Quinn_Anthony_-_Grzech_Pierworodny_Autobiografia.pdf

(1503 KB) Pobierz
Quinn_Anthony_-_Grzech_Pierworo
ANTHONY QUINN
Grzech Pierworodny
Autobiografia
(PrzełoŜyła Zofia Kierszys)
SCAN-dal
 
Mamie,
która wybaczyła mi dzień,
kiedy się urodziłem
 
Mieszkałem w Nowym Jorku otoczony bogactwem, rodziną i chwałą. Trzy
moje filmy wyświetlano naraz na Times Sąuare i jednocześnie występowałem w
sztuce teatralnej. Wszędzie, gdzie wzrokiem sięgnąć na Broadwayu, widniało w
blasku neonów moje nazwisko.
Kilka uroczych pań z jakiegoś klubu dramatycznego zorganizowało bankiet na
moją cześć. śeby mi było jeszcze milej, zaprosiły wiele wybitnych osobistości z
róŜnych dziedzin.
Kiedy poproszono mnie o zabranie głosu, spróbowałem im podziękować. I
raptem zaniemówiłem. Rozejrzałem się po morzu tych twarzy przede mną,
Ŝyczliwych i wyczekujących. Po chwili usłyszałem własne mamrotanie, Ŝe jestem
bankrutem Ŝyciowym. WciąŜ jeszcze pamiętam, z jakim zgorszeniem i przeraŜeniem
powitano moje słowa. Wszyscy przecieŜ chcieli ode mnie lekkiej, pełnej wdzięku
gadki, a ja tu im oświadczam, Ŝe sukces nie znaczy dla mnie nic.
Skończyłem mówić i moi gospodarze poklaskali mi grzecznie, ale sprawiłem
im przykrość. Popełniłem straszne faux pas , wykorzystując ich forum jako
konfesjonał.
Potem, kiedy wychodziłem, zatrzymał mnie pewien młody aktor. Myślałem,
Ŝe spośród wszystkich ludzi właśnie on zrozumie. Ale był wściekły.
- Gówniarz! W Ŝyciu nie wstydziłem się tak za nikogo jak dzisiaj za ciebie. AŜ
mnie mdliło od twojej fałszywej pokory. JeŜeli tobie się nie powiodło, to juŜ nie wiem
komu!
Ten nieborak kiedyś zagrał główną rolę w filmie, ale jego kariera na tym
utknęła. Usiłował wspinać się znowu i było mu cięŜko. Przypuszczam, Ŝe
porównywał się ze mną i ubolewał, Ŝe to nie on ma tę pozornie godną zawiści
pozycję, do jakiej ja doszedłem.
Zostawił mnie samego na ulicy i odmaszerował rozgniewany.
Ruszyłem do mojego domu, na rogu Siedemdziesiątej i Park Avenue. Majątek
zapłaciłem za ten dom pięciopiętrowy, w którym na kaŜdym piętrze miałem piękne
stylowe meble, obrazy, rzeźby i cenne ksiąŜki. Ale myśl o posiadaniu tylu
wspaniałych rzeczy wcale mnie nie pocieszała. Wędrowałem Piątą Aleją z uczuciem,
Ŝe te wyniosłe budynki przewracają się na mnie. Przeszedłem na drugą stronę do
Central Parku. Zacząłem biec. Z kaŜdym krokiem popłoch we mnie wzrastał.
 
Myślałem, Ŝe płuca mi popękają. Wyczerpany, rzuciłem się na porosły trawą kopiec
powyŜej zbiornika.
Chciałem krzyczeć, ale krtań miałem zaciśniętą. Nigdy dotąd nie czułem tak
bezbrzeŜnego smutku, a przecieŜ nie mogłem wycisnąć z oczu ani jednej łzy. Na
kolanach zawołałem do Boga o pomoc. Odpowiedzi nie było. Czekałem z oczami
zamkniętymi.
Czekałem, ale Bóg najwidoczniej był czymś zajęty gdzie indziej.
Kiedy otworzyłem oczy, wszędzie wokół mnie migotały światła śródmieścia.
I właśnie wtedy zobaczyłem „chłopca”. Stał pod drzewem. Podniosłem się, z
wysiłkiem ruszyłem ku niemu. Odwrócił się i uciekł.
- Ty draniu mały, zmusiłeś mnie do tego! Niech ja cię tylko dostanę w swoje
ręce... - Ale juŜ zniknął.
W tamten wieczór przyszedłem do teatru okropnie zachrypnięty, mogłem
mówić tylko szeptem. Zadzwoniliśmy po lekarza. Przyjechał natychmiast i obejrzał
mi gardło. Nie stwierdził Ŝadnej dolegliwości.
- Więc dlaczego ja tak chrypię, do diabła?!
- Nie wiem - odpowiedział. - Albo ma pan na strunach głosowych jakąś narośl,
której nie mogę zobaczyć, albo teŜ jakieś kłamstwo ugrzęzło panu w krtani.
Kłamstwo ugrzęzło mi w krtani!!!
Kłamałem juŜ tysiące razy! Dlaczego właśnie tym kłamstwem tak się
zadławiłem?
Jakoś zdołałem grać w tamten wieczór. Usiłowałem widzieć prawdę, pełną
prawdę mojego Ŝycia, chociaŜ publiczność słyszała tylko ochrypły bełkot Quinna na
scenie. Publiczność nie wiedziała, z jak wielkim to mi przychodziło trudem.
Dotychczas chmury .nadciągały, coraz groźniejsze - teraz ta burza rozpętała
się nade mną. Byłem sam w głuszy, schronić się nie miałem gdzie.
Jaką korzyść daje człowiekowi cała jego praca na tym padole?
Widziałem, Ŝe ja dopracowałem się tylko próŜności i udręczenia ducha.
Dlaczego nie mogę znaleźć spokoju wśród nocy?
Teraz, kiedy powinienem cieszyć się latem mojego Ŝycia, dlaczego nie mam
przed sobą Ŝadnego celu?
Tonąłem.
Zagubiony.
- Chłopcze, pomóŜ mi! - krzyczałem. - PomóŜ mi, bo obaj utoniemy!
 
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin