Chmielewska Wielki diament Tom 1.txt

(388 KB) Pobierz
Joanna Chmielewska

Wielki Diament

t. I
Pan mecenas obrzuci� swe klientki spojrzeniem, kt�remu postara� si� odebra� 
wszelki 
wyraz.
- W wypadku mienia bardzo wysokiej warto�ci, szczeg�lnie ruchomego � rzek� 
sucho � nale�y niezbicie udowodni� prawo w�asno�ci. Wykluczy� podejrzenia, 
jakoby 
przedmiot m�g� zosta� ukradziony lub te� w inny spos�b zaw�adni�to nim 
bezprawnie. 
Odnaleziony nieoczekiwanie, powiedzmy, obraz Rembrandta, o kt�rym mo�e nawet 
chodzi�y 
jakie� s�uchy... albo nie... Wykluczy� ewentualno�� fa�szerstwa, prze�ledzi� 
koleje losu...
- W tym wypadku fa�szerstwo nie wchodzi w rachub� � zauwa�y�a grzecznie 
jedna z klientek.
- Tak, istotnie. Zatem koleje losu. Udokumentowa� na pi�mie, bo �ywych 
�wiadk�w, jak rozumiem, nie ma ju� na �wiecie. Korespondencja, powiedzmy, rzecz 
jasna 
nale�y zbada� jej autentyczno��...
- Za��my, �e wszystko si� zgadza � przerwa�a z odrobin� niecierpliwo�ci druga 
klientka. � I potem co?
- I potem, oczywi�cie, mog� panie tym dysponowa�.
- A podatek spadkowy?
- Podatek musia�yby panie zap�aci� w wypadku sprzeda�y przedmiotu. 
Zrozumia�em, �e warto�� przedmiotu jest nie do okre�lenia...?
Obie klientki r�wnocze�nie kiwn�y g�owami.
- Zatem w wypadku sprzeda�y. W razie ci�gni�cia zysk�w z... powiedzmy... 
demonstracji... oczywi�cie podatek od tych zysk�w. Poza tym nie widz� przeszk�d, 
ale bez 
przeprowadzenia dowodu nie radzi�bym...
- A komu w�a�ciwie nale�a�oby ten dow�d podetkn�� pod nos? � spyta�a 
uprzejmie pierwsza klientka. � Policji? Ministerstwom Skarbu rozmaitych kraj�w? 
Radzie 
Europejskiej? UNESCO?
- Mafii sycylijskiej...? � podsun�a druga
- My�l�, �e najlepiej wszystkim � odpar� pan mecenas w nag�ym przyp�ywie 
szczero�ci. � W gr� wchodzi jeszcze prasa, notariaty, s�dy.
Dwie damy przygl�da�y mu si� przez chwil� w milczeniu, po czym r�wnocze�nie 
podnios�y si� z krzese�.
- W porz�dku � powiedzia�a jedna z nich, pan mecenas nie wiedzia� ju�, kt�ra, 
bo przedtem rozr�nia� je po zajmowanych miejscach, ta z prawej, ta z lewej, a 
wstaj�c 
zd��y�y si� przemiesza�. � Rozg�osimy to powszechnie. Przet�umaczymy to przez 
t�umaczy 
przysi�g�ych i roze�lemy po ca�ym �wiecie. Co do udowodnienia, nie ma problem�w.
Druga zatrzyma�a si� jeszcze w drodze ku drzwiom i odwr�ci�a.
- Rozumiem, �e pan mecenas zechce wystosowa� oficjalne pismo przewodnie?
Pan mecenas zerwa� si� i sk�oni�.
- Tak jest. Oczywi�cie. Je�li panie sobie �ycz�, dopilnuj� ekspertyz.
- Zatem ma pan klientki...
Panie wysz�y, a pan mecenas opad� z powrotem na krzes�o i otar� pot z czo�a...
- O twoj� r�k� o�wiadczy� si� George Blackhill � powiedzia� ojciec bez wst�p�w, 
szorstko i do�� gburowato. � Wyrazi�em zgod�.
Przed siedemnastoletni� Arabell� Drummond otwar�y si� wrota raju.
Mog�aby wszystkiego si� spodziewa�, tylko nie przyj�cia przez jej ojca 
o�wiadczyn 
George�a Blackhilla. Nawet same o�wiadczyny wydawa�y si� ma�o prawdopodobne, 
musia� 
to by� z jego strony akt desperackiej odwagi, bo sytuacja, w jakiej si� 
znajdowa�, pozbawi�a 
go prawa do wszelkich o�wiadczyn. Wszyscy wiedzieli, �e jest biedny jak mysz 
ko�cielna i 
�adne perspektywy przed nim nie istniej�, trzeci syn lorda Tremayne�a na 
rodzinny maj�tek 
nie mia� najmniejszych szans. Mo�e jaka� odleg�a ciotka da�a mu troch� pieni�dzy 
albo inny 
krewny...?
W George�u Blackhillu Arabella zakocha�a si� na �mier� i �ycie od pierwszego 
wejrzenia. Na balu, rzecz jasna. Przedstawiono go jej, spojrzeli na siebie i ju� 
wiedzieli, �e 
pojawi�a si� mi�dzy nimi, wybuch�a i eksploatowa�a z trzaskiem mi�o�� wieczna i 
nadziemska, taka do ko�ca �ycia i nawet poza gr�b. Nie odrywaj�c od siebie oczu, 
ta�czyli 
razem wszystkie ta�ce, kt�re Arabelli uda�o si� wydrze� innym wielbicielom, bez 
wzgl�du na 
przyzwoito��. Zapewne co� do siebie m�wili, ale by�o to bez znaczenia. Mi�o�� 
hucza�a 
niczym po�ar lasu, g�usz�c inne d�wi�ki.
Oczywi�cie zaraz potem spotka�a go na przeja�d�ce konnej, w teatrze, na herbacie 
u 
kuzynki Anny, na kolejnym balu, zosta� przyj�ty w domu i m�g� bywa�. Bywa� zatem 
z 
ognistym zapa�em. Nie on jeden. Rodzice Arabelli, maj�c na karku ci�ar w 
postaci czterech 
c�rek, prowadzili dom otwarty, bo co najmniej trzy z nich dojrza�y ju� do 
maria�u. �adna nie 
posiada�a posagu godnego bodaj odrobiny uwagi, wszystkie za to dysponowa�y urod� 
wielkiej 
klasy i na t� ich urod� matka bardzo liczy�a. Po �wiecie b��ka si� wielu 
bogatych g�upk�w, 
funduj�cych sobie pi�kne �ony, tak samo jak, na przyk�ad, pi�kne konie. Konie 
te� nie 
miewaj� posagu.
Nadzieje lady Drummond okaza�y si� do�� sensowne. Najstarsza, dwudziestoletnia 
Mary, ju� by�a zar�czona z sir Ryszardem Alburym, m�odzie�cem w bardzo 
zaawansowanej 
sile wieku, posiadaczem rozleg�ych w�o�ci, pozbawionym rodziny, kt�ra mog�aby mu 
bru�dzi�. By� wdowcem, ale, na szcz�cie, bezdzietnym, a Mary nie mia�a nic 
przeciwko 
temu, �eby zosta� pani� imponuj�cej posiad�o�ci i domu, kt�rego jeden naro�nik 
mocno 
przypomina� zrujnowan� wie�� zamkow�. Sir Albury szczyci� si� posiadaniem 
przodk�w, 
kt�rzy automatycznie stan� si� przodkami jej dzieci, Mary za� mia�a silne 
instynkty 
macierzy�skie i sytuacja przysz�ych dzieci le�a�a jej trosk� na sercu. 
Aprobowa�a sir 
Ryszarda.
Druga z kolei, Elisabeth, jasnow�osa tak, �e jej w�osy wydawa�y si� srebrne, 
przebiera�a w adoratorach jak w ul�ga�kach i co najmniej trzech kandydat�w do 
jej r�ki 
wartych by�o rozwa�a�. Lady Drummond zdumiewaj�co rozs�dnie, preferowa�a 
najm�odszego z nich, plebejusza wprawdzie, ale upiornie bogatego. Jego ojciec, 
stryj i wuj, a 
prawdopodobnie tak�e i dziadek, wszyscy byli bankierami, on za� reprezentowa� 
sob� jedynie 
dziecko w rodzinie i ca�y spadek po trzech �yj�cych jeszcze bankierach ju� 
prawie na niego 
czeka�. Gdyby nie lekkie zidiocenie, widniej�ce na jego obliczu, lady Drummond 
nie 
waha�aby si� ani chwili. Elisabeth, jeszcze rozs�dniej ni� matka, nie zg�asza�a 
�adnych 
protest�w. Przytomnie oceniwszy korzy�ci, jakich dostarcza g�upkowaty m��, 
gotowa by�a go 
przyj��, szczeg�lnie �e przodk�w �winiopas�w, lub te� handlarzy wo�ami, nikt mu 
nie 
przypisywa�, a jego ojciec �wie�utko zosta� nawet obdarzony szlachectwem.
Siedemnastoletnia Arabella by�a trzecia z kolei. Najpi�kniejsza z si�str, 
zapewne dla 
r�wnowagi mia�a najgorszy charakter. Awanturniczo�� odziedziczy�a po matce, 
bezwzgl�dno�� i up�r po ojcu, despotyzm za� i samowol� po obojgu rodzicach. 
Inteligencj� 
nie wiadomo po kim. Lady Drummond trzeciej c�rki najbardziej chcia�a si� pozby�, 
przewidywa�a bowiem k�opoty. P�omienne rude w�osy i zielone oczy nie wr�y�y 
niczego nic 
dobrego, a podst�pna i zuchwa�a krn�brno�� Arabelli budzi�a jak najgorsze 
przeczucia.
Najm�odsza, pi�tnastoletnia Ma�gorzata, chwilowo pozostawiona by�a od�ogiem, tak 
jak jej trzynastoletni brat, jedyny syn, Harry, brn�cy na razie jeszcze przez 
szko��.
Pocz�tek dziewi�tnastego wieku nie sprzyja� pozbawionej maj�tku urodzie, ale 
wszystkie cztery siostry mia�y w sobie co�, co og�upia�o m�czyzn radykalnie. Na 
ich widok 
rozs�dnie zdycha�, a my�l o pieni�dzach wi�d�a w zaraniu. Gdyby zosta�y 
kurtyzanami, 
zrobi�yby karier� zgo�a wszech�wiatow�, ale, niestety, pochodzi�y z doskona�ej, 
acz 
podupad�ej finansowo rodziny i pomys� jakichkolwiek niestosownych czyn�w nawet 
nie 
za�wita�a im w g�owie. Uporczywe ta�ce Arabelli z George�em stanowi�y najwi�ksz� 
nieprzyzwoito��, na jak� mog�a si� zdoby�. Kr�lowa Wiktoria nie zasiad�a 
jeszcze, co 
prawda, na tronie, a stary kr�l pozwala� na wysoce gorsz�c� rozwi�z�o��, nie 
wszyscy jednak 
szli w jego �lady. Dobra rodzina, to dobra rodzina, a dobre obyczaje, to dobre 
obyczaje, i nie 
ma si�y, nale�y im si� podporz�dkowa�.
Zakontraktowana znienacka Arabella trwa�a w zachwycie przez ca�e siedem godzin. 
Narzeczony, o�wiadczywszy si� w czasie jej nieobecno�ci i uzyskawszy odpowied� 
przychyln�, poszed� precz, co j� nawet nieco zdziwi�o, po czym mia� przyby� na 
obiad, kt�ry 
stanowi� doskona�� okazj� do og�oszenia zar�czyn. Lady Drummond, po�piesznie 
uzgodniwszy rzecz z ma��onkiem, nie zamierza�a zwleka�, wola�a usid�a� 
przysz�ego 
w�a�ciciela najtrudniejszej c�rki jak najszybciej i nieodwracalnie.
Chwila, kt�ra nadesz�a, dla Arabelli nosi�a znamiona ko�ca �wiata.
Przede wszystkim z lekkim niepokojem stwierdzi�a nieobecno�� ukochanego, przy 
czym, najwyra�niej w �wiecie, nikt si� t� nieobecno�ci� nie dziwi� i nie 
przejmowa�. 
Wszystko wydawa�o si� by� w porz�dku. Nie mia�a czasu zdenerwowa� si� i 
zaniepokoi� 
bardziej, poniewa� ojciec, zaledwie wesz�a do salonu, powsta� i w obliczu 
szesnastu 
zgromadzonych tam os�b, rzek�:
- Mam zaszczyt zawiadomi� wszystkich pa�stwa, tu obecnych, o zar�czynach 
c�rki mojej, Arabelli, z pu�kownikiem George�em Blackhillem...
Zarazem uczyni� gest, od kt�rego Arabella os�upia�a. Bez najmniejszych 
w�tpliwo�ci 
wskazywa� osobnika, stoj�cego przy kominku i wspartego o gzyms.
Osobnika zna�a doskonale i widywa�a mn�stwo razy. Rozmawia�a z nim nawet. To on 
w�a�nie przedstawi� jej George�a. By� jego krewnym, zdaje si�, �e stryjem...
W tym w�a�nie momencie, w jednym mgnieniu oka, uprzytomni�a sobie, �e stryj i 
bratanek nazywaj� si� jednakowo. Nosz� to samo nazwisko i obaj maj� na imi� 
George. 
Zapomnia�a o tym, wylecia�o jaj z g�owy, przez my�l jej nie przysz�o, �e stryj, 
okropny, 
czterdziestopi�cioletni starzec, stoj�cy nad grobem, m�g�by pretendowa� do jej 
r�ki. By� 
bogaty, to fakt, przesz�o dwadzie�cia lat pobytu w Indiach da�o mu fortun�, ale 
s�dzi�aby 
raczej, �e wspom�g� bratanka.
Nagle poj�a, kto o�wiadczy� si� o jej r�k� i dlaczego zosta� przyj�ty.
Na moment zabrak�o jej g�osu i tchu. Sta�a jak kamie�. Zramola�e stare pr�chno 
przy 
kominku wyprostowa�o si� i uk�oni�o.
By� pomarszczony, br�zowy i obrzydliwy. Mia� zwisaj�c� doln� warg�. Chodzi� 
jako� 
dziwnie, podryguj...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin