ani w czarownice, ani we wró¿ki! - wrzasn¹ ł Sid, ¿eby
j¹ jeszcze bardziej rozzłoœciæ. Lubił, jak siê złoœciła.
- Coœ podobnego! Raz w Irlandii jeden bezczelny mê¿czyzna te¿ tak
powiedział. I kiedy wracał któregoœ wieczoru, lepiej nie mówiæ
sk¹ d, to je spotkał. No i miał za swoje!
- Co one zrobiły? - spytał ochoczo Sid.
- Lepiej, ¿ebyœ nie wiedział! Nigdy ju¿ nie przyszedł do siebie,
ale mo¿esz mi wierzyæ, ¿e nauczył siê trzymaæ jêzyk za zêbami i
szanowaæ Zaczarowany Ludek. I tobie te¿ radzê uwa¿aæ, co mówisz,
nawet wtedy, kiedy myœlisz, ¿e jesteœ sam, ty zuchwały chłopaku!
Ii
Judysia szydełkowała dywanik w swoim pokoiku nad kuchni¹ ... Dzieci
ze Srebrnego Gaju uwa¿ały, ¿e pokoik ów jest wrêcz fantastyczny.
Nie otynkowano go, œciany i sufit były z belek, które Judysia
szorowała do białoœci. Na ogromnym łó¿ku le¿ał siennik. Judysia
gardziła piernatami, a materace uwa¿ała za współczesny wynalazek
diabła. Poszewki na poduszki obszyte były rêcznej roboty koronk¹ ,
łó¿ko okryte narzut¹ wyhaftowan¹ "autografami", Judysia kupiła j¹
wiele lat temu na wencie jednego ze stowarzyszeñ dobroczynnych.
- Jak siê budzê, to lubiê siê chwilê pogapiæ i powspominaæ.
Ludziska ju¿ dawno gryz¹ trawkê, a ja sobie kicam jak zaj¹ c.
Dzieci ze Srebrnego Gaju, póki nie wyrosły, uwielbiały od czasu do
czasu spaæ z Judysi¹ i słuchaæ opowieœci o tych, których nazwiska
przyozdabiały narzutê. Stare zapomniane romanse... dziwne
przygody... Judysia wszystko wiedziała, a niejedno potrafiła
zmyœliæ. Miała wspaniał¹ pamiêæ i ogromny dar słowa. Nie zawsze
jednak były to niewinne powiastki. Miała niewyczerpany zapas
niesamowitych historyjek o duchach i "byczych" morderstwach i a¿
dziw, ¿e dzieci nie przestały ze strachu rosn¹ æ. Ale one czuły
tylko rozkoszny dreszczyk zgrozy. Wiedziały, ¿e Judysia "haftuje",
ale nie miało to ¿adnego znaczenia. Te opowiadania były
pasjonuj¹ ce!
Judysia ci¹ gnêła sw¹ epopejê z dnia na dzieñ, przerywaj¹ c zawsze w
najbardziej emocjonuj¹ cym momencie - mógłby jej tego daru
pozazdroœciæ pisarz produkuj¹ cy seriale. Pat najbardziej lubiła
przeraŸliw¹ opowieœæ o zamordowanym mê¿czyŸnie, którego szcz¹ tki
rozwleczono po całym domu... ramiê znaleziono na strychu, głowê w
piwnicy, uda w garncu w spi¿arni.
- Ach, Judysiu, czujê taki rozkoszny dreszcz!
Obok łó¿ka stał stoliczek nakryty szydełkow¹ serwetk¹ , le¿ały na
nim wyszywana paciorkami poduszeczka na igły w kształcie serca i
pudełeczko z muszelek, w którym Judysia przechowywała pierwsze
zêby dzieci i ich loczki. A obok muszla z Australii i kawałek
wosku; woskiem tym nacierała nici, by nadaæ im po¿¹ dan¹ gładkoœæ.
Le¿ała tam tak¿e Biblia Judysi i gruba ksi¹ ¿eczka "Co ka¿dy
wiedzieæ powinien", z której Judysia czerpała swoje zadziwiaj¹ ce
wiadomoœci. Była to jedyna ksi¹ ¿ka, któr¹ czytała. Powiadała, ¿e
ludzie s¹ znacznie ciekawsi.
Z sufitu zwisały pêki ususzonego krwawnika i wrotycza oraz
wyhodowanych w ogrodzie ziół. W ksiê¿ycowe noce wygl¹ dały jak
upiory, było to cudowne. Pod œcian¹ stała wielka niebieska
skrzynia, któr¹ Judysia przed trzydziestu laty przywiozła ze
Starego Kraju. Kiedy miała wyj¹ tkowo dobry humor, pokazywała
dzieciom, co siê w niej kryje - była tam zbieranina rozmaitych
fascynuj¹ cych przedmiotów, bo Judysia w swoim czasie du¿o krêciła
siê po œwiecie. Urodzona w Irlandii, jeszcze jako nastolatka
"słu¿yła na zamku"; co zachwycało dzieci ze Srebrnego Gaju. Potem
pojechała do Anglii, gdzie pracowała przez parê lat, a¿ jej
obdarzony włóczêgowskimi skłonnoœciami brat postanowił jechaæ do
Australii i Judysia mu towarzyszyła. Australia mu siê nie
spodobała, zdecydował zatem spróbowaæ, jak bêdzie w Kanadzie, i
osiedlił siê na jakiœ czas na Wyspie Ksiêcia Edwarda, gdzie
zatrudnił siê na farmie. Judysia jeszcze za czasów dziadków Pat
zaczêła pracowaæ w Srebrnym Gaju i kiedy brat oœwiadczył jej, ¿e
zamierza spakowaæ manatki i wybraæ siê do Klondike, oznajmiła
twardo, ¿e tym razem pojedzie bez niej. Polubiła Wyspê. Była
najbardziej podobna do Starego Kraju. Polubiła Srebrny Gaj i
pokochała rodzinê Gardinerów.
Odt¹ d stała siê cz¹ stk¹ Srebrnego Gaju. Była tam, kiedy "Długi
Alek" Gardiner przywiózł do domu młod¹ ¿onê. Była podczas narodzin
dzieci. Nale¿ała do rodziny. Nie sposób było wyobraziæ sobie domu
bez jej obecnoœci. Miała prawdziwy talent do zapamiêtywania
wszelkich opowieœci i legend, i obecnie znała ju¿ lepiej ni¿
ktokolwiek historiê rodziny Gardinerów.
Nigdy nie wyszła za m¹ ¿.
- Miałam tylko jednego wielbiciela - zwierzyła siê kiedyœ Pat. -
Którejœ nocy wyœpiewywał pod moim oknem serenady i wylałam na
niego wiadro mydlin. Chyba go to zniechêciło... Wiêcej siê nie
pojawił.
- Nie ¿ałowałaœ? - spytała Pat.
- Ani chwili, złotko. Pan Bóg posk¹ pił mu rozumu. Hojniej ju¿
obdarzył gêsi.
- Czy myœlisz, ¿e jeszcze wyjdziesz za m¹ ¿? - spytała niespokojnie
Pat. To by było straszne, gdyby Judysia wyszła za m¹ ¿ i opuœciła
Srebrny Gaj.
- W moim wieku? Widzisz przecie¿, ¿e jestem siwa jak goł¹ b.
- Ile ty masz lat, Judysiu?
- To nie jest grzeczne pytanie, ale jesteœ za mała, ¿eby o tym
wiedzieæ. Mam tyle lat, ile ma ich mój jêzyk i trochê wiêcej ni¿
moje zêby. Nie martw siê. Kto wychodzi za m¹ ¿, ma kłopoty, kto nie
wychodzi, te¿ ma kłopoty, ale ja ju¿ wolê te, które znam.
- Ja tak¿e, Judysiu, nigdy nie wyjdê za m¹ ¿ - oœwiadczyła Pat. -
Bo jakbym wyszła za m¹ ¿, musiałabym siê st¹ d wyprowadziæ, a tego
bym nie zniosła. Ja i Sid zostaniemy na zawsze w Srebrnym Gaju, a
ty, Judysiu, te¿ zostaniesz z nami, prawda? I nauczysz mnie, jak
siê robi sery.
- Sery? Teraz sery robi siê po mleczarniach. ¯adna farma na Wyspie
nie robi ju¿ własnych serów, tylko my w Srebrnym Gaju. Ale tego
lata zrobiê je ostatni raz.
- Och, Judysiu, nie mo¿esz przestaæ. Judysiu, błagam ciê.
- Có¿, mo¿e jeszcze ze dwa lata bêdê je wyrabiała, ale tylko dla
rodziny - zgodziła siê Judysia. - Twój tata zawsze powiada, ¿e te
fabryczne sery nie s¹ takie smaczne jak domowe. Nie mog¹ byæ!
Robi¹ je mê¿czyŸni. A co mê¿czyŸni mog¹ wiedzieæ o wyrobie sera!
Tak, tak, od czasu kiedy przyjechałam na Wyspê, wiele siê tu
zmieniło.
- Nienawidzê zmian - zawołała niemal ze łzami Pat.
Przykro było pomyœleæ, ¿e Judysia mo¿e kiedyœ przestaæ robiæ sery.
Była to cała tajemnicza procedura. Najpierw mieszało siê
"podpuszczkê"... nastêpnego dnia wygl¹ dała jak piêkny biały krem,
który pakowano w obrêcze, wkładano pod "prasê" i przyciskano du¿ym
okr¹ głym kamieniem. A potem sery musiały długo "dojrzewaæ" i
schn¹ æ, z wyj¹ tkiem jednego malutkiego, przeznaczonego specjalnie
dla Pat. Pat wiedziała, ¿e całe Północne Glen uwa¿a Gardinerów za
staroœwieckich - co za pomysł robiæ własne sery! - ale kogo to
mogło obchodziæ? Szydełkowe dywaniki te¿ były staroœwieckie, a
wszyscy letnicy i turyœci zachwycali siê nimi i chcieli je
kupowaæ. Ale Judysia Plum nigdy ¿adnego nie sprzedała. Wszystkie
musiały le¿eæ w Srebrnym Gaju! Iii
Iii
Judysia zawziêcie szydełkowała chc¹ c wykoñczyæ ró¿ê, nim
zmierzchnie". Pat lubiła to wyra¿enie. Było i obrazowe, i
tajemnicze. Siedziała na stołeczku przy otwartych drzwiach do
pokoiku Judysi, oparła kwadratow¹ bródkê o rêce, a łokcie o
kolana. Jej uœmiechniêta buzia, z której uœmiech zdawał siê nie
schodziæ, nawet kiedy smuciła siê czy złoœciła, była w zimie biała
jak œnieg, ale teraz lekko siê ju¿ opaliła. Włosy Pat miała
mysiego koloru, proste i długie. Nikt w Srebrnym Gaju z jednym
wyj¹ tkiem cioci Azalki nie oœmielił siê obci¹ æ włosów.
Judysia tak siê o to awanturowała, ¿e mama nie odwa¿yła siê obci¹ æ
włosów Winnie i Pat. Co œmieszniejsze, sama Judysia miała krótk¹
czuprynê, tak¹ jaka właœnie weszła w modê, której Judysia
nienawidziła. Ale Judysia zawsze miała krótko obciête włosy.
Twierdziła, ¿e nie ma czasu, by je upinaæ.
Obok Pat na najwy¿szym stopniu siedział D¿entelmen Tom, mrugaj¹ c
bezczelnymi zielonymi œlepiami - miały one taki wyraz, ¿e parêset
lat temu Judysiê skazano by na stos. Był to ogromny chudy kot,
który zawsze wygl¹ dał tak, jakby miał jakieœ ukryte kłopoty, i
nigdy, mimo ¿e Judysia podsuwała mu najsmaczniejsze k¹ ski, nie
mógł utyæ. Czarny kot... "najczarniejszy kot, jakiego widziałam w
¿yciu".
Dłu¿szy czas nie miał imienia, Judysia uwa¿ała, ¿e nie mo¿na
nadawaæ imienia kotu, który dopiero co siê przybł¹ kał. Nie wiadomo
komu mo¿na by siê w ten sposób naraziæ. Zatem o czarnym kocisku
mówiło siê dłu¿szy czas Kot Judysi (oczywiœcie przez du¿e K), a¿
wreszcie któregoœ dnia Sid mówi¹ c o nim nazwał go D¿entelmenem
Tomem i tak ju¿ zostało, nawet Judysia szybko siê z tym pogodziła.
Pat lubiła wszystkie koty, ale w jej uczuciu do D¿entelmena Toma
tkwiła domieszka nabo¿nego lêku. D¿entelmen Tom pojawił siê nie
wiadomo sk¹ d i obdarzył miłoœci¹ Judysiê. Sypiał w nogach jej
łó¿ka, chodził za ni¹ z zadartym ogonem, nigdy nie mruczał. Nie
mo¿na by go nazwaæ kotem towarzyskim. Nawet Judysia, która nie
dopuszczała, by go krytykowano, przyznawała, ¿e jest trochê
zanadto "przebierny".
- Tak, nie mo¿na go nazwaæ rozmownym kotem, ale i tak ma siê z
jego towarzystwa pociechê.
Poznajemy Srebrny Gaj
I
Kiedy Judysia tak tajemniczo wspomniała o grz¹ dce pietruszki,
przejrzyste brunatne oczy Pat wygl¹ dały przez okr¹ gły œwietlik w
œcianie nad schodami. Było to jej ulubione okienko, otwierało siê
na zewn¹ trz jak iluminator na okrêcie. Pat nigdy nie wchodziła do
pokoiku Judysi nie wyjrzawszy pierwej przez ów œwietlik. Zawsze
docierał tu powiew kapryœnego wietrzyka, którego nie czuło siê w
ogrodzie, a widok był wrêcz przepiêkny.
W rozległej brzezinie na zboczu wzgórza za domem, której Srebrny
Gaj zawdziêczał swoj¹ nazwê, mieszkały miłe sówki, które rzadko
fukały, a za to lubiły siê zaœmiewaæ. Dalej pełno było pagórków i
kotlinek, gdzie znajdowały siê pola. Jedno otoczone było
znienawidzonym przez Pat kolczastym drutem, inne ¿ywopłotami, w
naro¿nikach rosły astry i wiciokrzew.
Pat kochała wszystkie pola farmy. Razem z Sidem spenetrowali ka¿dy
skraweczek ziemi. Dla Pat ka¿de pole było ¿yw¹ istot¹ . Na du¿ym
polu na stoku wzgórza zasiano tej wiosny ¿yto i pole wygl¹ dało
teraz jak ogromny zielony kobierzec. Pólko Sadzawki - na samym
œrodku Pólka oczko wody wygl¹ dało tak, jakby za czasów młodoœci
ziemi jakaœ olbrzymka zrobiła tu palcem dołeczek - zaroœniête było
latem kosaæcami i tatarakiem: w upalne dni Pat i Sid moczyli tu z
rozkosz¹ nogi. Pole Owocowego Tortu było trójk¹ tne i koñczyło siê
gêstwin¹ œwierków. Pole kaczeñców było podmokłe i mo¿na było sobie
wyobraziæ, ¿e rosn¹ tam wszystkie kaczeñce œwiata. A pole
Minionego Lata zakwitało we wrzeœniu kêpami astrów.
Pat najbardziej kochała Ukryte Pólko. Nikt nie podejrzewałby jego
istnienia widz¹ c gêsty las, ale ona i Sid zuchwale do tego lasu
wtargnêli i odkryli je - otoczone jodłami i klonami, zalane
słoñcem, pachn¹ ce rosn¹ cymi wokół paprociami. Wœród pióropuszy
trawy widaæ było listki ogromnych leœnych poziomek. Tu i ówdzie
le¿ały kopce kamieni, ze szczelin wyrastały wielkie paprocie, a
naokoło zagnieŸdziły siê truskawki na długich łody¿kach. Pat po
raz pierwszy w ¿yciu zerwała bukiet truskawek.
W rogu Ukrytego Pólka rosły dwa niewielkie œwierki, jeden o stopê
wy¿szy. Wygl¹ dały jak brat i siostra... jak Sid i ona. Natychmiast
nazwali je Królem Lasu i Ksiê¿niczk¹ Paproci. To znaczy nazwała je
tak Pat. Lubiła nadawaæ imiona wszystkim rzeczom tego œwiata.
Wtedy coœ stawało siê kimœ - kimœ, kogo siê kochało.
Plik z chomika:
ssaaggaa
Inne pliki z tego folderu:
Thumbs.db
(15 KB)
Montgomery Lucy Maud - Pat ze srebrnego gaju 02 - Pani na srebrnym gaju.pdf
(638 KB)
Montgomery Lucy Maud - Pat ze srebrnego gaju 01 - Pat ze srebrnego gaju.pdf
(579 KB)
Montgomery+Lucy+Maud+-+Zrządzenie+losu.pdf
(605 KB)
Montgomery+Lucy+Maud+-+Zapach+wiatru.pdf
(661 KB)
Inne foldery tego chomika:
Macapp Colin
Macdonald Laura
Macdonald Ross
MacDougal Bonnie
Macgregor Rob
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin