Makuszynski Kornel - Filantropia.txt

(5 KB) Pobierz
Kornel Makuszy�ski


Filantropia


Pi�kna pani, podobna do orchidei, kt�ra si� ubiera u najdro�szej krawcowej, pi�kna pani ze z�otawym po�yskiem oczu, z nog� troch� za grub�, pi�kna pani zawsze w przecudnych sukniach, zawsze w oberwanej halce i zawsze w przepysznej bieli�nie (nie wiadomo gdzie cz�owiekowi zdarzy si� rozbiera� - kt� to wie?!) - pi�kna ta pani ma m�a od lat trzech i kochank�w od lat czterech. 

Pi�kna pani tedy ma teraz r�wnie� kochanka. Kochanek dla kobiety jest czym� koniecznie potrzebnym; zaprawd�, �e to nie paradoks. Gdyby Marynia Po�aniecka mia�a by�a kochanka, powie�� polska by�aby bardziej zajmuj�ca, ni� jest; a Marynia Po�aniecka kocha�a si� w polskich �abach. Instytucja kochank�w zosta�a legalizowana, termin si� utar� i nic ju� na to nikt nie poradzi. Kobieta mo�e by� nawet uczciwa, ale kochanka mie� musi. Mo�e to by� ostatniego rz�du idiota, kobieta b�dzie go ceni�a mniej ni� podart� po�czoch�, ale p�jdzie do jego mieszkania. Jak to? Ta ma kochanka i tamta go ma, a ja mam by� od macochy? Ten pali papierosy, ten za�ywa morfin�, a uciemi�onej kobiecie nie wolno zazna� b�ogich wzrusze� ukrywania si� przed kamienicznym str�em, je�d�enia w zamkni�tej doro�ce, wyczekiwania w cukierni albo w ko�ciele, uciekania tylnymi schodami? To jest romantyzm kobiecej duszy i jej poezja. Potem si� m�wi: och! co ta kobieta prze�y�a! Nie �al jej b�dzie umiera�... 

A kiedy idzie ulic�, ludzie m�wi�: to jest ta, co ma kochanka. Duma podnosi jej sukni� na piersiach, jak wiatr p��cienny dach bulwarowej mleczarni, chcia�aby, by o tym wiedzieli wszyscy, opr�cz m�a naturalnie. 

Kobiety kochaj� si� najcz�ciej w poetach i oficerach; poza tym we wszystkim, co �yje. Mo�na nieraz nie by� poet�, ale nosi� czerwony krawat w z�ote pr��ki, a to ju� wystarczy; "jak� on musi mie� dusz�, je�li dobiera kolor�w tak subtelnych" m�wi kobieta. 

Zdarzaj� si� jednak kobiety, kt�re nie maj� kochank�w; to przecie� jest paradoks. Nie chcia�em temu wierzy�, ale mi m�wi� o tym przyjaciel m�j, kt�ry potem, prosta rzecz, zwariowa�. Optymizm wybuja�y jest chorob� tak� sam�, jak ka�da inna. 

I pi�kna pani mia�a kochanka. 

Dla pieni�dzy? 

Niech B�g broni! M�� mia� maj�tek. 

Kocha�a si� w poecie? 

Szale�stwo! Pi�kna pani lubi, aby jej kochanek mia� czyst� bielizn�. 

Wymarzy�a sobie idea�? 

C� znowu! Pi�kna pani nie daje si� bra� na cukry i kwiaty, a idea� to nie jest przecie� z�ota bransoleta z rubinem. 

Pi�kny by�? 

Fi done! Niech si� nikomu nie zdaje, �e kobiecie pi�kno�� m�ska zbytnio imponuje; by�aby to ma�oduszno��. Kobieta ceni musku�y. Dlatego wielkie panie wychodz� za Cygan�w i za g�rali. 

Rycerz to by� czy kr�l? 

Kobiety nie o�lepia spo�eczne stanowisko; linoskoczek, kr�l czy biskup - jest jej to wszystko jedno. 

Kt� tedy zbada, dlaczego w kimkolwiek kocha si� kobieta. Kobieta na to nigdy nie odpowie wyra�nie. 

A pi�kna pani kocha�a do szale�stwa. 

Sta�o si� raz, �e j� m�� znalaz� w obj�ciach osiemnastoletniego m�odzie�ca, kt�ry marzy� o niej i o egzaminie z �aciny. 

- Jezus Maria! - krzykn�� m��. 

M�odzieniec obra�ony wyszed�, uk�oniwszy si� z nonszalancj�. 

- To jest tw�j kochanek? 

Pi�kna pani mia�a w oczach godno�� obra�onej kr�lowej. 

- Zwariowa�a�? 

- Nie! Wiem co robi�! 

- I to by� tw�j kochanek? 

- Tak! 

M��, jak zawsze m��, nie zna� subtelno�ci kobiecej natury. Wi�c si� nie w�ciek� ani nie strzela�, tylko sta� mocno zaciekawiony. 

- Moja droga, o jedno ci� poprosz�... 

- Mo�esz mnie zabi�, prosz�. On by� moim kochankiem. 

- Nie o to idzie. Jedno mi powiedz... 

- Pytaj. 

- Moja droga... Je�li ju� nie ja, to przecie� by�o tylu innych, tylu innych. Mog�a� wybiera�... 

Pi�kna pani cofn�a si� o dwa kroki w ty� jak pantera. 

- Ty... ty... bydl�! 

- Co takiego? 

- Powtarzam ci: jeste� bydl�. Zwracam ci uwag�, �e zniewagi nie znios�. 

M��, jak zawsze m��, zaczyna� by� weso�y. By� bowiem na kochanka przygotowany, tylko nie na takiego. 

- Ale� nie - rzek� weso�o - nie o to idzie... Nie chc� ci� obra�a�. Powiedz mi tylko, co ci� sk�oni�o do oddania si� temu smarkaczowi? Kobieto! Oszala�a�! To przecie� dziecko. 

- W�a�nie dlatego to uczyni�am. 

- Jak? Nie dos�ysza�em... 

Pi�kna pani mia�a w oczach dwie �zy i dwa pioruny. 

- W�a�nie dlatego to uczyni�am. Dlatego, �e to dziecko. Uczyni�am tak, jak mi nakazywa�o sumienie. 

- Co ci nakazywa�o? 

- Sumienie! 

- Usi�d�, moja droga, to zaczyna by� ciekawe. 

- B�d� sta�a. Prosz� si� nade mn� nie litowa�. 

- Wi�c ci nakazywa�o sumienie? 

Pi�kna pani uderzy�a silnie w klawisze. 

- Tak... Za brutalny jeste�, aby� to poj��. Odda�am mu si�, aby go ratowa�. To dziecko nie zna �ycia i brudu... I brud by�by go poch�on��... Czy s�yszysz? Brud by�by go poch�on��... 

- Nie krzycz tak... rozumiem. 

- Nieprawda! - Nie rozumiesz! Ocali� go chcia�am przed tym, co gubi i toczy najpi�kniejsz� m�odo��: przed p�atn� mi�o�ci�. 

- Aha! - zawo�a� m��. 

Zdaje si�, �e jej wtedy rozbi� krzes�em g�ow�, krzywd� jej nies�uszn� czyni�c. Taki m�� nigdy nie mo�e zrozumie� pobudek. 

Biedna, pi�kna pani! Zwierz nigdy nie zrozumie filantropii. A przecie� kobieta ma nieraz kochanka z prostej, jasnej, uczciwej filantropii. 

Biedna, pi�kna pani! 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin