Sami skazujemy się na stres.doc

(36 KB) Pobierz



 

Czwartek, 12 listopada 2009 r.

 

Sami skazujemy się na stres

Sekcja: informacje

Data publikacji: 2009-11-04
 

"To od nas zależy, czy weźmiemy jeszcze jedną pracę, by więcej zarobić, czy też spędzimy ten czas z rodziną, na wypoczynku. To nasze własne wybory, za które nie można obwiniać innych" - mówi prof. Władysław Łosiak, kierownik Zakładu Psychologii Klinicznej Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, w rozmowie o tym, jak lekarze radzą sobie ze stresem.

Pojęcie stresu sformułowano po raz pierwszy w latach 40. ubiegłego wieku, choć samo zjawisko znano wcześniej. Jednak do dziś definiuje się je różnie. Czym właściwie jest stres? 

To prawda, że psychologowie mają wciąż wątpliwości, jak go właściwie definiować. Osobiście proponuję, by ująć stres jako zespół procesów o charakterze alarmowo-obronnym, które są uruchamiane w momencie oddziaływania na nas wszelkich niekorzystnych czynników, zarówno natury psychologicznej, jak i fizycznej. Zespół - ponieważ to złożone zjawisko. 

Jak rozpoznać u siebie stres? 

Możemy wymienić trzy obszary, gdzie ujawnia się stres: nastroju, sprawności funkcjonowania i stan somatyczny. Pierwsze kryterium związane jest z emocjami. Stres możemy podejrzewać, kiedy zauważamy u siebie więcej niż wcześniej negatywnych emocji, powtarzające się coraz częściej spadki nastroju, okresy przygnębienia lub częstszą irytację, jeżeli nasz koloryt emocjonalny zmienia się na bardziej negatywny. Drugie kryterium dotyczy procesów biologicznych. Najbardziej typowe dla stresu są dolegliwości układu pokarmowego, utrzymujące się dłużej napięcie mięśni oraz objawy sercowo-naczyniowe. Wszystkie te objawy mogą mieć różne przyczyny, lecz może być nią także stres. Trzecie kryterium to pogorszenie sprawności funkcjonowania. Nie wszystkie symptomy stresu muszą występować łącznie. 
Dla zidentyfikowania możliwych przyczyn stresu trzeba wziąć pod uwagę wszystkie zdarzenia, które nas martwią, sprawy wywołujące poczucie niezadowolenia. Czasem nawet o nich zapominamy, lecz te problemy nie znikają i drążą. Należy też pamiętać o codziennych kłopotach. Jeśli zaczynają się kumulować, wywołują zauważalne objawy stresu. Ten codzienny stres jest niedoceniany. Na ogół przyzwyczajamy się do drobnych uciążliwości - już nie zauważamy złych warunków pracy, jej złej organizacji, że coś nam ciągle przeszkadza. Znajdujemy jakiś sposób funkcjonowania w tych okolicznościach i nie dostrzegamy problemu. Ale stresor pozostaje, działa w ukryciu i w dłuższej perspektywie ujawnia swoje następstwa, także zdrowotne. Trzeba też wziąć pod uwagę czas trwania stresu. Jeżeli pominiemy traumatyczne wydarzenia, to pojedyncze, niekorzystne zdarzenie z punktu widzenia teorii wywołuje stres, lecz w praktyce można je pominąć. Pod uwagę należy brać wszystko to, co trwa dłużej. 

Dziś jednak modniejszym od stresu wydaje się pojęcie wypalenia zawodowego. Jaka jest różnica między tymi stanami naszej psychiki? 

Nie ma wypalenia zawodowego bez stresu - stres jest jego przyczyną. Czasem też zamiast o stresie mówi się o przemęczeniu. Zmęczenie na ogół wynika z przeciążenia pracą. Z kolei nadmiernie wyczerpująca praca jest uważana za przyczynę stresu. 

Stan psychiki wpływa na zdrowie, czyli mówiąc banalnie - stres może doprowadzić do ciężkich chorób, czego najbardziej świadomi powinni być lekarze, często żyjący w nieustannym stresie. 

Oczywiście, że stres działa destrukcyjnie na człowieka. Wystarczy przypomnieć sobie biologiczny mechanizm działania stresu. W tym stanie przede wszystkim wydziela się zbyt dużo kortyzolu - uważanego za hormon stresu. Długo utrzymujący się nadmiar kortyzolu prowadzi nawet do uszkodzenia tkanek. Moim zdaniem to, co jest związane ze stanem pobudzenia, czyli obserwowany w stresie podwyższony poziom adrenaliny, ma mniejsze znaczenie dla zdrowia, bowiem ten związek działa krócej i nie powoduje takiego spustoszenia w organizmie. 

Badał pan profesor stres u osób chorych. Po drugiej stronie są lekarze. Czy lekarzowi łatwiej zauważyć u siebie objawy stresu? 

Generalnie u siebie zawsze trudniej jest je dostrzec. Zależy to również od osobowości - czy ktoś ma naturę refleksyjną i tendencję do przyglądania się sobie oraz temu, jak sam funkcjonuje, czy też nie dokonuje takiej samooceny. Teoretycznie lekarze dysponują większą wiedzą i mogliby identyfikować u siebie stres szybciej, choćby po objawach somatycznych. Przecież patrząc na pacjentów często spotykają się z dolegliwościami, których organiczną przyczynę trudno znaleźć. Jednak identyfikacja stresu u samego siebie jest trudniejsza. 

Czy osoby wykonujące zawody medyczne są narażone na jakieś szczególne czynniki ryzyka stresu? 

Oceniając wpływ pracy na poziom stresu, bierze się pod uwagę dwa wymiary: wymiar kontroli, czyli możliwości, samodzielności działań, oraz wymiar wymagań. Najgorzej jest, gdy nałożą się nadmierne wymagania i mała swoboda działania. W pracy lekarza na pewno występują nadmierne wymagania, nie tyle w sensie oczekiwań szefa, ile rzeczy, które lekarz ma do wykonania. Do tego dochodzi presja czasu - trzeba działać możliwie najszybciej - i często brak autonomii w działaniu, wynikający z organizacji systemu, procedur, narzuconych warunków pracy. Poza tym, praca polegająca na stałych kontaktach z ludźmi jest zawsze bardziej obciążająca. Przyczyną stresu może być również to, że lekarze najczęściej widzą ludzkie życie głównie od strony choroby, bólu, cierpienia. To nie nastraja optymistycznie. 

Nie bez znaczenia jest też powszechne przeciążenie pracą, na które narzeka prawie każdy lekarz. 

Więcej niż połowa zdarzeń wywołujących stres występuje za naszą przyczyną - to my, dokonując określonych wyborów, skazujemy się na stres. Jeśli ktoś podejmuje kolejną aktywność zawodową, musi się liczyć z kosztami. To od nas zależy, czy weźmiemy jeszcze jedną pracę, by więcej zarobić, czy też spędzimy ten czas z rodziną, na wypoczynku. Sami decydujemy o przyjęciu jakiejś zaszczytnej funkcji, która tak naprawdę tylko dodatkowo nas obciąży i narazi na stres. To nasze własne wybory, za które nie można obwiniać innych. 
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że żyjemy w czasach, kiedy w odczuciu społecznym dochody są potwierdzeniem prestiżu, a rozbieżność między gratyfikacją finansową a prestiżem zawodu lekarza, nauczyciela akademickiego i wielu innych jest znaczna. Jeden etat nie daje satysfakcjonujących zarobków. Jednak podejmując kolejną pracę, możemy wpaść w pułapkę - gdzieś musi być granica i sami ją określamy. Nie chcę oceniać, wszyscy mamy poważny dylemat. Trudno się pogodzić z pozycją szanowanego biedaka, skoro istnieją szanse poprawy statusu finansowego. Największy błąd, jaki można przy tym popełnić, to zaniedbywanie wypoczynku. Można pracować więcej, ale trzeba zadbać o regenerację sił. To też nie jest zrządzenie losu, lecz nasz wybór. 

Odpowiedni wypoczynek jest najlepszym lekiem na stres? 

Odpowiednio dobrana aktywność fizyczna jest dla osoby pracującej umysłowo najbardziej godną polecenia formą uodpornienia na stres i lepszego pokonywania sytuacji stresujących. Podobne efekty przynosi trening relaksacyjny. Nie rozwiąże to problemów, da jednak więcej sił do ich rozwiązywania. 

Jak więc skutecznie sobie radzić? 

Kiedy pojawia się stres, konieczne jest kształtowanie orientacji problemowej. Na to, co nam się zdarzyło, co jest źródłem stresu, powinniśmy spojrzeć, jak na problem do rozwiązania. Nie możemy ograniczyć się do naturalnej reakcji emocjonalnej, która stanowi sygnał, że dzieje się coś dla nas niedobrego. Potem jednak trzeba zapanować nad tym umysłem, czyli spojrzeć na problem racjonalnie i zastanowić się nad jego źródłem. 
Jeśli na przykład denerwuje nas uciążliwy pacjent, pomyślmy, o co mu właściwie chodzi, bo przecież nie o to, by nam popsuć humor. Może jest bezradny, może przestraszony, może chce coś sobie załatwić. Kiedy nie możemy się porozumieć z kolegą w pracy, zastanówmy się, dlaczego zachowuje się wobec nas tak, a nie inaczej. Trzeba znaleźć przyczynę. Jeśli szef nagle zaczyna piętrzyć zadania, też musi mieć jakiś powód. 

Ale na czyjeś motywacje nie mamy wpływu, więc problemu nie rozwiążemy. 

Jeśli ustalimy jego przyczynę, będzie to łatwiejsze. Może kolega zabiega o awans i widzi w nas rywala? Wiedząc o tym, łatwiej działać. Może awans wcale nas nie interesuje i wystarczy odpowiedni komunikat, by kolega przestał się nas bać i nie utrudniał nam dłużej życia. Jeśli jednak też chcemy tego awansu, świadomość ogromnej determinacji kolegi ułatwi nam wybór właściwej strategii. A problemy z szefem? Jeśli dojdziemy do wniosku, że bez względu na starania i tak nie spełnimy wymagań, przestaniemy się tym zbytnio przejmować i unikniemy lub przynajmniej zmniejszymy stres. 

Jak długo można żyć w stresie? 

To bardzo indywidualne. Doświadczając stresu, zawsze jednak podejmujemy jakieś działania zaradcze - mniej czy bardziej skuteczne. Sytuacja jest zmienna, stres nie jest ciągle taki sam. Warto pamiętać, że jeśli ktoś na pewne bodźce reaguje słabiej, generalnie naraża się na więcej negatywnych doświadczeń, ponieważ później wycofuje się z niekorzystnych dla siebie okoliczności i dłużej pozostaje pod wpływem stresora. Osoba gwałtowniej reagująca na bodźce szybciej się wycofa, co oczywiście jest zdrowsze. 

Można się też przyzwyczaić, popaść w rutynę, nie reagować. 

Oswojenie z pewnymi okolicznościami czy rutyna to naturalny mechanizm obronny. Jeśli śmierć i cierpienie towarzyszą nam na co dzień, nie możemy reagować na nie tak samo jak w przypadku, gdy spotykamy się z nimi rzadko. Dotyczy to wszystkich zdarzeń. Dla lekarzy zobojętnienie na problemy pacjentów może być samoobroną, lecz trudność tego zawodu polega również na tym, że nie można sobie na nią pozwolić. Trzeba wręcz walczyć z tą naturalną reakcją obronną. A to zmaganie także wiąże się ze stresem. Cóż, sami wybieramy zawód. Dlatego właśnie mówi się o powołaniu... 


Prof. dr hab. Władysław Łosiak jest kierownikiem Zakładu Psychologii Klinicznej Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. W pracy naukowej koncentruje się głównie na badaniach zjawiska stresu, autor m.in. "Psychologii stresu". Należy do prestiżowego, międzynarodowego Stress and Anxiety Research Society. 
 


 

   Stopka autorska:

Autor: Jolanta Grzelak-Hodor 
Foto: Marcin Gimiński/Polska-Gazeta Krakowska

Artykuł opublikowany w numerze: 18 (201)    Data publikacji: 2009-11-04

http://www.pulsmedycyny.com.pl/mod/archiwum/12034


 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin