BURCKHARDT JAKUB - KULTURA ODRODZENIA WE WŁOSZECH.pdf
(
2525 KB
)
Pobierz
167729240 UNPDF
JAKUB
BURCKHARDT
KULTURA
ODRODZENIA
WE WŁOSZECH
PRÓBA UJĘCIA
przełożyła
MARIA KRECZOWSKA
wstępem opatrzył
PROF. DR MIECZYSŁAW BRAHMER
CZYTELNIK
•
1961
WSTĘP
Spośród wielkich epok w rozwoju kultury renesans, jak dotąd, najsilniej po
ciągał artystów i uczonych. W.K. Ferguson (1948) wypełnił tom obszerny historią
kolejnych interpretacji Odrodzenia — a nie był to pierwszy przegląd tego ro
dzaju i z pewnością nie ostatni. Barwność widowiskowa i skala dramatycznych
napięć, intensywność przeżywania i twórcza wielostronność złożyły się na fascy
nującą legendę, a niemniej z pewnością zaważyło tu przeświadczenie, że z Odro
dzeniem zaczyna się nasza własna historia, wyraźna już genealogia człowieka
nowożytnego. Upowszechnienie się tej świadomości jest w ogromnej mierze dzie
łem Jakuba Burckhardta.
Jego — stuletnia już —
Kultura Odrodzenia
ukazała się w roku 1860, wiemy
jednak, że w umyśle pisarza kształtowała się przez lata. Pierwszy jej zamysł
powstał jeszcze w roku 1847, z pobudki na pozór dość przypadkowej. Według
zwierzeń samego autora przyniosło ją odczytanie za pobytu w Rzymie
Żywotów
Wespazjana da Bisticci. Ta seria portretów, w których światły księgarz Medy-
ceuszów przekazał rysy kilkudziesięciu współczesnych mu znakomitości, nie nale
ży do szczególnie wybitnych zabytków renesansowej prozy, zachowała jednak wy
razistość rzeczy widzianych i utrwalonych przez uważnego świadka. Stała się
ona przysłowiową iskrą, która roznieca ogień, przygotowaniem podjętego obecnie
dzieła były już bowiem wędrówki po Włoszech i poprzednie prace Burckhardta.
Z biegiem czasu — a upłynęło go sporo — początkowe plany ulegały zmianom
zasadniczym. Pierwotnie obraz Odrodzenia miał się stać zamknięciem dziejów
średniowiecza, których okazałym fragmentem była ogłoszona w roku 1855 mono
grafia o czasach Konstantyna Wielkiego. Stopniowo jednak punkt ciężkości prze
suwał się ku erze nowożytnej: co kiedyś miało być finałem, przeobraziło się
w uwerturę. Rozmyślnie jednak pominął Burckhardt jeden z najbardziej istotnych
elementów opisywanego fragmentu przeszłości: sztukę. Uczynił to z myślą o przed
stawieniu osobno tej dziedziny twórczości, która zresztą wypełniła już wiele kart
jego
Cicerone
(1856). Decyzja taka była zapewne niemałym wyrzeczeniem dla
Burckhardta, który w podróżach swych nie rozstawał się ze szkicownikiem i wy
czulony był na piękno plastyczne. Niemniej jednak czytelnika
Kultury Odrodze
nia
musi uderzać ten brak, nie przewidziany zapewne w pierwszym zarysie książki,
która miała nosić tytuł: „Wiek Rafaela".
Jak 2wykle, i na tej drodze nie brakło Burckhardtowi poprzedników. Swe
powinowactwa z renesansem wyczuwali ludzie Oświecenia, racjonaliści z uzna
niem wspominający swych prekursorów w walce z jarzmem autorytetów, z wię
zami nietykalnych dogmatów. Lecz i romantycy upodobali sobie nie tylko go
tycką strzelistość średniowiecza: dowodem choćby renesansowe wątki w teatrze,
do których powodzenia niemało przyczynił się Szekspir. Dwa jednak nazwiska
rzucają się tu w oczy przede wszystkim: Stendhal i Michelet. Wprawdzie Stendhal
zamierzonej „Histoire de l'energie en Italie" aie napisał, niemniej jednak jego
uwielbienie dla Włoch jako kraju uczuć spontanicznych i gwałtownych, w prze
ciwieństwie do Francji nie stłumionych powłoką konwencjonalnych form towa
rzyskich, stało się wytyczną wzrastających upodobań w epoce, która tej energii
wydawała się wcieleniem najpełniejszym. Gdy jednak Stendhal był i długo miał
jeszcze pozostać pisarzem zapoznanym, na pięć lat przed książką Burckhardta
ukazała się siódma część wielkiej
Historii Francji
Micheleta, tom opatrzony pod
tytułem: „Renesans". W
Kulturze Odrodzenia
Michelet wymieniony został tylko
mimochodem. Z pewnością nie od tego romantycznego wizjonera przeszłości
wziął Burckhardt podnietę do dzieła, którego pomysł nosił w sobie już od kilku
lat. Niemniej jednak trzeba stwierdzić, że właśnie Michelet uznał odkrycie świa
ta i odkrycie człowieka za dwie zasadnicze zdobycze renesansu, i ta formuła,
uderzająca skrótowością swych haseł, odnajdzie się u Burckhardta, który poprze
ją i dopełni wymową licznych, umiejętnie powiązanych faktów.
Zrodzona w aurze „Wiosny ludów"
Kultura Odrodzenia
pojawiła się w chwili,
gdy zjednoczenie Włoch dobiec miało niebawem końca, i dedykowana była
przyjacielowi autora, bojownikowi o wolność swego kraju, karbonariuszowi
Picchioni. Niejednokrotnie też w toku swych wywodów podkreślał Burckhardt
znaczenie, jakie w rozwoju kultury na Półwyspie Apenińskim przypadło włos
kiemu
Volksgeist,
dziedzictwu ludowemu, dzięki któremu humanizm zyskał tam
zupełnie inny charakter niż w pozostałych krajach Europy, gdzie był importo
wanym przez uczonych nabytkiem. Zarazem sympatie pisarza zwracały się do
form życia zbiorowego, jakie ukształtowały się w demokracjach włoskich, zosta
wiających jednostce szeroką swobodę indywidualnego rozwoju — nieodzowny
warunek rozkwitu kultury. Szwajcar, obywatel małego kraju, o usposobieniu kon
templacyjnym, nieufnie spoglądał na wzrost wielkich mocarstw, na zachłanność
potężniejącego imperializmu. Późniejsze
Weltgeschichtliche Betrachtungen
dowo
dzą, jak silne miał poczucie kryzysu współczesnego świata. Ogarniał go lęk przed
grozą nieuniknionego przewrotu, obawiał się zagłady tradycyjnych wartości, które
radykalizm rewolucyjny odrzucić gotów jako niewczesny zbytek. Widział, jak
państwo nowoczesne bezwzględnie zmierza do zwiększania swej siły na zewnątrz
i wewnątrz, i powtarzał, że „siła jest rzeczą samą w sobie złą"
{Die Macht ist
bose an sich).
Chociaż więc nie uchylał się od udziału w życiu bieżącym i wy
pełniania obowiązków członka istniejącej społeczności, chętnie puszczał się w wę
drówkę po dawnych, rozdrobnionych, a świetnych swoją kulturą Włoszech.
Odrywając oczy od nadciągającej burzy i przystępując do kreślenia obrazu
wielkiej epoki, nie uległ Burckhardt pokusom romantycznej improwizacji. Oparł
się na rozległych i uważnych studiach, zwłaszcza podstawowego zbioru Mura-
toriego. Nie zawsze okazał dostateczny krytycyzm w użytkowaniu źródeł, niekie
dy ufał im zbyt pochopnie — pamiętać jednak należy, że dopiero szczegółowe
badania kilku pokoleń wytrwałych erudytów dostarczyły tu właściwych kryteriów
oceny.
W przeciwieństwie do większości późniejszych badaczy tej epoki, Burckhardta
nie interesują dociekania genetyczne. Nie stara się dotrzeć do zalążków rene
sansu, ale chce w barwnym przekroju okazać jego przejawy znamienne dla całego
okresu. Nie podejmuje też pytań związanych z chronologią i periodyzacją, jak
kolwiek zupełnie wyminąć się ich nie da i przychodzą do głosu mimo wszystko.
Płat dziejów, jaki stawiono przed nami, jest ogromny: od wieku XIII, od czasów
Fryderyka Hohenstaufa i Dantego, po lata kontrreformacji. W tej rozpiętości
niemal trzech stuleci zaszło zmian niemało i Burckhardt zbyt dobrze zna swój
przedmiot, by nie zdawać sobie z tego sprawy. Nie omieszka więc na przykład
poświadczyć różnicy, jaka zachodzi między despotami włoskimi XIV i XV wieku.
Ale czyni to bez nacisku, nie wysuwając na plan pierwszy zagadnień rozwoju
historycznego. Obraz, który odsłania, na przekór swemu wewnętrznemu dyna
mizmowi, jest obrazem statycznym, jak uchwycony na kliszy moment pełnego
napięcia dramatu.
Wystrzegając się upraszczania procesów długich a złożonych, raczej sugerując
tylko konkluzje ogólne, Burckhardt już przez samo skupienie światła na dwu
podstawowych „odkryciach" renesansu przeciwstawia go silnie wiekom poprzed
nim, czyni antytezą chrześcijańskiego średniowiecza. Jakkolwiek nie zamyka oczu
na wielkość średniowiecza francuskiego, wyraźnie bliższy jest mu ówczesny świat
germański i do niego najchętniej nawiązuje. Chociaż dopiero badania późniejsze
dowieść miały, że znajomość i wpływ antyku w wiekach średnich były znacznie
szersze, niż niegdyś przypuszczano, Burckhardt, uznając całą doniosłość odrodze
nia starożytności (któremu rozdział osobny poświęcił), ograniczył jednak jego
zasięg. Wbrew górującym wówczas tendencjom, by z tego źródła przede wszyst
kim wywodzić prąd nowy, przyznaje antykowi rolę niezwykle ważną, ale po
mocniczą: przykłady starożytne stają się dopełnieniem doświadczenia życiowego,
służą radą i dają zachętę, umacniają świecki, racjonalistyczny charakter kultury.
W ciągu stulecia, jakie nas dzieli od książki Burckhardta, problem wzajemnego
stosunku renesansu i średniowiecza był Ośrodkiem sporów zawziętych, odnawia
jących się raz po raz: przeważna część prac, dotyczących tego zagadnienia, sta
rała się w średniowieczu odnaleźć jak najwięcej renesansu, a w renesansie —
średniowiecza. Po prawdzie zaś, czy od renesansu spoglądać ku średniowieczu,
czy też na odwrót, w jednej i drugiej perspektywie chodzi przecież nie o ode
rwane objawy, o zapowiedzi czy echa (skądinąd interesujące), ale o zasadniczą
linię rozwoju, o to, co rzeczywiście w danej chwili nosi w sobie tchnienie przy
szłości.
W bardzo szeroko zakreślonych granicach czasu Burckhardt, zgodnie zresztą
z przyjętym zwyczajem, skupia swą uwagę na wieku XV i pierwszej połowie XVI.
Włącza wprawdzie w krąg renesansowy wielkich poprzedników, pisarzy
trecenta,
gdyż dostarczają mu ważkich argumentów, już dzięki wymowie niepospolitych
indywidualności. Zabieg ten zresztą pozwala zarazem na przyćmienie średnio
wiecza, pozbawionego najmocniejszego ze swych świateł —
Boskiej komedii.
Ale najbardziej osobiste sympatie zdaje się w nim budzić wiek XV. Tutaj należą
ulubieńcy pisarza: Eneasz Sylwiusz Piccolomini i Leon Baptysta Alberti. Dziwić
może, iż autor
De re aedificatoria
i twórca Tempio Malatestiano przesłonił Leo
narda. Lecz uświadomić sobie trzeba, że w chwili powstawania książki olbrzy
mia spuścizna rękopiśmienna Leonarda nie była udostępniona, a zostawienie sztuk
plastycznych poza zasięgiem
Kultury Odrodzenia
przyczynić się musiało do zmia
ny właściwych proporcji. Zresztą i Michałowi Aniołowi nie przypadła jedna z ról
głównych: elegijny Burckhardt zdawał się być onieśmielony w obliczu natur po
tężnych, tytanicznych.
Koniec renesansu widział Burckhardt wyraźniej niż jego początki; przekona
ny był, że sprowadziły go dwie wrogie siły, które równocześnie zaciążyły nad
życiem całego półwyspu: przemoc hiszpańskich najeźdźców i terror kontrrefor-
macji
W zakończeniu książki raz jeszcze zwrócił wzrok w stronę q
uattrocenta.
Te
ostatnie akordy, mające w sobie podzwięki florenckiego platonizmu i stłumione
Plik z chomika:
eilena
Inne pliki z tego folderu:
Kategorie kultury średniowiecznej - A.Gurkiewicz.PDF
(56586 KB)
Społeczna historia sztuki i literatury - A.Hauser.PDF
(28795 KB)
P.Aries Historia dzieciństwa.pdf
(13243 KB)
jesien sredniowiecza rozdz. XI.pdf
(7844 KB)
Aries P., Człowiek i śmierć (roz. Śmierć oswojona).pdf
(4401 KB)
Inne foldery tego chomika:
Galeria
Market Leader - Pre-Intermediate New Edition disk 1
Market Leader - Pre-Intermediate New Edition disk2
New Friends 1 cd
New Friends 3
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin