Czerwińska Anna - Trudna góra Rakaposhi.doc

(5227 KB) Pobierz
Trudna góra

 


Trudna góra

RAKAPOSHI

Anna  Czerwińska

WYDAWNICTWO „SPORT I TURYSTYKA"     WARSZAWA 1982


Okładka i karta tytułowa MIKOŁAJ BRYKALSKI


Z dziejów Rakaposhi


 


Mapki ZBIGNIEW KOWALEWSKI

Zdjęcia

TADEUSZ PIOTROWSKI, M. SHER KHAN,

ANNA CZERWIŃSKA

Redaktor KRYSTYNA MALIK

Redaktor techniczny ROMAN ŁYSIAK

Korektor KRYSTYNA SZELĘGIEWIGZ

© Copyright by  Wydawnictwo „Sport i Turystyka': Warszawa 1982

 

 

ISBN 83-217-2375-6             

WYDAWNICTWO  „SPORT   I  TURYSTYKA'' WARSZAWA   1982

Wydanie  I.   Nakład  20.230  egz.

Ark.  wyd.   9,55.  Ark. druk.  9,5.

Oddano  do składania w czerwcu 1981.

Druk ukończono w marcu  1982.

Z-81. Zakł.  Graf.  „DSP". Zam. 3533/K.

Dwa tysiące  trzysta siedemdziesiąta piąta publikacja Wydawnictwa  SiT


(...) Poznałem wiele gór wysokich, w tym Everest, (...) ale Rakaposhi pozostał moją wielką miłością. Widziałem tę górę ze wszystkich stron zawsze była wyjątkowo piękna... — tak napisał Campbell Secord, jeden z pionierów walk o zdobycie Rakaposhi.

Rakaposhi (7788 m) leży w najbardziej na północ wysuniętym rejonie Kaszmiru, na terytorium dawnego Księstwa Nagaru. Jest jednym z najwyższych szczytów zachodniego Karakorum i 27 samodzielnym masywem Ziemi. Ogromny skalny mur, wznoszący się między dolinami rzek Gilgit i Hunzy, zaczyna się na wschodzie szczytem Minapin (7273 m), ciągnie się przez główny wierzchołek aż do wznoszącego się na zachodzie Secord Peak (5950 m), wybitnego wzniesienia w północno-zachodniej grani. Masyw Rakaposhi opada ku dolinie rzeki Hunzy wspania­łym skalno-lodowym urwiskiem, tworząc razem z systemem wiszących lodowców 6000-metrową północną ścianę.

Pierwsze rozpoznanie Rakaposhi zostało dokonane przez Mar­tina W. Conwaya w 1892 r. w czasie marszu z kierunku połud­niowego wzdłuż doliny Bagrot. Conway ocenił, że wierzchołek w górnej części nie przedstawia trudności wspinaczkowych, tym niemniej trudno będzie dotrzeć do wysokości około 7000 m. Utrzymywał, że wspinaczka przez północno-zachodnią i wschod­nią grań jest równie niemożliwa jak atak przez urwisko połud­niowe lub potężną północną flankę.

Minęło 46 lat. W 1938 r. C. Secord i Michael Vyvyan podjęli próbę ataku od zachodu. Podeszli do podstawy północno-za­chodniej grani i osiągnęli wybitne wzniesienie (Secord Peak). Od tak małego zespołu nie można było oczywiście oczekiwać ataku szczytowego. C. Secord umocnił sic; jednak w przekonaniu że Rakaposhi będzie dostępny od zachodu. Dziewięć lat później, w 1947 r. powrócił znowu pod tę górę, tym razem w towarzy­stwie dwóch szwajcarskich wspinaczy Hansa Gyra i Roberta Kappelera, jak również słynnego znawcy Himalajów H. W. Til-mana. Tym razem spróbował ataku ostrogą południowo-zachod-


5


nią. H. Gyr tak o tym napisał: Po strawersowaniu 30-metrowe-go śnieżnego „żandarma" pokazała się grań jeszcze ostrzejsza i nawisy stały się potężniejsze. W końcu doszliśmy do małego śnieżnego plateau. Przed nami leżało najwyższe wzniesienie południowo-zachodniej ostrogi — liczący 6200 m wysokości „żandarm". Po małym odpoczynku zaatakowaliśmy go. Naj­pierw osiągnęliśmy ramię grani, skąd mogliśmy obejrzeć lodo­wiec Biro pod 2500-metrową ścianą ze skały i lodu. Szerpowie wystraszyli się dalszej wspinaczki, więc Kappeler wziął ich obu na linę i ubezpieczył. Tymczasem Tilman, asekurowany przeze mnie, próbował iść w kierunku wierzchołka przez bardzo eks­ponowany odcinek grani. W śniegu sięgającym do bioder toro­wał drogę na grani czekanem i rękami. Kiedy osiągnął najwyż­szy punkt dał znak, żebym podszedł. Jego mina nie wróżyła nic dobrego. Popatrzyliśmy na siebie bez słów. Przed nami była „Głowa Mnicha", ze swoją stromo opadającą ścianą lodu i śnie-gu, którą zobaczyliśmy po raz pierwszy w całej rozciągliwości i której pokonanie wydawało się prawie niemożliwe *.

Dła Tilmana stało się wtedy jasne, że po pokonaniu południo­wo-zachodniej ostrogi atakujących czekają jeszcze duże trudnoś­ci. Dlatego też podjął próbę skrócenia trasy wspinaczkowej po­przez lodowiec Biro, aby z jednej strony uniknąć „Głowy Mni­cha", a z drugiej strony próbować osiągnąć północno-zachod­nią grań w miejscu leżącym już ponad Secord Peak. Dopiero po siedmiogodzinnej wspinaczce Tilman i Gyr osiągnęli główny grzbiet północno-zachodniej grani (5700 m). Przez ten „skrót" obeszli przedwierzchołek 5950 m i wierzyli, że mają za sobą najtrudniejszy odcinek aż do plateau wierzchołkowego. Jed­nak po dokładnym rozpatrzeniu dalszej drogi przekonali się ku swemu przerażeniu, że dalsza wspinaczka jest niemożliwa ze względu na potężnego, przewieszonego „żandarma". Gyr na­pisał wtedy: Stwierdzenie Tilmana „to beznadziejne" miało dla mnie w sobie coś rozstrzygającego, oznaczającego wy­rzeczenie się wszelkiej nadziei. Porywający widok pociętej szczelinami północnej ściany Rakaposhi pozostał w nas jako obraz czegoś nie do pokonania **.

W 1954 r. wyruszyły na Rakaposhi dwie wyprawy. Pierwsza była kierowana przez Tyrolczyka Matthiasa Rebitscha. Był to mocny zespół, składający się z sześciu osób. Wyprawie tej towarzyszyła duża grupa badawcza. W pierwszym rzędzie wy­słano rekonesanse do doliny Daynor i Bagrot, które miały "sprawdzić możliwość zdobycia góry od południa. Wynik był ne­gatywny.   Jeden   z   uczestników   rekonesansu   Anderl Heckmair


wyjaśnia: Tak z Daynor jak i z Bagrot droga prowadzi przez wysoką lodową przełęcz, z której prawdopodobnie z punktu wi­dzenia technicznych trudności jest możliwe osiągnięcie południo­wo-zachodniej grani, a następnie wierzchołka. Tym niemniej droga wejściowa dla tragarzy jest stale narażona na lawiny *.

Rekonesans z doliny Bagrot stwierdził, że osiągnięcie tzw. „siodła problemowego" poprzez lodowiec Hinarche jest stosun­kowo łatwe. Ale wysokie strome ściany, usiane groźnymi lodo­wymi uskokami, stanowiły zbyt poważne zagrożenie lawinami, aby tą drogą można było przeprowadzić zorganizowany transport. W tej sytuacji Rebitsch nie mógł odważyć się na atak z tej strony i rekonesans wrócił z powrotem do Gilgit.

Druga wyprawa w 1954 r. przybyła z Alpine Club Uniwer­sytetu Cambridge i była kierowana przez Alfreda Tissieres. W 6-osobowym składzie był George C. Band (członek wyprawy na Everest w 1953 r.), który w następnym roku miał zdobyć Kangchendzongę (8598 m).

16 lipca rozbito obóz główny (bazę). Obóz ten stanął w końcu lodowca Biro — między granią północno-zachodnią i południo-wo-zachodnią. Jak przedtem wyprawa Tilmana tak i wyprawa Tissieresa wzięła pod uwagę krótszą drogę przez lodowiec Biro, aby w ten sposób móc obejść „Głowę Mnicha". W końcu jed­nak droga ta okazała się zbyt niebezpieczna. Alpiniści próbowali więc drogi północno-zachodnią granią, atakowaną już w 1938 r. przez C. Secorda. W rezultacie doszli do przekonania, że dalsza droga tą granią byłaby zdecydowanie za trudna dla tragarzy wysokościowych z ciężkimi ładunkami. W tej sytuacji skoncen­trowali uwagę na ostrodze południowo-zachodniej, pokonali szybko „żandarma" i poprzez stromą lodową grańkę i lodowe zbocze o nachyleniu 45° osiągnęli 12 sierpnia jako pierwsi „Głowę Mnicha" (6340 m). Zespół był wprawdzie zbyt słaby aby pokonać tę potężną górę, ale wykazał, że wejście na Raka­poshi południowo-zachodnią ostrogą byłoby ewentualnie możli­we. Pełen radości G. C. Band napisał w swojej książce „Road to Rakaposhi": Udowodniliśmy, że możliwe jest osiągnięcie szczytu „Głowy Mnicha", a co więcej, że dalszy teren wydaje się raczej łatwy. Przed nami utrzymywano, że góra jest niemal nie do pokonania.

W 1956 r. działała w rejonie Rakaposhi wyprawa brytyjsko--amerykańska w składzie: Michael E. Banks, Hamish Mac-Innes, Richard K. Irvin i Robert L. Swift, która postanowiła kontynuować drogę ataku wyprawy z Cambridge sprzed 2 lat-

26 maja Banks i Macinnes wyruszyli jako czołówka, aby zna-


 


* M. Herrligkoffer, „Rakaposhi", w „Bergsteiger" nr 12/1974.

** jw.

6


* jw.


7


 


 


 


8


9


leźć miejsce na obóz główny. Posuwając się doliną Jaglot osiągnęli wysokie lasy iglaste i doszli w końcu w pobliże lodow­ca Kunti na to samo miejsce, w którym już Tilman i Band mieli swoje bazy (4270 m).

Na małej morenie lodowca Kunti stanął obóz I (4730 m) — był to raczej skład niż obóz. 12 czerwca powstał już obóz II (5250 m) na grzbiecie ostrogi południowo-zachodniej — na plat­formie, na której stały namioty wyprawy z 1954 r. Następnego dnia Banks i Maclnnes osiągnęli skalny grzebień, prowadzący do „żandarma". Krótkie załamanie pogody wstrzymało dalszy atak i dopiero 15 czerwca można było założyć obóz III u pod­stawy „żandarma". Między obozem II i III został założony przejściowo obóz „pod nawisem" zlokalizowany w bardzo eks­ponowanym   miejscu   i   używany   tylko   w   razie   konieczności.

28        czerwca osiągnięto ponownie obóz III (5900 m). Pokonano „żandarma", skąd widoczna już była „Głowa Mnicha". Podczas zejścia do obozu Maclnnes wypatrzył miejsce na obóz IV u stóp „Głowy Mnicha".

29        czerwca Maclnnes i Banks osiągnęli „Głowę Mnicha". Wy­rąbali stopnie i ubezpieczyli lodową grań, na której założyli około 150 m poręczówki. Ściana lodowa miała nachylenie 45° i okazała się niesłychanie trudna. Następnego ranka prowadzili Amerykanie, za nimi szli Anglicy ze sprzętem i prowiantem. Zespół nie miał wystarczającej ilości lin, tak, że trzeba było zdjąć poręczówkę ze ściany „żandarma". W końcu osiągnięto miejsce przewidziane na obóz IV. Był to najwyższy zdobyty dotychczas punkt na Rakaposhi.

6 lipca dużym wysiłkiem pokonano „Głowę Mnicha" i znale­ziono miejsce na obóz V (6400 m). Każdy krok kosztował wiele energii. Gdy osiągnięto cel dnia — miejsce obozu V — wszyscy zeszli z powrotem do obozu wyjściowego. Następnego dnia już o 5 rano opuszczono namioty i 6 godzin później pierwsi uczest­nicy stanęli na polu lodowym. Irvin i Maclnnes zostali wyzna­czeni do założenia obozu VI i z niego mieli spróbować osiąg­nąć wierzchołek.

Po złej nocy spędzonej we czwórkę w 2-osobowym namiocie Maclnnes i Irvin opuścili obóz VI (7000 m). Niestety — już 600 m od wierzchołka byli u kresu sił i powrócili do obozu VI. Tam Banks i Maclnnes przeczekali jeszcze jeden dzień, aby spróbo­wać ewentualnie jeszcze jednego ataku. Bez skutku. Pogoda pogorszyła się i w końcu wszyscy zeszli do obozu IV, a potem

do bazy.

24 lipca — po dłuższym odpoczynku — mały zespół wyruszył ponownie do obozu II. Maclnnes dostał gorączki i musiał wró­cić do bazy. Następna próba miała miejsce 29 lipca. Było jasne, że zespół, który znajdzie się ponad „żandarmem", nie może już


liczyć na wsparcie lub pomoc z dołu. Przy tym ostatnim ataku warunki śnieżne były tak złe, że droga z obozu II do III zaję­ta 7 godzin. Wtedy wyprawa- załamała się ostatecznie. Trzy górne obozy pozostały nie zwinięte. Tak skończyła się ta pierw­sza bardzo obiecująca próba zdobycia Rakaposhi.

Następną próbą zdobycia Rakaposhi była brytyjsko-pakistań-ska wyprawa wojskowa w 1958 r. * Kierownikiem został kapi­tan Banks, ze względu na jego doświadczenie zdobyte w czasie wyprawy na Rakaposhi w 1956 r. Pakistańczyków reprezento­wali Raja Aslam i Shah Khan, stryj mira Hunzy, szczególnie cenny ze względu na swój autorytet u tragarzy. Główny człon brytyjsko-pakistańskiego zespołu dotarł 20 maja do doliny Jaglot. Baza stanęła na starym miejscu, z boku lodowca Kunti, na wysokości 4270 m. Banks i Patey zdecydowali się skrócić drogę do południowo-zachodniej ostrogi, aby uniknąć długiego trawersu prowadzącego przez wierzchołek grani (5936 m) i osiągnąć grzbiet bezpośrednio poniżej „żandarma".

Obóz I (5250 m) został rozbity na małym ramieniu łączącym się z główną, południowo-zachodnią ostrogą. Teren był tak stromy, że wyrąbanie platformy pod namioty zajęło dużo czasu. W stromym kuluarze wyprowadzającym na ramię zużyto 300 m liny asekuracyjnej, aby udostępnić trasę dla tragarzy.

Obóz II zaplanowano w tym samym miejscu, gdzie w 1956 r. stał obóz III. Do tego miejsca, tj. do grzbietu południowo-za­chodniej ostrogi, droga prowadziła przez potężną lodową ścianę. Została ona pokonana w dniu pięknej pogody przez Patey'a i Brooke'a. Obaj znaleźli się już 1200 m powyżej lodowca Kunti. Śnieg wydawał się twardy i dobry do rąbania stopni, gdy nagle Brooke usłyszał głuchy odgłos z pola śnieżnego. Jego krzyk utonął w głuchych grzmotach. Całe zbocze zmieniło się w lawinę, grzmiało nad i pod nami — opowiadał potem Patey. — W mgnieniu oka, gdy poczuliśmy się ogarnięci przez, lawinę, z całej siły wbiliśmy czekany w twarde podłoże i przywarliśmy gwałtownie do nich. Przeraźliwy ciężar przygniótł moje ciało. Gdy jednak ciśnienie stało się nie do zniesienia, udało mi się wyswobodzić. W ciągu 10 sekund otoczył nas biały pył i może minutę później ujrzeliśmy 600 m pod nami walące się w dół zbo­cza zwały śniegu.

Obydwaj byli zbyt zaszokowani aby rozmawiać. Patey zabez­pieczył linę na łopatce czekana i zsunął się do swoich kole­gów.

* W   składzie:   M.   Banks,   Richard   Brooke,   Warwick   Deacock,   Richard Grant, E. J. E. Mils, Thomas Patey, John Sims. Kaja Aslam i Shah Khan.

11


10


2 czerwca grań została ubezpieczona dalej. Stara rynna lawi­nowa była jeszcze wyraźnie widoczna, chociaż padało cały dzień. Tego dnia na wysepce skalnej został założony obóz II (5800 m). Z tyłu obozu wystawał 130-metrowy „żandarm". Nastąpiło kil­ka dni złej pogody. Burza śnieżna spędziła wszystkich do bazy. Również Shah Khan i Raja Aslam zeszli ze swoimi tragarzami z obozu I do bazy, z tym, że ich zejście było znacznie szybsze niż planowano: potężna pyłówka zwaliła się nagle z mgieł i por­wała grupę 300 m w dół. Sprzęt został stracony, ale wszyscy wyszli z opresji bez szwanku.

14 czerwca Brooke, Grant i Patey dotarli z obozu I pod lodo­wą ścianę „Głowy Mnicha", aby tam założyć III obóz. Po dłuż­szym okresie niepogody zaatakowano w końcu lodowe zbocze. Wyprawa, jak przed dwoma laty, obeszła wysoką lodową ścianę z lewej strony — tam, gdzie zbocze opada do lodowca Biro. Po trzech dniach zaporęczowano trasę wejściową i zaczęto rozważać możliwość ataku szczytowego. Po osiągnięciu „Głowy Mnicha" rozbito namioty obozu IV  (6400 m)  na położonej poza  „Głową

Mnicha" grani.

23 czerwca na głównym grzbiecie południowo-zachodniej grani stanęły namioty obozu V (7000 m). Siedem osób pracowało tego dnia aby pokonać pierwszy 600-metrowy uskok. Obóz V został założony w miejscu ostatniego, VI obozu wyprawy bry­tyjsko-amerykańskiej. Wyprawa z 1956 r. nie zlikwidowała trzech górnych obozów, ale teraz, dwa lata później, nie można już było odnaleźć namiotów ani składów.

Już następnego dnia został wyniesiony najniezbędniejszy sprzęt, potrzebny do zaatakowania kolejnego uskoku. Obóz VI został założony na wysokości 7300 m, tam, gdzie zaczyna się plateau wierzchołkowe. Podczas gdy Brooke i Grant zeszli do obozu V, Banks i Patey pozostali w obozie wyjściowym do ataku szczytowego. Noc na 25 czerwca była burzliwa. Ze wzglę­du na słabe zaopatrzenie w żywność nie można było w zasadzie liczyć na dłuższe pozostanie w obozie VI. Należało zatem po­stawić wszystko na jedną kartę. Wcześnie rano 25 czerwca o godzinie szóstej zespół szczytowy przygotował się do roz­strzygającego ataku. Zamieć śnieżna trwała dalej, trzeba było poczekać. Dopiero o godzinie 9 Banks i Patey znaleźli się w drodze. Dzieliło ich od wierzchołka 500 metrów. Droga przez plateau okazała się dużo dłuższa niż się na pozór wydawało. Złudzenie, które zdarza się często przy czystym powietrzu na dużej   wysokości.

Po 4 godzinach wspinaczki Banks i Patey osiągnęli żółte ska­ły piramidy wierzchołkowej i z ufnością wspinali się w górę. Jak dotąd nie napotkali specjalnych trudności. Ale skalna pira­mida na ostatnich 60 metrach zwężała się coraz bardziej, aż do

12


ostrej krawędzi skalnej. Spoglądając na położoną 6000 m niżej dolinę Hunzy dwójka wspinaczy szła wzdłuż grani i osiągnęła w końcu o godzinie czternastej wierzchołek. Widok z dołu był piękny — natomiast z bliska wierzchołek wyglądał jak bezład...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin