Lobsang Rampa - Nauka o karmie.rtf

(1636 KB) Pobierz

Garma C. C. Chang

"Nauka o karmie"

Od tłumacza

Powiedziano, że bez właściwych poglądów postępy w praktyce są bardzo trudne, o ile nie możliwe. Powiedziano też, że na praktykę Dharmy składają się trzy podstawowe elementy: słuchanie, studiowanie i medytacja; wszystkie one, wraz z ich efektami, powinny znaleźć wyraz w naszej codzienności.

U nas, zgodnie ze starą tradycją ("To mamy za wszyćko zdrowe, co mam ksiądz z ambony powie"), najbujniej rozwinęło się to pierwsze. Jeszcze nie najgorzej jest z tym trzecim, chociaż za medytację bierze się często powtarzanie mantry (co - jak przypuszczam - prowadzi w prostej linii do odrodzenia się jako katarynka) lub "sportowe"pokłony, tzn. dużo, w krótkim czasie, bez ugruntowanych poglądów i elementarnej wiedzy o co w nich chodzi. To też jest zgodne z bardziej ogólną tradycją: skoro gospodarka może opierać się na eksporcie nieprzerobionego węgla, zatem Dharma - na "eksporcie"nieprzerobionej energii.

Natomiast najsłabiej jest, jak się wydaje, z tym drugim. Samodzielne, a przy tym pogłębione studia nad Dharmą, to pradziwy rarytas. Robi to w Polsce może kilku, lecz już na pewno nie kilkunastu (grudzień, 85).

Co prawda, w stosunku do bardzo ograniczonych możliwości wydaje się sporo tekstów. Jednak albo są one spisane z taśmy, a przeto stanowią właściwie przedłużone słuchanie; albo też są na bardzo wysokim poziomie lecz dotyczą spraw elementarnych (i chwała im za to !); albo są to części większych całości, więc w umysłach nieuków wypaczają treść owych całości. Bywają też najwyższych lotów teksty związane z nauki tantrycznymi, o wielkiej mocy inspirującej i niezwykłej symbolicznej głębi, które jednak nie mogą zastąpić solidniej, elementarnej wiedzy, zatem są niczym drogie kamienie oprawione w niewyrobione ciasto.

Albo - w końcu - są to inspirujące biografie wielkich joginów, które pogłębiają oddanie, lecz również nie mogę zastąpić podstawowej wiedzy. Mowa tu o wiedzy, która w Tybecie czy innych krajach buddyjskich zawiera się wszędzie i w najprostszych postaciach (rzeźby, inskrypcje; wzorce myśli, mowy i uczynków), kształtuje środowisko i jego poglądy, stwarza szczególny klimat sprzyjający praktyce już w dzieciństwie.

Ale powróćmy do siebie, gdzie aktualna sytuacja wygląda tak, jak wygląda. Mianowicie, nie przetłumaczono i nie wydano podstawowych dla Dharmy tekstów, jak chociażby"Sutra Lotosu" [Sutra Lotosu - Saddharmapundharikasutra - "Księgi Lotosu ("pundharika") prawdziwej nauki lub "dobrego prawa", jeden z najważniejszych tekstów tzw. "północnego buddyzmu". (p. tłum.)] lub Mahayanauttaratantraśastra. Nie mamty też zasadniczych tekstów dla szkoły Karma-Kagjut, a więc elementarza szkoły (tekst Gampopy, czy inne teksty tej tradycji), ani też teksów innych szkół. Co grosza, nie sprowadzono podstawowych komentarzy do"Ścieżki Mahamudry", nawet tych które wymienia jedyny całościowo traktujący rzecz tekst (jakkolwiek zbyt ogólny dla praktyki codziennej), zatytułowany "Ukazanie ścieżki do Wyzwolenia". Komentarze takie, dokładnie opisujące poszczególne etapy i kroki praktyki, stanowiłyby przecież dla adeptów istotną pomoc, szczególnie w sytuacji braku wykwalifikowanego lamy. U innych teksy takie dawno już doczekały się fachowego przekładu i stanowią obiekt codziennych studiów. Ci spośród praktykujących, którzy jeżdżą za granicę, muszą przecież o tym wiedzieć. Obecnie jest już publiczną tajemnicą, iż niektóre z tych tekstów nie tylko sprowadzono, ale i przełożono; jednakże niedostępne są dla praktykujących, być może dla zadośćuczynienia wzmiankowanej już starej zasadzie ("ambona").

Wobec takiej sytuacji nie dziwota, że często słyszy się facecyjki dowodzące braku rozeznania w prymarnych pojęciach Dharmy: "idę do sanghi", "jaka karma, taka pasza" itp. To ostanie, niby humorystyczne, niektórzy głoszą zupełnie serio. Stan ten o tylko odbiega od dotychczasowej normy, iż w ciągu dwuipółtysiącletniej historii buddyzmu, gdziekolwiek pojawia się Dharma, pojawiali się też odpowiednio wykształceni tłumacze. Należy bowiem zwrócić uwagę na sposób traktowania książek przez samych Tybetańczyków, świadczy o wadze przywiązywanej di słowa pisanego. Nawet Buddha Śakyamuni czy Guru Rimpocze mieli za sobą gruntowne studia.

Żeby chociaż w znikomym stopniu przyczynić się do zmiany naszkicowanego powyżej ponurego obrazu, przetłumaczyłem tekst o jednym z elementowych dla nas zagadnień, definiujący pojęcie karmy i udostępniam do ze szczerą radością. Tekst ten jest zredagowanym wykładem o karmie, wygłoszonym przez dobrze w Polsce znanego autora "Elementarza Mahamudry"- Garma C. C. Changa. Jest wykładem, stąd specyficzny układ, na który jednak - zważywszy niewątpliwą wartość całości - można przystać.

A oto kilka słów o autorze:

 

Garma C. C. Chang urodził się w Chinach.  W wieku piętnastu lat wstąpił do klasztoru Nauking, a mając  siedemnaście lat przybył do Tybetu, gdzie pozostał do  dwudziestego piątego roku życia, z czego przez sześć lat  studiował pod kierunkiem swego guru - Żyjącego Buddy, Lamy  Kong Ka w Meia Nya (Tybet Wschodni). Od roku 1951 ma stałą  siedzibą w USA. Wykłada na Uniwersytecie Columbia w Nowym  Jorku i od 1966, jako profesor Wydziału Religioznawstwa  Uniwersytetu Stanowego i College'u Pensylwania, naucza  filozofii buddyjskiej.

Garma Chang jest pierwszym, który zapoznał  Zachód z Mahamudrą, tą znaczącą i pomocną naukę  Wschodu. Mahamudra jest postacią w jakiej przyjął się w  Tybecie buddyzm Zen i wielce kosztownym skarbem wschodniej  wiedzy, dającym praktyczne doświadczenie pełni człowieczeństwa.

Poniższy tekst przetłumaczono z numeru 6/84 wydanego w Austrii czasopisma BODHI BAUM.

Wstęp

Najważniejszym, najbardziej skomplikowanym i najtrudniejszym do zrozumienia pojęciem buddyjskiej nauki jest zapewne pojęcie karmy. Wpłynęło ono na kulturę całej Azji; znakomita większość ludności krajów azjatyckich uczyniła je fundamentem swej postawy moralnej i jądrem wierzeń religijnych. W buddyzmie nauka o karmie zajmuje tak ważną pozycję, że można rzec, iż pojęcie to jest fundamentem nauki buddyjskiej. Nauka o karmie jest nadzwyczaj trudna do zrozumienia, ponieważ jest ona w istocie niezgłębiona i zwyczajna ludzka mądrość nie wystarcza do ujęcia całej jej subtelności. Częstokroć pojęcie karmy staje się przyczyną nieporozumień, albowiem przeprowadzenie jego systematycznej analizy, sformułowanie i przedstawienie dotyczących go poglądów okazuje się niezwykle trudne.

Poniżej wyłożę zatem swoje rozumienie tej nauki i podejmę próbę wprowadzenia do najbardziej podstawowego, lecz zarazem najbardziej skomplikowanego obszaru myślenia w zakresie wiedzy buddyjskiej.

Rdzeniem sanskryckiego słowa "karma" (lub "karman") jest cząstka "kar-", która znaczy tyle co "czynić","działać". Dlatego podstawowym znaczeniem rzeczownika karma jest "czyn", "akcja". Niemniej jednak, znaczenie tego terminu w użyciu buddystów odnosi się do nadzwyczaj skomplikowanego pojęcia, zawierającego wiele rozmaitych aspektów, którego zasadnicza definicja brzmi następująco:"Karma jest prawem przyczyny i skutku, które określa wszelkie zjawiska, zarówno w przyrodzie jak i moralności."Tak więc, na pierwszy rzut oka pojęcie to wydaje się być zupełnie proste, jednak przy dokładniejszym badaniu rychło odkryjemy je jako wieloznaczne i skomplikowane. Aby ułatwić zrozumienie zagadnienia, rozpatrzymy naukę o karmie w sześciu punktach.

1. karma jako siła (energia);

2. karma jako tajemnica;

3. karma jako "przeznaczenie";

4. karma jako związki;

5. karma jako wyraz sprawiedliwości;

6. karma jako czynnik kształtujący charakter człowieka.

 

1. Karma jako siła (energia)

Karma jest działaniem, a każde działanie nieodwracalnie wytwarza energie. Z kolei, energia ta staje się przyczyną następnego działania, zaś nowe działanie jest źródłem nowej energii. I tak oto, energia wyzwala działanie, zaś każda aktywność tworzy energię. Tym sposobem warunkują się one wzajemnie, tworząc obieg kołowy:

Oglądając western mamy sposobność poznać stosunki i układy panujące w pewnych czasach amerykańskiego Zachodu. W związku z zagospodarowaniem wszelakich dziewiczych rubieży kraju musiały najpierw powstać drogi i linie kolejowe. Budowa linii kolejowych jest pewnym działaniem, na gruncie, którego mogą zaistnieć inne aktywności; na przykład, można teraz przetransportować większą ilość ludzi, towarów czy pieniędzy. Te nowe siły wywoływane są oczywiście przez ludzi, którzy dokonując nowych czynów powodują ich następstwa, a to z kolei tworzy nowe siły, nowe formy energii.

Weźmy inny przykład. Dzięki rozmaitym formom aktywności zarabiamy pieniądze. Kiedy je mamy, powstają nowe siły: siła nabywcza i motywacja (siła napędowa) do nieustannego podejmowania nowych działań. Do tego ustawicznie dołączają się nowe potrzeby i pragnienia, to zaś powoduje powstanie nowych, wynikających z tych potrzeb powiązań, jakimi są dążenia do zdobycia pożywienia, mieszkania, odzienia; wynikiem tego będę zmiany w całym zachowaniu, przy czym z biegiem czasu wszystko to bezustannie się komplikuje. Początkowo zarobkowanie miało służyć człowiekowi, lecz w rezultacie takiego rozwoju wydarzeń częstokorć człowiek zaczyna służyć pieniądzom.

Albo inny przykład. Ludzie wynaleźli maszyny, które - wedle początkowych założeń - miały służyć człowiekowi do zaoszczędzenia sił. Lecz w dobie obecnej wciąż rosną problemy wynikające z zastosowania maszyn i oto dlaczego ludzie stali się już prawie ich niewolnikami (np. samochodu). Widać z tego, że czyn, akcja nie tylko wytwarza siłę lecz również sama w sobie jest pewną energią, siłą, która wpływając na człowieka może doprowadzić go do sytuacji, w której jedynym dlań wyjściem będzie przyjęcie rezultatów ograniczeń spowodowanych jego własnym działaniem.

Można by też wyjaśnić problem na następnym przykładzie: Ożenek jest pewnym faktem, po zaistnieniu którego należy wziąć na siebie pewne obowiązki i konsekwencje, które za sobą pociąga. Dlatego każde działanie bezwarunkowo wytwarza jakąś energię. Zaś ta energia - z jednej strony - dąży do zaowocowania kolejnym działaniem, a z drugiej strony - powodując to nowe działanie, powoduje zaistnienie niewidocznego (początkowo) związku. Przeto każde działanie (karma) zawsze wytwarza określoną energię, ta zaś: primo - powoduje dalsze, nowe działanie, a - secundo - generuje niewidoczny związek.

Oto elementarne znaczenie pojęcia karma.

Dlatego też działanie najczęściej powoduje upadek, miast wolności - dalsze związanie. Przysłowie powiada: "O jedno więcej, nie znaczy aż tyle, co o jedno mniej" , z czego wynika, iż przez działanie zmierzające go uniknięcia czegoś tworzy się kolejny związek.

Siła karmy jest pojęciem trudnym do zrozumienia lecz pomimo tego można tę energię odczuwać. Kiedy znajdziemy się na wysokościowcu w samym centrum miasta, a pod nami rozciąga się widok ulic, my zaś trzeźwym spojrzeniem obserwujemy handlowe ożywienie, ruch uliczny, ten pospieszny, nerwowy harmider, wtedy sami możemy odczuć, że ludzie ci są gnani przez niewidoczną, potęgę, niewyobrażalną siłę, a przy tym niejako nie z własnej woli. To jest właśnie karma.

I kiedy sami zmieszamy się z tłumem na ulicy i poruszamy się z nim, wówczas nie łatwo jest uświadomić sobie siłę, która gna nas przez siebie. Jedynie wydobywszy się spod jej wpływu zajmując neutralną pozycję, jak w owym wysokościowcu, możemy ją sobie w pełni uświadomić. Kiedy zamkniemy teraz oczy i wyobrazimy sobie, że w stupiętrowych drapaczach naszych nowoczesnych, wielkich miast istnieją niezliczone biura niezliczonych przedsiębiorstw, w których niezliczone rzesze ludzi zajęte są dyskusjami, planowaniem, kłótniami, knuciem spisków, wzajemnym oszukiwaniem się, współzawodnictwem, redagowaniem i wysyłaniem dokumentów itp., kiedy to wszystko sobie uprzytomnimy, możemy również odczuć istnienie wielkiej siły, która ich wszystkich gna.

Wszystkie aktywności pojedynczego człowieka stanowią źródło określonych sił. I kiedy siły działających stu tysięcy ludzi wytwarzają tysiące sił. I kiedy siły działających stu tysięcy ludzi wystąpią skłębione razem, wówczas staną się one nieopisanie mocną, z niczym nieporównywalną siła, tak zwaną "karmą kolektywną". Dlatego też rozróżnia się między "indywidualną" karmą pojedynczego człowieka, a "kolektywną" - wytwarzaną przez splątane ze sobą czynności grupy ludzi. Oto karma kolektywna, która popycha naprzód ludzkie życie i dziej, warunkując kołowrót Wszechświata. Karma kolektywna jest dla dziejów wszechświata siła nie tylko napędową, bowiem poza tym, że tworzy (i napędza - przyp. tłum.), jednocześnie niszczy.

Przed wieloma laty oglądałem film "The Naked Jungle"("Wojna mrówek"), z dryblasem Hestonem w roli głównej. Film ten przestania typowego amerykańskiego bohatera, który w Ameryce Południowej udaje się do dzikiej, odległej brazylijskiej wsi i w jej okolicy karczuje dziewiczy las, by zdobyć ziemię pod uprawę. Spędza ta kilka twardych lat, ociekających krwią i potem. Po pewnym czasie staje się w okolicy wpływową osobistością, posiadaczem plantacji kawy i owoców. Bogactwa jego rosną do tego stopnia, że zaczyna odgrywać znaczącą rolę w państwie. Tego szanownego powszechnie bohatera nie przeraża nic między ziemią i niebem. Wiele lat zeszło mu na walce z przeciwnościami natury, pokonały okrutnych tubylców, włóczęgów i lokalnych bandytów. Nie było dlań sytuacji na tyle trudnej, by nie potrafił znaleźć wyjścia. Nie było w jego życiu wroga, bądź niepomyślnych okoliczności, które zmusiły go do kapitulacji. Był rzeczywiście doskonałym przykładem zwycięskiego bohatera. Pewnego roku, pośród mieszkańców owej okolicy rozeszła się siejąca popłoch pogłoska, że wkrótce na nadciągnąć inwazyjna armia mrówek, i to dokładnie właśnie na tereny przezeń zamieszkałe. Wiele poszlak wskazywało, że pogłoska może się sprawdzić.

Najpierw porzucili okolicę tubylcy, potem nastąpił exodus lokalnego rządu, a jako ostatni wynieśli się chyłkiem okoliczni, odważni dzierżawcy ziemi. Na dwa dni przez inwazją, w tętniącej życiem dżungli widziało się setki i tysiące ptaków i leśnych zwierząt, które porzuciły swe kryjówki szukały ratunku w ucieczce.

Przez następne dwa - trzy dni trwa śmiertelna cisza. Ta cisza przyprawia ludzi przyprawiała ludzi o trwogę i przerażenie, potwierdzają złowrogie przeczucie, że groźna inwazja mrówek już nadciąga. Sceny filmu ukazują panoramę gór i wód, bogatą roślinność wypełniającą zielenią całą okolicę. Ta pierwotna, pełna mocy i spokoju sceneria pozostaje w sprzeczności z zalegającą wokół bezgraniczną, martwą ciszą. Wkrótce potem daje się słyszeć niewyraźne, z chwili na chwilę narastające brzęczenie. W oddali widać wielką, wciąż gęstniejącą, czarną chmurę; czarno-szary obłok ogarniający świat jest niczym innym jak chmarą lecących mrówek, napierających z siłą lawiny.

Jeszcze ze szkolnych czasów przypominam sobie, że spośród chińskich liczb największą była "cai", czyli dziesięć"ceng", a "ceng" wynosi dziesięć razy 100"mio" razy 100 "mio". Liczby te wyrażają niewyobrażalną wręcz ilość, lecz nawet "cai" nie oddaje ilości mrówek lecących w tej wielkiej czarnej chmurze. Na niebie, na ziemi, na polach, w powietrzu i rzece, w wsiach i ich okolicach, na domach i wokół i nich - nie widziało się jeszcze niczego prócz mrówek; wszędzie wszystko było doszczętnie ogołocone. Mięso, skóra i sierść zwierząt, plantacje melonów, liście, gałęzie, nawet pnie i kora drzew - wszystko zostało pożarte, a zboże tak obrane, że nie stało nawet chwastów. W całej okolicy, prócz zalewającego świat morza mrówek, nie widziało się ani jednej żywej istoty.

Niegdyś sam miałem sposobność przeżyć pustoszący nalot szarańczy i widziałem co po sobie pozostawiły. Jednak szarańcza pożera tylko rośliny. Nie tknie zwierząt , ludzi czy przedmiotów. Natomiast południowoamerykańskie mrówki pochłaniają dosłownie wszystko co się nawinie, nie pozostawiając ani włoska, ani listka, ani źdźbła trawki. Kiedy zatem ujrzałem w kinie jak te mrówki zasłoniły całe niebo i przykryły całą ziemię, wstrząsnął mną dreszcze i muszę tu wyznać, że ogarnęło mnie przerażenie. Czyż nie jest to najbardziej życiowa ilustracja siły karmy ? Wkrótce potem mrówki zniknęły z planu i kamera znowu pokazała góry i doliny, zupełnie już pozbawione zieleni. Popielate pobojowisko było pożółkłą, martwą ziemią, odartymi do cna, martwymi drzewami - martwym krajem.

Najlepszym sposobem umożliwiającym zrozumienie procesu działania karmy jest ukazanie scen wojennych, gdzie można bezpośrednio zaobserwować działanie karmy kolektywnej, prowadzącej na śmierć tysiące ludzi i zmuszającej ich do takich czynów, których - w gruncie rzeczy - nie chcieliby spełniać. W dzieciństwie obserwowałem wojnę między czerwonymi i fioletowymi mrówkami. Front miał ponad trzydzieści metrów długości, obie strony stosowały w walce niezliczone fortele, padłe mrówki piętrzyły się niczym pagórki. Wojna ciągnęła się przez trzy doby i jeszcze przez dłuższy czas po jej zakończeniu mrówki uprzątały trupy.

Wówczas właśnie uświadomiłem sobie, że to właśnie może być karma, o której mówią buddyści.

Inny przykład: We wszystkich chińskich wsiach znajdują się gliniane zbiorniki, do których zbiera się nawóz rozwożony następnie na pola. Latem zbiorniki te bywają pełne robactwa. Kiedy więc obserwuje się te zwierzęta, zatykając nos, wtedy również można pojąć co znaczy "karma". Moglibyśmy zdziwić się stwierdzając, że wśród gnijących cuchnących odpadków, jakie składają się na nawóz, żyje sobie wesoło i z przyjemnością tak wiele istot, nie postrzegając smrodu.

Wróćmy do naszego farmera. Przeżycia tego twardego i zgorzkniałego człowieka mogły zapewne przynieść komuś innemu odmienne zgoła doświadczenia. Z radością jest tak samo; różnica w sposobie przeżywanie jest tylko i wyłącznie wynikiem zróżnicowanie karmy kolektywnej.

Karma jest więc pierwotną siłą napędową, energia, która tworzy, podtrzymuje i niszczy życie wszystkich istot, a także istnienie świata. Cóż jednak jest podstawą tej siły napędowej ?Buddyjska odpowiedź na to pytanie brzmi: "Ów napęd pochodzi z woli życia, wypływającej ze źródeł o nazwach awidja i samskara." Awidja - to niewiedza, głupota; samskara - jest rodzajem instynktownego impulsu, który w efekcie prowadzi do działania. Posługując się terminologią nowoczesną, określamy awidję i samskarę mianem pewnego rodzaju wrodzonej, ślepej woli w akcji [Są rodzajem wrodzonego i na zwykłym poziome nie podlegającego kontroli działania odruchowego. (p. tłum.)] lub ukrytym w głębokich pokładach podświadomości impulsem. Wyjaśnia to drugą Szlachetną Prawdę buddyjskiej nauki, prawdę o powstaniu cierpienia. Jednakże, żeby ułatwić zrozumienie posłużmy się przy wyjaśnieniach językiem zachodniego filozofa - Schopenhauera. Powiada on, że pierwotną siłą motoryczną, która napędza świat, jest powstająca w podświadomości i wrodzona "wola".

Rozróżnia się dwa elementarne rodzaje woli: 1. wola życia, 2. wola działania. Te dwa komponenty składają się na właściwe"Ja". W swym dziele "Świat jako wola i przedstawienie" ("Die Welt als Wille und Vorstellung") Schopenhauer pisze:

 

 

"W głębi świadomości ujrzałem prawdziwe,  elementarne, rzeczywiste "Ja"... Jest ono  pierwotną, spoza czasu i przestrzeni zmierzającą ku  działaniu siłą, która nie ma żadnej przyczyny. Siła  ta wyraża się w instynktownym impulsie. Owa wrodzona  wola jest prawdziwym " Ja". Ludzkie ciało jest  niczym innym, jak tylko wyrazem tej wrodzonej woli...  Pojawia się ona jako ślepa siła, kształtująca również  materię nieożywioną - kamienie czy metale. Oto wyraz  poruszeń woli, kształtującej aktywność "samoświadomego" ducha i aktywność świadomościową człowieka. Również  w świecie roślin możemy zaobserwować te nieświadome  dążenia. Drzewa (nieświadomie) rosną ku górze, gdyż  potrzebują światła słonecznego, a ponieważ jest im  niezbędna woda - ich korzenie rosną wgłąb ziemi ...  Wola przejawia się również w ten spob, że poszczególne  istoty rozwijają się w konkretny sposób i wedle określonego  porządku, podczas gdy ona rządzi ich rozlicznymi  celowymi aktywnościami . Aby zaspokoić swe potrzeby  wola posługuje się rozmaitymi organami, które  dopomagają jej w osiąganiu celu. Na przykład, zwierzęta  drapieżne, które zabijają i pożerają inne istoty,  maja ostre pazury i mocną konstrukcję, a w tym które  muszą bronić się za pomocą samego tylko łba -  wyrastają rogi ... Przeto można powiedzieć, wola życia  jest siłą napędową wszelkich zjawisk życiowych."

 

Tak opisaną przez Schopenhauera wolą zamieszkuje pozornie wewnętrzna mądrość mistyczna i siła, która w tajemniczy sposób kształtuje narządy żywych istot. Myszy i szczury mają szczególnie ostry wzrok i pazury, które są środkiem realizacji ich starań o utrzymanie się przy życiu, tak jak jeż jest pokryty kolcami. Wszystko to powoduje owa nieświadoma wola po to, by istoty - wzrastając tak, a nie inaczej - mogły osiągnąć swój życiowy cel. Jeśli chodzi o wolę aktywności (jako instynktowną żądze żywych istot), to rzuca się w oczy, iż wszystkim istotom objawia się ona jako nieskończone pasmo cierpień. Już samo przedstawienie życia w więzieniu wzbudza trwogę. Wszystko to jest dowodem na istnienie różnych rodzajów woli aktywności, która wymaga zaspokojenia. Ta wrodzona wola jest zazwyczaj nieświadoma lub podświadoma, a zatem o pierwotny, głęboko zakorzeniony impuls funkcjonuje w niewyraźnym i niejasnym stanie świadomości.

Jana świadomość myślenia jest cechą nabytą, nie wrodzoną, podczas gdy owa napędzająca wola życia jest wrodzona. Przeto wola życia należy do strefy podświadomości.

Reasumując: Powiedziano, iż przyczyną karmy jest nieświadoma, instynktowna wola życia, a także wola (potrzeba) aktywności - właściwa wszystkich istotom i powstająca z owej wrodzonej ślepej woli napędzającej.

 

 

2. Karma jako tajemnica

Intelekt człowieka nie jest w sianie objąć ostatecznej głębi istoty karmy, przeto sposób działanie karmy pozostaje dla nas - w gruncie rzeczy - tajemnicą.

Przykładem tego jest przedstawiona w poprzednim rozdziale historia "wojny mrówek". Mrówki te przez długi czas wiodły spokojne życie, bez sensacji i nerwowości. I nagle przechodzą one do wielkiego natarcia, a gdziekolwiek przybędą, tam wszystko doszczętnie niszczą. I nikt, oczywiście, nie zna przyczyny tego zdarzenia.

Tajemnicze działanie karmy będzie dla nas jaśniejsze jeżeli zwrócimy uwagę na zjawiska zachodzące w świecie żywych istot.

Przed kilku laty miałem kotkę, która wydała na świat cztery małe. A ponieważ matka miała wiele sutek, wszystkie małe mogły ją ssać jednocześnie. Miały nawet więcej miejsca, niż było potrzeba. Wyobraźmy jednak sobie kotkę, która miałaby - tak jak u ludzi - tylko dwie sutki. Czyż nie byłoby to przerażającym nieporozumieniem ?

Lub weźmy, na przykład, ciało jakiegoś ptaka, które całą swą budową odpowiada wszelakim zasadom aerodynamiki. Szkielet jest solidny i jednocześnie zawiera we wnętrzu puste przestrzenie. Również głowa, ogon i skrzydła są doskonale przystosowane do latania. Cała ta istota jest tak mądrze skonstruowana, że eksperci od konstrukcji aerodynamicznych mogliby jedynie podziwiać.

Innym przykładem jest ludzkie ciało, ukształtowane w taki sposób, że ukrywa w sobie rozmaite cuda. System nerwowy, krwiobieg, układ trawienny i wydalniczy - wszystkie one są ze sobą w tajemniczy sposób zharmonizowane i współdziałają we wszystkich procesach chemicznych, fizycznych i elektrycznych, tworząc w poszczególnych częściach ciała niezgłębiony mikrokosmos.

Oko ludzkie jest przykładem narządu, którego doskonałości po dziś dzień nie wyjaśniono. Jego budowa jest bardzo podobna do budowy aparatu fotograficznego. Niektórym wydaje się, że nowoczesne kamery stosowane w fotografii kosmicznej, przy pomocy których można fotografować najdrobniejsze przedmioty z odległości wielu tysięcy metrów, są bardziej precyzuje i sprawne niż oko człowieka. Jednak podgląd ten nie jest słuszny, albowiem kamery takie są konstruowane w taki sposób, aby mogły spełniać określoną funkcję, i o ile w zakresie tej funkcji sprawują się znakomicie, tyle do innych - a nawet zbliżonych zadań - nie sposób ich zastosować. A zresztą, gdzież jest aparat fotograficzny tak mały jak ludzkie oko, który mógłby spełniać tak wiele różnorodnych czynności ? Mechanizm oka wymaga całego szeregu substancji chemicznych, które nawilżają je i chronią; dzięki innym substancjom następuje samoczynna zmiana stopnia rozwarcia źrenic; odpowiednio do potrzeb może być zmieniona ogniskowa, a w odpowiedzi na impuls nerwowy następuje zmniejszenie lub zwiększenie rozwarcia powiek; i wszystko to zawsze stosowane do wszelkich aktualnych potrzeb. Ponadto, oczy człowieka mogą wyrażać najrozmaitsze uczucia. To "okna duszy" mogą wyrażać radość, ból, etc. Któryż aparat ma te wszystkie właściwości ?

Zwróćmy jeszcze uwagę na położenie oczu. Mieszczą się one dokładnie na poziomie nasady nosa. Gdyby leżały między nosem i ustami, wówczas oddychanie i jedzenie zakłócałoby proces widzenia. Gdyby znajdowały się po przeciwnej stronie głowy, to chcąc uczynić krok do przodu musielibyśmy obracać ją o 180 [stopni], a potem ponownie - do pozycji wyjściowej. Byłoby to nie tylko niepraktyczne, ale też przy ostrej selekcji naturalnej (u zarania dziejów ludzki) spowodowało by wyginięcie rasy ludzkiej.

W tym miejscu należałoby zapytać, czy wszystkie narządy ludzkiego ciała spełniają jakąś rzeczywistą rolę, czy też są i takie, które właściwie nie spełniają żadnej funkcji, chociaż istnieją. Właściwie po cóż są np. brwi ? Niektórzy biolodzy uważają, że nasi przodkowie, kiedy byli jeszcze mieszkańcami jaskiń, potrzebowali brwi do walki ze zwierzętami, w celu chronienia oczu przed spływającym z czoła potem. Tak więc brwi są niejako "potochronem".

Zgodnie z inną teorią, brwi są elementem przyciągającym płeć przeciwną; przy czym - formując poglądy w taki sposób - poruszmy się na obszarze czystego utylitaryzmu. Któż jednak mógłby zaprzeczyć i dowieść, że ostateczny cel nie zawiera również czynnika estetycznego ? Nie tylko narządy istot są konstrukcjami pełnymi tajemnic, bo tajemnicze jest również to co się z nich wydobywa i wydziela, jak na przykład mleko (wszystko jedno czy chodzi o krowie czy kobiece). Wszystkie rodzaje mleka mają wysoką zawartość ważnych dla życia witamin, środków i substancji budulcowych. Na przykład, mleko krowie zawiera szereg kwasów, które bardzo trudno uzyskać na drodze chemicznej, laboratoryjnej. Aby w jakiś sposób zabezpieczyć ich zapas, owa niezgłębiona karma powoduje, że gruczoły mlekowe matki produkują mleko o składzie dokładnie odpowiadającym zapotrzebowaniu właśnie jej dzieci.

Wszystkie finalne produkty karmy są nadzwyczaj ekonomiczne i naturalne - są one dokładnie takie, jakimi powinny być. Jasnym, przekonującym dowodem na tę naturalność karmy jest kształt, a także zasady funkcjonowania męskich i kobiecych narządów płciowych. Innym takim dowodem może być przykład zwierząt roślinożernych, jak krowy, konie i owce, które wszakże nie potrzebują jakichś olbrzymich ilości pożywienia, a odżywiając się głównie sianem, mogą z niego uzyskać wszystkie niezbędne do życia składniki. Przy tym, przewyższają nas wytrzymałością i siłą, nas którzy w porównaniu z nimi odżywiamy się w znacznie bardziej skomplikowany sposób. Czyż to również nie jest tajemnicą ?

Niezliczone istoty i zjawiska tego świata skrywają nieskończenie wiele tajemnic, które postrzegamy jako zupełnie normalne i codzienne, lecz jeżeli przypatrzymy się im dokładniej, możemy dotrzeć do nieujmowalnej pojęciowo cudowności każdego pojedynczego zjawiska. Chciałbym zilustrować to przy użyciu dalszych przykładów. Wiadomo, że postawa ciała i nastrój psychiczny pozostają w ścisłym związku. Kiedy składamy ręce, łatwiej nam osiągnąć uczucie zaangażowania religijnego. Kiedy zaś - przeciwnie - założymy ręce na głowę, lub kiedy ćwiczymy stanie na rękach, oddanie religijne jest znacznie trudniejsze do osiągnięcia. Zazwyczaj człowiek nie zauważa w tych zjawiskach niczego takiego, co skłaniałoby do ich dalszej obserwacji. Jeżeli jednak spojrzymy na to trzeźwo, wówczas każde takie zjawisko okazuje się przecież niezwykle, jak na przykład to, że podczas zwykłego składnia rąk z łatwością pojawiają się w nas uczucia natury religijnej, natomiast przy innej pozycji tak nie jest. Obserwowane w ten sposób zjawiska są pełne tajemnicy, niewyjaśnialne, nie do pojęcia naszym intelektem.

Przytoczone powyżej zjawiska, które graniczą z cudem, a które niesie ze sobą każda egzystencja, są dla buddysty manifestacja karmy. Natomiast dla chrześcijanina są one wszystkie pełnymi tajemnic zjawiskami w Kosmosie, wyrazem woli bożej. Teolodzy dostrzegają w nich także przekonujący dowód na istnienie boga i próbują dowieść jego istnienia, odpierając się na dowodach i argumentacji teologicznej.

Punkt ten stanowi zatem istotną różnicę między buddyzmem i chrześcijaństwem, należy zatem potraktować go w sposób szczególny. Zanim jednak bliżej zajmiemy się teologicznym dowodem na istnienie boga, zbadamy co w mowie ludzi Zachodu oznacza termin "wola boża". Człowiek Zachodu lubi powoływać się na wolę bożą, a to co pod tym rozumie jest trudno pojmowalnym, pełnym tajemnic zjawiskiem, które wykracze poza możliwości ludzkiego umysłu. Kiedyś, w pierwszych dniach mego pobytu w Ameryce, agent ubezpieczeniowy sprzedał mi sporo rozmaitych polis; zapoznając się z nimi, odkryłem w każdej z nich passus, który głosił, iż "w wypadku zaistnienia s i ł y w y ż s z e j polisa przestaje obowiązywać". Aż mnie to przestraszyło. Jakże się stało, że w zwyczajnym przecież przedsiębiorstwie mogło zaplątać się tak wysoce teologiczne pojęcie jak "siła wyższa"? No, ale ludzie Zachodu mają w zwyczaju wszystkiego co dla nich niejasne, wszelkie niezależne od człowieka kataklizmy wyjmować spod odpowiedzialności prawnej. Stanowisko takie jest dla Azjatów nadzwyczaj dziwaczne i trudne do przyjęcia. Można to unaocznić przykładem małżeństwa, zgodnego małżeństwa, w którym jedno oddałoby za drugie głowę, a mimo to nieszczęśliwego, gdyż ich dziecko jest od urodzenia głuche, ślepe, karłowate i niedorozwinięte umysłowo. Narodziny tego dziecka przyniosły jego rodzinie niewymowne cierpienie. Jeżeli małżeństwo to miałoby za sobą naganną z moralnego punktu widzenie przeszłość, można by mówić o karze boskiej. Lecz ludziom tym nie można niczego poważnego zarzucić. Jednak los dziecka jest godny pożałowania. Zapewne w którymś z wcześniejszych wcieleń popełniło ono jakąś zbrodnię, skoro musi znosić takie cierpienie. Teologia chrześcijańska, na to pytanie o przyczynę losu takiego dziecka, nie znajduje żadnej zadawalającej odpowiedzi, ponieważ sprawiedliwy i miłosierny bóg nie mógłby do tego dopuścić. Pochodzące od Augustyna wyjaśnienie w oparciu o dogmat grzechu pierworodnego jest zaledwie bezradną argumentacją. W odniesieniu do zła i cierpienia w świecie, nauka chrześcijańska nie jest w stanie zaproponować żadnej wyczerpującej odpowiedzi. Powszechnie wiadomo, że ludzie Zachodu w zetknięciu z podobnymi do powyższego fenomenami moją jedynie westchnąć i rzec:"To niechybnie wola boża"; religie zachodnie, wraz z ich systemami teologicznymi, nie udzielają żadnej konkretnej odpowiedzi na pytanie o cierpienie i zło tego świata, toteż nie pozostaje im nic innego, jak odpowiedzialnością za nie obciążyć boga.

Czyżby faktycznie wszystkie ludy, miasta i kultury, wyniszczone na przestrzeni wieków przez kataklizmy naturalne lub spowodowane przez człowieka, były ofiarami "woli bożej" ? W czym zawiera się moralne i religijne znaczenie faktu, że bóg stworzył Indian ?

Nauka o karmie i nauka o woli bożej, z ich różnymi sposobami interpretowania zjawisk, stawiają istotną cenzurę między religiami Wschodu i Zachodu. [Wydaje się, iż do religii Zachodu autor zalicza nawet takie, jak judaizm czy islam. (przyp. wyd.)] Dla uproszczenia, zbadajmy najpierw stanowisko nauki o karmie, potem - stanowisko religii zachodnich, a także plusy i minusy obu ujęć. Jaką zatem postawę przyjmują wyznawcy buddyzmu wobec takich zdarzeń, jak owe narodziny dziecka głuchego, ślepego i niedorozwiniętego umysłowo ? Buddyści postawieni w obliczu takiego rodzaju faktu, wzdychając powiadają: "To rzeczywiście jest godne pożałowania, że rodzice i dziecko mogę mieć aż tak złą karmę." Można tu dostrzec, że karma jest pełną tajemnic siłą, a oprócz tego - obrazuje nieuniknioność losu. Zaś losu również nie sposób wyjaśnić, gdyż sam w sobie jest on już prawdziwym misterium. Pełną tajemniczość karmy rozważa się na rozmaite sposoby i w wielu aspektach. W "Sutrze bhikszu Nagaseny" znajdujemy na temat misterium karmy następujący dialog między mnichem Nagaseną i królem Milindą:

 

 

"Król Milinda rzecze do Nagaseny:

,Swym zwolennikom  Budda wciąż powtarza, że ogień piekła jest  wielokrotnie silniejszy od tego od tego ognia, który  znamy my - ludzie. Twierdzi on, iż wrzucony w ogień mały  kamień może nie ulec spaleniu w ciągu jednego dnia. Jeżeli  jednak ten kamień byłby wielki niczym góra i wrzuci się  go do ognia piekielnego, to będzie spalony w mig. Mogę  waszemu wywodowi rzeczywiście nie ufać. Jednocześnie  powiada on, że istoty, które odrodziły się w piekłach,  nie mogą spłonąć, pomimo że przez długie laty żyją  w tym ogniu. Jakże miałbym w to uwierzyć ? '

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin