Cuda.doc

(32 KB) Pobierz

Cuda

 

O cudownej opiece Królowej Karmelu nad tymi, którzy z ufnością noszą Jej świętą szatę, napisano już całe księgi.

Osoby noszące sukienkę Najświętszej Panny wychodziły jako jedyne cało z katastrof lotniczych i morskich, na szkaplerzach żołnierskich zatrzymywały się kule i strzały. Znany jest przypadek, gdy szkaplerz podczas I wojny światowej uchronił cudownie podczas ataku gazowego polskiego żołnierza, który wyruszając do walki zapomniał maski ochronnej. Wydarzyło się to w święto Matki Bożej Szkaplerznej.

 

Święty Proboszcz z Ars opowiadał, iż wielokrotnie widział, jak szatan zmuszony był do odstąpienia od kuszenia osób odzianych w Szkaplerz karmelitański, tak jakby niewidzialna siła trzymała go od nich na dystans.

 

Największy jednak podziw i wdzięczność budzą opisy cudownych nawróceń, dokonujących się za pośrednictwem Szkaplerza. Znane są przypadki, gdy nawet protestanci i żydzi prosili kapelanów wojskowych o przyjęcie przed bitwą do Bractw Szkaplerznych. O jednym z nich wspomina x. Szaszłowski, kapelan w armii austriackiej:

Było to na samym początku wojny europejskiej; do zakrystii Ojców Karmelitów Bosych w Linzu całe tysiące żołnierzy przychodziło prosząc o przyjęcie do Szkaplerza św. Siostry Karmelitanki dzień i noc szyły Szkaplerze i nastarczyć nie mogły. Pewnego razu przychodzą do mnie dwaj żołnierze i nieśmiało zapytują: «Czy my możemy być przyjęci do Szkaplerza?»  «Dlaczego nie» odpowiadam. «Bo my jesteśmy protestantami». Nie wiedziałem sam, co robić, ale po chwili pomyślałem sobie: to przecież nie sakrament, a oni biedacy idąc na front, idą na śmierć  i przyjąłem ich do Szkaplerza św. W tydzień czy w dwa tygodnie później byłem na Węgrzech i tu przysłano mi wycinek z gazety, z którego dowiedziałem się, że jednego z tych dwóch żołnierzy przywieziono rannego do szpitala w Linzu. Doktor przy operacji własnoręcznie wyjął kulę, która owinięta w brązowy kawałeczek sukna utkwiła w okolicy serca, a więc cudownie zatrzymał ją Szkaplerz i uchronił odzianego nim od niechybnej śmierci. Drugi zaś dostał się ranny do szpitala w Wiedniu i przeszedł z protestantyzmu do Kościoła katolickiego. 

 

 

Było to 23-go grudnia o godz. 8 rano; między przystępującymi do przyjęcia  Szkaplerza robi się nagle jakiś szmer, nawet słychać słowa protestu coraz głośniejsze: «Tu jest jeden żyd między nami». «Gdzie on?» pytam i w tej chwili widzę przed sobą trzęsącego się żydka. Klęcząc ręce składa i prosi o przyjęcie do Szkaplerza. Tego samego dnia w pół do siódmej wieczorem ktoś do mnie dzwoni; otwieram drzwi i widzę przed sobą dwóch podoficerów i tego «żydka», którego bliżej nie znałem. Wiedziałem tylko, że pochodzi z jakiejś wioski spod Sącza, że jest rolnikiem i ma żonę i dzieci. «Czego chcecie o tej porze?» pytam. «Proszę księdza, ten żydek, co rano został przyjęty do Szkaplerza, prosi o chrzest». «Dobrze, odrzekłem ucieszony, ale przez 6 tygodni musi przychodzić do mnie na naukę katechizmu». «Proszę księdza, na to nie ma czasu, bo my jutro wyruszamy na front, a to pewna śmierć». Zaprosiłem ich wtedy do siebie i do w pół do jedenastej wykładałem Izraelicie cały Testament Stary i Nowy. Na drugi dzień odbył się uroczyście chrzest. (...) Następnego dnia wyruszyli na straszliwy front. Prawie wszyscy żołnierze padli, tylko ex-żyd nawrócony i przyjęty do Szkaplerza powrócił ranny.

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin