Hoffman E.T.A. - OPOWIEŚCI FANTASTYCZNE - tom1.rtf

(380 KB) Pobierz
E

E.              T. A. HOFFMANN

POWIEŚCI FANTASTYCZNE

 

Do najmniej uprawianych u nas w lite­raturze dziedzin należy fantastyczność. Henryk Rewuski w pewnej seryi traktuje historye o duchach, ale po prostu jako baj­ki dla starych 'dzieci; Jan Potocki swą bardzo bujną opowieść “Rękopis znalezio­ny w Saragosie“, pełną przygód dziw­nych, na arabski sposób zakrojonych, koń­czy racyonalistycznym wykładem, który wszystkie czarnoksięstwa opowiadania tlomaczy w sposób naturalny; Bohdan Dziekoński, najbardziej skłonny do fanta- styczności—występuje jako okultysta, nie zaś jako marzyciel i wizyoner, odczuwa-

Powieści Fantastyczne. Tom I.              1

jący tajemnicze analogie zjawisk — nie­zależnie od doktryny.

Stworzyć świat nowy, barwniejszy od rzeczywistości, a jednak rzeczywisty jako marzenie, jako wizya, jako opętanie du­szy — oto jest motyw istotny literatury fantastycznej. Nie jest ona ani dydakty­czną, ani symboliczną, ani allegoryczną: to kraina odmienna, choć styczna do czy­stej fantasmagoryi. W świecie wyobraźni jest pewna prawda o kolorycie specyal- nym — prawda psychologiczna. Czasami, jak u E. A. Poego fantastyczność przybie­ra cechy, rzekłbyś, matematyki; czasami kaprys nieskończony, bezustanne poszuki­wanie rozmaitości, samoironia, wreszcie wprost igraszka — kieruje fantastą; rze­czywistość go nie zadowala, na tle rze­czywistości codziennej — tworzy on in­ną, niekoniecznie doskonalszą i wyższą, ale odmienną, szczególną, barwniejszą; w tragiczności — tragiczniejszą, w rado­ści — radośniejszą; prawa natury są prze­stawione albo raczej ulegają jakimś wyż­

szym, poza naturą bytującym, prawom: bezład pozorny zdarzeń, które się ukazu­ją oku fantastyka, ma w sobie utajoną lo­gikę, że tak powiemy, innej płaszczyzny.

Takim fantastykiem byl Ernest Teodor Amadeusz ’) Hoffmann (1776—1822), pi­sarz niemiecki, największy fantasta z fan- tastów; nawet w owym okresie romanty­cznym, kiedy to w Niemczech żyli i pi­sali: Jean Paul, Tieck, Novalis i inni tego typu autorzy — odznaczał się najbujniej­szą pomysłowością i kolorowością fan- tazyi.

E. T. A. Hoffmann ur. się w Królewcu w r. 1776 d. 24 Stycznia. Ojciec jego był sądownikiem i nie zbyt dobrze żył ze swą żoną, córką Doerfera, kobietą chorą, choć nader zacną. Rodzice rychło się rozeszli, zwłaszcza, gdy ojciec otrzymał stanowi­sko w Insterburgu (Instruciu) i przeniósł

*) Właściwie trzecie imię Hoffmanna było Wil­helm, ale w późniejszych latach przybrał on sobie, ku czci Mozarta, — imię Amadeusz.

się do tego miasta. Matka z dzieckiem po­została w Królewcu. Brat jej, również są- downik — mieszkał z nią razem i pierw­szy zajmował się wychowaniem dziecka. Był to pedantyczny dziwak, który nie ma­ło tyranizował chłopca, ale zato uczył go początków muzyki, co bardzo wpłynęło na rozwój jego talentu. Pociechą dość smutnych pierwszych lat życia Hoffmanna

              była jego ciotka, osoba stosunkowo młoda, pełna dobrego humoru—oraz brat jego babki, stary justycyaryusz Vótóry, którego Hoffmann później odmalował w powieści “Majorat“. Dziad ten był, jak to widać z nazwiska, pochodzenia wę­gierskiego—i w ten sposób, Hoffmann, jak większość ludzi wybitnych, nie był czy­stej krwi jednorasowej: był pół-Niemcem, pół-Węgrem.

W ósmym roku życia zaczął chodzić do szkoły, której rektorem był Wannowski, mąż uczony, a którego Emanuel Kant za­szczycał swą przyjaźnią. Hoffmann począ­tkowo nie należał do najlepszych uczniów,

zwłaszcza łacina i grecki szły mu nie­szczególnie; chętnie natomiast oddawał się muzyce, której go uczył organista Podbielski oraz malarstwu, w czem mi- strzował mu niezgorszy malarz królewie­cki Seeman. Tu w szkole znalazł również przyjaciela: był to nieco starszy młodzie­niec, Teodor Hippel, który później został towarzyszem ministra v. Hardenberga i nieraz w ciężkich okazyach ratował Hoffmanna. Jeszcze w szkole będąc, do­pomagał Ernestowi w nauce języków kla­sycznych. Z innych kolegów godni uwagi: Faber — muzyk oraz malarz, Matuszew­ski, później emigrant w Paryżu.

W r. 1793 wstąpił Hoffmann za poradą rodziny na fakultet prawny, co go stra­szliwie nudziło; słuchał też Kanta, ale wyznawał, że nic go nie rozumie. — Probował pisać powieści, romanse awan­turnicze, jak “Cornaro" (w 3 tomach) lub “der Geheimnissvolle", które zaginęły. Na te czasy przypadła pierwsza jego miłość

              do zamężnej uczennicy swej Kory

Hatt, co stanowiło dramat jego życia aż do małżeństwa w r. 1802.

Te wspomnienia rodzinnego miasta znaj­dujemy później w jego opowieściach np. miłość do Kory w “Nocy Sw. Sylwestra“ i t. d. — Jako t. zw. auskultator sądowy pojechał do drugiego brata swej matki, Doerfera w Głogowie, na praktykę sądo­wniczą. Dom tego urzędnika w małem, ci- chem mieście stanowił oazę życia umy­słowego i artystycznego: zamiłowanie li­teratury i muzyki kwitło tu w pełni; — tu Hoffmann miał okazyę rozwinąć zwłasz­cza swój talent muzyczny i nawet pierw­sze kompozycye zaczął układać. Jedno­cześnie dużo pracował nad malarstwem; ponieważ miał w sobie pewien zmysł ironii

              nęciła go karykatura na wzór Hogar- tha lub znów fantasmagorye Jakóba Cal- lota. Ten ostatni rysownik oddziałał bar­dzo silnie na wyobraźnię Hoffmanna — i pierwsze swoje utwory literackie Hof­fman określał jako Fantasiestiicke in Cal- lot's Manier.

W czasie swego pobytu w Głogowie młody jurysta odbył podróż do Drezna i do Pyrmont, gdzie w domu gry stracił znaczną sumę w opowiadaniu “Szczę­ście w grze“—zachowało się wspomnie­nie tej podróży. — W r. 1798 pierwszy raz był w Berlinie, gdzie zdał egzamin asesor­ski i gdzie się spotkał z Hippelem. — Po­czerń wyznaczono go do służby w nowo- nabytych terytoryach pruskich, mianowi­cie w Poznaniu. Tu Hoffmann, dzięki swo­im talentom i dowcipowi, stał się ulubień­cem towarzystwa. Miał też niemało sto­sunków w domach polskich; zwłaszcza zbliżył się z rodziną Trzcińskich. W roku 1802, w kwietniu poślubił Maryę Teklę Michalinę Trzcińską, której nazwisko przełożył na niemiecki: Rörer; i krewni jej też się przezwali Rörer-Trzynsky. Z opowiadań żony swej ułożył nowelę: Das Gelübde (Ślub).

Na balu maskowym r. 1803 Hoffmann wypuścił cały szereg b. zabawnych kary­katur, ośmieszających różne osobistości

miasta Poznania, między innemi zaś ów­czesnego gubernatora, generała v. Za- strow. Ponieważ tajemnica autorstwa tych karykatur rychło się wydała — rząd miej­scowy postanowił ukarać Hoffmanna i przeniósł go na gorsze stanowisko, do Płocka. Brak towarzystwa wcale dobrze oddziałał na młodego artystę, który jesz­cze nie wybrał sobie zawodu.

W Płocku Hoffmann głównie uprawiał muzykę; mianowicie dla sąsiedniego opa­ctwa (w Czerwińsku?) komponował msze, oratorya, sonaty. Dzieła te są dziś niezna­ne; ponieważ jednak archiwum opactwa Czerwińskiego znajduje się w bibliotece Zamoyskich w Warszawie, możliwem jest, że te dzieła muzyczne spoczywają tam śród innych pamiątek i byłoby to wdzięcz­ne zadanie dla którego z naszych arty- stów-muzyków wydobyć te utwory z py­łu zapomnienia.

W r. 1804, z tytułem radcy Hoffmann z żoną i małą córeczką oraz dwunastole­tnią kuzynką z Poznania (później żoną

Leczyckiego?) przybył do Warszawy, przydzielony do komisyi rządowej.—War­szawa uczyniła na Hoffmannie kolosalne wrażenie, jako pełne ruchu i ożywienia, piękne i bogate miasto stołeczne. Referen­darz komisyi rządowej, zwierzchnik Hoffmanna, Hitzig okazał się dla niego bardzo życzliwym: otworzył mu swoją bi­bliotekę i popierał różne jego dążenia, głó­wnie zaś zamiar stworzenia w Warszawie Towarzystwa Muzycznego. Pierwiastko- wo Towarz. mieściło się w pałacu Ogiń­skich, później jednakże przeniesiono je do pałacu Mniszków, gdzie Hoffmann sam ornamentował sale al fresco. D. 3 sierpnia r. 1806 Warszawa, dzięki Hoffmannowi, pierwszy raz usłyszała dzieła Glucka, Mozarta, Haydna, Cherubiniego.

Niedługo jednakże trwało panowanie pruskie w Warszawie. Wkrótce po bitwie pod Jeną — wkroczyła do Warszawy ar­mia francuska, z ks. Józefem i Wybickim na czele. Imieniem cesarza Napoleona rząd pruski został rozwiązany. Założono

księstwo Warszawskie. Sądy oddane zo­stały w ręce polskie. — Urzędnicy pruscy musieli kraj opuścić. Hoffmann jednakże tak polubił Warszawę, że jeszcze w niej pozostał; póki miał pieniądze (z indemni- zacyi francuskiej), siedział w stolicy: oglądał rewje napoleońskie, śpiewał u Ber­nardynów, dalej pracował nad Towar z. muzycznem.

W końcu jednak doszedł do ostatecznej nędzy — skorzystał więc z okazyi, że skarb pruski wysyłali Francuzi pod eskor­tą swego wojska i wraz z tą ekspedycyą udał się do Poznania, a potem do Berlina.

Rodzina jego przedtem już była w Po­znaniu, ale spadły z etatu Hoffmann nie miał środków utrzymania. Okres berliń­ski z r. 1807 był najnieszczęśliwszy w je­go życiu.

Raz nawet zmuszony był przyjąć pięć talarów zapomogi w towarzystwie “dla królewskich urzędników rządowych w Po­znaniu i Warszawie“. Nadto ówczesny AUgemeiner Anzeiger der Deutschen

(urzędowy) ogłosił liryczne “wezwanie do przyjaciół ludzkości z powodu surowe­go położenia urzędników niemieckich w Warszawie“.

Ostatecznie Hoffmann znalazł posadę dyrektora orkiestry w teatrze w Byd­goszczy. Pensyi miał 30 flor. miesięcznie, ale i tę wypłacano mu nieregularnie. Wów­czas jednak poraź pierwszy zaczął druko­wać swoje utwory muzyczne; nadto wy­dał album kolorowe p t. Wojsko polskie. Uzyskał w mieście liczne lekcye śpiewu. Skomponował Requiem i Miserere. Pisy­wał do Leipziger Musik-Zeitung oraz do Elegante Welt. W r. 1810 umarła mu cór­ka, a prawie jednocześnie umarł jego wuj, Otto Doerfer, z Królewca, po którym otrzymał 500 talarów. Na r. 1812 przypa­da początek jego działalności literackiej. Były to głównie studya muzyczne lub opowiadania na tle muzycznem (Ritter Gluck, Don Juan, Kreisleriana i t. d.). Rze­czy te wraz z innemi wyszły później pod ogólnym tytułem: Fantasiestiicke in Cal-

lot's Manier. Blätter aus dem Tagebuche eines reisenden Enthusiasten — z przed­mową Jean Paula Richtera.

Odtąd, ciągle jeszcze pracując jako dy­rektor muzyki i kompozytor ł), przeważ­nie jednak poświęcił się literaturze* Do dzieł muzycznych bardzo ważnych Hof­fmana należy opera Undine podług poe­matu de la Motte Fouque; opera ta miała średnie powodzenie, ale kilka lat temu wznowiona—obudziła wielkie zaintereso­wanie: Hoffmann okazał się tu niezrozu­mianym poprzednikiem Ryszarda Wagne­ra. Opuściwszy Bydgoszcz, Hoffman prze­niósł się do Drezna i Lipska, które miały wspólny teatr pod dyrekcyą Secondy. Z owych czasów pochodzi ciekawy opis oblężenia Drezna przez armię francuską.

') Griesebach zaznacza, że w ciągu maja, czerwca i łipca 1808 r. Hoffmann ułożył Canzoni per Quatro voci alla capella, a mianowicie 1) Ave maris Stella w F dur, 2) De profundis clamavi w E moll, 3) Qloria patri w C dur, 4) Salve re- demptor w A moll, 5) O Sanctissima w F dur, b) Salve regina w D moll.

Tu były napisane Zloty garnek, Magne- tyzer, Automaty, Prinzessin Blandina i i. nowele — wreszcie pierwsza większa powieść: Eliksiry dyabelskie.

Opuściwszy Saksonię, Hoffmann prze­niósł się do Berlina, (1814), gdzie Hitzig otworzył księgarnię. Tu — na przemiany już to zamożny, już w nędzy—Hoffmann zaczął się oddawać pijaństwu; alkohol zwolna go przeżerał. Otrzymał zresztą po­sadę rządową, jednakże wieczory i noce przepędzał głównie po szynkowniach i wi­niarniach. W Berlinie stworzył sobie Hoffmann kółko przyjaciół, do którego na­leżał księgarz Hitzig, de la Motte Fouqué, Chamisso, Contessa, Tieck, aktor De- vrient i i. Tu powstawały różne projekty literackie, jak np. wydanie zbiorowej ksią­żki dla dzieci, którą ułożyli razem: de la Motte Fouqué, Contessa i Hoffmann. Ten ostatni dał tu śliczną powiastkę p. t. My­si król i dziadek do orzechów, którą Alex. Dumas, ojciec, przerobił na francuski. — Ponieważ kółko to zebrało się po raz pierw­

szy, w winiarni u zbiegu Charlottenstr. i Französischeste (Lutter i Wegener) d. 14 listopada, w dzień św. Serapiona—człon­kowie klubu nazwali się Serapionsbrüder. Mieli oni za obowiązek opowiadać sobie rozmaite historye. Nadto Hoffmann malo­wał i z kartonu wycinał różne figurki, wy­stępujące w tych opowiadaniach.

Zaznaczę tu mimochodem, że Hoffmann, jak wogóle romantycy niemieccy, był zu­pełnie obojętny w rzeczach politycznych. Mimo to w r. 1815 wypuścił broszurę bez­imienną p. t. Der Dev von Elba in Paris,

o              ucieczce Napoleona z Elby; broszura ta jednak zaginęła tak, że dotąd jej nie odna­leziono i nie przedrukowano.

W winiarni Luttera i Wegenera powstał cały szereg opowiadań, znanych pod ogól­nym tytułem: Serapions-briider. Tu nale­żą t. zw. Nachtstücke, Majorat, Ślub, Czło­wiek z Piasku, Meister Floh, Prinzessin Brambüla, Klein Zaches, wreszcie długą powieść Kater Murr i t. d.

W r. 1821 Hoffmann był pełny najle­

pszych nadziei, ale w r. 1822 rozchorował się śmiertelnie; skutkiem życia bezładne­go i nadużyć alkoholicznych nastąpiło wycieńczenie organizmu i paraliż niemal całkowity.

Jakiś czas jeszcze humor i fantazya mu dopisywały: dyktując, ułożył kilka osta­tnich fragmentów, jak Narożne okno, Wy­zdrowienie oraz krótki urywek Naiwność. Kilka opowiadań, jak Neueste Schicksale eines abenteuerlichen Mannes oraz Der Feind — pozostało nie wykończonych.

Umarł w Berlinie d. 25 Czerwca 1822 r.

Na grobowcu jego, który mu wystawili przyjaciele, zaznaczono, że był znakomi­ty jako pisarz, jako muzyk, jako malarz.

Istotnie we wszystkich tych trzech kie­runkach wykazał Hoffman talent niepo­spolity, ale najświetniejszy był w opowia­daniu fantastycznem; chociaż miał w tym rodzaju poprzedników, to jednak sam w tym typie stworzył własny odcień fan- tasmagoryi, która słusznie zowie się hoffmannowską.

Francuzi, bardzo wrażliwi na piękno li­terackie, pierwsi wcześniej niż sami Niem­cy, ocenili wartość Hoffmanna, który nale­ży do t. z w. auteurs francisés, t. j. choć cudzoziemców, zaliczonych jednak do li­teratury francuskiej. — Zachwycał się nim Alfred de Musset, G. de Nerval, Teofil Gautier, Honoryusz Balzac, Georges Sand, Baudelaire i i. Tłomaczyli go różni, a między innemi Alex. Dumas, ojciec, przerobił jego Dziadka do orzechów. Rów­nież b. upowszechniony jest Hoffmann we Włoszech, a na język angielski tłomaczył go nie byle kto, bo Tomasz Carlyle.

Po polsku Hoffmann mało jest znany dotychczas; brak zmysłu fantastyczności sprawił, że pierwszy zbiór tłumaczeń tego autora, wydany p. t. Powieści E. T. A. Hoffmanna, tłom. z oryg. M Er. Were- szczyński, Warszawa, nakład H. Natan- sona, 1859 — zawiera właśnie te utwo­ry, w których, mimo piękność, istota hoffmannowskiego talentu — fantasty- czność — występuje słabiej. (Dola gra-

czy, Fermata, Signor Formica, Doża i Dogaressa). Dopiero w Kłosach (r. 1867) drukuje Józef Pracki przekład Majoratu, a Felicyan Faleński przekład noweli Sandmann P. t. Człowiek w pia­sku. Przed kilku laty wyszły w Bibl. Dzieł Wyborowych Dyable Eliksiry, a w Bibl. Złoczowskiej tomik zawie­rający Panną de Scudery oraz Kopalnie Faluńskie. Wreszcie wydany został Zlo­ty Garnek w przekładzie J. Kleczyńskie- go (1907). Kilkakrotnie też wychodziła Historya Dziad...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin