Moody Raymond A. - W Stronę Światła.doc

(1326 KB) Pobierz

 

 

 


 

Paulem Perry

. .   tłumaczył Sławomir Studniarz

 

 

W stronę SmŚ

 


tytuł   oryginału

THE   LTGHT   BEYOND

 

 

Copyright © 1988 by Raymond A. Moody, Jr. Copyright © for the Polish cdłtion by Publishing House Limbus Ltd., Bydgoszcz 1994

 

 

 

projekt okładki Kaja      Woźniak

ilustracja na okładce Alfred     Pasieka

redaktor

Adam      Kowalski

redaktor techniczny Piotr Różański

Scan By Bug for Torrenty.org

 

 

 

ISBN  83-85475-10-9

 

 

 

 

 

Dom Wydawniczy LIMBUS 85-900 Bydgoszcz 2, skr. poczt. 21 tel.  28-79-74

Spis treści

 

Przedmowa              5

Rozdział 1. DOŚWIADCZENIE UMIERANIA ... 9 Rozdział 2. PRZEOBRAŻAJĄCA MOC PRZEŻYĆ NA

GRANICY ŚMIERCI              39

Rozdział 3. PRZEŻYCIA   NA   GRANICY   ŚMIERCI U DZIECI - SPOTKANIE Z ANIELSKIM

OPIEKUNEM              61

Rozdział 4. DLACZEGO INTRYGUJĄ NAS DOZNA­NIA TOWARZYSZĄCE UMIERANIU ...    79

Rozdział 5. PRZEŻYCIA TOWARZYSZĄCE UMIERA­NIU A CHOROBY PSYCHICZNE   .   .   .   107

Rozdział 6. ZASŁUŻENI BADACZE              125.

Rozdział 7. WYJAŚNIENIA              163

Uwagi końcowe              185


 

 

 


 

Przedmowa

 

 

Raymond Moody dokonał rzeczy niepowszedniej w dziedzinie ludzkiego poznania: stworzył paradygmat.

W swym klasycznym już dziele The Struć turę of Scientific Revolutions Thomas Kuhn podkreśla, że prze­wrót w nauce pojawia się wtedy, gdy wypracowana zostanie nowa perspektywa, nowy model, nowe ujecie rzeczywistości. Przełom taki prowadzi do wielkiego po­stępu, który wcześniej po prostu był niemożliwy. Postęp naukowy, dowodzi Kuhn, w mniejszym stopniu wynika z upartego stosowania nowych naukowych metod w rozwiązywaniu problemów aniżeli z genialnego i orygi­nalnego spostrzeżenia, które takim badaniom toruje drogę.

Jak sam doktor Moody zauważa w niniejszej pracy, Życie po życiu nie jest pierwszą książką traktującą o tym zjawisku. Istotnie, doktor Carol Zaleski z Harvardu w swym fascynującym dziele Otherworld Journeys po­daje liczne jego przykłady zaczerpnięte z literatury śred­niowiecza. Zatem doktor Moody nie odkrył tego zjawis­ka. Ale nadał mu nazwę — przeżycia na granicy śmierci — i miano to stało się paradygmatem dla późniejszych znaczących badań zainspirowanych książką Życie po życiu.

7


9

RAYMOND MOODY

Dlaczego jednak nadanie rzeczy słusznego miana jest takie ważne? Wybitny angielski fizyk, Stephen Hawking przyznał, że czarna dziura jako nazwa studiowanego przez niego zjawiska ma znaczenie pierwszorzędne. W każdej sferze ludzkiej działalności — ponieważ naszą istotą jest nazywanie, nadawanie znaczenia — nazwy, jakie wybieramy, określają sposób, w jakim wyjaśniamy zjawiska i decydują o tym, jak nasze dzieło zostanie spożytkowane przez innych.

Doktor Moody nie tylko odkrył na nowo doświad­czenie — jak już teraz wiadomo — stanowiące po­wszechny składnik naszego ludzkiego bytu, ale przez nadanie mu odpowiedniego miana otworzył drogę dal­szym badaniom i studiom. Trudno przecenić znaczenie tego wkładu w rozwój ludzkiej wiedzy.

Podobnie jak poprzednie dzieła, W stronę światła charakteryzuje otwartość, wrażliwość i skromność. Ta ostatnia cecha moim zdaniem jest tu najważniejsza. Doktor Moody nie wyciąga ze swych odkryć daleko idących wniosków. Samo określenie „przeżycia na gra­nicy śmierci" jest tak skuteczne właśnie z racji swej skromności. Doktor Moody nie twierdzi, że dowiódł czegoś więcej ponad istnienie i powszechne występowa­nie tego zjawiska.

Czy badania nad tym przedmiotem przyniosły nauko­wy dowód życia po śmierci? Wbrew niektórym entuzjas­tycznym głosom uważam, że nie. Świadczą one jedynie

0              tym, że umierający ludzie doznają dobroczynnych

1              pocieszających przeżyć. Nie sądzę, aby udało się na temat przetrwania cielesnej śmierci uzyskać jakieś bar­dziej wiążące rozstrzygnięcia.  Stąd nie mogę pojąć,

dlaczego większości przedstawicieli świata nauki i me­dycyny nie zadowala wykazanie, że zjawiska te wystę­pują i że należy je z całą powagą i rzetelnością zbadać?

Czy w świetle tych badań ludzkie istnienie po śmierci staje się bardziej prawdopodobne? Sądzę, że tak, lecz mimo to, jeśli ma się do czynienia z prawdopodobień­stwem, niezbędny jest akt wiary, przed którym nie wzbraniają się ci, którzy tych doznań doświadczyli.

Pod koniec książki doktor Moody odwołuje się do chyba najtęższego umysłu w dziejach Ameryki — Wil­liama Jamesa. Przeżycie na granicy śmierci jest doświad­czeniem noetycznym, doznaniem olśnienia, które zdaje się być źródłem niepodważalnego zrozumienia. Zdaniem Jamesa, doświadczenia takie nie mogą być uznane przez empiryczną naukę, ale ponieważ się zda­rzają, empiryczna nauka nie może rościć sobie praw do wyłączności na sposoby ludzkiego poznania. Carol Za­leski wyciąga ze swych rozważań podobny wniosek; ona również opiera się na kategoriach Williama Jamesa: przeżycia na granicy śmierci są doświadczeniem mis­tycznej iluminacji.

„Wizje zaświatów są wytworem tej samej obrazotwór-czej potęgi, która uobecnia się w naszych zwykłych sposobach przedstawiania śmierci; w naszej skłonności do ucieleśniania idei w konkretnych, dramatycznych formach; w zdolności przeżywanych przez nas stanów ducha do przekształcania postrzegania świata zewnętrz­nego; w naszej potrzebie przyswajania uporządkowane­go przez kulturę fizycznego wszechświata; i w naszym pędzie do doświadczenia tego wszechświata jako morał­nego i duchowego uniwersum, do którego należymy i w którym nasze istnienie ma cel."

Przeżycia te są zatem jednym z wielu podnoszących na duchu ludzkich doświadczeń — ale za to jakże efektownym. Są znakiem, zniewalającą zapowiedzią.

Ale dane są nam też inne.

Doktor Zaleski wspomniała kiedyś w wysłanym do mnie liście, iż nie mogła napisać wcześniej, ponieważ urodziło jej się dziecko. W odpowiedzi zapytałem, czy nie można by również narodzin dziecka uznać za znak przyszłych rzeczy, równie wymowny co doświadczenia u progu śmierci, choć tak powszedni. W Ostatecznym wymiarze, być może nie należy spodziewać się od Niego innych ani lepszych wskazówek niż te, których nam już udzielił.

Jakkolwiek w istocie jest, wskazówki i wieści aniołów nie na wiele się zdadzą tym, którzy ich nasłuchują, o ile nie wpłyną na ich życie. Jak ujęła to doktor Zaleski — „Przekonanie o trwaniu życia po śmierci, choćby nie wiem jak mocno odczuwane, traci w końcu swą żywot­ność i staje się skamieniałym śladem, obcym jak każda zapożyczona doktryna, o ile nie jest poddawane próbie i na nowo odkrywane w codziennym życiu."

W swych rozważaniach nad światłem i Światłością doktor Moody zdaje się podzielać podobne stanowisko. Światłość weszła w mrok i mrok nie zdołał jej zagasić.

 

 

Chicago

Ali Souls/Samain 1987

 


 

Rozdział   1

 

 

DOŚWIADCZENI UMIERANIA

 

 

Co się z nami dzieje, kiedy umieramy? To chyba naj­częstsze i zarazem najbardziej kłopotliwe z pytań, jakie zadają sobie ludzie. Czy życie nasze po prostu dobiega kresu i jeśli nie liczyć doczesnych szczątków, nic po nas nie zostaje? Czy dostępujemy później łaski wskrzeszenia przez Najwyższą Istotę, pod warunkiem jednak, że swym ziemskim żywotem na to zasłużyliśmy? Wracamy na ziemię pod postacią zwierząt, w co wierzą Hindusi, czy może jako zupełnie inni ludzie w następnych po­koleniach?

Niestety, współczesny człowiek nie jest ani trochę bliższy odpowiedzi na to zasadnicze pytanie aniżeli jego przodek tysiące lat temu, kiedy po raz pierwszy zaczął się nad tym zastanawiać. Ale są ludzie, całkiem zwy­czajni, którzy znaleźli się na krawędzi śmierci, skąd dane im było na krótko wejrzeć w cudowny inny świat, świat promieniejący miłością i zrozumieniem, do którego można dotrzeć odbywszy fascynującą podróż, porównywaną do jazdy tunelem. Świat ten zamieszkują duchy krew­nych, w blasku cudownego światła, pod opieką Najwyż­szej Istoty, która zaprasza nowo przybyłego na przegląd jego życia, po czym odsyła go z powrotem na ziemię.

11


33

RAYMOND MOODY

Przeżycia te zostawiają w ludziach trwały ślad. Oso­by, które otarły się o śmierć, zawsze się zmieniają i po powrocie żyją pełnią życia, głosząc wiarę w miłość i wiedzę jako najcenniejsze wartości w ludzkim doświad­czeniu, ponieważ tylko one pozostają z nami na zawsze. Z braku lepszego określenia możemy te doznania na­zwać przeżyciami na granicy śmierci.

Po raz pierwszy użyłem tego terminu w wydanej przed kilkoma laty książce Życie po życiu. Inni nazywają to inaczej — „podróżą w zaświaty", „wznoszeniem się jedynego do Jedynego", przejściem na inną płaszczyz­nę"? „wizjami na łożu śmierci". Ale bez względu na to, jak je nazwiemy, cechy owych przeżyć wskazują, że we wszystkich przypadkach mamy do czynienia z podob­nym doświadczeniem. W relacjach osób przywróconych do życia stale powtarzają się następujące doznania — uczucie umierania, spokój i błogość, nawet jeśli poprzedzało je fizyczne cierpienie, rozłączenie z ciałem, wrażenie przemieszczania się w mrocznym obszarze lub tunelu, uczucie szybkiego wznoszenia się do nieba, spot­kanie z duchami zmarłych krewnych i przyjaciół, ze­tknięcie z Najwyższą Istotą, przegląd życia oraz przy­krość odczuwana na myśl o powrocie do świata żywych.

Wyodrębniłem te cechy ponad dwadzieścia lat temu w wyniku badań, do których pchnął mnie zbieg oko­liczności, gdy studiowałem jeszcze filozofię na Uniwer­sytecie Wirginii. Wraz z grupą seminarzystów przysłu­chiwałem się rozważaniom profesora Johna Marshalla Aa temat filozoficznych implikacji śmierci. Profesor wspominał, iż zna pewnego miejscowego psychiatrę — doktora George'a Ritchie — którego wpierw uznano za zmarłego, a potem skutecznie reanimowano. Stanowi „śmierci" towarzyszyły niezwykłe przeżycia podróżowa­nia w głąb ciemnego tunelu i obcowania ze świetlistymi istotami.

Profesor podkreślił, że doznania te wywarły głęboki wpływ na doktora Ritchie, który wierzył, że dostąpił wglądu w życie pozagrobowe. Muszę wyznać, że idea duchowego istnienia po śmierci biologicznej była mi wówczas całkowicie obca. Zakładałem, że śmierć uni­cestwia zarówno ciało, jak i świadomość człowieka. Mimo to zaintrygowała mnie śmiałość, z jaką szano­wany lekarz publicznie przyznawał się do swych do­świadczeń z innego świata.

Kilka miesięcy później miałem okazję posłuchać jego samego, gdy opowiadał o swych przeżyciach grupie studentów. Mówił wówczas o tym, jak oglądał z pew­nej odległości swoje najwyraźniej martwe ciało, o wchło­nięciu przez jaskrawe światło emanujące miłością i ujrzeniu w trójwymiarowej perspektywie po kolei całe­go swojego życia. Opowiadanie Ritchiego pozostało w mej pamięci, ale nie wpłynęło zasadniczo na tok moich studiów. W 1969 roku otrzymałem tytuł doktora filozofii i dopiero kiedy zacząłem wykładać na uniwer­sytecie, po raz drugi zetknąłem się z podobnym przy­padkiem.

Jeden z moich studentów rok wcześniej był bliski śmierci i poprosiłem go, by opisał swe przeżycia. Ze zdumieniem odkryłem, że jego opis bardzo przypomina doznania Ritchiego. Studenci zaczęli opowiadać mi o innych znanych im przypadkach przeżyć na granicy śmierci. W 1972 roku, kiedy rozpocząłem studia medy­czne, miałem już osiem opisanych przypadków, przy czym wszystkie one oparte były na relacjach uczciwych, odpowiedzialnych osób.

W czasie studiów gromadziłem dalsze relacje i po pewnym czasie miałem ich tyle, że mogłem złożyć z nich książkę — Życie po życiu, która stała się między­narodowym bestsellerem. Było jasne, że ludzie sprag­nieni są wiedzy o tym, co się z nimi dzieje, gdy odcho­dzą z tego świata.

Książka ta wiele postawionych w niej pytań pozo­stawiła bez odpowiedzi i rozjątrzyła sceptyków, którzy odmówili zawartym w niej opisom kilkuset przypad­ków, jakiejkolwiek przydatności dla „prawdziwych" naukowych badań. Odzywali się lekarze, którzy twier­dzili, że nigdy nie zetknęli się z tym zjawiskiem, mimo że sami przeprowadzili setki zabiegów reanimacyjnych. Inni z kolei uznawali je po prostu za rodzaj schorzenia umysłowego w rodzaju schizofrenii. Byli też tacy, którzy utrzymywali, że przeżyć tych doznają tylko osoby głębo­ko religijne, inni z kolei uważali, że to forma opętania przez diabła. Natomiast dzieci w ogóle tego nie do­świadczają, ponieważ, jak twierdzą niektórzy lekarze, w przeciwieństwie do dorosłych nie zostały one jeszcze „kulturowo skażone". Poza tym przypadki takie są zbyt nieliczne, aby miały większe znaczenie, mówili sceptycy.

Znaleźli się jednak zapaleńcy, do których zaliczałem się i ja, pragnący kontynuować badania nad stanami graniczącymi ze śmiercią. Nasze dokonania w ciągu ostatnich dziesięciu lat postawiły to zagadnienie w no­wym świetle, udało nam się bowiem w dużej mierze sprostać wyzwaniu tych, dla których doznania te, to coś więcej niż choroba psychiczna czy rojenia łudzące­go siebie samego mózgu.

Szczerze mówiąc, sceptyczne przyjęcie, z jakim się spotkaliśmy, w sumie wyszło nam na dobre, ponieważ zmusiło nas do bardzo sumiennego potraktowania na­szych badań, a ich owoc zawarty jest w niniejszej książce.

 

 

KTO, ILE I DLACZEGO

W tym rozdziale chciałbym zająć się częstością wy­stępowania przeżyć towarzyszących umieraniu. Kiedy po raz pierwszy zainteresowałem się tym zjawiskiem, wydawało mi się, że w rzeczywistości przydarza się tylko nielicznym. Nie znałem dokładnych liczb, również w li­teraturze medycznej brak było na ten temat informacji, ale gdybym miał zgadywać, powiedziałbym, że u jednej na osiem przywróconych do życia osób wystąpił przy­najmniej jeden z symptomów składających się na do­świadczenie, które określamy mianem przeżycia na gra­nicy śmierci.

Jednak kiedy w czasie wykładów zacząłem pytać moich słuchaczy, czy sami mieli tego rodzaju doznania lub znają kogoś, kto ich doświadczył, moje poglądy na częstość występowania tego zjawiska radykalnie się zmieniły. Gdy padało to pytanie, mniej więcej jedna osoba na trzydzieści unosiła w odpowiedzi rękę.

Ośrodek Badania Opinii Publicznej Gallupa wykazał, że przeżycia te ma za sobą osiem milionów dorosłych obywateli USA, co daje nam jedną osobę na dwadzieś­cia. Przeprowadzono następnie ankietę szczegółową, która miała na celu analizę treści przeżyć z pogranicza śmierci. Oto jej wyniki:

 

 

CZĘSTOŚĆ

SYMPTOM

WYSTĘPOWANIA

 

(w procentach)

Oddzielenie od ciała

26

Wyraźne postrzeganie wzrokowe

23

Wrażenia słuchowe

17

Uczucie spokoju, błogości

32

Świetlista istota

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin