Jednego serca! Tak mało! Tak mało,
Jednego serca trzeba mi na ziemi!
Co by przy mojem miłością zadrżało:
A byłbym cichym pomiędzy cichemi...
Jednych ust trzeba! Skąd bym wieczność całą
Pił napój szczęścia ustami mojemi,
I oczu dwoje, gdzie bym patrzał śmiało,
Widząc się świętym pomiędzy świętemi.
Jednego i rąk białych dwoje!
Co by mi oczy zasłoniły moje,
Bym zasnął słodko, marząc o aniele,
Który mnie niesie w objęciach do nieba...
Jednego serca! Tak mało mi trzeba,
A jednak widzę, że żądam za wiele!
-wydarzenie wewnętrzne
środowisko
klimat ducha
przestrzeń wypełniana
przez wiarę i niewiarę
miłość i nienawiść
nadzieję i rozpacz
-życie człowieka
rozpiętego w przeciwieństwach
i dokonującego wyboru nadziei
najczęściej
wbrew nadziei
Jak niepotrzebne wióry
Spod dłuta rzeźbiarza
-jak fale na piasek
przy mocnym sztormie
rodzą się za zasłoną
ból nie jest do końca niewidoczny
skrapia obojętne oczy
by głębiej patrzyły
*************************
A jednak zostało coś po raju
W człowieku
Wbrew granicy spod czterech rzek
Nie do końca zmazano w nas niebo
Przeżywamy
W sobie dotyk Słowa
Kształtującego na nowo
Rozsypaną w nas
Symfonię wieczności
Karmię swą nadzieję
Rozsypanymi w kosmosie
Okruchami sensu
I miłości
Bóg milczący
-potęga milczenia
wsparta o miłość Trzech Osób
lecz gdy przemawia
powstają góry
człowiek i gwiazdy
„jak strzały mkną Jego słowa”
a gdzie padają
powstaje wiara
nadzieja i miłość
przyjaźń i przebaczenie
To tylko w świecie ludzi
Słoń udaje wiewiórkę
Wąż słowika
Lis przyjaciela
Puchacz mędrca
A wilk czerwonego kapturka
Z przestrzeni niepewności
Nierozumienia
Braku sensu
Niepoznania
Hukiem mego serca
Gnającego tajemnicą zachwytu
Przyzywam Ciebie
Głębio prawdy
Mądrości
I spełnienia
Być pod krzyżem jak Maryja
Wpatrzony w otwarte ramiona
-źródło wiary
być pod krzyżem jak Magdalena
tuląc do serca poranione nogi
-źródło nadziei
być pod krzyżem jak umiłowany uczeń
czerpiący ze źródła miłości
- by zaświadczyć
przyodziawszy wspaniałość Boga
w nieudolne ludzkie słowa
i zejść z Golgoty niosąc prawdę krzyża
nie ciążącą na plecach
lecz wpisaną w serce
niespokojne chwilę...
***************************
Któryś pośród szczytów dawał prawdę
I przemieniał twarz człowieka
Któryś modlił się na wzgórzu
I tam oddał życie
Który wzywasz tam człowieka
I unosisz się w przestrzenie
Wstrząśnij góry mego wnętrza
Wyższe nad góry świata
Wejdź w nie i rozłóż się obozem
Przeniknij głębie mojego ducha
Potężniejsze od najgłębszych jaskiń
Przemień
Uczyń swoim
Rozlej słodycz Nowego Prawa...
Słowo niosące istotę Twej mądrości i przyjaźni
Słowo czyniące pokój
Słowo stwarzające
Słowo dające życie chcecie i działanie
Słowo otwierające na człowieka
Słowo dające wolność
Słowo obecności
Niech we mnie staje się ciałem
Pnie się ku niebu
Gdy człowiek
Zapatrzył się w ziemię
Piękno gór
Jest włożone
W szarość kamieni
Piękno człowieka
W szarość godzin
Daj mi serce
W kształcie orła
Światło dzienne
Każe ptakom śpiewać
Iskra nadziei czyni mnie ptakiem
Jesteś teraz widzialną stroną wieczności
Czy dlatego tak szybko odchodzisz
By przybliżyć nieograniczone?
Jesteś Bogiem wspólnoty
Choć na odległość jaka dzieli
Byt doskonały od nietrwałego
Odległość żywych od zmarłych
Odległość niepojmowania
Od rozumienia
Odległość miejsca
I odległość serca
-jesteś Miłością
dlatego łączysz wszystko
przestrzenią oddalenia
Chwila-
Drobny przebłysk
Ciągły wschód słońca
Rodząca się nadzieja
Początek zachwytu
Drżące teraz
W które piszę szarość i świętość
Dotykalna strona wiecznego trwania
Ziemio
Wdeptana w ścieżkę
Do świątyni
Przekraczana ku nieprzemijalności
Wzywa mnie pustynia
Swej róży zapachem
Klimatem wzrostu ku głębi...
Samotność ma swoją słabą piętę
Zbuntowana jak Goliat
Sroży się i obnosi potęgą
Ginie od zwykłego kamyka miłości
Gładzonego źródlaną wodą młodości
I toczonymi przez wiosenne strumienie
Głazami niewiadomej
Znajdź ten kamień
Prosty i jedyny
Zachowany dla Ciebie
Znajdź Miłość
O zwykłych wymiarach
-szarą i twardą-
i uderz nią
w złudę bezkształtu
i zwycięż samego siebie...
*********************
Trwaniem
Sączę jak staw bez dopływu
Z pomiędzy górskich kamieni
Łyk życiodajnej wody
Trwanie kapryśne
Nie zaspokoi się blichtrem
Samo bezkresne
Krzyczy o bezmiar
Kolejny raz
Podnoszę się by iść
Jak ślad zostawiam wszystko
...zamilknąć-
milczeniem oszronionego kamienia
zakrzepłej wody bezruchem
kosówki w biel przybranej
milczeniem siebie
i milczeniem kogoś
...by usłyszeć
by otworzyć się
na obecność...
Mamo pochylona nad szarością dnia
Z sercem otwartym na nieskończoność
Swym trwaniem
Zmęczonym życiem lecz
Świeżym miłością
Wypełniasz dom
Którego mnie ciągle uczysz
Gdy jestem przy tobie
Nie mówisz
Jesteś tylko pogodniejsza
-przedziwne trwanie miłości
gdy odchodzę
wiesz że tak ma być
-idę za miłością która
nas sobie podarowała
z niej mnie wydobyłaś
dając mi kształt ciała
i pojemność serca
Z ramion Miłości w ramiona
Miłości przekazany
-widać Bóg chce by miłość
miała ziemskie wymiary
wszak On rozpisał ją
na pięciolinię
codzienności
cierpienia
troski
ale też przyjaźni
czułości serca i zaufania
***********************
Tylko człowieka
Stać na nadzieję
Tylko Boga
Na pełne przebaczenie
Orle
Wzbij się w niebo
Napełń wierzchołki gór swym szelestem
Mknij nad pustynią
Nie wikłając się w jej ciernie
Fruń nad przepaścią
Trzymaj się wiatru tchnienia
Nie suchych gałęzi
Wzbij się orle do swoich wymiarów
Czemu kwilisz jak zamotane
W swej bezradności pisklę
Wznieś się orle
Przyodziej piękna kształty
Dąż tam gdzie serce twe
Prawdziwie żyje
Wzbij się orle-wzbij...
A może nie jesteś orłem?
Może nie jesteś już orłem?!
Żyć...
Trwać tańcząc
Wokół ognia nadziei
Który został zapalony w nas
Przez tajemniczego latarnika
Pustynny kanion
Okryty lazurem gwiaździstego nieba
Mały punkt nadziei płonącego ognia
i...
tańczący
(choć dziwny jak Dawid
skaczący przed Arką Pana)
-to obraz człowieka
nigdy nie zrozumiałego bez Mocy
Bóg idzie w moją stronę
Przekracza siebie
...
iwcia26