H. P. Lovecraft - Ulica.pdf
(
55 KB
)
Pobierz
ulica
R'lyeh - zaginione miasto cyklopów
http://rlyeh.ms-net.info/index2.php?str=48
Sątacy,którzytwierdzą,Ŝerzeczyimiejscamająduszeici,którzyuwaŜają,Ŝetakniejest;niebędęwypowiadał
sięnatentemat,aleopowiemwamo Ulicy.Ulicętętworzyliludzie silni i honorowiprawiidzielni,którzy
przybylizBłogosławionychWyspzamorzem.ZpoczątkubyłatojedynieścieŜkawydeptanaprzezpierwszych
osadników noszących wodę z leśnego źródła do grupki domów przy plaŜy, następni pobudowali nowe chaty,
wzdłuŜpółnocnejstrony,wykonanezgrubychdębowychbali,odstronylasuzaśobudowanekamieniami,gdyŜw
gąszczuczailisięIndianieuŜywającyczęstopłonącychstrzał.
WkilkalatpóźniejludziewznieślikolejnedomywzdłuŜpołudniowejstronyUlicy.
PoUlicy,wtęizpowrotem,kroczyliposępnimęŜczyźniwstoŜkowatychczapkach,którzyzazwyczajbyliuzbrojeni
w muszkiety bądź flowery. Przechadzały się tędy równieŜ ich Ŝony, w czepkach na głowach i stateczne,
opanowanedzieci.WieczoramimęŜczyźnizasiadaliprzygigantycznychkominkach,czytaliirozmawiali.Czytali
bardzoprosterzeczyiotakichteŜdyskutowali,niemniejpomagałyimonezadniawpracyprzykarczowaniulasu
iuprawiepól.Dziecizaś,słuchałyiuczyłysięoprawachistarychczynach,atakŜeoukochanejAnglii,której
nigdyniewidziały,aniniemogłypamiętać.
PowojnieIndianieprzestalinękaćmieszkańcówUlicy.MęŜczyznompochłoniętympracąpowodziłosięnieźleibyli
naprawdęszczęśliwi.Dziecirosły,akolejnerodzinyprzybywałyzeStaregoKraju,abyosiedlićsięprzyUlicy.A
potem dorosły dzieci i nowo przybyłych. Miasteczko stawało się miastem i, jedna po drugiej, chaty poczęły
ustępowaćmiejscadomomprostym,pięknymbudowlomzcegłyidrewna,okamiennychstopniachiŜelaznych
balustradach,ześwietlikiemnaddrzwiamiwejściowymi.Domyniebyłyzbytwymyślne,gdyŜmiałysłuŜyćwielu
pokoleniom.Wewnątrzznajdowałysięozdobnierzeźbionekominkiiurzekająceokoschody,atakŜeprzyjemne,
wygodnemeble,delikatne,porcelanowezastawystołoweisrebraprzywoŜonezeStaregoKraju.TakwięcUlica
napełniałasięsnamimłodychicieszyłasię,gdyjejmieszkańcystawalisięcorazbardziejczarującyiszczęśliwi.
Tamgdziekiedyśbyłajedyniesiłaihonor,pojawiłysięobecniesmak,gustiwiedza.DodomówzawitałyksiąŜki,
obrazyimuzyka,młodzizaśuczęszczalinauniwersytet,któregogmachwznosiłsięponadrówninąnapółnocy.
Strzelbyzastąpiłyszpady,koronkiperuki.PolnedróŜkiileśnedrogipokryłysiękostkąkocichłbów,poktórych
dudniły kopyta wierzchowców czystej krwi i koła pozłacanych karet; przy chodnikach zaś powstały słupki do
uwiązywaniakoni.
PrzyUlicyrosłowieledrzew:wiązy,dębyimajestatyczneklony;wleciewięccałaokolicazdawałasiętonąćw
soczystej zieleni, a z rozłoŜystych, strzelistych koron drzew dochodził melodyjny śpiew ptaków. Za domami
rozciągałysięokolonemuramiróŜaneogrodyześcieŜkamiotoczonymizdwóchstronprzezstarannieprzycięte
Ŝywopłoty,ztarczamisłonecznychzegarówtonącychnocamiwsrebrzystymblaskuksięŜycaigwiazd,podczas
gdywonne,róŜnobarwnekwiatybłyszczałyodkropelrosy.
Ulica śniła dalej, poprzez kolejne wojny, nieszczęścia i zmiany. Któregoś razu odeszła większość młodych i
niektórzynigdyniepowrócili.WtedyteŜzwiniętostarąflagęizastąpionojąnową,zpasamiigwiazdami.Ichoć
męŜczyźni mówili o ogromnych zmianach. Ulica ich nie czuła, ludzie bowiem byli nadal tacy sami, mówili o
starych, znajomych rzeczach w stary, znajomy sposób. Drzewa wciąŜ były schronieniem dla rozśpiewanych
ptaków, a wieczorami księŜyc i gwiazdy przyglądały się skąpanym w rosie kwiatom w otoczonych murami
róŜanychogrodach.
Po jakimś czasie zniknęły szpady, trójgraniaste kapelusze i peruki. JakŜe dziwni wydawali się krótkowłosi
mieszkańcy z laskami w dłoniach. Z oddali dochodziły nowe odgłosy: dziwne sapanie i przenikliwe wycie,
dobiegająceodstronyoddalonejomilęrzeki.PowietrzeniebyłojuŜtakczyste,jakpoprzednio,aleduchtego
1 z 3
2007-08-12 23:44
R'lyeh - zaginione miasto cyklopów
http://rlyeh.ms-net.info/index2.php?str=48
miejsca nie zmienił się. Ulicę ukształtowała krew i dusza przodków. Duch nie zmienił się nawet kiedy ludzie
brutalnieotworzyliziemię,abypołoŜyćwniejdziwnerury,anikiedystawialiwysokiesłupyzprzymocowanymido
nichtajemniczymidrutami.Ulicazawieraławsobietakwieleprawdziwejwiedzy,Ŝeprzeszłośćniemogłazostać
zbytłatwozapomniana.
Apotemnastałydnizła,kiedywielu,którzyznaliUlicęzdawnychczasów,przestalijąznaćikiedypoznałoją
wielu,którzynieznalijejdotejpory.Akcentichbyłchrapliwyiostry,wyglądzaśiobliczaplugawe.Podobniejak
ichmyśli,którewalczyłyzmądrościąduchaUlicy,tazaśbezgłośnieumierałaztęsknoty,podczasgdystojące
wzdłuŜniejdomypopadływruinę,drzewauschły,aróŜaneogrodyzarosłychwastamiisczezły.Jednak,któregoś
dnia znów poczuła gwałtowny przypływ dumy, było to wówczas, kiedy młodzi ponownie wymaszerowali w
nieznane.Iznowuwieluznichniepowróciło.
Tymrazemmłodziubranibylinaniebiesko.
WmiaręupływulatzUlicądziałosięcorazgorzej.UschłyjuŜwszystkiedrzewa,aróŜaneogrodyustąpiłymiejsca
zapleczom tanich, szpetnych nowych budynków stojących przy równoległych ulicach. Domy jednak pozostały,
pomimotrudnychlat,robakówiburz,bowiempostawionojezmyślą,abysłuŜyływielupokoleniom,naUlicy
pojawiłysięnowetwarze:śniade,złowieszczeobliczaozdradliwychoczachidziwnychrysach,którychwłaściciele
mówili nieznanym językiem i wywieszalinaprzeŜartychwilgocią ścianach domów szyldy z napisamiw innym
alfabecie.
WzdłuŜrynsztokówpojawiłysięwózkiistragany.Powietrzeprzesyciłokropny,nieokreślonyfetor,aprastaryduch
zapadłwsen.
RazUlicaprzeŜyłachwilewielkiegopodniecenia.Zamorzemszalaływojnairewolucja;upadładynastia,anieliczni
pozostaliprzyŜyciupokonanidotarlizdwuznacznymizamiaramidoZachodniegoLądu.Wieluznichosiedliłosięw
zapuszczonychdomach,któreniegdyśznałyśpiewptakówizapachróŜ.PóźniejzaśZachodniLądprzebudziłsięi
przyłączyłdoStaregoKrajuwtytanicznejwalcenarzeczcywilizacji.Nadmiastamiponowniełopotałystareflagi,
którymtowarzyszyłynoweprostsze,aczwspaniałetrójkolorowe.NadUlicąniepowiewałyflagi,gdyŜobecnie
gnieździł się tam jedynie strach, nienawiść i ignorancja. Młodzi ponownie odeszli, ale nie tak jak inni ich
rówieśnicy, w dawnych czasach. Czegoś brakowało. Synowie owych młodzieńców z przeszłości, którzy
maszerowaliprzesyceniprawdziwymduchemichprzodków,wywodzilisiębowiemzróŜnychmiejscinieznali
Ulicyanijejpradawnegoducha.
Zamorzemmiałomiejscewielkiezwycięstwoimłodzipowróciliwchwale.Odzyskalito,czegoimbrakowało,ale
przyUlicynadalgnieździłysięlęk,nienawiśćiignorancjazbytwielupozostałoizbytwieluobcychprzybyłoz
róŜnychodległychmiejsc,byosiedlićsięwstarychdomach.Większośćznówmiałaśniade,złowieszczetwarze,
byłyjednakwśródnichitakie,jakobliczaludzi,którzykształtowaliUlicęiuformowalijejducha.Podobne,a
zarazem róŜne, bowiem w oczach ich wszystkich migotały złowrogie iskierki chciwości, ambicji, mściwości i
graniczącegozobłędemfanatyzmu.Spiskowali,byzadaćZachodniemuLądowizabójczycios,imócpotemprzejąć
władzę nad krajem, a raczej nad jego ruinami, tak jak w pewnym nieszczęsnym, mroźnym kraju, z którego
przybyławiększośćznich.SercespiskuznajdowałosięprzyUlicy,gdziechylącesiękuupadkowidomytętniły
nieustępliwymi poczynaniami cudzoziemskich siewców niezgody i rozbrzmiewały echem planów i przemówień
tych,którzyzutęsknieniemwyczekiwalidniakrwi,ogniaizbrodni.
Prawo wiedziało i mówiło sporo na temat dziwnych zgromadzeń na Ulicy, ale nie mogło niczego udowodnić.
Tajniacy z uporem przesiadywali, nadstawiając ucha w takich miejscach jak Piekarnia Pietrowicza, Szkoła
NowoczesnejEkonomiiRywkina,Klub„Krąg"ikawiarnia„Wolność".
ZbierałysiętamsporegrupyposępnychmęŜczyzn,rozmawiającychzawszewobcymjęzyku.Astaredomystały,
przesyconezapomnianąwiedząszlachetniejszych,minionychstuleci,śmiałychkolonizatorówiskąpanychwrosie
róŜanychogrodówwblaskuksięŜyca.Czasamisamotnypoetaczywędrowieczjawiałsię,byrzucićnanieokiem,i
usiłowałodnaleźćjewichminionejchwale;niemniejniebyłoichwielu.
KrąŜąceswobodnieplotkigłosiły,Ŝewdomachtychzamieszkiwaliprzywódcyogromnejgrupyterrorystycznej,
którzypewnegokonkretnegodniazamierzalirozpętaćorgięrzezi,mającnaceluzniszczenieAmerykiiwszystkich
szlachetnych, starych tradycji, ukochanych przez Ulicę. Ulotki pływały w rynsztokach, ale pomimo iŜ
wydrukowanebyływróŜnychjęzykachiróŜnymrodzajempisma,mówiłyojednym:zbrodniirebelii.Ichautorzy
nawoływalidoobaleniaprawicnótwychwalanychprzeznaszychojców,zdławieniaKonstytucjikonstytucji,która
zawieraławsobiespuściznępółtoratysiącalatanglosaskiejwolności,sprawiedliwościiumiarkowania.Mówiono,
Ŝe smagli męŜczyźni zamieszkujący przy Ulicy i gromadzący się w jej gnijących budynkach byli mózgami
przeraŜającejrewolucji,Ŝenaichrozkazmilionybezmyślnych,Ŝądnychkrwibestiiwyciągniehałaśliweszponyze
slumsów tysięcy miast, paląc, niszcząc i mordując, aŜ ziemia naszych ojców przestanie istnieć. To wszystko
mówionoipowtarzano,awieluzniepokojemoczekiwałodniaczwartegolipca,októrymdwuznaczniepisanow
ulotkach;nicjednakniemoŜnabyłonikomuudowodnić.
Niktniepotrafiłokreślić,czyjearesztowaniemogłobyspowodowaćunicestwieniespisku.Policjanciniejednokrotnie
urządzalinalotyprzetrząsającdomy,aŜwkońcuprzestaliichrównieŜznudziłoegzekwowanieprawaiporządkui
pozostawilicałemiastoswemulosowi.PóźniejzjawilisięmęŜczyźniwoliwkowychmundurach,zmuszkietami;
mogłosięwydawać,Ŝetoswegorodzajusmutnysen.Ulicymusiałoprzyśnićsięwspomnieniedawnychdni,kiedy
uzbrojeniwmuszkietyludziewstoŜkowatychkapeluszachkrąŜyliponiej,odźródławlesie,doskupiskachatprzy
2 z 3
2007-08-12 23:44
R'lyeh - zaginione miasto cyklopów
http://rlyeh.ms-net.info/index2.php?str=48
plaŜy.NicniemoŜnabyłoprzedsięwziąć,abyzapobiecnadciągającemukataklizmowi,bowiemsmagli,złowrodzy
męŜczyźnibylinadersprytniiprzebiegli.
Ulica spała więc niespokojnie, aŜ pewnej nocy w Piekarni Pietrowicza, Szkole Nowoczesnej Ekonomii, Klubie
„Krąg"ikawiarni„Wolność",jakrównieŜwwieluinnychmiejscach,zgromadziłysięogromnegrupyludzi,których
oczyprzepełnionebyłyprzeraźliwymtriumfemipełnymfanatyzmuwyczekiwaniem.
Poukrytychprzewodachwędrowałydziwnedepeszeimówionowieleomającychnadejśćjeszczedziwniejszych
wieściach;kiedyjednakniebezpieczeństwozagraŜająceZachodniemuLądowizostałozaŜegnanenawetsiętego
nie domyślano. MęŜczyźni w dziwnych mundurach nie potrafili powiedzieć co się dzieje, ani jak powinni się
zachować,gdyŜsmagli,złowrodzymęŜczyźnimieliogromnąwprawę,bylisubtelniidoskonalepotrafilimaskować
swojepoczynania.
MimotomęŜczyźniwoliwkowychmundurachzawszebędąpamiętaćtęnociopowiadaćoUlicy,takjakmówilio
niejswoimwnukom;wieluznichwysłanobowiemtegorankazzadanieminnymniŜto,jakiegosięspodziewali.
Wiedzianopowszechnie,Ŝegniazdoanarchiibyłostare,adomy,nadgryzionezębemczasu,zmieniłysięwruinę,
niemniejjednakto,cowydarzyłosiętejletniejnocyzdziwiłowszystkich,zewzględunaswąjednolitość.Nieda
sięukryć,iŜzdarzenietobyłonadwyrazosobliwe,pomimoiŜnapozórwydawałosięproste.BezostrzeŜenia
bowiem, o nieokreślonej konkretnie godzinie (wiadomo jedynie, Ŝe po północy) wszystkie domy stojące przy
Ulicy, naruszone nieubłaganym czasem, burzami i Ŝarłocznym robactwem, zmieniły się w stertę gruzów; po
katastrofieprzyUlicyniepozostałnawetjedencałybudynekzachowałysiętylkodwasamotne,Ŝałosnekominyi
fragmentmocnegoceglanegomuru.
NiktniewyszedłŜywyzruin.
Poetaiwędrowiec,którzywrazztłumemgapiówznajdowalisięwmiejscukatastrofyopowiadalidziwnehistorie.
Poeta twierdził, Ŝe nocą, na wiele godzin przed świtem, w świetle łukowych lamp widział jakby zamazane,
obskurne,odraŜająceruiny;iŜeprzedbrzaskiemzdołałdostrzecnakładającysięnaniezupełnieinnyobraz.
OpisałgojakoskąpanewblaskuksięŜycaschludnieutrzymanedomy,przyktórychwznosiłysięmajestatyczne
wiązy,dębyiklony.Wędrowieczaś,Ŝezamiastuporczywegosmroduunoszącegosięzwyklewtymmiejscuczuł
wyraźny,aromatycznyzapachkwitnącychróŜ.CzyŜjednaksnypoetówiopowieściwędrowcówniesąjednakowo
kłamliwe?
Są tacy, którzy twierdzą, Ŝe rzeczy i miejsca mają dusze i ci, którzy uwaŜają, Ŝe tak nie jest; ja nie będę
wypowiadałsięnatentemat,aleopowiedziałemwamoUlicy.
Autor:HowardPhillipsLovecraft
[
Początek
]
3 z 3
2007-08-12 23:44
Plik z chomika:
napalmhead666
Inne pliki z tego folderu:
H. P. Lovecraft - Zly Duchowny.pdf
(62 KB)
H. P. Lovecraft - Zimno.pdf
(75 KB)
H. P. Lovecraft - Zeznania Randolpha Cartera.pdf
(67 KB)
H. P. Lovecraft - Zew Cthulhu.pdf
(199 KB)
H. P. Lovecraft - Zapomniane Miasto.pdf
(111 KB)
Inne foldery tego chomika:
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin