Grób Nieczui t.1.pdf

(1292 KB) Pobierz
10407561 UNPDF
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
10407561.001.png 10407561.002.png
ZYGMUNT KACZKOWSKI
GRÓB NIECZUI
TOM I
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
WSTĘP
Ktokolwiek będziesz kiedy w tym oddalonym zakątku podkarpackiej krainy, kędy się schodzą
dawnej Małopolski i Rusi Czerwonej granice – oddawszy cześć twoją niepoliczonym tej zie-
mi pamiątkom przeszłości – nie zapomnij też także zapytać o miejsce, z którego najlepiej wi-
dać ruinę zagórskiego klasztoru.
Miejsce to znajdziesz z łatwością, bo ci go wskażą karczmy i kopce załuskie, położone
przy samym gościńcu; lecz na górze tak bardzo wysokiej, że z niej widać nie tylko tę ogromną
i także na wzgórzu położoną ruinę, jak gdyby na dole, ale widać zarazem i cały krąg ziemi,
otoczonej górami dokoła, przerzniętej Sanem przez środek i tak dziwnym urokiem pociągają-
cej ku sobie, że i ty, lubo obcy i żadnym dawniejszym z nią nie związany wspomnieniem,
wzrokiem twoim musisz przylgnąć do niej na długo.
Ty wszakże niebawem przywiążesz się do niej i sercem i poświęcisz jej cząstkę twojego
najtkliwszego uczucia, i niezapomnianą myśl o niej uniesiesz z sobą na zawsze. Ziemia ta
bowiem tyle ma w sobie od Boga darowanej piękności, tyle w niej jeszcze nie pogrzebanych
pamiątek zamierzchającej przeszłości, a wszystko to jeszcze tak żywe, tak wymowne i tak
chwytające za. serce, że zdaje się, jakoby sama śmierć tutaj, żałując życia w grób zepchnięte-
go za wcześnie, pootwierała wszystkie groby i trumny i siedząc przy nich, opowiadała dzieje
przeszłości.
I jeśli tylko masz serce i umiesz z wiarą przyjmować tułające się po tych grobach wspo-
mnienia, jeżeli umiesz rozmówić się z starą basztą zamkową i sterczącymi kolumnami kruż-
ganku, z spróchniałą trumną i zardzewiałym w niej pancerzem lub kordem, z podruzgotaną
kopią i zagniecioną w boju ostatnim misiurką, z olbrzymią skałą, zwieszającą się z góry wy-
niosłej, z wpółrozwaloną kapliczką u dołu i żebrakiem-staruszkiem siedzącym przy niej na
głazie – to twój umysł i serce już się stąd nie oderwą i gotów będziesz w pierwszym lepszym
dworcu gościny poszukać, ażeby się jak najbliżej obeznać z tą ziemią, która ma tyle czarującej
piękności na licu i tyle tajemniczego uroku w swym łonie.
Jakoż i o gościnę pewnie ci trudno nie będzie, bo tutaj, w jakiej czci ziemia przechowuje
pamiątki ojców i dziadów, w takiej czci także u ludzi są ich cnoty i obyczaje. Więc w każdym
domu, do którego cię los twój zawiedzie, czy to będzie starożytne, sczerniałe, niespożyte wie-
kami zamczysko, czy z gruzów dawnego szlacheckiego zameczku wyświeżone mieszkanie,
czy wreszcie stary dwór modrzewiowy, nową strzechą pokryty – wszędzie znajdziesz otwarte
serca i progi, wszędzie będziesz powitany po Bogu i wszędzie otoczony tą pradziadowską
czcią i miłością, która dziś już nieznana na świecie, tu po staremu chowa się jeszcze dla bia-
łowłosych starców i gości. Tutaj też pewnie ci na niczym nie braknie, bo tu stół zawsze dla
ciebie nakryty, misy pełne i dzbany niepróżne, i gospodarz serdeczny, i gospodyni uprzejma, i
zgoła wszystko ci rade jak bratu... a kiedy co wieczór ogień na kominie rozpłonie i już cię w
krześle wyzłacanym posadzą, i wszyscy się koło ciebie zgromadzą, i sam gospodarz stoliczek
z zapleśniałą butelką węgrzyna ku tobie posunie: to wtedy cisza taka poważna zasiędzie, jak
gdyby w kościele, a babunia-staruszka zacznie tobie tak cudne opowiadać powieści, że ci się
zdawać będzie, jakobyś jeszcze nic podobnego nie słyszał. W tych bowiem powieściach wy-
stąpi przed ciebie cały świat dawno umarły, jak żywy, i wystąpią przed ciebie ich sejmy i
zjazdy, i czyny, i boje, i pokażą się tobie ich twarze i domy, i serca tak jawnie i żywo, że ci się
zdawać będzie, jakoby i w tobie samym ten stary duch wskrzesnął na nowo, jakbyś ty sam
miał pancerz na piersiach i szablę u boku, z nimi tu przeżył całe twe życie, z nimi podzielił
wszystko aż do grobu nie mając jeszcze ani przeczucia dni łez i niedoli.
4
Ten widok ziemi tak pięknej i tylą pamiątek zasianej, ten dom półstaroświecki do dziś
dnia, ta gościnność serdeczna, ten węgrzyn spleśniały, ta babka-staruszka z swoją czarującą
powieścią – wszystko to ciebie tak wzruszy, rozciekawi, rozmarzy, że już cię widzę, jako na-
zajutrz do świtu pniesz się przez gęste zarośle do zawieszonej nad wioską ruiny, tam własny-
mi rękami oczyszczasz z mchu stare głazy i wyczytujesz z nich wpółzatarte napisy; potem się
spuszczasz do grobów, otwierasz trumny i przypatrujesz się prochom i kościom; potem zstę-
pujesz do wsi, pytasz się o najstarszych ludzi i z nimi długie rozpoczynasz gawędy... zgoła
badasz najpilniej i umarłe, i żywe, ażebyś odgrzebał jeszcze choć kilka odłamków tych cza-
rujących wieści zza grobów, które w tym życiu naszym, zagłuszonym samochwalczymi wrza-
ski wrzekomego postępu, a przytłumionym nieukojoną tęsknotą i bólem, tyle naszemu sercu
przynoszą ulgi i orzeźwiającego wytchnienia.
Ale któż wie, azali przyjdzie ci kiedy do tego? – Kto wie, czy ciebie, mieszkańca puszcz
nadniemeńskieh albo równin podolskich lub mazowieckich, albo błyszczącej zabawami War-
szawy, jaki los szczególniejszy w to ustronie zaniesie? – Kto wie zresztą, czy wtedy, kiedy tu
będziesz, już i tej ziemi nietkniętej żelazne nie poprzerzynają koleje? czy tych skał pięknych
nie powysadzają w powietrze, czy tych borów odwiecznych nie powycinają do szczętu, czy
tych gór samych nie rozorzą lub nie powiercą na wylot? – O! to wtedy i nie przychodź tu
wcale, bo nic tu już dla ciebie .nie będzie. Kiedy te stare zamki się zamienią na warsztaty i
kuźnie, te cudowne ruiny w fundamenta pod wiadukty i mosty, a te dwory i dworki na miesz-
kania dla tej nowej wędrówki narodów, która tłuszczą przemysłowo-kramarską zalewa świat
od zachodu: wtedy stare podania i pieśni już na zawsze umilkną, nie mające przytułku wspo-
mnienie precz za wiekami uleci, a i sama śmierć nawet, jeszcze dziś tak wymowna i żywa,
wstąpi do grobu przed tym nowym wprawdzie, lecz niemniej przeto zabijającym życiem.
Dlatego dzisiaj, póki czas jeszcze, chodź, ja cię w tej żmudnej ze starymi grobami rozmo-
wie choć w części wyręczę.
A jakem cię niegdyś oprowadzał po tych zamkach i dworach i pokazywał dawne ich życie i
ludzi, i za ostatnim z ich rodu opowiadał zachowane przez niego powieści, tak ci dziś całą tę
ziemię jakby na dłoni pokażę i tego starca grób ci pokażę, i jeszcze jedną powieść o nim sa-
mym opowiem.
Owóż tedy stoimy na górze wyniosłej, zajmującej prawie środkowe miejsce pomiędzy mia-
steczkami Sanokiem a Leskiem.
Grunt ten, którego się stopa twoja dotyka, należał od najdawniejszych czasów do Kmitów,
którzy tu mieli zamek wielki, murowany z kamienia, na szczycie góry Sobieńskiej. Zamek
ten, niegdyś warowny i zbrojny, błyszczał znakomitą świetnością. W nim przyjmował Kmita
Władysława Jagiełłę po ślubie wziętym w Sanoku z Elżbietą Granowską; w nim gromadziła
się bitna szlachta sanocka przed każdym wyjściem na boje i po każdym zwycięskim powrocie;
w nim odbywały się owe królewskie biesiady, pełne najwymyślniejszych igrzysk i wschodnie-
go przepychu, których wieści jeszcze do dziś dnia błąkają się po chatach tutejszego wiejskie-
go ludu... Tu na takich igrzyskach w broń i odwagę się wprawiał sławny ów Zyndram z Masz-
kowic, prosty szlachcic sanocki, który wszakże niedługo potem wespół z Witoldem hetmanił
wojskom polskim między Grunwaldem i Tannenbergiem; tu na tym zamku czasu Zygmunta
Starego gromadzili się pierwsi luminarze i pierwsi sekciarze Rzeczypospolitej, przebywał tu
Klemens Janicki i Marcin Bielski, Przyłuski i Orzechowski, znachodzli na koniec przytułek i
tacy, jak Krowicki, sakramentariusz, Pełka, zabójca Drohojowskiego, Odolińscy, Rozborscy, a
wreszcie Balowie, wówczas zachwiani w wierze i budujący ariańskie kościoły po swoich dob-
rach. Wszystko to się gromadziło na zamku u wojewody i marszałka wielkiego koronnego,
odbywało ze sobą zawzięte spory, ważyło główne sprawy krajowe, które lubo w Rzeczypo-
spolitej nieraz smutne na długie wieki wywoływały za sobą skutki, tutaj kończyły się zawsze
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin