Salvatore R.A. - Drizzt 13 - Sciezki Mroku 03 - Sluga reliktu.pdf
(
1407 KB
)
Pobierz
Salvatore R.A. - Drizzt 13 - Sciezki Mroku 03 - Sluga reliktu
R. A. Salvatore
Sługa Reliktu
(Servant of the shard)
Tłumaczenie: Piotr Kucharski
PROLOG
Sunął pod przytłaczającym gorącem południowego słońca. Jak zawsze przemykał
między cieniami, choć było ich tu niewiele, i tak, Ŝe nie dotykał go nawet wiecznie
obecny tutaj kurz. Otwarte targowisko było jak zawsze zatłoczone, pełne
wrzeszczących kupców i klientów targujących się o kaŜdego miedziaka. Złodzieje
ustawili się we wszystkich najlepszych i najbardziej tłocznych miejscach, gdzie
niezauwaŜenie mogli przeciąć rzemień przytrzymujący sakiewkę. Jeśli ktoś by to
jednak odkrył, mogli wtopić się w wirujący tłum jaskrawych kolorów i zwiewnych
szat.
Artemis Entreri wyraźnie widział złodziei. Ledwie zerknąwszy mógł stwierdzić,
kto przyszedł tu na zakupy, a kto by kraść, i nie unikał tej ostatniej grupy. Celowo
wybierał drogę tak, by przejść obok kaŜdego złodzieja, którego widział, i odchylał
jedną z pół swego ciemnego płaszcza, odsłaniając pękatą sakiewkę...
... oraz zdobiony klejnotami sztylet, dzięki któremu jego sakiewka oraz Ŝycie były
całkowicie bezpieczne. Sztylet był jego znakiem firmowym, jedną z najbardziej
znanych i wzbudzających największe przeraŜenie kling na wszystkich
niebezpiecznych ulicach Calimportu.
Entreri cieszył się z szacunku, jaki okazywali mu młodzi złodzieje, a wręcz go
poŜądał. Spędził całe lata zyskując sobie reputację najlepszego skrytobójcy
w Calimporcie, ale robił się coraz starszy. Powoli tracił swój błyskotliwy talent.
Pojawił się więc z tupetem, większym niŜ pozwoliłby sobie kiedykolwiek wcześniej,
wyzywając ich, dowolnego z nich, by spróbowali z nim szczęścia.
Minął zatłoczoną alejkę, kierując się do małej tawerny na otwartym powietrzu,
o wielu okrągłych stolikach ustawionych pod wielką markizą. Było tam wielu
klientów, lecz Entreri natychmiast zauwaŜył swój kontakt – ekstrawaganckiego
Sha’lazziego Ozoule w stanowiącym jego znak rozpoznawczy jaskrawoŜółtym
turbanie. Entreri podszedł prosto do jego stolika. Sha’lazzi nie siedział sam, choć dla
Entreriego było oczywiste, Ŝe trzej męŜczyźni nie byli z nim zaprzyjaźnieni, wcale go
nie znali. Toczyli ze sobą prywatną rozmowę, gawędząc i chichocząc, zaś Sha’lazzi
odchylił się do tyłu, rozglądając dookoła.
Entreri doszedł do stolika. Sha’lazzi rozejrzał się nerwowo i wzruszył
z zawstydzeniem ramionami, gdy skrytobójca popatrzył pytająco na trzech
nieproszonych gości.
– Nie powiedziałeś im, Ŝe ten stolik jest zarezerwowany na nasz obiad?
Trzej męŜczyźni przerwali rozmowę i spojrzeli na niego z zaciekawieniem.
– Próbowałem wyjaśnić... – zaczął Sha’lazzi, ocierając pot z ciemnoskórego
czoła.
Entreri podniósł dłoń, by go uciszyć i zmierzył stanowczym wzrokiem trzech
intruzów.
– Mamy sprawy do załatwienia – powiedział.
– A my mamy jedzenie i picie – odparł jeden z nich. Entreri nie odpowiedział,
jedynie wpatrywał się twardo w męŜczyznę, by skrzyŜować z nim wzrok.
Pozostali dwaj zrobili parę uwag, lecz Entreri zignorował ich całkowicie
i wpatrywał się ciągle w pierwszego. Trwało to i trwało, a Entreri dalej utrzymywał
skupiony wzrok, a nawet skupił go jeszcze bardziej, jego wzrok wwiercał się teraz
w męŜczyznę, ukazując mu siłę woli, z jaką miał do czynienia, doskonałą
determinację i kontrolę.
– O co chodzi? – zaŜądał odpowiedzi jeden z pozostałych, podnosząc się, by
stanąć obok Entreriego.
Sha’lazzi wymruczał szybki początek popularnej modlitwy.
– Pytałem cię – naciskał męŜczyzna, po czym wyciągnął rękę, by pchnąć
Entreriego w ramię.
Skrytobójca uniósł gwałtownie dłoń, chwycił zbliŜającą się rękę za kciuk i obrócił
ją, po czym skierował w dół, blokując męŜczyznę w bolesnym chwycie.
Przez cały ten czas Entreri nawet nie mrugnął, nie odwrócił wzroku, trzymał
ciągle w wizualnym chwycie tego pierwszego, siedzącego bezpośrednio przed nim.
Trzymał go tym straszliwym spojrzeniem.
MęŜczyzna stojący obok Entreriego jęknął lekko, gdy skrytobójca zastosował
większy nacisk, po czym sięgnął wolną dłonią do pasa, gdzie wisiał zakrzywiony
sztylet.
Sha’lazzi wymamrotał kolejny wers modlitwy.
MęŜczyzna po drugiej stronie stołu, trzymany w miejscu pod śmiercionośnym
spojrzeniem Entreriego, wskazał swemu przyjacielowi, by zachował spokój i trzymał
rękę z dala od klingi.
Entreri skinął mu głową, po czym wskazał gestem, by zabrał swych przyjaciół
i odszedł. Puścił trzymanego przez siebie męŜczyznę, który złapał się za bolący kciuk,
groźnie przypatrując się Entreriemu. Nie rzucił się znów na niego, jego przyjaciele teŜ
nie wykonali Ŝadnego ruchu, poza tym, Ŝe zabrali swoje talerze i odeszli chyłkiem.
Nie rozpoznali Entreriego, jednak pokazał im, kim jest nawet nie wyciągając klingi.
– Chciałem zrobić to samo – Sha’lazzi zauwaŜył chichocząc, gdy tamtych trzech
odeszło, a Entreri spoczął naprzeciwko niego.
Entreri jedynie na niego popatrzył, zauwaŜając, jak dziwacznie zawsze wyglądał.
Sha’lazzi miał wielką głowę i duŜą, okrągłą twarz, to wszystko zaś było
zwieńczeniem ciała tak kościstego, Ŝe wyglądało na zagłodzone. Co więcej, ta wielka,
okrągła twarz zawsze, zawsze się uśmiechała, duŜe, kwadratowe, białe zęby
błyszczały w kontraście z ciemną skórą i czarnymi oczyma.
Sha’lazzi znów odchrząknął.
– Zdumiony jestem, Ŝe przyszedłeś dziś na spotkanie – powiedział. – Zrobiłeś
sobie wielu wrogów występując przeciw Gildii Basadoni. Czy nie obawiasz się
zdrady, o potęŜny? – dokończył z sarkazmem i znów zachichotał.
Entreri jedynie dalej się przyglądał. Istotnie, obawiał się zdrady, lecz musiał
porozmawiać z Sha’lazzim. Kimmuriel Oblodra, drowi psionik pracujący dla
Jarlaxle’a, przejrzał dogłębnie myśli Sha’lazziego i doszedł do wniosku, Ŝe nie ma
tam miejsca na Ŝaden spisek.
Oczywiście zwaŜywszy na źródło informacji – mrocznego elfa, nie
przepadającego za Entrerim – skrytobójca nie uspokoił się całkowicie słysząc ten
raport.
– To moŜe być więzieniem dla potęŜnych, rozumiesz? – mamrotał dalej Sha’lazzi.
– Więzieniem moŜe być bycie potęŜnym, widzisz to? Tak wielu paszów nie ośmiela
się opuszczać swych domów bez świty złoŜonej z setki straŜników.
– Ja nie jestem paszą.
– Owszem, nie jesteś, ale Basadoni naleŜy do ciebie i do Sharlotty – odparł
Sha’lazzi, mając na myśli Sharlottę Yespers. Kobietę, która uŜyła swych sztuczek, by
stać się drugą po paszy Basadonim i przetrwała zamach drowów słuŜąc za
marionetkową przywódczynię gildii. Zaś gildia stała się nagle potęŜniejsza niŜ moŜna
by sobie wyobrazić. – KaŜdy o tym wie – Sha’lazzi znów wydał z siebie kolejny
denerwujący chichot.
– Zawsze rozumiałem, Ŝe jesteś dobry, mój przyjacielu, ale nie aŜ tak dobry.
Entreri odwzajemnił uśmiech, lecz tak naprawdę, rozbawiła go przeŜywana
w myślach wizja wbijania sztyletu w chude gardło Sha’lazziego, wyłącznie dlatego,
Ŝe nie mógł po prostu znieść tego pasoŜyta.
Entreri musiał jednak przyznać, Ŝe potrzebował Sha’lazziego – i wyłącznie
dlatego okryty złą sławą informator pozostawał jeszcze przy Ŝyciu. Dla Sha’lazziego
sposobem na Ŝycie, a wręcz sztuką było mówienie kaŜdemu tego, co chciał wiedzieć,
za odpowiednią cenę, i był tak dobry w swym rzemiośle, miał tak dobre powiązania
z wiecznie bijącym pulsem zarówno rodzin rządzących Calimportem, jak i ulicznych
zbirów, Ŝe stał się zbyt cenny dla wojujących często ze sobą gildii, by warto go było
zamordować.
– Opowiedz mi więc o potędze stojącej za tronem Basadoni – stwierdził
Sha’lazzi, uśmiechając się szeroko. – Bowiem z pewnością jest coś więcej, prawda?
Entreri starał się usilnie, by zachować kamienną twarz, wiedząc, Ŝe odpowiadając
uśmiechem zbyt wiele by zdradziła jakŜe chciał się uśmiechnąć z powodu szczerej
niewiedzy Sha’lazziego na temat nowych Basadoni. Sha’lazzi nigdy się nie dowie, Ŝe
armia mrocznych elfów załoŜyła placówkę w Calimporcie, uŜywając Gildii Basadoni
jako przykrywki.
– Sądziłem, Ŝe mieliśmy rozmawiać o Oazie Dallabad? – Entreri spytał
w odpowiedzi.
Sha’lazzi westchnął i wzruszył ramionami.
– Jest wiele interesujących rzeczy, o których moŜna mówić – rzekł. – Dallabad
nie jest jedną z nich, obawiam się.
– Według ciebie.
– Nic się tam nie zmieniło od dwudziestu lat – odparł Sha’lazzi. – Nie ma tam
nic, o czym byś nie wiedział i od wielu lat nie było.
– Kohrin Soulez ciągle ma Szpon Charona? – zapytał Entreri.
Sha’lazzi przytaknął.
– Oczywiście – powiedział z chichotem. – Ciągle i na zawsze. SłuŜy mu od
czterdziestu lat, a gdy Soulez umrze, weźmie go bez wątpienia jeden z jego
trzydziestu synów, chyba Ŝe nietaktowna Ahdahnia Soulez dopadnie go pierwsza.
Córka Kohrina Souleza jest naprawdę ambitna! Jeśli przyszedłeś tu, Ŝeby mnie spytać,
czy się z nim rozstanie, to znasz juŜ odpowiedź. Zamiast tego powinniśmy
porozmawiać o bardziej interesujących rzeczach, na przykład o Gildii Basadoni.
Potrzeba było ledwie jednego uderzenia serca, by stanowcze spojrzenie Entreriego
powróciło.
– Niby dlaczego stary Soulez miałby go teraz sprzedać? – Sha’lazzi spytał
wymachując dramatycznie swymi wychudzonymi rękoma, wyglądającymi tak
absurdalnie przy tej wielkiej głowie. – O co chodzi, mój przyjacielu, Ŝe juŜ trzeci raz
próbujesz kupić ten wspaniały miecz? Tak, tak! Najpierw, gdy byłeś szczeniakiem
z paroma setkami sztuk złota – pewnie prezentem od Basadoniego, co? – w wytartej
sakiewce.
Entreri skrzywił się wbrew sobie, wbrew świadomości, Ŝe Sha’lazzi, mimo
wszystkich swoich wad, był chyba najlepszy w Calimporcie, jeśli idzie
o odczytywanie gestów i min oraz wywodzenie z nich prawdy. Mimo to wspomnienia,
w połączeniu z niedawnymi wydarzeniami, wywołały odpowiedź serca. Pasza
Basadoni rzeczywiście dał mu wtedy, dawno temu, te dodatkowe pieniądze, jako dar
dla najbardziej obiecującego porucznika, po prostu dar. Gdy Entreri się nad tym
zastanowił, doszedł do wniosku, Ŝe Basadoni był chyba jedyną osobą, która coś mu
dała nie oczekując nic w zamian.
A zaledwie kilka miesięcy temu Entreri zabił Basadoniego.
– Tak, tak – powiedział Shalazzi, bardziej do siebie niŜ do Entreriego. – Później
spytałeś ponownie o miecz niedługo po zgonie paszy Pooka. Ach, on to dopiero
spadał z wysoka!
Plik z chomika:
ssaaggaa
Inne pliki z tego folderu:
Salvatore R.A. - Piecioksiag Cadderlyego 05 - Klatwa Chaosu.pdf
(895 KB)
Salvatore R.A. - Piecioksiag Cadderlyego 04 - Zdobyta forteca.pdf
(1004 KB)
Salvatore R.A. - Piecioksiag Cadderlyego 02 - Mroki Puszczy.pdf
(1019 KB)
Salvatore R.A. - Piecioksiag Cadderlyego 01 - Kantyczka.pdf
(1313 KB)
Salvatore R.A. - Drizzt 17 - Trylogia Klingi Lowcy 03 - Dwa miecze.pdf
(1320 KB)
Inne foldery tego chomika:
Sabatini Rafael
Sacher-Masoch Leopold Von
Sade Donatien Alphonse Francois De
Sady Wojciech
Sagan Carl
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin