Zareba Pawel - Historia dwudziestolecia.pdf

(2331 KB) Pobierz
Zareba Pawel - Historia dwudziestolecia
Historia Dwudziestolecia
(1918-1939)
Paweł Zaremba
Historia Dwudziestolecia
(1918-1939)
Zamiast wstępu
KsiąŜka ta stanowi wybór pogadanek radiowych, które Paweł Zaremba wygłaszał w rozgłośni
polskiej Radia Wolna Europa. Dyrekcja RWę zgodziła się na ich opublikowanie drukiem. Było
tych pogadanek - tak je autor nazywał - łącznie ponad czterysta i nadawane były w latach
1967-1979 co tydzień z rzadkimi tylko przerwami. Autor opowiadał o współczesnej historii
Polski - nie przemawiał. I to było zapewne jednym z sekretów powodzenia, jakie miał u
słuchaczy, zarówno historyków, jak i zwykłych miłośników historii własnego kraju, a
szczególnie moŜe wśród studentów, którzy szukali u niego ocen odmiennych od oficjalnie
obowiązujących w Polsce. Innym sekretem powodzenia była tematyka pogadanek. Nie tu
miejsce, by oceniać ich treść. Ale powiedzieć naleŜy, Ŝe przedstawiał dzieje tego
historycznego fenomenu, jakim było wskrzeszenie Polski i niepodległe istnienie Drugiej
Rzeczypospolitej, w sposób jasny, prosty i głęboki, Ŝe widział racje róŜne i Ŝe był obiektywny i
sprawiedliwy.
Mówił takŜe w swoich pogadankach o latach przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości i
o drugiej wojnie światowej. Ale zdąŜył się zająć tylko niektórymi aspektami obu tych okresów.
Pogadanki o latach Polski niepodległej stanowiły juŜ natomiast zamkniętą całość. Dlatego
wybraliśmy je do druku.
Stanowiły całość zamkniętą, ale nigdy nie zakończoną. Wracał często do tematu juŜ
poruszonego i przerabiał wtedy i wzbogacał to, co napisał był przedtem. W takich wypadkach
włączaliśmy naturalnie do tej ksiąŜki wersję nowszą. Do tego ograniczała się rola niŜej
podpisanego, a takŜe do skreślenia powtórzeń, nieuniknionych, kiedy się wygłasza co tydzień
przez radio pogadankę, z których kaŜda musi się logicznie zaczynać i kończyć i być
zrozumiała dla kogoś, kto moŜe poprzedniej nie słyszał. Ale zaleŜało mi na tym, by zachować
ten szczególny, autorski styl radiowej gawędy. Starałem się więc nie dopisywać niczego, poza
koniecznymi tu i tam paru słowami.
Paweł Zaremba urodził się 12 października 1915 roku w Petersburgu jako syn Piotra i Nadziei-
Jadwigi z domu Herwarth. Pochodził ze starej polskiej rodziny szlacheckiej. Miał teŜ
powiązania rodzinne z Anglią.
Kiedy jego rodzina uciekła z Rosji po rewolucji bolszewickiej, uczył się początkowo we Francji.
Potem ukończył gimnazjum imienia Karola Marcin-kowskiego w Poznaniu. W tymŜe Poznaniu
studiował od roku 1933 prawo i ekonomię. Specjalizował się w historii ustrojów i w roku 1937
otrzymał stopień magistra praw. Tematem jego pracy magisterskiej były uprawnienia
prezydenta w konstytucji Stanów Zjednoczonych. W czasie studiów pracował w Banku
Gospodarstwa Krajowego i pisywał w prasie poznańskiej. Przygotowywał pracę doktorską o
wpływach burgundzkich na ustrój Polski w wiekach średnich, ale jej nie ukończył.
W roku 1937-1938 słuŜył w podchorąŜówce rezerwy piechoty w Kaliszu.
Pod koniec hiszpańskiej wojny domowej wysłany został do Hiszpanii jako obserwator II
Oddziału Sztabu Generalnego.
Zmobilizowany, walczył w kampanii wrześniowej 1939 roku jako podporucznik 60 pułku
piechoty z Ostrowa Wielkopolskiego i został dwukrotnie ranny w bitwie o Łęczycę. Wzięty do
niewoli, przebywał do końca wojny w Oflagu VII A w Murnau w Bawarii. Brał udział jako
wykładowca w zajęciach samokształceniowych więzionych tam polskich oficerów. Tematami
jego wykładów były historia Anglii i Stanów Zjednoczonych oraz socjologia. Pracował teŜ nad
ksiąŜkami, które chciał wydać po wojnie.
Po zwolnieniu z Murnau w kwietniu 1945 roku przyczynił się jako oficer polski przy dowództwie
7-ej Armii amerykańskiej do decyzji niewydawania dawnych sowieckich i serbskich jeńców
wojennych z obozu w Memmingen komunistycznym władzom ZSRR i Jugosławii.
SłuŜył następnie przez rok w 2-gim Korpusie we Włoszech jako współpracownik Wydziału
 
Propagandy. Wykładał tam znowu i pisał w prasie wojskowej .
W roku 1946 osiedlił się w Anglii. Przez następnych lat dwadzieścia redagował róŜne polskie
czasopisma, wśród nich Orła Białego, najstarsze pismo Ŝołnierskie i kombatanckie. Pisał teŜ
na tematy historyczne i bieŜące do Kultury, Bellony i Tek historycznych. Kierował polskimi
wydawnictwami i drukarniami. Współpracował z sekcją polską BBC.
W roku 1957 wydał "Historię Stanów Zjednoczonych" 1, pierwszą napisaną przez Polaka, a w
roku 1961 pierwszy tom "Historii Polski" 2. Napisał takŜe "Historię 15 Pułku Ułanów", ale nie
zdołał ukończyć ksiąŜki na jeden ze swych ulubionych tematów: miała nią być historia
amerykańskiej wojny domowej.
Po okresie luźnej współpracy wszedł w roku 1967 w skład zespołu kierowniczego rozgłośni
polskiej Radia Wolna Europa i przeniósł się do Monachium. Zmarł 23 kwietnia 1979 roku.
Takie są suche fakty Ŝyciorysu Pawła Zaremby - zbyt suche dla tych, którzy - jak autor tych
słów - razem z nim w Monachium pracowali. Zbyt suche równieŜ, kiedy się zwaŜy, kim i czym
był.
Przede wszystkim był historykiem, chociaŜ nie historię studiował na Uniwersytecie
Poznańskim. Historia była dla niego - człowieka pełnego Ŝyciowej pasji - pasją największą.
Jego pasją było takŜe radio - rozgłośnia polska RWę, którą uwaŜał zawsze za coś więcej niŜ
tylko jedną z wielu rozgłośni nadających w eter audycje po polsku. Dla niej poświęcił wiele ze
swych niespełnionych autorskich ambicji. Przyszły kronikarz rozgłośni znajdzie ślady jego
pracy - redaktora, inspiratora, doradcy - w skryptach setek audycji, o historii, o polityce, o
kulturze. Znajdzie je przeglądając redagowane przez niego pismo Na Antenie. Bo był równieŜ
urodzonym dziennikarzem i potrafił napisać szybko i ciekawie o kaŜdej niemal sprawie świata,
w którym Ŝyjemy. Pomagała mu w tym
' Biblioteka "Kultury", tom XXIII. 2 Biblioteka "Kultury", tom LXXII.
nadzwyczajna znajomość języków - angielskiego, francuskiego, hiszpańskiego, katalońskiego,
niemieckiego, czeskiego, rosyjskiego, włoskiego. Pomagały fl-nu sprawna pamięć i
oszałamiająca erudycja, wiedza, która mogła onieśmielać współpracujących z nim. Wszystkie
te walory oddawał bez reszty swojej rozgłośni. Przez kilkuletni okres cięŜkiej choroby rwał się
do pracy. Pilnował, by jego audycje szły co niedzielę na antenę. Pisał je mimo choroby i, póki
mógł, sam je nagrywał. Później przysyłał do redakcji teksty, nieraz wprost z kliniki.
Ale nie był molem ksiąŜkowym. Marzył o karierze wojskowej - los mu na nią nie pozwolił.
Kochał Ŝonę, którą zostawił, i swoich dwoje dzieci. Doceniał urodę kobiet i lubił czerwone
wino. Był świetnym, pełnym wdzięku rozmówcą i, choć stronił od głupoty, był wyrozumiały dla
słabości człowieka. Nie uŜywał wielkich słów. Potępiał zawsze podłość, dwulicowość i fałsz.
Był pośród nas jednym z najlepszych.
Marek Łatyński
Część pierwsza
Pierwsze lata
U progu niepodległości
W 1918 roku odrywano kartki z kalendarza kończącej się pierwszej wojny światowej. Nie tylko
w Polsce. Wszędzie czekano na upragniony moment poddania się Niemiec. Wiedziano, Ŝe
Niemcy nie walczą o zwycięstwo. Ich marzenia o kompromisie między niepodbitymi wrogami
rozwiały się juŜ w sierpniu. Niemcy walczyły dalej juŜ tylko o najlepsze warunki kapitulacji.
Zdobycie nowego dnia w kalendarzu nie było juŜ zasługą niepokonanego w polu wojska
niemieckiego, lecz wynikiem przetargów wewnętrznych wśród sprzymierzonych - wielkich i
małych - oraz między sprzymierzonymi i "mocarstwem stowarzyszonym", jak kazały się
nazywać Stany Zjednoczone.
Jeśli jednak na koniec wojny czekano z upragnieniem wszędzie - wszędzie, bo i w Niemczech
- to w Polsce owo zrywanie kartek z kalendarza inny miało charakter. Nie czekano tylko na
powrót do domu zmobilizowanych ojców, synów i braci. Gdy o Polakach mowa, o większości
rodziny nie wiedziały nawet, gdzie ich losy wojny zagnały w zaborczym mundurze armii
niemieckiej, austriackiej czy nieistniejącej juŜ armii carskiej. Nie czekano teŜ na otwarcie
"normalnej" fabryki w budynku, który produkował z konieczności amunicję lub
umundurowanie. Nie czekano nawet na powrót gospodarza wygnanego ze swej karłowatej
ojcowizny jeszcze w roku 1915 podczas pierwszego odwrotu Rosjan. Oczywiście róŜnie było w
kaŜdej dzielnicy, w kaŜdej niemal okolicy. Ale rzeczą podstawową i najwaŜniejszą była
powszechna akceptacja Polski jako państwa niepodległego, rządzonego przez Polaków we
własnym, polskim imieniu.
Przymiotnik "powszechna" przy rzeczowniku "akceptacja" moŜe być i był przez pewien czas
przedmiotem wątpliwości. Kwestionowano dojrzałość patriotyczną czy poczucie narodowe
chłopów w niektórych częściach kraju. Dodawano do tych - wątpliwych zresztą - wątpliwości
 
problemy prawdziwe, wyrastające z róŜnic interesów gospodarczych, które dzisiaj nazywa się
czynnikiem "klasowym", najczęściej bez logicznego uzasadnienia. A obok nich problemy inne
- na przykład wcale nie bagatelne uprzedzenia dzielnicowe, jakimi obdarowali nas zaborcy.
Wśród nich poczesne miejsce zajmowały wartości materialne. W nich przejawiały się róŜnice
rzucające się boleśnie nieraz w oczy, draŜniące i ponad miarę w umysłach wyolbrzymiane.
WaŜniejsze były róŜnice kultury, róŜnice stopnia rozwoju społecznego, przyuczenie do
pierwocin demokracji politycznej w granicach tego lub innego państwa zaborczego,
upowszechnienie oświaty. A równieŜ poziom i wartości moralne inteligencji w nowoczesnym, a
takŜe w tradycyjnym jeszcze, pozie-miańskim wydaniu, by nie zapomnieć o roli
duchowieństwa na wsi polskiej, jego wyrobienia społecznego obok kwalifikacji wyniesionych z
seminarium duchownego.
Listę róŜnic, przyczyn powstawania róŜnic i ich skutków moŜna by wydłuŜyć. Ale więź
językowa i tradycyjno-kulturowa składała się na łańcuch
11
o ogniwach róŜnej tęgości, a nawet kształtu czy wymiaru, lecz przecieŜ tak mocny, Ŝe go
wysiłek wiekowy trzech największych potęg europejskich rozerwać nie zdołał. ChociaŜ mocno
go nadwątlił i to właśnie tuŜ przed wybuchem pierwszej wojny światowej, u końca okresu
zapoczątkowanego Powstaniem Styczniowym, ostatnim - jak .się wydawało - "polskim
wybijaniem się na niepodległość", według słów, które przypisujemy Kościuszce.
Październik 1918. ¯ adne wątpliwości sprzed kilku jeszcze miesięcy nie liczą się juŜ w grze
politycznej. Cała Polska, wszyscy Polacy mówią o sobie "lud polski" i mówią o niepodległości,
która jest tylko kwestią czasu, kwestią dni. Skąd ma nadejść? Jedni sądzą, Ŝe z ParyŜa, od
sprzymierzonych. Inni, Ŝe ją osiągniemy wysiłkiem własnym tych ośrodków, które juŜ są i
działają - obojętnie, czy jest nim wierna Józefowi Piłsudskiemu POW, czy organa Rady
Regencyjnej, czy zaczynające się tworzyć Rady Delegatów Robotniczych.
Jeszcze we wrześniu, kiedy generalny sztab niemiecki zawiadomił rząd, Ŝe nie ma Ŝadnych
złudzeń co do moŜliwości zmontowania jeszcze jednej ofensywy na froncie zachodnim, w
okupowanej Warszawie dokonywano ciągle aresztowań wśród młodzieŜy naleŜącej do
Polskiej Organizacji Wojskowej. Akcja ta przybrała nawet na sile, co było oczywistym
znakiem, Ŝe Rzesza Niemiecka obawia się powstania zbrojnego na terytorium Polski.
Powstanie takie bowiem obaliłoby nadzieje osiągnięcia kompromisowego pokoju.
W październiku nadzieje te z kaŜdym dniem słabły. Nawet Rada Regencyjna stawiała opór
rozporządzeniom niemieckim. Ludność Królestwa Kongresowego, a takŜe Polacy w zaborach
pruskim i austriackim kierowali spojrzenia jednocześnie na ParyŜ i na Magdeburg. W
Magdeburgu był internowany przez Niemców Piłsudski i zdawano sobie sprawę, Ŝe
wystąpienie zbrojne na obszarze środkowej i południowej czy północnej Polski jest nie do
pomyślenia bez jego udziału albo - by powiedzieć ściślej - bez jego rozkazu.
Ku ParyŜowi spoglądano zaś dlatego, Ŝe działał tam Komitet Narodowy Polski pod
przewodnictwem Romana Dmowskiego, juŜ uznany przez rządy mocarstw sprzymierzonych
jako organ reprezentujący państwo polskie i posiadający uprawnienia międzynarodowe rządu
polskiego, sprzymierzonego z Francją, Wielką Brytanią, Stanami Zjednoczonymi i innymi
państwami będącymi w wojnie z Niemcami. O działalności Komitetu wiedziano w kraju sporo
albo raczej bardzo duŜo. A o nastrojach ludności świadczy najlepiej fakt, Ŝe juŜ od szeregu
miesięcy Niemcy nie próbowali nawet zbyt drastycznie występować przeciwko publicznym
pochodom i zgromadzeniom, w których oddawano hołd osobie prezydenta Wilsona.
Reprezentował on bowiem w przekonaniu całego świata, a nie tylko Polski, konkretny plan
urządzenia Europy powojennej w oparciu o poszanowanie prawa międzynarodowego,
moralności w stosunkach między narodami i przede wszystkim ich samostanowienia o swym
ustroju i niepodległości. Zresztą i rząd niemiecki z pewnymi zastrzeŜeniami zaczął powoływać
się takŜe na deklarację Wilsona, zwłaszcza na zasadę samostanowienia.
12
Tymczasem przestawały istnieć Austro-Węgry - nie tylko jako mocarstwo walczące, ale po
prostu jako organizm państwowy. Zarówno w zaborze austriackim, jak i w okupowanej przez
Austrię części Kongresówki - to znaczy ogólnie w Lubelskiem, Kieleckiem i Zagłębiu
Dąbrowskim - przygotowania do przejęcia władzy prowadzono zupełnie jawnie, choć w duŜej
mierze chaotycznie. Liczono się przy tym z szybkim utworzeniem siły zbrojnej, nie tylko
spośród członków Polskiej Organizacji Wojskowej, lecz takŜe spośród licznych Polaków
demobilizujących się juŜ, najczęściej na własną rękę, z armii austriackiej. Zamiar ten nie
powiódł się w pełni właśnie na odcinku wojskowym, gdyŜ zdołały mu postawić skuteczne
przeszkody etapowe władze austriackie.
Ale przysłaniał to - i inne trudności - fakt, Ŝe w ostatnich dniach pierwszej wojny światowej
wskrzeszenie niepodległej państwowości nie tylko było nieomal wyznaniem wiary, gdyŜ tym
 
stało się juŜ w roku 1916 czy 1917, lecz takŜe uwaŜano je za pewnik historyczny. Widziano w
nim przywrócenie słusznego i sprawiedliwego stanu rzeczy, zdruzgotanego przez bezprawie i
gwałt, jakimi były rozbiory Polski. W piątym pokoleniu licząc od rozbiorów Polacy doczekali się
zwycięstwa nad przemocą.
Zwycięstwa tego, to znaczy utworzenia niepodległego państwa polskiego, nie uwaŜał naród
polski za akt rewolucyjny. ¯ aden z Polaków, z wyjątkiem nielicznych komunistów skupionych
w SDKPiL i PPS-Lewicy, nie kwestionował prawa Polski do niepodległego bytu. Nikt teŜ nie
podawał w wątpliwość celowości i konieczności poniesienia ofiar osobistych.
Oczywiście powszechne były wśród chłopów, robotników, a takŜe mieszczaństwa polskiego
pragnienie, nadzieja, a niekiedy bodaj pewność, Ŝe niepodległość państwowa połączy się z
wprowadzeniem w Ŝycie zasad sprawiedliwości społecznej. W niektórych środowiskach te
nadzieje wiązały się tak ściśle z myślą o niepodległości, iŜ mogło się zdawać, Ŝe powstające
juŜ rady robotnicze mają charakter rewolucyjny. WraŜenie to mogły wzmocnić wydarzenia, na
które juŜ niedługo trzeba było czekać, takie jak wystąpienie zbrojne robotników w Dąbrowie
Górniczej lub tworzenie róŜnych "republik lokalnych", z których najmocniej utkwiła w pamięci
tak zwana "republika tarnobrzeska", utworzona przez miejscowego księdza nazwiskiem Okoń.
Niewątpliwie tego rodzaju wystąpienia i tendencje znajdowały natchnienie czy podnietę w
wyidealizowanym obrazie rewolucji bolszewickiej z jej propagandowym hasłem "cała władza w
ręce rad". Od rewolucji tej nie upłynął rok i wiadomości o chaosie, anarchii, bezmyślnym
okrucieństwie i celowym terrorze, głodzie i zupełnej katastrofie gospodarczej przyjmowano
jeszcze często z powątpiewaniem. MoŜe dlatego, Ŝe wydawały się wówczas zbyt potworne, by
im wierzyć na podstawie opowiadań lub artykułów prasowych, zwłaszcza gdy się ukazywały w
prasie prawicowej. Jeśli jednak tego rodzaju zapatrzenie w rewolucję bolszewicką było
drobnym, lecz konkretnym składnikiem sceny politycznej na ziemiach polskich, to przestało
nim być bardzo szybko.
Jakie więc były konkretne aktywa narodowo-polskie u progu niepodległego bytu? Po pierwsze
- powszechna wiara i wola niepodległości. Po
13
drugie - przyznanie Polsce prawa do niepodległości na arenie międzynarodowej i przyznanie
jej miejsca sojusznika w obozie alianckim. I wreszcie pewnej i wola, Ŝe - gdy tylko nastanie
odpowiedni moment - będzie komu objąć władzę w Warszawie i stworzyć lub odtworzyć
wojsko polskie.
Na tym kończyły się właściwie aktywa. Pozwalały moŜe zapomnieć o codziennej poniewierce,
lecz nie na długo. Polska była krajem wyniszczonym gospodarczo, połowa ludności lub więcej
Ŝyła w nędzy, a prawie cała reszta w biedzie. Pomimo strat liczba ludności wzrastała jednak z
dnia na dzień, gdyŜ juŜ wracali wywiezieni na roboty do Niemiec (tych było 700 tysięcy) oraz
pierwsi repatrianci z Rosji z masy prawie dwumilionowej. Przemysł był unieruchomiony w
60%. Fabryki nie miały maszyn, bo je wywieźli Rosjanie albo Niemcy. Kolejnictwo straciło 80%
taboru i zdatnych do uŜytku torów. W zaborze rosyjskim zniszczono 60% dworców i 50%
mostów. Straszny był spadek produkcji rolnej, przeciętnie do połowy produkcji przedwojennej.
W Galicji wydajność z hektara spadła w ziemniakach ze 117 kwintali do 52. Ziemia była
wyjałowiona, nie było w ogóle nawozów sztucznych. Pogłowie bydła, a takŜe koni, spadło do
54%. Łącznie z nienaruszonym gospodarczo Poznańskiem produkowano zaledwie jedną
trzecią cukru w porównaniu z rokiem 1913. Tragicznie przedstawiała się sytuacja w górnictwie
węglowym - nie liczę tu śląska, gdyŜ mógł pokryć zaledwie 40% zapotrzebowania. Panowało
więc bezrobocie i nędza mieszkaniowa. Zagęszczenie w Warszawie wynosiło 3,7 osób na
izbę.
Z tego wszystkiego społeczeństwo zdawało sobie sprawę, lecz w swej większości wierzyło, Ŝe
poradzi sobie z odbudową gospodarczą, gdy Polska stanie się niepodległa i gdy się skończy
wojna.
II
By powiedzieć więcej o wojsku u progu niepodległości, trzeba się cofnąć wstecz. Bowiem
rozbiorowe dzieje polskie wytworzyły szczególny, gdzie indziej nieznany stosunek narodu do
własnych sił zbrojnych. One to od Legionów Dąbrowskiego nadawały sens słowom hymnu
narodowego: "Jeszcze Polska nie zginęła, póki my Ŝyjemy". Były to słowa porywające, które
odzwierciedlały uczucia i myśli ogarniające Polaków na magiczny nieomal dźwięk nazwy
"Wojsko Polskie". Było w tym uczuciu sporo legendy wyolbrzymionej i upiększonej przez
przywiązanie i wdzięczność do Ŝołnierzy-tułaczy, Ŝołnierzy-powstańców, Ŝołnierzy zwycięskich
i Ŝołnierzy sponiewieranych w klęskach. Był tak zwany niepoprawny w mniemaniu obcych, a
niekiedy i swoich, polski romantyzm. Lecz była takŜe potęŜna dawka zdrowej myśli politycznej,
rozumiejącej, Ŝe wojsko nawet w zaląŜkowej i niedoskonałej postaci jest waŜnym cięŜarkiem,
jaki Polacy rzucić mogą na szalę swych przeznaczeń. Bo reprezentuje konkretną wolę i
konkretną siłę.
 
W pierwszej wojnie światowej polityka polska koncentrowała się na wyzyskiwaniu, a takŜe na
stwarzaniu korzystnych dla Polski koniunktur międzynarodowych. Lecz myśl o wojsku jako o
nie jedynym, lecz na pewno
14
waŜnym elemencie dąŜenia do niepodległości uzupełniała pracę polityczną. Piłsudski był
czołowym przedstawicielem idei wojska polskiego jako konieczności politycznej. Nie był w tym
odosobniony. Bo wszędzie, gdzie była po temu najmniejsza moŜliwość, tworzono wojskowe
oddziały polskie, widząc w nich nie tylko namiastkę przyszłych sił zbrojnych, lecz takŜe
namiastkę państwowości polskiej. Dlatego w roku 1917 istniało juŜ wojsko polskie, choć nie
istniało jeszcze państwo polskie. Istniało wiele formacji niepodobnych do siebie w niczym poza
przymiotnikiem "polski" w nazwie. W listopadzie 1918 roku w oparciu o nie przyszło tworzyć
siły zbrojne zdolne do obrony i do wywalczenia granic wskrzeszonego państwa. Nie było to
dzieło łatwe. Ani w sensie organizacyjnym, ani nawet w sensie politycznym, gdyŜ
poszczególne formacje miały juŜ własne tradycje bojowe, a takŜe własne tradycje polityczne
czy poglądowe, co zaleŜało w duŜej mierze od tego, który z polskich ośrodków politycznych
patronował ich powstaniu.
Niestety, pół roku przedtem korpusy polskie powstałe w Rosji uległy likwidacji pod wspólnym
naciskiem zbrojnym Niemców i rządu leninowskiego. Kapitulacja w Bobrujsku, bitwa pod
Kaniowem - oto wystarczające przykłady tego, co się w Rosji stało. Na terytorium Rosji
pozostała jednak czwarta dywizja generała ¯ eligowskiego, którą czekała jeszcze długa
wędrówka do Polski z Kubania przez Odessę i Besarabię. Podobnie rzecz się miała z dywizją
syberyjską, której szczątki dotrą do Gdańska dopiero w połowie 1920 roku. Był takŜe nieliczny
oddział polski w Murmańsku, podlegający dowództwu armii polskiej we Francji.
Armia ta została uznana przez rządy zachodnie za sprzymierzoną Armię Polską. Nazwano ją
Armią Błękitną od koloru mundurów lub armią Hallera od nazwiska generała, który objął nad
nią dowództwo, przedostawszy się do Francji spod Kaniowa drogą przez Murmańsk. Armia ta
podlegała Komitetowi Narodowemu Polskiemu w ParyŜu. SłuŜyli w niej jeńcy-Polacy z armii
pruskiej i austriackiej i ochotnicy z Ameryki, Kanady i innych krajów zamorskich. Rozwinęła się
z czasem w 6 dywizji.
W Polsce jedyną zorganizowaną siłą zbrojną w mundurach był pięciotysięczny korpus
stworzony przez Niemców - Ŝałosna raczej pamiątka poronionych planów niemieckich
wyciągnięcia z Królestwa Polskiego rekruta za cenę mglistych obietnic. ¯ ołnierz ten posłuŜył
jako pierwszy zaląŜek wojska polskiego w kraju. 7 października 1918 roku Rada Regencyjna
odebrała dowództwo nad nim niemieckiemu generałowi Beselerowi i powierzyła je generałowi
Rozwadowskiemu.
Lecz właściwą siatką organizacyjną dla wojska polskiego było POW - Polska Organizacja
Wojskowa, tajna i ogarniająca swymi komórkami wszystkie ziemie polskie. Od ostatnich dni
października jej oddziały przystąpiły do rozbrajania Austriaków, a od 10 listopada do
rozbrajania Niemców. Natychmiast teŜ odtwarzają się dawne pułki legionowe, otrzymując
zaszczytną numerację w pierwszej dziesiątce. Ich rdzeniem są legioniści internowani przez
Niemców w Szczypiornie i Beniaminowie. Równocześnie powstają samorzutnie tworzone
oddziały ochotnicze. Niektóre z nich powstają w walce, jak na przykład we Lwowie, gdzie od l
listopada trwa wojna między
15
nie istniejącą jeszcze Polską a wojskiem Republiki Zachodniej Ukrainy. W Poznańskiem
tworzą się oddziały straŜy bezpieczeństwa i straŜy bojowej z Polaków demobilizujących się,
najczęściej na własną rękę, z armii pruskiej. 11 listopada Józef Piłsudski obejmie funkcje
Naczelnika Państwa i naczelnego wodza Polskich Sił Zbrojnych. Połączenie dwóch
najwyŜszych stanowisk w jego osobie jest zarówno odbiciem przekonania ogółu Polaków, Ŝe
niepodległość i posiadanie własnego wojska są pojęciami nierozerwalnymi, jak i wyrazem
prawidłowej oceny połoŜenia międzynarodowego odradzającego się państwa. Bo państwo to
nie ma jeszcze granic i nie ma ani jednego przyjaznego sąsiada. Wysiłek organizacyjny jest
ogromny. Wojsko osiąga stan 100 tysięcy w styczniu 1919 roku, później z kaŜdym miesiącem
przybywa mu kilkadziesiąt tysięcy Ŝołnierzy. Tymczasem wyłącznie zaciągu ochotniczego. Są
to Ŝołnierze dawnych Legionów, Ŝołnierze korpusów polskich w Rosji, którym udało się
przedostać do kraju, członkowie POW, Sokoli, harcerze, a takŜe ci rezerwiści wyszkoleni w
armii carskiej, których Rosjanie po wybuchu wojny nie zdąŜyli zmobilizować. Oficerów jest
sporo, lecz mało jest takich, którzy posiadają doświadczenie potrzebne dla dowodzenia na
wyŜszych szczeblach. Te braki zapełniają po części oficerowie-Polacy z armii austriackiej i
rosyjskiej.
Przeszkodą w rozbudowie wojska nie jest brak ludzi, lecz brak broni, umundurowania,
amunicji i koszar. Przeszkodą jest takŜe brak czasu na przeszkolenie i organizację. Trwa
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin