Wilkins Gina - Suknia ślubna.pdf

(811 KB) Pobierz
Designs of love
Gina Wilkins
SUKNIA
ŚLUBNA
Tytuł oryginału Designs on Love
0
154003247.202.png 154003247.213.png 154003247.224.png 154003247.235.png 154003247.001.png 154003247.012.png 154003247.023.png 154003247.034.png 154003247.045.png 154003247.056.png 154003247.067.png 154003247.078.png 154003247.089.png 154003247.100.png 154003247.111.png 154003247.122.png 154003247.133.png 154003247.144.png 154003247.155.png 154003247.166.png 154003247.168.png 154003247.169.png 154003247.170.png 154003247.171.png 154003247.172.png 154003247.173.png 154003247.174.png 154003247.175.png 154003247.176.png 154003247.177.png 154003247.178.png 154003247.179.png 154003247.180.png 154003247.181.png 154003247.182.png 154003247.183.png 154003247.184.png 154003247.185.png 154003247.186.png 154003247.187.png 154003247.188.png 154003247.189.png 154003247.190.png 154003247.191.png 154003247.192.png 154003247.193.png 154003247.194.png 154003247.195.png 154003247.196.png 154003247.197.png 154003247.198.png 154003247.199.png 154003247.200.png 154003247.201.png 154003247.203.png 154003247.204.png 154003247.205.png 154003247.206.png 154003247.207.png 154003247.208.png 154003247.209.png 154003247.210.png 154003247.211.png 154003247.212.png 154003247.214.png 154003247.215.png 154003247.216.png 154003247.217.png 154003247.218.png 154003247.219.png 154003247.220.png 154003247.221.png 154003247.222.png 154003247.223.png 154003247.225.png 154003247.226.png 154003247.227.png 154003247.228.png 154003247.229.png 154003247.230.png 154003247.231.png 154003247.232.png 154003247.233.png 154003247.234.png 154003247.236.png 154003247.237.png 154003247.238.png 154003247.239.png 154003247.240.png 154003247.241.png 154003247.242.png 154003247.243.png 154003247.244.png 154003247.245.png 154003247.002.png 154003247.003.png 154003247.004.png 154003247.005.png 154003247.006.png 154003247.007.png 154003247.008.png 154003247.009.png 154003247.010.png 154003247.011.png 154003247.013.png 154003247.014.png 154003247.015.png 154003247.016.png 154003247.017.png 154003247.018.png 154003247.019.png 154003247.020.png 154003247.021.png 154003247.022.png 154003247.024.png 154003247.025.png 154003247.026.png 154003247.027.png 154003247.028.png 154003247.029.png 154003247.030.png 154003247.031.png 154003247.032.png 154003247.033.png 154003247.035.png 154003247.036.png 154003247.037.png 154003247.038.png 154003247.039.png 154003247.040.png 154003247.041.png 154003247.042.png 154003247.043.png 154003247.044.png 154003247.046.png 154003247.047.png 154003247.048.png 154003247.049.png 154003247.050.png 154003247.051.png 154003247.052.png 154003247.053.png 154003247.054.png 154003247.055.png 154003247.057.png 154003247.058.png 154003247.059.png 154003247.060.png 154003247.061.png 154003247.062.png 154003247.063.png 154003247.064.png 154003247.065.png 154003247.066.png 154003247.068.png 154003247.069.png 154003247.070.png 154003247.071.png 154003247.072.png 154003247.073.png 154003247.074.png 154003247.075.png 154003247.076.png 154003247.077.png 154003247.079.png 154003247.080.png 154003247.081.png 154003247.082.png 154003247.083.png 154003247.084.png 154003247.085.png 154003247.086.png 154003247.087.png 154003247.088.png 154003247.090.png 154003247.091.png 154003247.092.png 154003247.093.png 154003247.094.png 154003247.095.png 154003247.096.png 154003247.097.png 154003247.098.png 154003247.099.png 154003247.101.png 154003247.102.png 154003247.103.png 154003247.104.png 154003247.105.png 154003247.106.png 154003247.107.png 154003247.108.png 154003247.109.png 154003247.110.png 154003247.112.png 154003247.113.png 154003247.114.png 154003247.115.png 154003247.116.png 154003247.117.png 154003247.118.png 154003247.119.png 154003247.120.png 154003247.121.png 154003247.123.png 154003247.124.png 154003247.125.png 154003247.126.png 154003247.127.png 154003247.128.png 154003247.129.png 154003247.130.png 154003247.131.png 154003247.132.png 154003247.134.png 154003247.135.png 154003247.136.png 154003247.137.png 154003247.138.png 154003247.139.png 154003247.140.png 154003247.141.png 154003247.142.png 154003247.143.png 154003247.145.png 154003247.146.png 154003247.147.png 154003247.148.png 154003247.149.png 154003247.150.png 154003247.151.png 154003247.152.png 154003247.153.png 154003247.154.png 154003247.156.png 154003247.157.png 154003247.158.png 154003247.159.png 154003247.160.png 154003247.161.png 154003247.162.png
Prolog
- Dobra z ciebie dziewczynka - powiedziała babka, kiedy Devon
troskliwie okryła szalem wątłe ramiona staruszki.
Devon skrzywiła się. Dziewczynka! Skończyła dwadzieścia
osiem lat, lecz dla matki i babki zawsze była dobrą, małą
dziewczynką.
Podniosła wzrok. Młodsza siostra przypatrywała się jej
ironicznie. O ile Devon uważano za grzeczną dziewczynkę, Brandy
zawsze uchodziła za psotnicę i trzpiotkę. Dwudziestoczteroletnia
Brandy była atrakcyjna, zaczepna, wyniosła. Od niepamiętnych
czasów matka mawiała: „Co za utrapienie z tą Brandy! Bogu dzięki
Devon to takie dobre dziecko".
- Czy wreszcie możemy rozpakować prezenty? - spytała
zniecierpliwiona Brandy. - Wiecie przecież, że wieczorem mam
randkę. Nie rozumiem, dlaczego nie wręczamy prezentów w Wigilię
albo w pierwszy dzień świąt rano, tak jak ludzie na całym świecie.
Dlaczego musimy czekać aż do obiadu?
- Ponieważ taki mamy zwyczaj, Brandy - odrzekła stanowczo
babcia, ucinając dyskusję.
Kryjąc szyderczy uśmiech, Devon pomyślała, że nikt nie
oczekiwał dalszych wyjaśnień. W rodzinie Flemingów, wywodzącej
się z rolniczego stanu Georgia, rządziła tradycja. Odkąd sięgała
pamięcią, w ich maleńkim domku zawsze mieszkała z nimi babcia.
Ojciec zmarł, kiedy Devon miała osiem lat, a Brandy - cztery.
1
154003247.163.png
Szczęściem dla wszystkich, Alice Fleming żyła w idealnej zgodzie ze
swoją teściową. Obie należały do kobiet staromodnych: łagodnych,
poczciwych, ale upartych jak osioł. Z wielkimi oporami pozwoliły
Devon i Brandy na usamodzielnienie się.
Devon uwielbiała matkę i babkę, lecz skorzystała z pierwszej
nadarzającej się okazji, aby przenieść się do Atlanty, leżącej o
czterdzieści minut jazdy samochodem od rodzinnego domu. Ta
odległość wystarczała, by opiekować się starzejącymi się kobietami, a
jednocześnie uwolnić od ich zaborczości. Devon wkroczyła w
niezależne życie dyskretnie, po cichu, Brandy zaś od wczesnego
dzieciństwa otwarcie buntowała się przeciwko krępującym ją więzom
rodzinnym.
- Nie bądź taka niecierpliwa, Brandy - z żartobliwym
rozdrażnieniem upominała Alice młodszą córkę. - Oczywiście zaraz
otworzymy prezenty, chyba że ktoś chciałby przedtem coś zjeść albo
wypić?
Devon i Brandy jęknęły jednocześnie. Rzadko wyrażały tak
zgodną opinię.
- Mamusiu, naprawdę nie przełknęłybyśmy ani kęsa - zapewniła
Devon. Alice rozpromieniła się.
- A zatem, kto rozda prezenty?
Devon i Brandy w milczeniu mierzyły się wzrokiem. Wreszcie
Brandy westchnęła i gwałtownym ruchem odrzuciła do tyłu grzywę
jasnych włosów. Na jej twarzy malowało się dramatyczne
poświęcenie.
2
154003247.164.png
- Zgoda, ja to zrobię. Przynajmniej nie potrwa to długo. Devon
zawsze czeka, aż każdy prezent będzie rozpakowany i podziwiany,
zanim sięgnie po następny.
Brandy nie marnowała czasu na celebrowanie swojego zadania.
Już po chwili Devon tonęła pośród bluzek, szalików, książek i ręcznie
robionych swetrów, które tradycyjnie otrzymywała od rodziny.
Ostatni podarunek pochodził od matki.
- Och, jest prześliczna, mamusiu, i chyba bardzo ciepła.
Dziękuję - powiedziała na widok śnieżnobiałej bawełnianej koszuli
nocnej. Długie rękawy i skromne zapięcie pod szyją nadawały koszuli
„dziewiczy" wygląd. Alice wiedziała doskonale, że Devon lubiła
wygodną ciepłą bieliznę. Devon natomiast zastanawiała się, czy matka
naprawdę wierzy w dziewictwo starszej córki. Była przecież przez
dwa lata zaręczona. Przed czterema laty narzeczony zdecydował, że
nie pasują do siebie. Kiedy minął ból wywołany urażoną dumą, Devon
poczuła ulgę. Mogła urzeczywistnić marzenie swojego życia i
otworzyć własny zakład krawiecki. Jako posłuszna żona Wade'a
Carletona nigdy nie zdecydowałaby się na coś podobnego.
- O rany, mamo, cudowna! I jaka wyzywająca! Nie wstydzisz się
takiego pomysłu? - przekomarzała się Brandy, oglądając swoją
koszulę nocną, białą tak jak koszula Devon, lecz niemal przezroczystą
i bez wątpienia prowokującą.
Podejrzane rumieńce wystąpiły na policzki Alice. Odchrząknęła.
- Kupiłam ją z przeceny w sklepie J.C. Penneya - przy-znała. -
To była naprawdę wyjątkowa okazja, a koszula wyglądała na taką,
która będzie ci się podobała.
3
154003247.165.png
Brandy roześmiała się i cmoknęła matkę w policzek.
- Jestem zachwycona. Dzięki, mamusiu.
Devon zorientowała się, że tak kurczowo zacisnęła palce na
swojej nowej pięknej koszuli, aż zmięła materiał. Starannie włożyła
prezent do pudełka. Surowo skarciła samą siebie w myślach. Powinna
szanować taką śliczną rzecz. Śliczną koszulę nocną dla dobrej
dziewczynki.
Marszcząc brwi, zaczęła zbierać papiery i wstążki. Dziwiła się,
skąd u niej taki szyderczy nastrój. Były przecież święta. Spędzała mile
czas w gronie kochanej rodziny. Czemu więc poczuła nagle, że
brakuje czegoś w jej bezpiecznym, dokładnie zaplanowanym,
pożytecznym życiu?
4
154003247.167.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin