00:02:34:Dzięki za podwiezienie.|Gdzie chcesz go szukać? 00:02:37:Jeszcze nie wiem,|gdzie w pobliżu różowego Cadillaca. 00:02:41:Na razie. 00:02:56:Kto tam? 00:02:57:To ja Lon. 00:02:58:Czeć, Lonnie.|Gotuję chili. 00:03:00:Jeli chcesz niadanie,|to wyjdę. 00:03:01:Nie, dziękuję. 00:03:03:Daisy, widziała mego wujka Huda? 00:03:04:Smażyłam mu steka|wczoraj około 19:00. 00:03:07:Od tamtej pory nie. 00:03:09:Dzięki. 00:03:11:Daisy, biorę dwa pšczki. 00:03:13:Dobrze kochanie. 00:03:14:Zostaw pienišdze na ladzie. 00:03:16:Dobrze. 00:03:25:Jest 6:26. 00:03:27:Mamy czwartek i 22C,|wspaniały letni czas. 00:03:31:Na antenie Bobby Don Brewer. 00:03:46:Chyba była tu wczoraj|niezła rozróba? 00:03:49:Hud był tu wczoraj. 00:03:54:To widać. 00:04:00:Panie Larker! 00:04:03:Tutaj, panie Larker! 00:04:05:Witaj, Lon! 00:04:06:Startujesz w tym roku na rodeo? 00:04:09:Nie pieszno mi znaleć się|pod końskimi kopytami. 00:04:11:Co robisz w miecie|tak wczenie rano? 00:04:13:Próbuję znaleć Huda. 00:04:14:Hud? Wydaje mi się, że widziałem|jego Cadillaca 00:04:17:zaparkowanego gdzie na ulicy.|Na pewno widziałem. 00:04:20:Ale na twoim miejscu|nie przeszkadzałbym mu. 00:04:23:Nie palę się do tego,|ale kazali mi go dorwać. 00:05:32:Dla twojego dobra, mam nadzieję,|że to pożar. 00:05:35:Przykro mi, że wyrywam|cię ze snu Hud, 00:05:37:ale mamy problemy na rancho. 00:05:38:Problemy, to masz tutaj,|teraz, chłopcze. 00:05:41:Włanie umociłem się do snu, 00:05:43:kiedy się tu zakradłe. 00:05:45:Dziadek cię potrzebuje;|powiedział, że natychmiast. 00:05:47:Powiedział "natychmiast"? 00:05:50:Mylisz...że mój staruszek|pogniewa się 00:05:53:jeli powięcę chwilę,|by zapišć koszulę? 00:05:56:Przestań Hud, idziesz? 00:05:58:Wyrwałe mnie z łóżka lewš nogš.|Nie podskakuj. 00:06:02:Jak się rozzłoszczę|to pokażę pazury. 00:06:22:Dzięki, kotku. 00:06:52:Czeć, Joe. 00:06:56:Który z was opuszcza mój dom|o 6:00 rano? 00:07:04:Zadałem pytanie.|Który, niech go diabli? 00:07:06:Mówię to z ciężkim sercem,|ze względu na więzi rodzinne, 00:07:10:ale to włanie ten tu smarkacz. 00:07:11:Szukałem go całš noc.|Namierzyłem go kilka minut temu. 00:07:14:Zabiję, tego małego miecia.|Niech go tylko dorwę. 00:07:16:Joe, wiesz dobrze, że masz cukrzycę.|Wyluzuj. 00:07:19:Zajmę się tym. 00:07:20:Nie potrzebuję twojej pomocy.|Poradzę sobie. 00:07:22:Z drogi. 00:07:23:Joe, w twoim stanie nie możesz|się denerwować, przyjacielu. 00:07:26:Ten dzieciak mi się|nie wywinie... 00:07:28:Ochłodzę jego krew,|przyrzekam ci. 00:07:33:Ok, napaleńcze, 00:07:34:dokończymy naszš dyskusję 00:07:37:za szopš z drewnem. 00:07:48:Dzięki. Wielkie dzięki. 00:07:50:Wyluzuj. 00:07:51:Kiedy historia obiegnie miasto|będziesz pobierać opłaty za krycie, ogierze. 00:07:55:Jeli wcišż będę żywy. 00:07:56:Mogłem niele oberwać,|wiesz o tym? 00:07:59:Ja również. 00:08:01:Jakie to szczęcie,|że byłe pod rękš. 00:08:05:Może na stałe znajdę się|w twoim wyposażeniu. 00:08:08:To tempo cię wykończy synu. 00:08:11:A teraz, kiedy burza już przeszła...|co jest takie piekielnie ważne 00:08:14:że mój tatu cišga mnie|w mój wolny dzień? 00:08:16:Chce zasięgnšć twojej rady. 00:08:18:Mojej rady? 00:08:20:Przez 15 lat nie potrzebował|nigdy mojej rady. 00:08:23:Tylko harówka z ugiętym karkiem. 00:08:27:Będziesz w stanie pracować|po takiej nocy? 00:08:31:Nie mam 100 lat jak on 00:08:33:i nie muszę odsypiać tydzień|by funkcjonować. 00:08:36:Staroć ma swoje wymagania. 00:08:47:Ale jedzić to potrafisz. 00:09:22:To musi być Hud. 00:09:26:Dokładnie w rodku|grzšdek z kwiatami. 00:09:45:Dzień dobry, Hud. 00:09:46:Dobry. 00:09:47:Przepraszam, że zakłócam|twój wolny czas. 00:09:49:Lonnie, zasuń siatkę. 00:09:51:Wpada tu mnóstwo much. 00:09:53:Widzę, że dom wcišż stoi, 00:09:55:a ty jak zwykle|rozlewasz kawę na spodek. 00:09:57:Skšd ta panika? 00:09:59:Znalelimy w nocy martwš jałówkę. 00:10:02:Dlatego mnie cišgnšłe?|Dla zdechłej krowy? 00:10:05:Ona mnie niepokoi. 00:10:07:Nie była zraniona ani nie kulała. 00:10:09:Żadnych wzdęć. 00:10:11:Rosły wokół jakie|mlecze czy sorgo? 00:10:14:Nic takiego. To może być co...|Muszę to zbadać. 00:10:17:Jose i Jesse stróżujš tam|i odstraszajš myszołowy. 00:10:20:Lon, zostaw te winie.|Sš do ciasta. 00:10:23:Ok, nie marnujmy czasu. 00:10:24:Mam jeszcze na dzi pewne plany. 00:10:27:Uważaj na popiół. 00:10:28:Wpada do garnka. 00:10:29:Idę przyprowadzić samochód. 00:10:41:Dlaczego zawsze przejeżdżasz|przez moje cynie? 00:10:43:Przez 2 tygodnie|starałam się, aby wyrosły. 00:10:46:Nie wysiewaj ich tam, gdzie parkuję. 00:10:48:Masz dzi wietny humor. 00:10:50:Jeste tu by zajmować się domem;|a nie dbać o mój humor. 00:10:54:Patelnia wcišż goršca.|Masz ochotę na jajecznicę? 00:10:57:A może podano ci|niadanie do łóżka. 00:10:59:Niestety. Nie miałem sił,|by zjeć niadanie. 00:11:28:Witam, chłopcy. 00:11:29:Pan Bannon. 00:11:30:Witamy, panie Bannon. 00:11:31:Ciężko utrzymać ptaki z daleka. 00:11:33:Przez większoć nocy|musielimy używać latarni. 00:11:43:Spójrzcie na nie. 00:11:47:Zaraz znów się zlecš.|Nawet strzały im nie straszne. 00:11:50:Nie powiniene tego robić. 00:11:52:Utrzymujš tereny w czystoci. 00:11:53:Poza tym prawo zabrania|zabijania myszołowów. 00:11:56:Zawsze twierdziłem, że prawo|należy traktować elastycznie. 00:12:02:I tak próbuję robić. 00:12:03:Raz jestem za, a raz przeciw. 00:12:06:Żadnego łamania prawa na mojej ziemi, Hud. 00:12:14:Co z tš jałówkš?|Sama nic nam nie powie. 00:12:43:Co o tym mylisz, Hud? 00:12:46:No nie wiem. 00:12:48:Wyglšda czysto. 00:12:50:Co jš jednak zabiło. 00:12:52:Chyba zadzwonię po weterynarza.|Może on co wie. 00:12:55:Po co? To nasza ziemia. 00:12:57:Nie potrzebujemy tu stanowych...|w żadnym wypadku. 00:13:00:A to tylko krowa. 00:13:01:Zostaw jš. Niech myszołowy|się niš zajmš. 00:13:04:Raczej nie. 00:13:07:Jeszcze przed zmrokiem,|wezwę stanowych. 00:13:12:Oczywicie. 00:13:13:Sprowad tu jaki żółtodziobów. 00:13:15:niech ci powiedzš|jak zarzšdzać farmš. 00:13:16:Tylko od tej pory|nie pytaj mnie o zdanie. 00:13:18:Chcę bycie z Lonem|zostali tu jaki czas. 00:13:22:Zabieram chłopców ze sobš,|żeby się zdrzemnęli. 00:13:26:Lon, we bukłak z wodš|bycie nie uschli. 00:14:00:Szefie, może posiedzisz tu|z naszš chorš przyjaciółkš? 00:14:04:Na mnie czeka w miecie inna,|w pełni zdrowa. 00:14:50:Dobrze, że się spotykamy. 00:14:52:Złapalimy gumę, 00:14:53:a muszę zawieć zakupy|na obiad. 00:14:56:Potrzebujesz pomocy Jesse? 00:14:57:Poradzę sobie. Dzięki Hud. 00:15:06:Ręka ci chyba nie odpadnie,|jeli otworzysz mi drzwi? 00:15:23:Kupiła piwo? 00:15:25:Dwa szeciopaki. 00:15:26:Powinno ci starczyć|do jutra. 00:15:28:Rozliczasz mnie? 00:15:30:Wcišż potykam się o puste puszki.|Więc wiem. 00:15:35:Kto w tym samochodzie|pachnie Chanel No. 5. 00:15:40:I to nie jestem ja...|Nie stać mnie na nie. 00:15:44:Raczej nie spędziłe popołudnia|objeżdżajšc rancho. 00:15:47:Masz rację. 00:15:49:No tak. 00:15:51:Ciekawa jestem, jak tacy galanci|znajdujš na to czas. 00:15:54:Naprawdę...|Kiedy ja szoruję podłogę w kuchni, 00:15:57:czyszczę wannę i wieszam pranie... 00:16:00:Rzucajš wszystko w diabły, kochanie. 00:16:02:To pewnie ciekawsze od sprzštania. 00:16:04:Chcesz pomarańczę? 00:16:06:Nie. 00:16:07:Obiorę ci. 00:16:08:Nie, dzięki. 00:16:09:Spójrz, majš naklejkę "Floryda". 00:16:13:Uprawiamy je tu w Teksasie, 00:16:14:a oni sprowadzajš je z Florydy. 00:16:17:To bez sensu. 00:16:23:Kasjer w A&P powiedział mi 00:16:29:że spotykasz się z żonš Trumana Petersa. 00:16:31:Tak powiedział? 00:16:36:Powiedział też, że jest humorzasta. 00:16:38:Podobno jej służšca wymówiła,|bo 'pani' zbyt się wydziera. 00:16:43:A naszš służšcš należało by wylać, 00:16:45:bo za dużo mówi. 00:16:49:Chcesz ciasteczko? 00:16:50:Nie. 00:16:56:Tylko zostaw trochę na kolację, Ok? 00:17:08:Nie wierzę własnym oczom. 00:17:10:Dojadasz chlebem? 00:17:11:Kiedy podałam ci steka w sosie 00:17:13:mamałygę, smażonš okrę 00:17:14:cebulę i bułeczki? 00:17:15:Kiedy siadalimy do stołu|wydawało się tego dużo, 00:17:18:ale wszystko się ulotniło. 00:17:19:Hud nie je obiadu? 00:17:21:Stroi się. 00:17:22:Zje póniej. 00:17:23:Co na deser? 00:17:26:Czy wielka misa lodów|brzoskwiniowych wystarczy? 00:17:30:Całš zimę czekałem na te|brzoskwinie zamknięte w szafce. 00:17:33:Włanie na nie czekałe całš zimę? 00:17:35:A co z tymi zdjęciami panienek 00:17:37:które ukrywasz|pomiędzy szortami i skarpetkami? 00:17:39:To moje osobiste rzeczy. 00:17:41:Trzymaj się od nich z daleka, Alma. 00:17:42:Jestem kobietš. 00:17:43:Dla mnie nic nie znaczš. 00:17:44:Lody zaraz będš gotowe. 00:17:46:Podam je na werandzie.|Tam jest chłodniej. 00:17:48:W porzšdku, Alma. 00:17:55:No id już, zanim zmoczysz pieluchę. 00:18:11:Podaj mi czystš, białš koszulę. 00:18:13:Panie "Ważniaku" widzę, 00:18:15:że jeste ponad|"proszę" i "dziękuję". 00:18:17:Proszę, rusz swój leniwy tyłek 00:18:18:i podaj mi czystš, białš koszulę.|Dziękuję. 00:18:37:Miałam problemy 00:18:38:z usunięciem szminki z tej koszuli. 00:18:40:Spróbujmy tej, której ty używasz. 00:18:42:Pewnie łatwiej się spierze. 00:18:43:Raczej nie. 00:18:45:Nie stajesz się wcale młodsza.|Dla kogo się oszczędzasz? 00:18:48:Patki sš przy kołnierzu. 00:18:56:Słyszysz lelka? 00:18:58:Chyba sš ich dwa. 00:19:00:W całym moim życiu 00:19:01:nie widziałem ani jednego lelka. 00:19:03:Wcišż tylko słyszę|ich piewy nad polami. 00:19:06:O czym mylisz, Lon? 00:19:09:O niczym specjalnym. 00:19:11:Po prostu patrzę w przyszłoć. 00:19:13:Czekam, jak to będzie. 00:19:15:Mylisz o swoich|obawach i wielkich planach? 00:19:18:Tak. Jak to będzie... 00:19:20:szaleć własnym samochodem, 00:19:23:co z dziewczynami... 00:19:24...
log_has