Stachniuk Jan - Mit słowiański.pdf

(731 KB) Pobierz
Office to PDF - soft Xpansion
Książnica Zadrugi
Jan Stachniuk
Mit słowiański
Warszawa 1941
Wstępem i objaśnieniami opatrzył
Antoni Wacyk
Wstęp
W roku 1949, na krótko przed swoim uwięzieniem, Jan Stachniuk zdeponował u profesora D. J. Tilgnera
maszynopisy trzech niewydanych jeszcze prac. Były to: "Chrześcijaństwo a ludzkość", "Droga rewolucji
kulturowej w Polsce" oraz "Mit słowiański". Prof. Tilgner pieczołowicie przechował depozyt, co było
niemałym ryzykiem w tym okresie, i w roku 1971 przekazał maszynopis niżej podpisanemu. Niniejszy
egzemplarz "Mitu słowiańskiego" wykonany został na podstawie maszynopisu oryginalnego, który zawiera
liczne, własnoręczne poprawki i dopiski Autora.
"Mit Słowiański" powstał w roku 1941, w okupowanej Warszawie. Stachniuk miał już za sobą wydane w
1939 roku "Dzieje bez dziejów", w której to pracy wyłożył swoją, rewolucyjną teorię rozwoju wewnętrznego
Polski. W "Micie Słowiańskim" Autor operuje czasem terminami tej teorii. Czytelnikowi, który nie zna
"Dziejów bez dziejów", przydać się mogą poniższe objaśnienia niektórych terminów.
PERSONALIZM - (s. 8) inaczej osobnictwo, indywidualizm wegetacyjny, jako zasadnicza cecha
skatoliczonego charakteru Polaków.
CIĄG HARMONICZNY - (s. 15) rozpoczęty zwycięstwem kontrreformacji pod koniec XVI w. proces
totalnego katoliczenia Polski, wycelowany na pełną harmonię pomiędzy obrazem życia narodowego a
ideałami katolicyzmu.
KATOLICKA HARMONIA SOCJALNA - (s. 15) ukoronowanie procesu jak wyżej, osiągnięte w epoce
saskiej.
MIT INDYWIDUALISTYCZNY - (s. 15) indywidualistyczna kutura zachodnioeuropejska ma w realizacji
swego mitu dwie fazy. Pierwsza faza, to okres antycznej, Protagorejskiej Grecji; druga faza to
porenesansowy rozkwit kulturalny północno-zachodniej, protestanckiej Europy.
RECYDYWA SASKA - (s. 15) odżycie ciągu harmonicznego w II Rzeczypospolitej lat 1918 - 1939.
WIECZNY WROT - (s.71) odwieczna powtarzalność form w świecie biowegetacji.
SPIRYTUALLIZM, HEDONIZM, NIHILIZM, WSZECHMIŁOŚĆ - (s. 78) i poprzednio już wymieniony
personalizm, to pięć podstawowych pierwiastków antymitu, któremu ostatecznie Stachniuk da nazwę
"wspakultura", doda jeszcze szósty pirewiastek: moralizm, i zanalizuje szczegółowo w swym
monumentalnym dziele "Człowieczeństwo i kultura". Pierwszą redakcję tego dzieła Stachniuk miał już
gotową w czasie pisania "Mitu Słowiańskiego".
PERSONALIZM LEWY -(s. 87) laicki, ześwieczczony, właściwy socjalistom, inteligencji radykalnej, itp, w
odróżnieniu od personalizmu prawego, tradycyjnego, spod znaku "Bóg i Ojczyzna".
ABSOLUT ŚWIADOMOŚCI NARODOWEJ - ( s. 99) zjawisko, polegające na tym, że przeciętna
społeczna, ukształtowana przez dany system kulturowy, myśli, czuje, wartościuje, doznaje świat kryteriami
tej właśnie swojej ideologii grupy.
GRATYFIKACJONIZM - (s. 140) termin ten Stachniuk ostatecznie zastąpi słowem: hedonizm.
PIERWSZA ANTYNOMIA DZIEJÓW POLSKI - (s. 250) zasadnicza sprzeczność pomiędzy narzuconym
narodowi polskiemu, obcym systemem duchowym katolicyzmu, a wrodzonymi dyspozycjami narodu i jego
dziejowym przeznaczeniem.
O wydaniu "Mitu Słowiańskiego" drukiem Stachniuk mógł jeszcze myśleć w roku 1946, kiedy to, wydając
"Człowieczeństwo i kulturę" zapowiedział następne publikacje, a wśród nich "Mit Słowiański". Rychło
jednak, wobec rozwoju sytuacji politycznej w kraju staje się jasne, że "Mit Słowiański", jeśli w ogóle może
mieć jakieś szanse na publikację, to jedynie po gruntownej przeróbce, trefnego tytułu nie wyłączając.
Stachniuk zamierza się przystosować do realiów chwili, ale nie jest to dla Niego rzeczą łatwą. W liście z
dnia 18.X.1947 roku pisze do A. Wacyka: "Jestem rozdarty, gdyż chciałbym napisać "Przyszłość
Słowiańszczyzny" - a nie wiem, co można i należy w danych okolicznościach. Czuję, że tracę czas - nie z
własnej winy". Listem zaś z 15.XI.1947 Stachniuk zawiadamia: "Ja dość posunąłem się z "Przyszłością
Słowiańszczyzny", ale w tym układzie rzeczy nie mogę dalej rozwijać koncepcji. Odkładam więc na
przyszłość.
Myśl jednak przebrnięcia przez cenzurę chociażby ze zmodyfikowaną wersją "Mitu" i choćby tylko
postawienia problemu wciąż jest droga sercu Stachniuka. Przygotowaną w ten sposób "Przyszłość
Słowiańszczyzny" zapowiada On i w "Wspakulturze", wydanej w 1948 r. O losach rękopisu "Przyszłości
Słowiańszczyzny" nie wiemy nic. Zachował się "Mit Słowiański". Kiedyś przyjdzie pora na wydanie tej
pracy drukiem, tak jak pragnął tego Autor.
Antoni Wacyk
Wrocław, maj 1971 r.
Rozdział I Brzask budzącego się życia
1. Wyzwalanie się z letargu dziejowego
W rytmie naszego życia duchowego dźwięczy nowy ton: wola spotęgowania życia, podwyższenia napięcia
emocjonalnego, sprzęgnięcia całości zabiegów życiowych w harmonijną, na wyższe cele zorientowaną
jednię, nadającą sens i wartość każdej sekundzie naszego istnienia. Stąd wynika postawa psychiczna
zasadniczej negacji wobec tego, co nas otacza, wobec rzeczywistości polskiej takiej jaką ona jest w sferze
duchowej, społecznej i materialnej. Wszystko, co stanowi polską rzeczywistość jest zaprzeczeniem tonu
moralnego rozbrzmiewającego w naszych sercach. Obcy nam jest martwy zastój harmonijnie osowiałych
dusz polskich, ich niezmącony, pogodzony ze światem normalizm, starcze poczucie stałości bytowania.
Nie możemy bez kosmicznej odrazy patrzeć na spokojną i sytą robaczywość przechodzenia obok
tragicznej problematyki istnienia z optymizmem podchmielonych kokot, i na senną rozlazłość oklapłego
organizmu społecznego, godzenie się z nędzą materialną, która niepostrzeżenie podcina korzenie
biologiczne narodu, pogrążając wszystko razem w błędnym kręgu bezwyjściowego upadku dziejowego.
Musiało zajść coś bardzo doniosłego,chociaż na razie niespostrzegalnego, skoro taka postawa uczuciowa
mogła się zrodzić w naszych sercach. Na razie uświadamiamy sobie taki skutek: zaistnienie woli ku
wielkości i świadomość tego, w postaci negacji zastanej rzeczywistości - buntu przeciw niej. Razem
oznacza to rozerwanie błędnego koła upadku dziejowego narodu. Jest to początek procesu o
niezmierzonych konsekwencjach. Zrodził się bowiem w ten sposób embrion nowego typu życia
duchowego, który przekształcić się może w rozrastający organizm kulturotwórczy. W ciepłym bagnie
bezdziejowego upadku zjawiło się naraz coś zupełnie nowego - jakieś ziarno bujnego życia. Jest ono na
razie co do swej masy, ilości tak nikłe, iż prawie nie istniejące, a pomimo to czujemy, iż ogromne obszary
zdegradowanego, upadłego życia polskiego staną się jego zdobyczą, surowcem tylko dla jego
tytanicznego rozwoju.
Postępując krok dalej możemy określić istotę tej nowej postawy moralnej wobec świata: jest nią
pojmowanie życia ludzkiego jako czegoś co sens swój znajduje w wytężonej twórczości kulturowej. Przez
człowieka płynie prąd woli kosmicznej wyrażający się w budownictwie nowej sfery życia, jaką jest świat
kultury. Człowieczeństwo jest niczym innym jak tylko zdolnością stwarzania kultury, tym się ono wyróżnia
ze świata zwierzęcego. Życie usiłuje pchnąć rozwój wyżej i dalej niż w świecie biologicznym. W sferze
biologicznej dostrzega się jakby zastój. Trudno sobie wyobrazić by jakaś nowa kombinacja elementów
biologicznych - nowe gatunki zwierzęce o innej budowie organiczno-morfologicznej mogły się stać czymś
co potęgę życia wzmoże, podniesie na wyższy szczebel. Gdybyśmy wyobrazili sobie konia na dwóch
nogach lub sześciu, psy o powonieniu dziewięciokrotnie czulszym, nowe twory powstałe ze skrzyżowania
cech organicznych żyrafy i pinczerka lub gołębia ze świnią - wszystko to razem nie zmieni podstawy
gatunków zwierzęcych. Oddychanie, zdobywanie pożywienia, trawienie, czynności rozrodcze, zdolność
poruczania się w środowisku są tu sferą zamkniętą. I tylko człowiek, przynależąc swoją istotą biologiczną
do tej sfery, według jej praw kontynuując swój gatunek, wyodrębnia się zdolnością kulturotwórczą,
stwarzając zakres zjawisk już nie mieszczący się w kondygnacji biologicznej. Dwa zakresy, dwie sfery
stykają się w człowieku, wzajemnie się zazębiając: biologia i kultura. Poprzez człowieka, poprzez jego
najgłębsze popędy i instynkty tworzycielskie płynie strumień rozwijającego się, doskonalącego i stającego
się życia. Na tym podstawowym impulsie tworzycielskim, wyznaczającym istotę człowieczeństwa
budujemy system sądów o świecie - światopogląd tworzycielski.
Nie jest on czymś skrystalizowanym, a tym mniej skończonym, pomimo iż posiada już swoją historię.
Dokonajmy krótkiego przegląu: zorientuje on nas w istocie zagadnienia. W zaraniu kultury europejskiej,
gdy stawiano pierwsze kroki w dziedzinie twórczości, za podstawowy jej czynnik przyjęto intelekt. Dziś jest
dla nas jasne, iż umysł, intelekt jest tylko narzędziem praktycznym, którym posługuje się wola
tworzycielska, fundując gmach kultury. Starożytny Grek doznał olśnienia, odkrywszy i uświadomiwszy w
sobie zdolność kulturotwórczą; sądził wtedy, że intelekt jest jej zadadniczym czynnikiem. Świat i życie
pojmowano poprzez pryzmat świadomości logicznej. Istotę człowieczeństwa określono według tej
rzekomo zasadniczej właściwości. Tak powstaje pojęcie "homo sapiens" oznaczające treść pierwiastka
humanistycznego. Człowiek był sobą, wynosił się nad resztę gatunków ssaków, gdyż wyróżniał się
zdolnością rozumowania. Pogląd na świat z tej zasadniczej przesłanki wysnuty nosił charakter
racjonalistyczny, spekulatywny.
Rozum, "ratio" stał się narzędziem spełniania najwyższych celów. Celem tym było poznanie:
niezmąconym spokojnym rozumem poznać świat, jego istotę, było najszczytniejszym zadaniem. Poprzez
rozumowanie, spekulację dochodziło się do odkrycia duszy świata, Idei, Ducha. Rozum stał się
producentem wszelkich prawd o "duszy", bóstwie, przyczynie wszechrzeczy, początku istnienia, itp.
Ponieważ pierwiastek rozumu był najwartościowszą absolutną cechą człowieczeństwa, dochodziło się do
uogólnień, z których wyłaniał się system filozofii ducha. Aż do XVIII w. filozofię europejską ogólnie można
było sklasyfikować jako "filozofię ducha". Często przeradzała się ona w skrajny racjonalizm. W wieku XIX
dokonuje się tu zasadniczy przełom. Zakwestionowano w zdecydowany sposób identyfikowanie istoty
człowieczeństwa z intelektem. Narzucała się uwaga, iż intelekt jest raczej elementem pochodnym innych
władz natury człowieka; te władze, to głębokie popędy, namiętności i żądze, stanowiące o istocie
humanizmu, intelekt zaś był tylko narzędziem wykonawczym tych namiętności, a cały "świat ducha" to nic
innego, jak tylko już gotowy produkt wytężenia twórczego. Odrzucono więc uroszczenia "ducha", rozumu,
a tym samym i formę określającą pierwiastek humanistyczny: homo sapiens. Ten pierwiastek upatrywano
w napięciu instynktów życiowych, w namiętnościach, które są siłą poruszającą mechanizm rozwijającej się
kultury; nowe ujęcie zamknięto w formule "homo faber". Wyczuwano pod płaszczem rozumu i logiki
kłębiące się siły życiowe właściwe dla gatunku ludzkiego, napięcie życia szukające ujścia, dzięki czemu w
zależności od poszczególnych twórców nowych systemów filozoficznych różnie te zasadnicze namiętności
klasyfikowano i oceniano. Ogólnie określamy te systemy filozoficzne jako stające na platformie "filozofii
życia".
Od połowy XIX w. zanotować możemy trzy kierunki nowej filozofii życia, stojącej na stanowisku "homo
faber". Każdy z nich usiłuje określić podstawową namiętność rządzącą człowiekiem, by następnie wysnuć
w oparciu o nią zwarty system światopoglądowy, skąd z kolei płyną daleko idące konsekwencje dla teorii
kultury, historiozofii, systemu wartości etycznych, społecznych, itd.
W ogólnym zestawieniu będą to:
1. instynkt utrzymania się biologicznego przez zdobywanie i stwarzanie środków żywności - instynkt
zaspakajania głodu,
2. instynkt rozrostu biologicznego poprzez zaspakajanie popędu płciowego. Twórcą tego systemu jest
Freud,
3. instynkt woli mocy, zdobywania potęgi. Należą doń Nietzsche, Croce, Bergson, Adler.
Przy wnikliwym badaniu dostrzeżemy, iż wszystkie te popędy nie są czymś odrębnym od siebie, lecz
raczej stanowią tę samą namiętność widzianą tylko z różnych stron. Nie da się pomyśleć woli mocy i
potęgi bez spełnienia minimalnego warunku - utrzymania się biologicznego poprzez zaspakajanie głodu,
chroniąc się w ten sposób od śmierci. Badanie psychoanalityczne odkrywa nam prawdę, iż pierwotna
energia życiowa jest wprawdzie natury seksualnej, lecz w dalszych swych fazach w tajemniczy sposób
przemienia się w energię tworzycielską z której wynikają wszystkie impulsy, stwarzające rozwój kultury.
Wszystkie więc te impulsy da się scałkować w jednej zasadniczej namiętności: woli tworzycielskiej.
Tu zarysowuje się nasze stanowisko własne. Jest ono rozwinięciem i konsekwencją treści pojęcia "homo
faber" tak, iż wyłania się nowe ujęcie pierwiastka humanistycznego, będącego podstawą pod nasz system
światopoglądowy. Będzie nim formuła: "homo creans".
Homo creans nie jest zaprzeczeniem homo faber, lecz raczej uogólnieniem stanowisk i poglądów, które
zeń wynikają, przy jenoczesnym jego uzupełnieniu i wybiegnięciu naprzód. Uzyskujemy w pojęciu "homo
creans" nowy ogląd istoty człowieczeństwa, pogłębiający ogromnie wiedzę o niej, otwierający wspaniałe
perspektywy na niedostrzegane dotychczas, całkiem dziewicze obszary życia. Na tym fundamencie
budować możemy świat nowych twórczych dokonań. Stajemy olśnieni nowym widzeniem kultury, w której
człowiek buduje i unieśmiertelnia swoje wyższe, tworzycielskie "ja". W innym całkiem świetle występuje
historia, dzieje ludzkie. Rozumiemy nagle, iż napięcie woli tworzycielskiej w nas jest przejawem woli
dziejotwórczej, która w imię spełnienia naszego indywidualnego, człowieczego posłannictwa w życiu
domaga się zastosowania, zaczepienia o potok historycznego stawania się. Uświadomienie sobie tych
stanów psychicznych, tak niezwykłych na tle tysiącletniego bezruchu duchowego jest czymś w najwyższej
mierze niezwykłym, wprost upajającym. Oto nagle czujemy powiew żywej historii, jej przejmujące do głębi
wołanie! Letarg dziejowy Narodu Polskiego w nas, w naszych duszach już się kończy! Zbudziła się wola
włączenia się w rytm pulsującego życia twórczej ludzkości, by formować dzieje poprzez budownictwo
wielkości narodu, tego naturalnego podmiotu stawania się.
Kończy się nadmiernie długa noc dziejowa. Przez niekończący się szereg stuleci wypełnionych pustką
bezdziejowości przebija się brzask nowej, radosnej, pulsującej życiem epoki Sławii. Świtanie tego
radosnego dnia widzimy jednocześnie jako nadążający symptom odradzającej się masy życiowej
Słowiańszczyzny i narodu polskiego. Zdajemy bowiem sobie sprawę z tego, że żebraczy udział w
tworzeniu dziejów Europy w równym stopniu jest nasz, jak i innych narodów sławskich. Tu tkwi dodatkowa
więź naszej wspólnoty. Na pozór bowiem od zarania wyłonienia się państwowości polskiej, aż do dni
naszych problematyka Słowian i Polski nie wiązała się w żaden określony sposób ze sobę. Jedno
zagadnienie nie potrącało o drugie. Pramacierz słowiańska jako zagadnienie interesowała archeologów,
lingwistów i wszelkiego autoramentu nieszkodliwych dłubaczy. Zagadnienie Polski było jasne, wprost
oczywiste: jako naród budujący swój byt na zasadach katolicyzmu mieliśmy wytyczony kierunek aż do
dnia sądu ostatecznego, a wszelkie doraźne sprawy znajdowały swoje wyjaśnienie w ramach łacińskiej
lub zachodniej kultury i jej problematyki.
I dziś dopiero, wobec przełomu, który nas ogarnia widzimy, iż mają identyczną, wstrząsającą
problematykę zarówno Polska, jak i cała Słowiańszczyzna. Od tysiąca bowiem lat jedna i druga nie żyje
własnym życiem; z chwilą zaś gdy uświadomiliśmy sobie cmentarną pustkę, do której zostaliśmy
zepchnięci i w naszych jeszcze sercach odżyły tęsknoty do pełnego, twórczego życia, odczuliśmy, iż te
tęsknoty i najżywsze pragnienia są wspólne nie tylko Polakom, ale i całej rzeszy sławskiej.
Stoimy olśnieni odkryciem, iż Polska, polskość to nie jest to, co od tysiąca lat za nią było uważane: nie
ideały chrześcijańskie, zbawienie duszy, błogość gnijącej w zaciszu otoki persony, nie kultura wyrosła na
fundamencie liryki trawienia, lecz to, co jest tego wszystkiego zaprzeczeniem. Jednocześnie zdajemy
sobie sprawę z tego, iż rewolucja w dziedzinie najwyższych wartości życia ogarnia całą Słowiańszczyznę,
gdyż od tysiąca lat śpi ona w koszmarnym śnie pogrążona i odurzona w ten sam sposób jak i my, a więc
ci, którzy do narodu polskiego są przynależni.
Los wszystkich narodów słowiańskich jest ten sam: w momencie zetknięcia się z narodami zachodniej
Europy ulegają tak gruntownej chrystianizacji, iż ich rdzenne wartości duchowe ulegają całkowitemu
zniszczeniu. Zniszczenie ciągu tradycji jest tak dogłębne, iż narody sławskie stają się podobne do
zjawiska atomów ludzkich, pozbawionych rdzenia pacierzowego: to kalectwo zostaje z pozoru naprawione
w ten sposób, iż zamiast wartości zniszczonych wstawia się na ich miejsce treści pochodzenia
palestyńskiego, judo-chrześcijańskiego.
To sprawia, że Sławia pozbawiona przemyślnie własnej duszy, przez tysiące lat żyje zahipnotyzowana,
bezwolna, pogrążona w półśnie, w półświadomym wytężeniu przeżywania obcych wartości, siły Sławii
całkiem dezorganizujących. Stąd to płynie osowiałość, senność stylu życia sławskiego, pełnego
przedziwnej, rozstrajającej melancholii, z uwiądu wewnętrznego wynikającej.
I oto dziś pęta duchowe, w które została zakuta dusza plemion sławskich rozpadają się, dając nam
poczucie wolności wewnętrznej. Jako Polacy czujemy, iż to wszystko co stanowi istotę polskości, na czym
wznosi się dzisiejszy typ kulturalny polski, to razem nie jest dla nas wartością. Ogarnęliśmy oczyma duszy
to co na polskość się składa i odrzuciliśmy to wszystko, jako nam obce. Obcy nam jest ideał
personalizmu, obcy jest system wartości zeń wynikający, i te dziedziny kultury narodowej, które na tym
systemie wartości wyrosły: zorganizowane emocje religijne, sztuka, ideały narodowe, ideał etyczno-
moralny, społeczny, ekonomiczny. Tak my czujemy. Gdy spojrzymy na inne, nam bliskie narody Sławów,
widzimy, iż stoją one wobec tych samych problemów, tylko odczucie obcości narzuconych wartości jest
być może mniejsze. Gdy zdobędą się na tę samą postawę dogłębnego rewizjonizmu, z pewnością znajdą
się w tej samej sytuacji co i my. Nie może być inaczej, skoro uświadomimy sobie, iż żadem naród sławski
dotychczas nie potrafił stworzyć odrębnego, na rodzimych wartościach opartego typu kultury i zeń
wynikającego stylu życia. Jedynym wyjątkiem może być ruch husycki, protestantyzm XV w., który rzucił
podstawy nowego światopoglądu, został jednak załamany przez napór wrogich sił zewnętrznych.
Tak więc wola narodu polskiego do odrodzenia, do stworzenia rodzimego stylu życia, jest podstawą
duchową całej Słowiańszczyzny. To, co jest postulatem narodowym, wyrazem rodzącego się
nacjonalizmu polskiego, jest identyczne z ruchem odrodzeniowym Sławii. Światopogląd wykuwany przez
nacjonalizm polski jest światopoglądem zmartwychwstającej duszy sławskiej. Wyraziście zarysowuje się
przedziwna zbieżność pomiędzy dążeniami nacjonalizmu polskiego i sławskiego. Możemy więc oba te
kierunki myśli uważać za synonimy. Nie jest to łatwe do pojęcia dla umysłów, które podstawowej
problematyki wyżej wyłuszczonej nie ogarniają. Naród polski w dążeniu do odnalezienia swej zagubionej
treści, sięgając do podstaw swego istnienia, wychodzi daleko poza narzucone mu wartości. W tym
poszukiwaniu staje się Prometeuszem sponiewieranej Sławii. To co znajdzie, morderczym wysiłkiem z
swej gleby etnicznej wydobędzie, staje się wartością bezcenną dla wszystkich narodów sławskich.
Prawem tworzenia jest, iż to co zostaje stworzone jest normą dla tych, którzy na samodzielną twórczość
się nie zdobyli. Nacjonalizm polski rusza po zdobycie nowych wartości; ponieważ wysnute będą one z
gleby etnicznej Sławów, naturalnym polem dla ich rozprzestrzeniania się, jako norm obowiązujących,
będą tereny całej Sławii.
2. O rodzimy mit dziejotwórczy
Pragnienie stworzenia stylu życia, w którym Wielkość stanowiłaby atmosferę otaczającą każdą chwilę
istnienia ludzkiego, jest właściwą naszą postawą metafizyczną. Coś, co stanowi najgłębszą istotę
człowieczeństwa, coś, co było przez długie stulecia stłumione w polskich piersiach, to nagle wyłoniło się
jako niedająca się już ugasić tęsknota. Jest faktem. Ale nie dość na tym; tęsknota ta nie może i nie chce
zostać faktem tylko psychicznym. Jej naturalną tendencją jest włączenie się w rzeczywistość życia
ludzkiego, w świat kultury, przepojenia go sobą tak dalece, by podniosłość, upojenie stały się czymś
najbardziej codziennym, by każda chwila trwania była gorejącym płomieniem. Stać się to może tylko w
ramach wielkiej twórczej kultury. Tylko poprzez wyłonienie wielkiego systemu kultury utrzymać się potrafi
jeśli nie chce przeminąć jako powiewny i znikomy stan psychiczny w duszy jednostki, tj. gdy nie chce
upodobnić się do lotnego natchnienia poetyckiego, musi stworzyć taką rzeczywistość na zewnątrz, by ta w
każdej chwili ją pobudzała, dawała stałe oparcie, czyniąc ją czymś naturalnym i codziennym. Dopiero
wówczas życie ludzkie uległoby trwałemu wzbogaceniu o rzecz niesłychanej doniosłości w dziejach
kultury: o stworzenie typu życia, typu kultury, któryby pozwolił nam prekroczyć próg oddzielający nas od
sfrey tworzycielskiej, w której widzimy perspektywy wyższego życia.
Twórczość dotychczas była raczej zjawiskiem sporadycznym, występującym w pewnych momentach u
poetów, wynalazców, wodzów; reszta społeczeństwa była konsumentami ich dorobku. A przecież
czujemy, iż każdy człowiek ma ten sam głód metafizyczny, to samo pragnienie podniosłego, heroicznego
poziomu życia. Stanęliśmy dziś przed problemem przebicia zapory: uczynienia twórczości zjawiskiem
społecznym i świadomym. Wówczas życie uzyska aureolę wielkości i piękna. Oznacza to wydzielanie się
woli tworzycielskiej i jej aparatu wykonawczego w autonomiczną kategorię. W bio-psychicznej istocie
człowieka muszą nastąpić głębokie procesy, w wyniku których ujrzy on na ekranie swej świadomości to,
co w nim jest tworzycielskie, to co do sfery tworzycielskiej należy, i zrozumie mechanikę tego doniosłego
zjawiska.
W sumie więc biorąc dążymy do wzbogacenia naszej wiedzy o sobie, o istocie tworzycielskiej
człowieczeństwa, dzięki czemu uzyskamy zdolność potęgowania pierwiastka humanistycznego. Za
wszelką cenę nie chcemy dopuścić do tego, by wola wielkości, która się w nas zrodziła zgasła jak
niepodsycany płomyk, pragniemy natomiast rozpalić ją w znicz stale gorejący. Wierzymy, iż to jest
właściwa linia ewolucji rodu ludzkiego i przeznaczenie całego świata. Organizacja wnętrza człowieczego,
tworzycielskiego pierwiastka, wydobycie go z gleby biologicznej i wyodrębnienie w nową kategorię
narzuca z kolei pytanie: z jakiego człowieka? Odpowiedź już padła: z podłoża sławskiego. Ale tym samym
stajemy w łożysku historii w konkretnym momencie dziejowym i określonym terenie geograficznym. Z
strumienia woli tworzycielskiej, który dotychczas wysychał i marniał w bezdziejach sławskich w milionach
wegetujących ciał, w uwiędłych duszach niezliczonych pokoleń na ziemiach Sławii, chcemy stworzyć żywy
organizm oryginalnej kultury. Musimy w tym konkretnym, do pustkowia podobnym świecie dokonać takich
przeobrażeń, by siły dotychczas gnijące w bezwładzie zakwitły naraz kwieciem bujnego życia.
Jest to zagadnienie sławskiego mitu dziejotwórczego.
Przypomnijmy sobie pokrótce czym jest mit dziejotwórczy. Wola tworzycielska w swym dążeniu
rozbudowy wyższej kondygnacji bytu, jaką jest świat kultury, uruchamia najpierw świat odczuć w
podmiocie ludzkim: mamy tu pragnienie pełni życiowej, wolę wielkości. Z kolei działać rozpoczyna intuicja,
dzięki której ogarniamy daną rzeczywistość, jej wymiary. Działanie intuicji jest podobne do instynktu
przestrzeni u pająka, który w ten sposób uzyskuje zdolność zaczepieia swej sieci pajęczej o konkretny
układ przedmiotów. Materiałem na sieć jest dotychczasowy dorobek kulturalny. Trzeba go zdjąć z
dotychczasowych zaczepień, rozłożyć na elementy proste, gdyż tylko wówczas będzie go można użyć do
nowego systemu sieci. Jest to proces dysocjacji. Następuje rzutowanie w przód, zarysowanie antycypacji,
będącej ogarnięciem intuicyjnym nowych obszarów opornych żywiołów i włączenie w wizję nowego
organizmu. Dalej już mamy formowanie się mitu dziejotwórczego: włączenie się ładunku woli
Zgłoś jeśli naruszono regulamin