2_2003.pdf

(221 KB) Pobierz
Untitled-2
MIESIÊCZNIK Towarzystwa Przyjació³ Konina
NR 2
1. Z kart
przesz³oœci
– ciekawostki z dawnej
prasy koniñskiej
Drodzy Pañstwo!
Choæ nie by³o nawa³nicy za-
chwytów, to nie by³o te¿ bezwzglêd-
nej krytyki dla naszego pomys³u re-
dagowania miesiêcznika „Koninia-
na”. Raczej przewa¿a³a troska o losy
dodatku – czy siê utrzyma, czy bê-
dzie o czym pisaæ, czy nie damy siê
wci¹gn¹æ w politykê (tutaj pada³y
ostrze¿enia!)? Dwie osoby by³y
chêtne do pisania powieœci sensacyj-
nej w odcinkach (dla zwiêkszenia
nak³adu pisma). Ale by³y równie¿
uwagi typu – a komu to potrzebne,
szkoda papieru, ile p³acicie autorom
tekstów i sk¹d macie na to pieni¹-
dze? Rozmówcami byli ludzie na uli-
cach (najczêœciej), w sklepach oraz
jedna rozmowa na cmentarzu –
zreszt¹ wyj¹tko-
wo mi³a i poucza-
j¹ca (pomys³ wy-
korzystamy).
By³o wiele roz-
mów telefonicz-
nych. Co z nich
wynika, otó¿
wprowadzimy
numeracjê kolej-
nych „Koninian”
dla kolekcjone-
rów, postaramy
siê o logo Towa-
rzystwa i oczeku-
jemy w tym
wzglêdzie na Wa-
sze plastyczne
pomys³y, powta-
rzamy proœbê o
wspó³udzia³ w re-
dagowaniu dodat-
ku (honorarium
stanowi sam fakt
zaistnienia na
³amach pisma).
Najwa¿niejsze, ¿e
Pañstwo nas za-
uwa¿yliœcie, ¿e
chcecie dzieliæ siê
z nami uwagami na temat treœci „Ko-
ninian” jak równie¿ przesy³aæ ro-
dzinne wspomnienia. Postaramy siê
wszystko zamieœciæ – ale bardzo
prosimy o cierpliwoœæ. Objêtoœæ do-
datku jest ograniczona, a swoj¹ drog¹
Konin to naprawdê miasto wielu lu-
dzi pisz¹cych, zarówno proz¹, jak i
mow¹ wi¹zan¹. A mo¿e po prostu
bardzo by³y potrzebne takie ³amy
dla naszych dzia³añ jako cz³onków i
sympatyków Towarzystwa Przyja-
ció³ Konina.
PS Kwitujê niniejszym otrzyma-
ne dwa buziaki (oczywiœcie w policz-
ki) dla Zarz¹du Towarzystwa. Chy-
ba zatrzymam je dla siebie.
Stanis³aw Sroczyñski
Z
kart
przesz³oœci
Podczas reformacji Jakub Ostro-
róg, starosta koniñski i genera³ Wiel-
kopolski, tudzie¿ miejscowy pleban
ks. Stanis³aw Lutomirski „nowinek
siê witemberskich” chwycili i przy-
k³adem swoim wszystkich urzêdni-
ków grodzkich, wielu z okolicznej
szlachty i mieszczan do odszcze-
pieñstwa przywiedli. Dzierzgowski,
arcybiskup gnieŸnieñski, zapobie-
gaj¹c gro¿¹cemu st¹d Koœcio³owi
katolickiemu niebezpieczeñstwu,
wyrobi³ u Zygmunta Augusta w
roku 1556 rozkaz do burgrabi zam-
ku koniñskiego, aby heretykom
schadzek miewaæ w gmachu tym nie
dozwala³, po czem Lutomirski oba-
wiaj¹c siê bardziej podobno bisku-
pa ni¿ rozkazu królewskiego, wy-
niós³ siê z Konina do Ma³ejpolski i
tym sposobem po³o¿y³ kres szerze-
niu siê reformacji w tej okolicy.
Tekst z ksi¹¿ki:
Edward Raczyñski
Wspomnienia Wielkopolski
2. Ze wspomnieñ
– przedruk fragmentów
pamiêtników
i wspomnieñ
3. Z dziejów
Konina
– artyku³y o treœciach
historycznych, archiwalia
4. Tworzyli
wizerunek
miasta
– sylwetki ludzi
zas³u¿onych dla miasta
5. Naszym zdaniem
– wypowiedzi na aktualne
tematy dotycz¹ce
rozwoju miasta
6. Inspiracje
kulturalne
– poezja, proza, rysunek
koniñskich twórców
7. Z ¿ycia TPK
– zapowiedzi
i sprawozdania z imprez,
konferencji, zebrañ
8. Barwy
codziennoœci
– podpatrzone
fotoobiektywem obiekty
w mieœcie
To ju¿ 140 lat istnienia I Liceum
im. Tadeusza Koœciuszki w Koninie (cz. II)
W zwizku ze 140-leciem placwki stosowne uroczystoci wraz ze zjazdem wszystkich absol-
wentw odbd si 26-27 wrzenia br. Zainteresowanych prosimy o kontakt ze szko.
Egzotyka
miasta
sz³oœæ: szczególny nacisk k³adzie na
wszechstronny rozwój ucznia, rozwi-
janie jego zainteresowañ i uzdolnieñ.
M³odzie¿ ma mo¿liwoœæ poszerzaæ
swoje zdolnoœci w ramach zajêæ poza-
lekcyjnych: teatralnych, muzycznych
(chór „Fugato”), dziennikarskich (ga-
zetka „Krach”), Klubu Europejskiego,
plastycznych, informatycznych
(Szkolne Centrum Multimedialne),
sportowych (SKS) i turystycznych
(SKT „Skalny”). Od 12 lat organizo-
wana jest wymiana m³odzie¿y z za-
przyjaŸnionym niemieckim gimnazjum
w Celle.
Wszystkie dzia³ania szko³y skie-
rowane s¹ na wykszta³cenie cz³owieka
myœl¹cego samodzielnie i dbaj¹cego o
swój rozwój intelektualny oraz ducho-
wy.
– podpatrzone
fotoobiektywem ¿ycie
mieszkañców
Ponownie w gmachu przy ulicy
Mickiewicza lekcje rozpoczê³y siê 15
marca 1945 roku. Szko³a otrzyma³a
wówczas nazwê: Pañstwowe Koedu-
kacyjne Gimnazjum i Liceum Ogólno-
kszta³c¹ce w Koninie. Kierownictwo
obj¹³ mgr Micha³ Koz³owski. Pierw-
sza powojenna matura zosta³a prze-
prowadzona 16 lutego 1946 roku. Od
tego okresu liceum intensywnie roz-
wija³o siê.
Niezwykle wa¿nym wydarzeniem
by³ I Zjazd Absolwentów w 1968 r.
Wówczas absolwenci, wspólnie z Ko-
mitetem Rodzicielskim, ufundowali
sztandar szkolny, a decyzj¹ ministra
oœwiaty i wychowania placówka
otrzyma³a imiê Tadeusza Koœciuszki.
Od 1970 roku liceum posiada w³asny
hymn, którego autorami siê nasi absol-
wenci – Andrzej Rybicki i Janusz
Kaczmarek.
We wrzeœniu 1983 roku szko³a
zmieni³a nazwê na Zespó³ Szkó³ Ogól-
nokszta³c¹cych im. T. Koœciuszki, a we
wrzeœniu 2003 roku na I Liceum im. T.
Koœciuszki w Koninie.
Od sierpnia 1981 roku dyrektorem
by³ mgr Wojciech Grêtkiewicz, a od
roku 1996 mgr Barbara Gajewska, któ-
ra sw¹ funkcjê pe³ni do chwili obecnej.
W I Liceum tradycja i wspó³cze-
snoœæ doskonale uzupe³niaj¹ siê. Ob-
chodzony jest Dzieñ Patrona, szcze-
gólnie uroczysty przebieg bêdzie mia-
³o to szkolne œwiêto 26-27 wrzeœnia
2003 roku, kiedy to odbêdzie siê V
Zjazd Wychowanków. Tradycyjnie w
Dniu Patrona witani s¹ nowi ucznio-
wie i wspierani w ca³ym ich procesie
edukacyjnym a¿ do dnia wrêczenia Kart
Absolutoryjnych w ostatniej klasie.
Zaanga¿owanym uczniom, rodzicom i
sojusznikom szko³y corocznie Rada
Pedagogiczna przyznaje odznaczenie
szkolne „Zas³u¿ony dla I Liceum”.
Liceum nadal szczyci siê mianem
jednej z najlepszych placówek oœwia-
towych w regionie koniñskim.
Nie zapominaj¹c o duchu przesz³o-
œci szko³a odwa¿nie wkracza w przy-
Oko w oko
– konkursy ze znajomoœci
miasta dla Czytelników
9. Inne
– tematy inne ni¿
wymienione powy¿ej
Dyrekcja szko³y
323535690.010.png 323535690.011.png
Z
kart
przesz³oœci
PowódŸ na ulicach
Konina
Ju¿ tylko nieliczni mieszkañcy
Konina mog¹ pamiêtaæ, jak dramatycz-
nymi dniami dla miasta by³y 27 i 28
marca 1924 roku. Dosz³o wtedy do
katastroficznego wylewu Warty, któ-
rej wody rozla³y siê na ogromnej prze-
strzeni od Ko³a po Pyzdry. W najbli¿-
szej Konina gminie BrzeŸno woda za-
la³a 228 gospodarstw, w gminie Krzy-
mów 86, setki hektarów pól zamieni³y
siê w gigantyczne rozlewiska poni¿ej
miasta, w gminach Rzgów, Golina, Za-
górów i Pyzdry. Z powodu rozmycia
nasypu kolejowego na wysokoœci Pa-
trzykowa zawieszono kursowanie po-
ci¹gów na linii Poznañ-Kutno.
Ucierpia³ znacznie sam Konin.
¯ywio³ zaatakowa³ miasto 28 marca.
W ci¹gu kilku godzin stan wody w rze-
ce podniós³ siê do 3,40 m. W godzi-
nach po³udniowych nast¹pi³ gwa³tow-
ny napór kry na dwa drewniane mo-
sty, z których ten na g³ównym nurcie
nie wytrzyma³ uderzenia spiêtrzonej
kry i oko³o 23.00 run¹³ na d³ugoœci
dwóch przêse³ (odbudowa trwa³a do
maja roku nastêpnego). Most na zale-
wie rzeki, zbudowany podczas I woj-
ny œwiatowej przez Niemców, ocalo-
no dziêki ofiarnoœci drogowców. Zator
kry w tym rejonie zniszczy³ przyczó-
³ek, wymy³ osiem pali i zerwa³ jedn¹
po³owê jezdni na d³ugoœci 15 m. W
tym samym czasie woda przerwa³a
s³abe obwa³owania i wdar³a siê do mia-
sta. Ju¿ o 18.00 centrum zosta³o od-
ciête od przedmieœæ. Woda zala³a ulicê
3 Maja od fary do szko³y, Wodn¹, czêœæ
Piwnej (obecnie Urbanowskiej), Pia-
secznej (PCK), Nowej (Staszica),
Ogrodowej (Westerplatte), Utratê (Ko-
œciuszki), S³upeck¹ (Wojska Polskie-
Z prywatnych zbiorów S.S. (powódŸ z 1947 roku)
go) oraz ca³¹ ulicê Kiliñskiego i rejon
obecnych Kopernika, Mickiewicza,
Krasickiego i b³onia.
Zniszczenia by³y znaczne, runê³a
œciana „Hurtowni Polskiej”, rozmyty
zosta³ dom Przedeckiego i oficyna
Duszyñskiego. Kilkadziesi¹t nierucho-
moœci powa¿nie ucierpia³o, kilkaset
mieszkañców ponios³o straty w dobyt-
ku.
wozach wzd³u¿ ulicy 3 Maja. Urucho-
miono przeprawê przez rzekê i zalew
pocz¹tkowo na ³odziach, a od 4 kwiet-
nia sprowadzonym promem. ¯ywnoœæ
do ca³kowicie zalanych domów dostar-
czano ³odziami. Redakcja „G³osu Ko-
niñskiego” i Magistrat przyjmowali
dary pieniê¿ne i rzeczowe. Ofiarnoœæ
zamo¿niejszych mieszkañców, solidar-
noœæ, z jak¹ poszczególni obywatele
œpieszyli z wzajemn¹ pomoc¹, w pe-
wien sposób ³agodzi³y osobiste trage-
die powodzian. Nie by³ to zreszt¹ spo-
radyczny wylew rzeki, która co pe-
wien czas nawiedza³a nasze miasto.
Tekst opracowa³ Lech Hejman
w oparciu o „G³os Koniñski”
przechowywany na mikrofilmach
w Miejskiej Bibliotece Publicznej
Z prywatnych zbiorów S.S. (powódŸ z 1947 roku)
Powo³any decyzj¹ starosty – Spo-
³eczny Komitet Ratunkowy, bezsilny
wobec gwa³townoœci rozszala³ej wody,
stan¹³ na wysokoœci zadania organizu-
j¹c pomoc ofiarom powodzi. Od 29
marca czynne by³y dwie kuchnie wy-
daj¹ce 500 bezp³atnych posi³ków
dziennie. Z pomoc¹ ¿o³nierzy III Ba-
talionu 68 pp. zbudowano pomost na
TWORZYLI WIZERUNEK MIASTA
wa³ imprezy patriotyczne i sportowe,
by³ autorem stoj¹cego w L¹dku obeli-
sku ze stylizowanym or³em.
Po przejœciu na emeryturê wrócili
z ¿on¹ do rodzinnego miasta. Wkrótce
da³ sie poznaæ jako „cz³owiek z pa-
let¹”. Wêdrowa³ ze sztalug¹ po ulicz-
kach starego Konina utrwalaj¹c na kar-
tonach i p³ótnach urokliwe zak¹tki mia-
sta. Jego obrazy i grafiki wydano w
albumie „W³odzimierz Sznajder – Mój
Konin”. Znany nie tylko w Koninie,
by³ cz³onkiem wielkopolskiej grupy
nauczycieli-plastyków. Prace wysta-
wia³ w Warszawie, Poznaniu, Wroc³a-
wiu i wielokrotnie w Koninie.
Podczas wernisa¿y wystaw pro-
wadzi³ pogadanki o sztuce, bywa³ ju-
rorem w konkursach plastycznych dla
dzieci. Za dzia³alnoœæ popularyza-
torsk¹ otrzyma³ odznakê „Przyjaciel
Dziecka”, a za ca³okszta³t pracy twór-
czej Krzy¿ Kawalerski Polonia Resti-
tuta.
W³odzimierz Sznajder ¿y³ d³ugo,
pisano o nim czêsto na ³amach miej-
scowej prasy. Doczeka³ siê w Koninie
prawnuków. Jego syn, córka z mê¿em
i jeden z wnuków s¹ tak¿e plastykami,
drugi wnuk zajmuje siê fotografi¹ ar-
tystyczn¹.
Artysta-amator do koñca swoich
dni zachowa³ sprawnoœæ fizyczn¹ i
umys³ow¹. Dla podkreœlenia rzeko-
mych mankamentów swojego wieku
pyta³ syna Jana „To ile ja mam lat?.
Syn dawa³ siê wci¹gn¹æ w grê i odpo-
wiada³ „No, jak wiesz, masz ju¿ 92
lata”. I wtedy pada³y s³owa „Ho, ho!
£adny wiek” . W jego g³osie pobrzmie-
wa³a nutka dumy, ale te¿ jakby leciut-
kiego zdziwienia.
W³odzimierz Sznajder zmar³ w
1995 roku. „Przegl¹d Koniñski” ¿egna-
j¹c go w artykule pisa³ ... „Pan W³odzi-
mierz malowa³ dos³ownie do ostatnich
dni. Odszed³ przed pocz¹tkiem wio-
sny. Ju¿ go nie zobaczymy wœród ka-
mieniczek starego Konina ze sztaluga-
mi. Opuœci³ swoje miasto na zawsze
zostawiaj¹c w pamiêci jego mieszkañ-
ców wizerunek cz³owieka dobrego,
m¹drego, twórczego...”
Kochane moje miasto
Miasto mojego dziadka,
uczestnika powstania 1863 r. w
oddziale Taczanowskiego, miasto
mojego brata ochotnika w wojnie
bolszewickiej. Miasto POW roz-
brajaj¹cej Niemców w 1918 roku.
Konin to ratusz, trzy koœcio³y
– Fara, Klasztor, Koœció³ Ewange-
licki, synagoga, trzy kina – „Polo-
nia”, „Uciecha” i kino w remizie
Ochotniczej Stra¿y Po¿arnej. Ko-
nin to piêkny park – zabawy ta-
neczne, konfetti, serpentyny,
poczta francuska, bufet w altanie
i w parkowym domu opiekuna
parku. Konin to klub wioœlarski –
kort tenisowy, ³odzie, kajaki. W
klubie eleganckie bale – fraki, bia-
³e rêkawiczki, piêkne balowe suk-
nie. Park – ogród u Pana Tomczy-
ka – (obok remizy) – có¿ tam by³y
za zabawy. „U Tomczyka gra mu-
zyka”.
Szko³y Konina. Gimnazjum mê-
skie i ¿eñskie, póŸniej koedukacyj-
ne. Gimnazjum ¿ydowskie. Dwie
szko³y podstawowe. Po I wojnie
jedna mieœci³a siê w domu para-
fialnym (dawny budynek 3 majo-
wej Komisji Edukacji Narodowej).
Pamiêtam jak czeka³yœmy, by przy-
szed³ czas uderzyæ w dzwony na
Anio³ Pañski. Przeskakiwa³yœmy
przez ogrodzenie cmentarza ko-
œcielnego i... co za frajda ci¹gn¹æ
za grube sznury dzwonów, potem
lecieæ w górê i odbijaæ siê nogami
od murów dzwonnicy... Niezapo-
mniane chwile, niezapomniany
Konin.
W moim mieœcie, po ukoñcze-
niu szeœciu klas szko³y podsta-
wowej mo¿na by³o staraæ siê o
przyjêcie do Gimnazjum Koeduka-
cyjnego. Co to za zaszczyt. Wte-
dy czu³yœmy siê kimœ. I ta mêska
czapka gimnazjalisty, i ten szacu-
nek spo³ecznoœci miasta.
Ze wstêpu Jadwigi Dobreckiej
do albumu
W³odzimierza Sznajdra
„Mój Konin”
W³odzimierz Sznajder
– „cz³owiek z palet¹”
Koninianin od kilku pokoleñ, ma-
larz i pedagog, W³odzimierz Sznajder
urodzi³ siê w 1903 roku. Jego dziad,
Karol, pracownik Kaliskiego Trybuna-
³u, w 1876 roku oddelegowany zosta³
do dyspozycji Koniñskiego S¹du Po-
koju. Od tej daty, przez szeϾ poko-
leñ, historia rodziny na sta³e wi¹¿e go
z miastem nad Wart¹.
Przed I wojn¹ œwiatow¹ W³odzi-
mierz zostaje uczniem szko³y handlo-
wej, która mieœci³a siê w domu Zeme³-
ki. Wybuch wojny spowodowa³ tu-
³aczkê rodziny po Rosji. Ojciec W³o-
dzimierza, urzêdnik carskiej akcyzy
(skarbowoϾ), odpowiedzialny za ko-
niñskie akta, zmuszony zosta³ do prze-
niesienia siê w g³¹b carskiego kraju.
Nakaz dotyczy³ ca³ej rodziny, bowiem
matka W³odzimierza by³a Rusink¹.
Tu³acza droga wiod³a przez Mohylów,
Smoleñsk do Morszañska, niewielkie-
go miasta w guberni Tambowskiej. Hi-
storia lubi p³ataæ figle, ma³y W³odek,
jeszcze w czasie pobytu w Smoleñ-
sku, jeŸdzi³ na grzyby do katyñskich
lasów. W Morszañsku by³o wiele pol-
skich rodzin, dzieci po zajêciach w
szkole zbiera³y siê na zbiórkach spon-
tanicznie utworzonej, na wzór harcer-
ski, organizacji.
Rewolucja PaŸdziernikowa wy-
wróci³a na opak ¿ycie miasteczka. Za-
miast szko³y wprowadzono przymus
pracy. Kilkunastoletni W³odzimierz
zosta³ „robotnikiem sztuki”, tak wów-
czas nazywano aktorów i obs³ugê tech-
niczn¹ miejscowego, zawodowego
(sic!) teatru. Jako pomocnik dekorato-
ra zapoznawa³ siê z podstawowymi
zasadami sztuki malarskiej. By³o to coœ
W³odzimierz Sznajder
wyk³adowc¹ na kursach
obrony przeciwpowietrz-
nej i przeciwgazowej orga-
nizowanych w Koninie
przez stowarzyszenia pa-
ramilitarne.
Kampaniê wrze-
œniow¹ odby³ w stopniu
porucznika 68 pp 17 DP.
ranny pod £ukowem. Nie-
wyjêt¹ w warunkach po-
lowych kulê, tkwi¹c¹ w
okolicy lewego p³uca, nosi³
do koñca ¿ycia. Jego pu³-
kowi koledzy mieli mniej
szczêœcia, nazwiska wielu
z nich znalaz³y siê na li-
stach katyñskich.
W 1944 roku zosta³
powo³any na komendanta
AK rejonu L¹dek-Zagó-
rów. W latach 1945-46 pe³-
ni³ funkcjê zastêpcy ko-
mendanta Wojskowej Ko-
mendy Rejonowej w Ko-
ninie.
Od chwili zwolnienia
ze s³u¿by wojskowej, po
uzyskaniu uprawnieñ na-
uczycielskich, a¿ do emerytury uczy³
wychowania plastycznego w Szkole
Podstawowej w L¹dku, zarazem by³
instruktorem plastyki przy Szkolnym
Oœrodku Metodycznym w S³upcy.
Jeszcze w okresie przed II wojn¹
œwiatow¹ zwi¹zany by³ z L¹dkiem
przez ¿onê Mariê, która by³a tam na-
uczycielk¹. Razem z ni¹ organizowa³
¿ycie kulturalne. Prowadzi³ Ko³o
Zwi¹zku Strzeleckego, teatr amator-
ski, „biblioteczkê ruchom¹”, organizo-
wiêcej, ni¿ nudne rysowanie odlewów
gipsowych w gimnazjum.
Po zawierusze wojennej, bezho³o-
wiu, latach wielkiego g³odu, po Trak-
tacie Ryskim koñcz¹cym wojnê pol-
sko-bolszewick¹, w grudniu 1921 roku
ca³a rodzina wróci³a do Konina.
Dla W³odzimierza zacz¹³ siê przy-
œpieszony kurs gimnazjalny, potem
s³u¿ba wojskowa, podchor¹¿ówka i
pierwsza praca na stanowisku instruk-
tora powiatowego LOPP. By³ tak¿e
Jan Sznajder
str. II
323535690.012.png 323535690.013.png 323535690.001.png 323535690.002.png
Ze
wspomnieñ
Kamila Czerwiñska. Ludzie Konina
– czasy fin de siecle’u (cz. II)
`
`
W roku mego pójœcia na pensjê
szko³a rozpoczyna³a swój jedenasty
wrzesieñ, a pani Prze³o¿ona – trzy-
dziesty rok ¿ycia. Czy¿ patrz¹c na ni¹
mog³yœmy przypuszczaæ, ¿e to nie po-
desz³y wiek tyle osrebrzy³ jej bujne,
ciemne w³osy, a drobna twarz mia³a tak
czêsto cerê ziemist¹, gdy przeciera³a
z³ote binokle, a czêste migreny i torsje.
Uczennice o tym nie wiedzia³y. Pani
Prze³o¿ona nigdy nie chorowa³a tak,
by by³a nieobecna, tylko my, pensjo-
nariuszki, domyœla³yœmy siê, gdy przy
stole w jadalni sta³o puste jej krzes³o...
...Moja pensja mieœci³a siê wtedy
przy ulicy Wodnej i zajmowa³a ca³¹
piêtrow¹ kamieniczkê, nale¿¹c¹ do pana
Bocianowskiego, który by³ rz¹dc¹ czy
gorzelnianym w maj¹tku hrabiego
Kwileckiego. Jego córeczka by³a moj¹
kole¿ank¹ w pierwszej klasie, choæ o
wiele starsza ode mnie. W ogóle by³am
jedn¹, oprócz Feli Kap³anówny z Glin-
ki, najm³odsz¹ w ca³ej klasie. W pa-
miêci mojej zanotowa³ siê ma³y, ciasny
pokój zastawiony ³awkami, przy któ-
rych siedzia³yœmy po trzy, w³aœciwie
nie wiadomo, która z nas mia³a najwy-
godniej. Te z brzegu siedzia³y tylko
pó³dupciami, ale mog³y wymachiwaæ
nogami. Œrodkowa by³a bardzo œciœniê-
ta. K³opot by³ z nauk¹, gdy¿ pani So-
bierajska (nauczycielka domowa)
uczy³a mnie innym systemem, a pani
Wilkowska od polskiego, pani Ciecha-
nowska od rosyjskiego i panna Stefa-
nowiczówna od rachunków, jakoby no-
wym. Najgorzej jednak sz³o mi z reli-
gii, aczkolwiek „Wierzê w Boga” i dzie-
siêcioro przykazañ umia³am i recyto-
wa³am jednym tchem. Nauka katechi-
zmu bardzo kula³a, poniewa¿ ja uczy-
³am siê wed³ug w³asnego systemu. To-
te¿ ksi¹dz prefekt Dudkiewicz posta-
wi³ mi w dzienniczku dwójê. Gdy z
rozpaczy schowa³am siê pod ³awkê i
tam odprawia³am nieutulony ¿al, za-
cny kap³an doda³ do dwójki plusik, co
przyjê³am z radoœci¹ i natychmiast
wysz³am spod ³awki. Pierwszy rok
mego pobytu na pensji niewiele utrwali³
siê w mojej pamiêci, natomiast drugi
rok ju¿ zupe³nie dobrze. W niedzielê
zbiera³yœmy siê w szkole i st¹d wyru-
sza³yœmy parami przez miasto do
klasztoru, bowiem to by³ nasz koœció³.
Ksi¹dz Dudkiewicz, uroczy mê¿czy-
zna, zajmowa³ wraz ze swoj¹ rodzin¹
mieszkanie na piêtrze budynku przy-
klasztornego. Jego siostra Zosia by³a
moj¹ kole¿ank¹ w trzeciej i czwartej
klasie. Kontakt z Zosi¹ urwa³ siê gdy
zabrano nam naszego ukochanego ka-
p³ana do W³oc³awka, gdzie zmar³ na
influencê. Ksi¹dz prefekt kruszy³ o
mnie kopie w sprzeczkach z pani¹
Mari¹ Leliwa-Chruck¹, nauczycielk¹
botaniki. Chodzi³o o moje przyjaŸnie
z kole¿ankami ¯ydówkami. Nie wiem
czy by³o to dzie³em przypadku, czy
rozmyœlnie ustanowione, ale ¯ydó-
weczki, a by³o ich sporo, siedzia³y za-
wsze ze mn¹. Tak samo podczas pauz
lub g³ównej rekreacji oddzielnie bawi-
³yœmy siê, nie spaceruj¹c nawet ze sob¹.
Poza tym ¿adnych wyró¿nieñ nie by³o,
ze strony nauczycielstwa przede
wszystkim. Ja ju¿ w pierwszej klasie
by³am otoczona nimi, najwyraŸniej lu-
bi³y mnie. Obdarowywa³y mnie cha³-
w¹, ulubionym ich przysmakiem, jak
równie¿ macami. Nieod³¹czn¹ moj¹
asystê tworzy³a Felcia Kap³an, Jetta
Vogel i Gienia Konrad. Moje zaprzy-
jaŸnienie z nimi, nasza dama klasowa
uwa¿a³a za niestosowne, a popar³a j¹
pani Leliwa-Chrucka, osoba nie tyle re-
prezentacyjna, ale maj¹ca du¿y presti¿
w gronie profesorskim naszej pensji.
Dowiedzia³am siê od tatusia, któremu
powiedzia³ ksi¹dz prefekt, ¿e nawet o
tym mówiono w kancelarii na zebraniu
nauczycielskim. Ponoæ dostojna pani
Leliwa-Chrucka zaatakowa³a ksiêdza
prefekta, ¿e by³ innego z ni¹ zdania,
ksi¹dz twierdzi³, ¿e skoro uczêszczaj¹
do polskiej szko³y powinny byæ trak-
towane na równi, nie tylko przez na-
uczycielstwo, ale i kole¿anki. Mia³
powiedzieæ „Przecie¿ s¹ obywatelka-
mi polskimi, dlaczego mamy je trakto-
waæ jak obce, czy¿ ma³o mamy wro-
gów, ¿e jeszcze trzeba nam nowych?”
Pani Chrucka oburza³a siê na wywody
ksiêdza prefekta, za to nasze ¯ydó-
weczki uwielbia³y go. Niechêtnie wy-
chodzi³y z klasy, gdy mia³a byæ lekcja
religii. Sta³y ca³y czas przed drzwiami
– wychodz¹c, ksi¹dz Dudkiewicz mia³
ka¿dej coœ do powiedzenia, to chwali³,
to dobrotliwie karci³, tote¿ gdy pod-
czas pauzy ukazywa³ siê na korytarzu
oblega³y go na równi z nami. Pani Prze-
³o¿ona by³a równie surow¹ dla nas, jak
i dla nich. Na lekcjach historii Polski
wszczepia³a ideê jednakowej ofiarno-
œci i poœwiêcenia dla Polski, która by³a
ojczyzn¹ nasz¹ wspóln¹. Dziœ z per-
spektywy lat rozumiem obawê na-
szych rodziców o los pani Komornic-
kiej, która prowadzi³a naukê jêzyka
polskiego i historii przy ca³ej klasie,
wiedz¹c, ¿e niektóre koniñskie „berki”
spiclowa³y, ale okaza³o siê, ¿e nie by³o
¿adnej parszywej owcy, która by na
ni¹ donios³a do rosyjskiej w³adzy. Po-
s¹dzano j¹, lecz nie udowodniono winy.
Zabierano na przes³uchania, wraca³a
równie spokojna, by dalej kontynu-
owaæ swój cel. Tu muszê wspomnieæ
nasz¹ zacn¹ pani¹ Annê Fiodorownê
Ciechanowsk¹, nauczycielkê jêzyka ro-
syjskiego. Ta siwa, starsza pani nie-
odmiennie ubrana w szary kostium i
bia³¹ bluzkê ze stoj¹cym ko³nierzy-
kiem, obszytym gipiur¹ oraz z³otym
³añcuszkiem sp³ywaj¹cym na biust, na
którym dynda³ pince-nez, by³a osob¹
przez nas wszystkie uwielbian¹. S³a-
bo mówi³a po polsku, jednak poza lek-
cj¹ nie u¿ywa³a jêzyka rosyjskiego.
By³a to przezacna Rosjanka. Tak siê
dziwnie jakoœ sk³ada³o, i¿ mimo ¿e
dawno mia³a ukoñczone zajêcia na pen-
sji, nie wychodzi³a do domu jeœli w tym
dniu pani Prze³o¿ona mia³a w jakiejœ
klasie lekcje historii. Jej szuflada w
biurku kancelaryjnym przechowywa-
³a zakazywany materia³ do nauki i klu-
czyk od niej nosi³a na breloczku u ze-
garka. Wiadomym nam by³o, ¿e wizy-
tuj¹ca nasz¹ pensjê inspekcja kaza³a
otwieraæ wszystkie szufladki i biurka.
Pani Anna Fiodorowna pokazywa³a
w³adzom ów kluczyk mówi¹c: „eta
maja”...
Spojrzenia
Stêpa i cwa³em
(O czym chcia³bym
pamiêtaæ)
Z dziejów Konina
(legendarnych)
By³a wielka powódŸ. Mieszkañ-
com wsi Morzys³aw nie grozi³o zala-
nie ze strony Warty, ale Goplanica,
rzeczka wyp³ywaj¹ca z jezior, toczy-
³a burzliwe wody. Wiele osób wycho-
dzi³o na brzeg, aby wy³awiaæ p³yn¹ce
œcio³a. Rano okaza³o siê, ¿e œwiêty
Wojciech stoi do koœcio³a ty³em. Niko-
go nie by³o kto by siê przyzna³, ¿e
obróci³ pos¹g, a przecie¿ do odwróce-
nia potrzeba by³o wielu r¹k. Znów
ustawiono go twarz¹ do koœcio³a lecz
Œwiêty Wojciech
w Morzys³awiu
Kiedy w 1980 roku przystêpowa-
³em do zak³adania w Koninie Oddzia-
³u Polskiego Klubu Ekologicznego
sytuacja wygl¹da³a na katastrofaln¹. Na
pó³noc od linii kolejowej Poznañ-War-
szawa rozci¹ga³ siê obszar ska¿ony,
wy³¹czony z zabudowy mieszkalnej,
g³ównie ze wzglêdu na znacznie prze-
kroczone normy stê¿enia fluoru. (Kil-
ka metrów dalej, na Dworcowej i Ko-
lejowej, by³o ju¿ dobrze, takie czary
potrafiono wtedy robiæ!). Woda pom-
powana spod Warty smakowa³a ohyd-
nie i nadawa³a siê do picia dopiero po
potraktowaniu jej stosown¹ dawk¹
chloru. W gospodarstwach na wschód
od Huty Aluminium krowom chorym
na fluorozê ³ama³y siê ¿ebra a na poko-
palnianych ha³dach prof. Bender rado-
œnie wysiewa³ zbo¿e sypi¹c potrójne
dawki nawozów.
Rzeczywiste wyniki badañ ska¿e-
nia œrodowiska g³êboko utajniano, nie-
których zaœ, jak statystyk chorób i
przyczyn zgonów nie wolno by³o w
ogóle prowadziæ.
Wielka sesja na temat oddzia³ywañ
Huty Aluminium z udzia³em naukow-
ców z czo³owych oœrodków w kraju,
zorganizowana przez Klub Ekologicz-
ny w sali kinowej KDK, sta³a siê mo-
mentem prze³omowym. Pora¿aj¹ce
by³y szczególnie wyst¹pienia pracow-
ników Akademii Medycznej z Pozna-
nia, wed³ug których na oddzia³ach on-
kologicznych przyjmuj¹cych pacjen-
tów z ca³ej Wielkopolski od 30 do 50
procent stanowili koninianie.
Stan wojenny dos³ownie zgiloty-
nowa³ Klub. Z pierwszego, niezwykle
dynamicznego okresu dzia³alnoœci pa-
miêtam Jana i El¿bietê Pogodskich, Je-
rzego Szarwarka, Henryka Przybyl-
skiego, Krzysztofa P³oszewskiego, le-
œnika in¿. Werhuna...
Mimo szykan Klub Ekologiczny
istnia³ i dzia³a³ w podziemiu, w innym
ju¿ oczywiœcie sk³adzie i zakresie. To
dziêki niemu mieszkañcy Konina mo-
gli dowiedzieæ siê w niechlubnych i
mrocznych dniach katastrofy czarno-
bylskiej o prawdziwym stopniu ska-
¿enia promieniotwórczego gleby, wody,
powietrza i mleka (!). Informacje te za-
mieszczano w dwutygodniku parafial-
nym „Szczêœæ Bo¿e”, który to ukazy-
wa³ siê w miarê regularnie w wielkiej
witrynie przed koœcio³em w Morzy-
s³awiu od 1984 roku (48 numerów).
Duchem sprawczym i filarem przed-
siêwziêcia by³ Krzysztof Dobrecki,
przy mej pomocy i okazjonalnym
udziale innych osób, m.in. Anety Bro-
nowickiej i Wojciecha Zaleskiego. Pa-
miêtam niemi³osiernie ciê¿k¹, trzyme-
trow¹ p³ytê wiórow¹, uginaj¹c¹ siê w
rytm kroków, gdy dŸwigaliœmy j¹ na
parafiê, by ustroiæ w nowe zdjêcia i
artyku³y. Pamiêtam ksiêdza Wasz-
czyñskiego, ¿yczliwie nam patronuj¹-
cego, gdy bez komentarza zakoñczy³
lekturê mego artykuliku o aktualnej
kolêdzie, „która przypomina³a wizytê
poborcy podatkowego” i dopiero po
przeczytaniu komentarza do walk w
Afganistanie stwierdzi³: „Pan to chyba
bardzo nie lubi Rosjan...”, co oczywi-
œcie by³o prawd¹ bardzo wzglêdn¹.
Gdy Wojciech i Ewa Zalescy zbie-
rali materia³y do swej monumentalnej
„Zakazanej Solidarnoœci” okaza³o siê,
¿e po „Szczêœæ Bo¿e” nie zosta³y ¿adne
dokumenty ni pami¹tki. Niech wiêc
pamiêæ o dzielnym, niezale¿nym dwu-
tygodniku przetrwa choæ w tych po-
gaduszkach.
rzeczy. Wielkie ich ogarnê³o zadowo-
lenie, gdy ujrzeli w dali ko³ysz¹cy siê
na falach okaza³y przedmiot, który
zbli¿a³ siê do brzegu jakby chcia³ oka-
zaæ, ¿e chce zostaæ w Morzys³awiu.
Zdziwi³o ich, ¿e wod¹ p³yn¹³ kamieñ,
ale by³ to kamieñ niezwyk³y bo by³
pos¹giem œwiêtego Wojciecha. Ludzie
ujêli ciê¿ki pos¹g i z wielkim trudem
wyci¹gnêli z rzeczki. Dopiero wieczo-
rem doci¹gnêli go na szczyt wzgórza
gdzie sta³ koœció³.. Figurê œwiêtego usta-
wili, jak siê nale¿y, przodem do ko-
noc¹ figura odwróci³a siê sama. Gdy
sprawa powtarza³a siê uznano, ¿e nie
mo¿na przeciwstawiaæ siê woli œwiê-
tego i dano mu spokój. Pos¹g zosta³ na
sta³e ustawiony przy murze cmentar-
nym ty³em do koœcio³a i dzisiaj podzi-
wiaj¹ go starzy i m³odzi mieszkañcy, a
znawcy dawnej sztuki uwa¿aj¹, ¿e
móg³ go wykonaæ rzeŸbiarz pochodz¹-
cy ze szko³y Wita Stwosza.
Ze zbiorów Zygmunta
Pêcherskiego (1921-1974)
Humor
Syn gimnazjalisty:
– Twoje zeznanie podatkowe, tato, ju¿ wykona³em, a czy ty, tato, skoñczy³eœ
moje wypracowanie domowe?
fragment,
skrócony i przygotowany
do druku
przez autora
Lecha Stefaniaka
Pracodawca:
– Czy ma pan dobr¹ pamiêæ?
– Doskona³¹, panie dyrektorze.
– A wiêc na koniec miesi¹ca proszê mi przypomnieæ, ¿e mam panu daæ
wypowiedzenie.
Humor wybrano z prasy miêdzywojennej
str. III
323535690.003.png 323535690.004.png 323535690.005.png
Z dziejów konina
O maj¹tku miasta Konina
w 1860 roku (cz. II)
rubli, wyposa¿eniem. Najcenniejsze
by³y wykonane z mosi¹dzu i przecho-
wywane w wyœcie³anych suknem po-
liturowanych pud³ach wzorce miar.
Przeró¿ne gwichty (czyli odwa¿niki):
pudowe, funtowe, uncjowe i in. arszy-
ny i stopy (miary d³ugoœci), wiadra,
czetwerczyki, garnce, kwaterki i pó³-
kwaterki (miary objêtoœci). Rzecz by³a
tym bardziej skomplikowana, gdy¿
Królestwu narzucono system miar sto-
sowany w Cesarstwie Rosyjskim, któ-
ry wypiera³ nadal jeszcze u¿ywane
tzw. miary nowopolskie.
Ruchomoœci nale¿¹ce do miasta
znajdowa³y siê tak¿e w szkole elemen-
tarnej, oddane pod zarz¹d opiekuna
szko³y, w postaci: tablicy olszowej do
pisania kred¹, szafy z pulpitem, szufla-
d¹ i dwoma przegrodami, alfabetem na
tekturze, wzorów rysunków i ksi¹¿ki
pt. „Szko³a niedzielna”.
Sam budynek szko³y oraz pozo-
sta³e jego wyposa¿enie nie by³y w³a-
snoœci¹ miasta, czyli kasy miejskiej,
lecz ogó³u mieszkañców chrzeœcijan i
sfinansowane zosta³y z tzw. Fundu-
szu Propinacyjnego. Wielce ciekawej
instytucji dawnego Konina, ale to ju¿
zupe³nie inna historia.
Piotr Rybczyñski
Inspiracje
kulturalne
Janina Perathoner
W Magistracie znajdowa³a siê rów-
nie¿ biblioteka licz¹ca kilkadziesi¹t
tytu³ów. By³y to g³ównie zbiory dzien-
ników urzêdowych, przepisów i ko-
deksy, urzêdowe opracowania pe³ni¹-
ce funkcje obowi¹zuj¹cych instrukcji,
ale tak¿e m.in. (...) Dzie³o o jedwabnic-
twie i morwach w 3 poszytych. Do zbio-
rów biblioteki zaliczano równie¿ (...)
Plan Miasta Konina z 1816 r. (ten sam,
który obecnie mo¿na ogl¹daæ w Mu-
zeum Okrêgowym w Koninie).
W ratuszu miejskim mieœci³ siê
równie¿ odwach wojskowy, do które-
go wyposa¿enia nale¿a³y m.in.: (...) 3
Soszki toczone z drewna i ustawione
na platformie przed odwachem na opar-
cie karabinów i Szylderhaus z dasz-
kiem dla stra¿y przed odwachem.
Miasto by³o równie¿ w³aœcicielem
15 ulicznych latarñ rewerberowych
(rodzaj lamp olejowych zamontowa-
nych na s³upach) i sprzêtów niezbêd-
nych do ich obs³ugi, a tak¿e m.in. ³ódki
na rzece Warcie do ratowania ton¹cych,
wodomiaru przybitego przy izbicy na
rzece Warcie pod wielkim mostem, 40
(...) tabliczek z blachy cynkowej z napi-
sem nazwisk ulic w mieœcie przybitych
na naro¿nych domach.
Wielce istotn¹ czêœæ utensyliów
stanowi³y tzw. narzêdzia ogniowe,
czyli sprzêt przeciwpo¿arowy, który
zgodnie z wymogami obowi¹zuj¹cych
przepisów miasto musia³o posiadaæ w
odpowiedniej iloœci i utrzymywaæ w
dobrym stanie. Podstaw¹ by³y dwie
sikawki, z których jedna (...) wozowa
wiêksza na osiach drewnianych i czte-
rech ko³ach okutych z wê¿em konop-
nym potrzebuj¹cym reperacji... , druga
natomiast (...) wozowa mniejsza na ta-
kich osiach i ko³ach bez wê¿a. Wodê na
miejsce po¿aru (przede wszystkim z
rzeki) dostarczaæ miano za pomoc¹ 7
(...) st¹gwi na ko³ach do wody... oraz
23 beczek na pó³wozach do wody w
czasie po¿aru. Ponadto w sk³adzie
sprzêtów ogniowych pozostawa³y
m.in. 23 (...) sikawki wêborkowe rêcz-
ne (rodzaj pierwotnej hydronetki), 14
drabin, 40 haków, 6 siekier oraz 266
(...) wêborków drewnianych w ¿elazne
obr¹czki okutych do noszenia wody w
czasie po¿aru, rozdanych w³aœcicielom
domów w m. Koninie w roku 1826.
Szereg ruchomoœci znajdowa³o siê
równie¿ w zabudowaniach cegielni i
rzeŸni miejskiej, przede wszystkim
narzêdzi i sprzêtów koniecznych do
funkcjonowania tych zak³adów.
Specyficznym zak³adem by³a rów-
nie¿ waga miejska z ca³ym jej licznym
i kosztownym, bo wartym ponad 300
Wojna I
Le¿ysz na ¿ó³tym piasku wietrznej pustyni
m³ody piêkny - widzê ciebie -
kurz sypie ziarenka na twoj¹ twarz
piaszczysta szadŸ na ciê¿kim karabinie -
trzymasz go w kszta³tnej dr¿¹cej d³oni
wzd³u¿ linii le¿¹ na piasku towarzysze
m³odzi i piêkni - widzê ich -
s³oñce ¿ó³tym blaskiem pora¿a ich g³owy
oczy zapiek³e uci¹¿liwym py³em
wypatruj¹ ciosu zza ¿ó³tych pagórków
dziewczyna czeka pod zielon¹ lip¹
na pró¿no wytê¿asz wzrok - nie widzisz jej -
m³ody i piêkny - kochasz i têsknisz -
krew wsi¹ka w piaszczyst¹ wydmê
i siêga w g³¹b do brunatnej ropy ...
Wojna II
krzyczê
krzyczê w otwarte okno
z bolesn¹ niemot¹
m³ody cz³owieku
nie rzucaj bomb na ziemiê
widzisz
wêdrowiec idzie poln¹ drog¹
kociêta igraj¹ przy brzuchu matki
w g¹szczu æwierkaj¹ pisklêta
starzec g³adzi g³ówkê wnuka
Z dziejów Konina
uwa¿aj
domy wylatuj¹ p³on¹cym gejzerem
padaj¹ w gruzy oœcie¿a okienne
ziemia zryta do³ami
nie ma w niej miejsca na trumny
Z lustracji dochodów Konina,
która mia³a miejsce w 1569 roku,
wynika, ¿e:
1. w mieœcie szewców by³o 16, rzeŸ-
ników 7, piekarek 15, knapów
czyli sukienników 10
2. czynny by³ m³yn koñski s³odo-
wy bez dziedzicznego m³ynarza
3. jarmarki by³y 3. Jeden w
pierwsz¹ niedzielê po Wniebo-
wst¹pieniu Pañskim, drugi 21
paŸdziernika, trzeci w czwartek
po œrzodopostnej niedzieli (trze-
cia przed Wielkanoc¹)
4. na pospolite ruszenie wojenne
mieszczanie wyprawuj¹ naœpi-
¿owany wóz, tj. na³adowany
¿ywnoœci¹ czterzmi konny, przy
którym ma byæ drab, tj. pieszy
pacho³ek.
5. prowenta czyli dochód miasta
wyniós³ 317 florenów i 18 gr.
W inwentarzu miasta sporz¹-
dzonym przez Jana Bukowiñskiego
dla Wojciecha ¯ychliñskiego w
1580 roku wymienia siê liczbê rze-
mieœlników w mieœcie: szewców
by³o 22, piekarek 10, rzeŸników 5,
sukienników 10; funkcjonowa³a
³aŸnia miejska.
Z lustracji miasta sporz¹dzonej
w 1616 roku, wynika , ¿e:
1. rzeŸników by³o 14, szewców 13,
piekarek 9 , rybaków 10, knapów
czyli tkaczy 30, innych rzemieœl-
ników kilkadziesi¹t
2. targi odbywa³y siê w ka¿dy
czwartek
3. ³aŸnia z powodu spalenia bu-
dynku nieczynna
4. czynny by³ m³yn koñski s³odo-
wy
5. na Warcie i zalewach istnia³y
mosty, od przybyszy pobiera-
no podatek mostowy.
6. w sumie dochody miasta wy-
nosi³y 551 florenów 21 gr.
opr. wg W. Maisel.
Lustracje miasta Konina.
„Rocznik Koniñski” t. 7
nie rzucaj
m³ody cz³owieku - nie rzucaj
krzyczê w otwarte niebo
twoja ¿ona idzie po zakupy
tam te¿ - nie widzisz
(16 luty 2003)
Z ¿ycia TPK
nik Wielkopolski Wschodniej”, za-
inspirowane by³o przez koniñskich
regionalistów. Publikacja zawiera
rozprawy o dziejach koniñskich
¯ydów, spo³eczeñstwie Ziemi Ko-
niñskiej w latach powstania stycz-
niowego, rynku pracy i bezrobociu.
Godne uwagi s¹ inne materia³y, w
tym opis miasta z 1860 roku. Ksi¹¿-
kê w cenie 10 z³ nabyæ mo¿na w szat-
ni Miejskiej Biblioteki Publicznej.
Wydawc¹ jest Pañstwowa Wy¿sza
Szko³a Zawodowa, Urz¹d Miejski i
Starostwo.
W Centrum Kultury i Sztuki od-
by³o siê spotkanie z Zygmuntem
Kowalczykiewiczem, autorem publi-
kacji o kopalni i Koninie, sekreta-
rzem Towarzystwa. Liczne grono
s³uchaczy owacyjnie przyjmowa³o
wypowiedzi regionalisty zadawane
przez Hannê Kuback¹-Kujawiñsk¹,
organizatorkê spotkania. W holu
mo¿na by³o zobaczyæ wszystkie
publikacje autora oraz uzyskaæ au-
tograf.
Ukaza³ siê 14 tom „Rocznika Ko-
niñskiego”, pisma, które jako „Rocz-
Miros³awa Dimitrow
ADRES REDAKCJI:
ADRES REDAKCJI:
ADRES REDAKCJI:
ADRES REDAKCJI:
ADRES REDAKCJI:
62-510 Konin, ul. Przemysowa 9, tel. 243 77 00, 243 77 03
NAKADEM Fundacji Przegldu Koniskiego Trzy Re
NAKADEM Fundacji Przegldu Koniskiego Trzy Re
NAKADEM Fundacji Przegldu Koniskiego Trzy Re
NAKADEM Fundacji Przegldu Koniskiego Trzy Re
NAKADEM Fundacji Przegldu Koniskiego Trzy Re
Redaguje zesp Zarzdu Towarzystwa Przyjaci Konina
Redaguje zesp Zarzdu Towarzystwa Przyjaci Konina
Redaguje zesp Zarzdu Towarzystwa Przyjaci Konina
Redaguje zesp Zarzdu Towarzystwa Przyjaci Konina
Redaguje zesp Zarzdu Towarzystwa Przyjaci Konina
ISSN 0138-0893
ISSN 0138-0893
ISSN 0138-0893
ISSN 0138-0893
ISSN 0138-0893
str. IV
323535690.006.png 323535690.007.png 323535690.008.png 323535690.009.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin