Schlemmer Phillips V. - Jedyna planeta Ziemia.doc

(1848 KB) Pobierz
Powrót do spisu KIPPIN

Powrót do spisu KIPPIN
PRZEDRUK

PHYLLIS V.SCHLEMMER
JEDYNĄ PLANETĄ ZIEMIA
(The Only Planet Of Choice / wyd. orygin. 1993/1994)


Jeśli ta książka jest wytworem fantazji,
to jest poetyckim i zwięzłym dziełem sztuki;
jeśli, w co wolę wierzyć, mówi prawdę,
to musi być jedną z najważniejszych książek,
jakie kiedykolwiek napisano.

– Mchael Glickman
dziennikarz i lekarz

 

 

 

Rada Dziewięciu stwierdziła, że podczas gdy inne planety
mają wybór, ich świadomość jest kolektywna.
Jedynie na ZIEMI jednostka może dokonać
samodzielnego wyboru.

Tomowi i Radzie Dzewięciu

 


SPIS TREŚCI:

Podziękowania
Słowo wstępne

I. WSZECHŚWIAT I JEGO MIESZKAŃCY

1. Preludium
2. Rada Dziewięciu
3. Bóg i Stworzenie
4. Cywilizacje Wszechświata
5. Odwiedziny
6. Inni

II. PLANETA ZIEMIA

7. Życie na Ziemi
8. Przyspieszanie ewolucji Ziemi
9. Na rozdrożu

III. PRASTARA HISTORIA ZIEMI W NOWYM ŚWIETLE

10. Źródła ludzkości kultury Aksu
11. Alteańskie wyzwanie: Atlantyda
12. Starożytny Egipt

IV. NAJWAŻNIEJSZE OGNIWA ŁAŃCUCHA

13 Hoovidzkie odgałęzienia, hebrajskie korzenie i Półksiężyc
14 Przymierze
15 Nazarejczyk

V. DRUGA STRONA MEDALU

16 Wojna i pokój w latach 1990-tych
17 Zapobiegając katastrofie

VI. SPRAWY ZIEMSKIE

18 Czynienie zmian
19 Przygody w krainie świadomości
20 Sprawy duszy
21 Następne milenium

ZAPISKI

Jak do tego doszło
Proces
Modlitwa Toma

Uwagi wydawcy

 


Spis treści / Dalej

PODZIĘKOWANIA

Potrzeba było dwudziestu lat wytężonej pracy wielu osób, aby powstała ta książka. Z wielką przyjemnością korzystam ze sposobności, aby im podziękować. Niektórzy dostarczyli środków pieniężnych, niektórzy wspierali mnie emocjonalnie, intelektualnie i duchowo. Jestem im za to nieskończenie wdzięczna.

Wiele zawdzięczam zwłaszcza moim kochanym córkom, Phyllis S. Manley i Marilou (Ludi) Long, których miłość i hojność wsparcia tak osobistego, jak i duchowego, dodawały mi sił do pracy. Mojej przecudownie wrażliwej wnuczce Kimberly Ross – ta książka jest dla ciebie i przyszłych pokoleń. Moim zmarłym rodzicom i dziadkom, którzy z miłością mi pomagali – bądźcie mną. Wyrazy gorącego uznania należą się sir Johnowi Whitmore'owi za jego duchowe spojrzenie na świat i bezustanne stawianie pytania “A jeśli...?" oraz jego oddanej żonie Dianie i ich synowi Jasonowi; dr Andrija Puharichowi, z którym miałam przyjemność i zaszczyt pracować przez tak wiele lat; oraz naszej pierwszej grupie z Ossining, N.Y., a także Lark von Hugo, która wzięła na siebie monumentalną pracę przepisania osiemnastu lat taśm magnetofonowych. Jej oddanie było katalizatorem, który dodawał nam bodźca do działania. Będziemy ci zawsze wdzięczni, Lark.

Alickowi Bartholomewowi z Gateway Books, naszemu wydawcy, i Palden Jenkins – za wstępną kompilację komunikatów.

W Austrii mieszkają Miki i Ingeborg Walleczek oraz ich córki, Sascha i Tini, którzy często byli dla mnie wytchnieniem w moim gorączkowym życiu, obdarowywując mnie hojnie miłością i pięknem. Dziękuję naszym austriackim przyjaciołom, którzy ofiarnie wspomagali Dziewiątkę: Wulfowi Kruetschniggowi, Franzi Lippert i Jane Tilden, a także Barbarze Lippitt, mojej “adoptowanej córce" za jej pełne miłości wsparcie i radosnego ducha.

Z Kanady pochodzi Barbara Bronfman, u której zawsze można znaleźć miłość i zachętę, i która obdarowała mnie bezpieczeństwem nieba i wieczną przyjaźnią.

W Norwegii mamy Jana Arne Odegardena z ofiarowanymi przez niego nowymi perspektywami.

Grupie ze Stanów Zjednoczonych, do której należą Philip i Rachel Goldman, Susan Kaye, Peter i Teresa Marnot, Funtz Mitchener, Geri Rogers, Alex Sautelle, Clive i Alyson Sinclair oraz Ian i Vicki Watson dziękuję za ich oddanie. Szczególne podziękowania należą się Cynthii Franklin za uporządkowanie taśm już tyle lat temu, a także mojej przyjaciółce Angeli Millburn-Scott.

A szczególne “dziękuję" chcę powiedzieć Davidowi Hemery i jego żonie, V. za ich oddanie w pracy nad obecnym wydaniem mojej książki.

Lorę Ritter z Niemiec, która podarowała mi rok swego życia, wiele radości i poczucia humoru, oraz jej przyjacielowi Yolkero-wi Heimowi.

W Izraelu mieszkają Avi i Ruti Yasur, i wszyscy, którzy mieli odwagę, aby być ze mną w “Kursie cudów"; moim partnerom w “Shaar Yamin" oraz Rivce Frank, Nivie Shapira, Sylvii Sheinbaum i wielu moim przyjaciołom, klientom i studentom – dziękuję.

Słowa uznania należą się Harriet Abramson i Avi N. Tal, których znam od zarania dziejów, i które zawsze służyły mi pomocą, kiedy jej potrzebowałam.

Do grupy ze Stanów Zjednoczonych należy Henry Belk, od którego wszystko się zaczęło, Judith Skutch Witson i jej mąż Bili, którzy dostarczyli mi “Kursu..."; nieżyjący Brendan O'Regan, naukowiec, który nigdy nie odrzucił mojego spojrzenia na świat; Jo i Bob Pease za wiele lat przyjaźni i lojalności; moja przyjaciółka Bette Davis, która wierzy we mnie; Ileen Maisel, która potrafi natychmiast dojrzeć sedno rzeczy i jest moją przyjaciółką, współpracownicą i powiernicą; Ivor i Ronnie Witson, którzy szczodrze dzielili się ze mną swym doświadczeniem i dostarczyli mi oprogramowania niezbędnego do dokonania zapisów; Desiree i Jim Hurtak (The Keys of Enoch) dziękuję za ich oddanie Wszechświatowi i pomoc w ciężkich chwilach; zmarłemu Gene'owi Roddenberry, twórcy Star Trek dziękuję za jego odwagę, ciekawość i pragnienie porozumienia się z Dziewiątką oraz za semi-autobiograficzny scenariusz filmowy, jaki dla nas napisał, zatytułowany “Dziewiątka".

Nieskończenie wdzięczna jestem Mary Bennett, naszemu wydawcy – jest ona “darem" Dziewiątki – za jej oddanie w pracy nad tą książką.

Wszystkim, którzy słuchali Dziewiątki i wierzyli lub nie.

W końcu, dziękuję mojemu mężowi Israelowi Carmelowi, który znosił moje wątpliwości, mój ból i często nieomylnie sprowadzał mnie z powrotem na właściwą drogę, i który nigdy, ani przez chwilę nie wątpił w istnienie Toma i Dziewiątki.

Jeśli prawdą jest to, że “Poznacie ich po ich owocach", to prawdziwie są oni jasnymi istotami i uzdrowicielami Planety.

Dziękuję wam wszystkim.
Phyllis V. Schlemmer Flagler Beach & Pardes Hanna, Israel

Jeden człowiek odważny to już większość.
Andrew Jackson


SŁOWO WSTĘPNE

Poszukiwanie Inteligencji Pozaziemskiej (SETI – The Search for Extra Terrestnal Intelhgence; przyp. tłum.) jest obecnie poważnym przedsięwzięciem. W roku 1992 NASA zainwestowała wiele wysiłku, pieniędzy i nowych technologii w przedsięwzięcie poszukiwania gwiazd, a raczej ich planet, a to z powodu sygnałów radiowych, które mogły być dowodem na istnienie inteligentnych form życia. Niedawno, w programie telewizyjnym pt.: “ET, proszę, odezwij się do Ziemi" wielu znanych profesorów związanych z projektem, wyraziło niejakie wątpliwości co do tego, że tego rodzaju życie w ogóle istnieje, oraz pragnienie, aby Ziemia nadal nasłuchiwała jego sygnałów.

Nie byli jednakże zgodni co do tego, czy my, Ziemianie, mądrze robimy ujawniając naszą obecność Wszechświatowi. Jak to ujął jeden z luminarzy, wszyscy przecież wiemy, co my, ludzie, zrobiliśmy ze społecznościami, które uważaliśmy za bardziej prymitywne, kiedy je odkryliśmy... co więc mogą zrobić z nami bardziej zaawansowane formy życia? Podłożem tej obawy jest sprzeczne przypuszczenie, że owe “zaawansowane" istoty mogą być równie agresywne, bezmyślne, nie zważające na innych i prymitywne jak ludzie!

I tak jest już zbyt późno, gdyż już od całych dziesięcioleci wysyłamy w kosmos przekazy radiowe, z których pierwszy zdążył właśnie minąć sąsiadujące z nami systemy słoneczne. Jednakże, dziwna natura większości potężnych sygnałów następujących po pierwszych kropkach i kreskach, od oper mydlanych do religijnych kazań, może spowodować, że obcy zaczną się zastanawiać czy na Ziemi w ogóle istnieje inteligentne życie! Kiedy zapytano Mahatmę Gandhiego co myśli o zachodniej cywilizacji, odparł że “pomysł był nawet dobry". Takie może być postrzeganie Ziemi z daleka!

Zagrożenie, jakie stworzyli dla nas podróżnicy z innych światów, było pierwotnie hołubione przez wczesne powieści sf, sławną audycję radiową Orsona Wellesa i wiele filmów, obecnie zostało wzmożone poprzez dziwne opowieści o okaleczaniu bydła i uprowadzeniach ludzi przez UFO. Bliższe nam w czasie są jednakże liczne próby światowego kina, zapoczątkowane prawdopodobnie przez Star Trek Gene'a Roddenberry, przedstawiania życia pozaziemskiego jako nam życzliwego, czego punktem kulminacyjnym jest chwytający za serce ET Stevena Spielberga.

Istoty przedstawione w większości opowieści sf, dobre czy złe, mają wygląd zbliżony do ludzkiego, lecz wyposażone są w zdolność szybkiego poruszania się w czasie i przestrzeni. Cynik uznałby obie te zdolności jako wygodny środek sprowadzania obcych na Ziemię, niezbędny tego typu opowieściom. Przecież najłatwiej jest osiągnąć humanoidalny wygląd aktorów, a obecnie wiemy już, że w rzeczywistości podróże na Ziemię konwencjonalnymi fizycznymi statkami kosmicznymi byłyby zbyt długie dla różnych ET. Lecz czy możemy być naprawdę pewni, że owo fantazjowanie nie jest prawdą?

Wiele lat temu, John Wheeler postulował istnienie wielu połączonych Wszechświatów, a inni pionierzy przekroczyli granice jego spekulacji i doszli do własnych granic wiarygodności. Istnienie innych wszechświatów zakłada istnienie innych wymiarów, bazujących na prawach, które wykraczają poza możliwości zrozumienia naszych naukowców i poza możliwości badania przez naszą technologię. Wszystko, co działa w tych dziedzinach nam wyda się magią i oczywiście zostanie odrzucone jako nie istniejące czy iluzja przez tych, którzy trzymają się ściśle ograniczeń obecnie istniejącej nauki. Czyż zaledwie sto lat temu takie rzeczy jak światło elektryczne, radio, telewizja, loty, nie mówiąc już o lotach w przestrzeń kosmiczną, nie były przez wszystkich, oprócz głupców, uważane za magię? Czy jesteśmy tak aroganccy i szowinistyczni na punkcie Ziemi, że myślimy, iż nasza nauka, licząca sobie marnych sto lat, jest jedyną nauką we Wszechświecie?

Kiedy Wheeler teoretyzował na temat innych dziedzin rzeczywistości, Uri Geller wyginał łyżeczki innymi sposobami. Jak to było do przewidzenia, obrońcy wiary naukowej, tacy jak mag James Randi, poszukiwacz SETI, Carl Sagan oraz maestro sf Isaak Asimov, zdyskwalifikowali jego zdolności. Mimo to, niektórzy znani naukowcy uznali go, i Geller zrobił fortunę lokali7ująć złoża ropy i minerałów dla wielkich firm, które nic przejmowały się specjalnie naukowym uzasadnieniem jego zdolności.

W samej religii można znaleźć wiele zdarzeń, które opierają się naszemu naukowemu rozumowaniu, a są nadzwyczaj podobne do tych przypadków, w których ujawniają się psychiki pokrewne Gellerowi. Tylko w naszej Biblii wzmiankowanych jest wiele przypadków jasnowidzenia, channelingu, telekinezy, uzdrawiania i różdżkarstwa. Zupełnie nielogiczne jest z naszej strony przyjmowanie tych biblijnych historii na wiarę, a jednocześnie zaprzeczanie, że te rzeczy mogą i zdarzają się dzisiaj. Upływ czasu dodaje doniosłości tamtym ludziom i tamtym wydarzeniom, jak obecnie robi to telewizja, co sprawia, że trudno nam odbierać ich z właściwej perspektywy odległych dziejów, trudno nam też znaleźć dla nich współczesne odnośniki.

Nauka oczywiście dogoniła religię, przynajmniej chrześcijańską, i obecnie na równi z nią stoi na straży prawdy, przynajmniej dla nas, zwykłych śmiertelników. U najwyższych kapłanów nauki szukamy wiedzy i zrozumienia, obszerne szaty ustąpiły miejsca białym kitlom, kielich – probówce. Nauka ma tę przewagę, że nie musi definiować dobra i zła, choć sądzę, że wszyscy wyszlibyśmy na tym lepiej, gdyby jednak to zrobiła. Na pierwszy rzut oka, nawet w dziedzinie moralności, nauka może dobrze wyjść na tej przewadze, gdyż zapiski historyczne dotyczące religii są godne ubolewania. I w czasach biblijnych, i obecnie mnożą się przykłady najoczywistszego zła czynionego w imię Boga i religii. Okazuje się, że czasami i ludzie obdarzeni zdolnościami paranormalnymi wykorzystują je dla niegodnych celów. Co nie jest niczym nowym, zaskakującym czy odmiennym. Gdziekolwiek jest dobro, jest i przeciwstawne mu i przeszkadzające zło. Czyż i nauka nie stworzyła swoich własnych potworów? Oczywiście że ani nauka, ani religia nie są złe same z siebie, lecz straszne jest to, co niektórzy ludzie potrafią uczynić w ich imię.

Chrześcijański pogląd na wspólną egzystencję dobra i zła może nie być zbyt daleki od prawdy, lecz ludzie często znajdują pocieszenie w bardziej jednostronnych interpretacjach spraw pozaziemskich. Niektórzy gloryfikują i czczą wszelakie formy doświadczeń kosmicznych, aby tylko nie pozwolić na postrzeganie ich poprzez pryzmat egzystencji materialnej, inni natomiast uważają wszystkie poczynania czy próby kontaktowania się obcych jako dzieło diabła. Ten podział jednakże wcale nie musi być tak oczywisty. Czy nie jest uzasadnione spekulowanie, że istoty technologicznie zaawansowane mogą żyć w innych wymiarach, istoty, które nie są złe, lecz które uważają nas za swoje laboratorium, czy niższe niż on formy życia, na których mogą do woli eksperymentować? Niewiele mamy skrupułów jeśli wspomnieć to, co zrobiliśmy z naszymi własnymi zwierzętami w interesie postępu nauki. Czy oni nie mogą robić tego samego, czyli uprowadzać ludzi i okaleczać bydło?

Tego typu zdarzenia łatwo pozwalają nam uwierzyć, że wszystkie pozaziemskie formy życia są złe. Z pewnością by tak było, chyba że bylibyśmy w stanie dowiedzieć się ile różnych rodzajów obcych istnieje, oraz ile z nich może przebywać z nami przez cały czas. Idea ta podważa bezpośrednio zdanie nauki co do rozwoju fizycznego ET będącego skutkiem przypadkowej ewolucji podobnej do naszej własnej, a przebiegającej na kilku odległych planetach, za to świetnie pasuje do wierzeń religijnych. Tak, istoty światłości i ciemnych sił, oraz te z szarej strefy pomiędzy nimi, mogą przebywać tu i teraz, choć w przeważającej części w innym wymiarze, a więc niedostrzegalne dla nas. To tylko nasza ślepa logika pyta: “Dlaczego nie przylecą i nie wylądują na trawniku przed Białym Domem? Dlaczego nie przylecą i nie uporządkują całego tego bałaganu, w którym tkwimy? Dlaczego mieliby się przejmować taką niewielką planetą jak nasza?". Być może od każdego z nas indywidualnie zależy to czy odkryjemy ich dla siebie i zostaniemy im wierni. Czy właśnie nie to sugerują niektóre religie?

Chłonąc niecierpliwie wszystkie cuda nauki i przyswajając sobie nowe luksusy, których dostarczyła nam technologia, wynieśliśmy naukowców na niezasłużone wyżyny nieomylności i nie zastanowiliśmy się, czy aby szukają oni pozaziemskich form życia we właściwym miejscu. Te formy już teraz są między nami i były, odkąd rozpoczęło się to krótkie mgnienie czasu w skali wszechświata, które my nazywamy historią spisaną. Jeśli “aniołowie" i inne kosmiczne istoty istnieją w innym wymiarze, to jestem pewien, że pojawiają się i znikają jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. A przecież, czyż właśnie tego nie robią? Czyż nie mogą przybyć w “Rydwanach Bogów", które zaprzeczą naszym prawom grawitacji i zdrowemu rozsądkowi, tak samo jak UFO?

Gdybyśmy poczytali pomiędzy wierszami religii i powieści sf, i cokolwiek mniej polegali na wyjaśnieniach nauki dotyczących istoty inteligencji pozaziemskiej, może bardziej by się nam poszczęściło. Sądzę, że sieć radioteleskopów NASA znalazła się w sytuacji człowieka, który tak daleko zaszedł w las, że przestał dostrzegać drzewa. Szukają gdzieś daleko czegoś, co mają tuż pod nosem! Czegoś, co chce nawet rozmawiać z nami, jeśli tylko zechcemy słuchać. Być może, jeśli zapytalibyśmy ET o cel ich egzystencji, może odpowiedzieliby nam na to pytanie, może też wyjaśniliby dlaczego nie ujawniają się wszem i wobec. Problem w tym, że religia zachęca nas do rozmawiania z Bogiem i jego zastępami, lecz jeśli ośmielimy się stwierdzić, że otrzymaliśmy odpowiedź, zostaniemy uznani za wariatów.

Już od około dwudziestu lat prowadzę rozmowy z grupą istot, które są niewidzialne i nie są ludźmi, a które z ogromną miłością i cierpliwością opowiadają mnie i wielu moim kolegom o strukturze inteligentnych form życia we Wszechświecie, gdzie w jego schemacie znajduje się Ziemia, jakie jest przeznaczenie nasze i naszej planety, w jaki sposób niewłaściwe podejście do religii i nauki spaczyło nasze postrzeganie aż do punktu, w którym zaczyna się ślepota, oraz o tym co możemy z tym zrobić. Moimi partnerami w tym przedsięwzięciu są naukowcy, znawcy religii oraz, przez jakiś czas był z nami Gene Roddenberry, twórca Star Trek, który prosił, i otrzymał, bardzo szczegółowy opis istot zamieszkujących Wszechświat. Gene odszedł, lecz inni są wciąż z nami.

JEDYNĄ PLANETĄ ZIEMIA składa się z wybranych rozmów z naszymi przyjaciółmi z kosmosu. Mam nadzieję, że niektórym ludziom przynajmniej pomoże zrozumieć jak wielka przepaść nieporozumień dzieli różne religie, religie od nauki i lekarzy od osób obdarzonych wrażliwością psychiczną. Niestety, musimy też dodać do tego pewne osoby posiadające jakąś tam władzę ziemską, a które, w swej głupocie lub mądrości (w zależności od tego jak na to spojrzymy), zdecydowały się chronić nas (dzięki rozumnemu spożytkowaniu dezinformacji i absurdu) przed ich własną, pełniejszą wiedzą o życiu pozaziemskim. Należałoby się zastanowić czy naprawdę zdają sobie sprawę, z jakim poziomem kosmicznej hierarchii mają do czynienia i kto potrzebuje ochrony przed kim.

Ta książka, razem z innymi książkami, nową generacją filmów sf, pewnymi kryzysami globalnymi, informatorami, zjawiskami paranormalnymi, kontrolowanymi (i nie tak bardzo kontrolowanymi) przeciekami informacji, jest częścią tak istotnego przebudzenia Ziemi. To przebudzenie wymaga, abyśmy wyszli poza obecne struktury i nauki, i religii. Wyzwaniem dla nauki jest to, że istota religii to prawda, wyzwaniem dla religii jest to, że istnieje więcej niż jedna prawda. Wszystko, co głosi każda religia jest perspektywą tej prawdy, obecnie dość poważnie spaczoną. Dla prawdziwego zrozumienia nie ma innego autorytetu jak tylko my sami. Musimy być śmiali, lecz bardzo wybiórczy.

Nie spodziewam się, że moja szczególna logika, wyłożona na tych kilku stronicach, okaże się wystarczająca, aby otworzyć umysły co bardziej sceptycznych czytelników. Niektórzy z nas zamkną się, nie bez uzasadnionych powodów, na jakiekolwiek przekazy, które rzekomo pochodzą z kosmicznego źródła, zwłaszcza jeśli przekazywane są lub transmitowane poprzez omylną istotę ludzką. Możemy chronić się przed tym, czego nie rozumiemy lub w co nie wierzymy, podejrzewając lub nawet oskarżając wszystkich o oszustwo. Oszustwo jednakże, zdarza się jedynie tam, gdzie dostrzega się zysk czy to w postaci czysto materialnej czy w postaci możliwości zyskania władzy. To z pewnością nie dotyczy Phyllis.

Rola pośrednika między świadomością ziemską a kosmiczna obfituje w trudności, samotność i stres, a często jest fizycznie i emocjonalnie bolesna. Phyllis doświadczyła tego w całej pełni. Jest ona zwyczajną Amerykanką, dietetyczką, matką i babcią, niezwykłą nauczycielką, uzdrowicielką i kanałem przekazu, która w “Zapiskach" opowiada o sobie i o tym, jak to się wszystko zaczęło. Aby lepiej zrozumieć proces channelingu, radzę przeczytać najpierw część drugą “Zapisków", a dopiero potem całą książkę.

Zawsze będą osoby, które odrzucą channeling lub będą odczuwały niewzruszoną do niego awersję. Dobrze rozumiem ich stanowisko, czy musimy znać źródło przekazu, aby uznać i przyjąć mądrość, którą zawiera? Czy dobry cytat stanie się jeszcze lepszy, jeśli przypiszemy go Abrahamowi Lincolnowi, Williamowi Jamesowi czy Szekspirowi? Jeśli potrzebujemy nazwiska wzmocnionego sławą autora, aby nadać mocy powiedzeniu, czyż poprzez to nie odbieramy sami sobie możliwości wyboru? JEDYNĄ PLANETĄ ZIEMIA mówi o tym, jak ważny może być nasz indywidualny wybór w latach, które nadejdą, tak dla nas samych, jak i dla Wszechświata. Nie musisz, ani nie możesz decydować już teraz, czy mądrość tu zawarta potrafi obronić się sama, nie jesteś też w stanie powiedzieć czy informacje zawarte w tej książce istotnie są rozsądnymi hipotezami, póki jej nie przeczytasz. Wybierz więc. Czytaj.

John Whitmore

 


Wstecz / Spis treści / Dalej

1. PRELUDIUM

"Jesteśmy tu. Nazywam się Tom. Przychodzimy w miłości i pokoju. Pozdrowienia, błogosławieństwa, radości."

Tak właśnie zaczyna się wiele przekazów od Rady Dziewięciu. Są one przekazywane przez Toma, ich rzecznika. Obecne wydanie tej książki powstało z potrzeby przygotowania oryginalnego tekstu w celu przetłumaczenia go na inne języki. A także, kiedy poprzednia edycja odniosła sukces, stało się jasne, że istnieje zapotrzebowanie na więcej materiałów od Dziewiątki. Tak więc, pierwotny tekst rozszerzono o materiały archiwalne i nowe transmisje (z maja 1994). Należało też zmniejszyć do minimum wkład wydawcy – przekazy Dziewiątki mówią same za siebie, jak to ujął Tom w przekazie z roku 1991: “Energia tego pozytywnego zrozumienia umożliwia dokonywanie zmian w życiu. Sprawą nadzwyczaj ważną jest, aby ta Kosmologia stała się dostępna ludzkości. Należy dać ludziom możliwość poznania prawdy, bo kiedy zostanie ona im ujawniona, dojdzie do głosu ich wewnętrzny kod, staną się świadomi."

Dlatego wydawca zdecydował, aby nie wtrącać się za wiele. Bardzo możliwe jest, że nie rozumiemy wszystkich znaczeń wszystkich zdań Toma – lecz możliwe również, że wraz z rozwojem wewnętrznym, te co niejasne dziś, zabłyśnie jasnością jutro. Jest to książka z rodzaju tych, które pomagają nam rozwinąć się i poszerzyć horyzonty.

Książka ta różni się znacznie i od Prelude to the Landing on Planet Earth, i od swego pierwszego wydania. Nie ma owego narracyjnego stylu pierwszej ani komentarzy drugiej. Chce, aby czytelnik po prostu “był". Jest refleksją o gwałtownie zmieniających się czasach, o naszej wciąż wzrastającej umiejętności przyjmowania w życiu niezwykłych idei i postępowania według nich. Bardzo często Tom mówi coś, a potem powtarza, zmieniając zaledwie jedno czy dwa słowa. W ten sposób poszerza nasze umysły i stopniowo, prosto i powoli wpaja nam jakieś szerokie pojęcie. Jest to kolejny sposób docierania do naszego kodu, który pozwala nam na wchłonięcie danej informacji, po którą sięgniemy wtedy, gdy będziemy jej potrzebowali.

Zalecałabym też przeczytanie najpierw części pierwszej i drugiej “Zapisków", a dopiero potem sięgnięcie do tekstu właściwego, gdyż informacje tam zawarte będą nader przydatne w zrozumieniu procesu opisanego w tej książce. Jeśli o mnie chodzi, pracując nad tymi przekazami, czułam jakby stawały się one wielkim kryształem, odbijającym światło wszystkimi ściankami. I wtedy, i teraz przepełnia mnie owa niemal namacalna energia emanująca z tych zdań.

Muszę powiedzieć, że moje zadanie byłoby znacznie trudniejsze, gdyby nie umiejętności Palden Jenkins, która zebrała zapisy przekazów do pierwszego wydania. Również Tom chciał, abym podziękowała Palden: “Jako rzecznik Dziewiątki, przekazuję informacje od Rady Dziewięciu naszą wielką radość i wdzięczność za zadanie, które wykonałaś".

Słowa podziękowania kieruję również do Lab Nine Ltd. Za pozwolenie użycia wyjątków z Prelude to the Landing on Planet Earth, które zawierają też wyjątki z Uninvited Visitors Ivana T. Sandersona.

Przedstawiłam sposób mówienia Toma tak blisko oryginału, jak tylko było to możliwe, nie utrudniając jednocześnie jego odczytywania. Słowa są dokładnie tam, gdzie miały być, nawet jeśli wydaje się, że brzmią “dziwnie" według naszych współczesnych standardów. Wiele zdań ma więcej niż jedno znaczenie, a każdy z nas znajdzie tu swoje własne prawdy. Już od wielu miesięcy pracuję nad tymi tekstami, i w każdym paragrafie znalazłam w nich wiele poziomów znaczeniowych. Tom często używa słowa “Tak" na końcu zdania. Czasami robi to, aby wzmocnić wymowę tego, co właśnie powiedział. Często, aby dać słuchaczowi znać, że czeka na kolejne pytanie. Czasami zdaje się, że nie potrafi wymówić jakiegoś słowa i czyni kolejne próby, lecz oszczędziłam czytelnikowi zdań typu: “To jest prawda... prawdopo... pra... prawdopodobieństwo!", przy czym ostatnie słowo zostaje wymówione z westchnieniem triumfu. Często pyta dlaczego słowa, które wymawia się tak samo, mają inne znaczenie, lecz takie dygresje zostają zwykle szybko ucinane przez Radę, upominającą go, aby nie odbiegał od tematu. Bawi go gra stów, i czytelnik powinien spróbować wyszukać podwójne znaczenia jego wypowiedzi, które choć zabawne, mają zwykle poważny wpływ na cały tekst. Jest wspaniałym towarzyszem, i jeśli nie jest to zbyt dziwaczne w odniesieniu do istoty bezcielesnej, mogę tylko powiedzieć, że podczas wszystkich moich z nim rozmów, zawsze był nadzwyczaj wrażliwy i bardzo go polubiłam.

Rada Dziewięciu jedynie przekazuje poprzez Phyllis Schlemmer, i to, co warte zaznaczenia, w czasie, kiedy channelling staje się coraz popularniejszy. Jak to wyjaśnia Tom: “Kiedy otworzysz się na komunikowanie się z istotami z innych wymiarów, bardzo ważne jest, aby zrozumieć cel i motywy tego procesu. Bo są tacy, którzy przychodzą twierdząc, że są kimś, kim nie są i mogą przekazać informacje, które mogą być prawdą, ale które równie dobrze mogą być sposobem manipulowania i kontrolowania. My przychodzimy tylko przez Naszą Istotę (Phyllis). Ja jestem jedynym rzecznikiem Rady i nie mówię przez nikogo innego." Tekst, z którego zaczerpnęłam ten wyjątek można znaleźć w “Zapiskach".

Tom powiedział też, że nie trzeba koniecznie podążać “z wiatrem tęskności"! Tak więc zostawiam was z tymi przekazami. Praca nad nimi dała mi wiele radości, za co będę zawsze wdzięczna. Jeśli, czytając tę książkę doświadczycie tak wielu błogosławieństw, jak ja, wtedy naprawdę zostaniecie ubogaceni. Zostawiam was z tym cytatem:

"Nasycamy was energią. Rozbudzamy was, tak jak wy rozbudzacie nas. Chcemy, abyście wiedzieli, że was kochamy. Chcemy, abyście wiedzieli, kim jesteście, i nie chcemy, żebyście czynili z nas lub z siebie samych bogów. Dziękujemy wam."

 


Wstecz / Spis treści / Dalej

2. RADA DZIEWIĘCIU

Oprócz odpowiedzi udzielonych w tym rozdziale, innym bardzo uderzającym aspektem tych przekazów jest umiejętność Toma polegająca na dokładnym przypomnieniu sobie zawartości poprzednich konwersacji. Często mówi: “Zajrzyj do przekazu sprzed dwóch lat", wie też, że to co nam może zająć miesiące badań, oni mogą zrobić w sekundzie. Zrozumienie pochodzenia Dziewiątki zdawało się być ograniczone poziomem wewnętrznego rozwoju jednostki (czy to osoby pytającej czy czytającej). Gdyż, jak to ujął Tom: “jeśli jest ktoś, kto zada pytanie, na które odpowiedzi nie potrafi przyjąć i naprawdę zrozumieć, nie odpowiemy mu póki nie znajdzie się w takim stadium, w którym będzie to potrafił". Dlatego właśnie rozdział ten zaczyna się od pytań wielu różnych osób dotyczących, zdawałoby się tego samego.

Kiedyś Tom odparł: “Jesteśmy w prawdzie Eonów" odnosząc się do gnostyckich filozofów, i właśnie ta konwersacja pojawia się w dalszej części książki. Eon jest terminem używanym powszechnie na określenie przedziału czasu, wieczności. Jednakże często też określa najwyższą formę Niebiańskiej potęgi, duchowych istnień stworzonych przez Boską Obecność.

Ta pierwsza wymiana zdań, która miała miejsce w roku 1975, dotyczyła Gene'a Roddenberry (sławnego dzięki Star Trek). Gene odbył kilka bardzo długich sesji z Tomem. W dalszej części znajduje się ich więcej.

GENE: Z kim rozmawiam? Czy masz jakieś imię?

TOM: Jestem Tom. Jestem rzecznikiem Rady Dziewięciu. Naprawdę nazywam się Tehuti. Tak. Jestem też Hamarkos, jestem też Herenkar, jestem też znany jako Thomas i jestem też znany jako Atum.

GENE: Jesteś jednym z Dziewiątki, czy jesteś oddzielną istotą?

TOM: Zasiadam w Radzie Dziewięciu, tak. Jestem tym, który posiada mądrość, która do was przemawia. Lecz Rada powiedziała, że w przekazach czasami nie mówię mądrze! Tak.

Oto odpowiedź, jakiej Tom udzielił innemu pytającemu w 1977 roku na ten sam temat:

GOŚĆ: Chciałbym zapytać co mnie wita?

TOM: Jestem rzecznikiem. Znany jestem jako Tom z Rady Dziewięciu. Jestem jednym z Dziewięciu....

Zgłoś jeśli naruszono regulamin